A deptat do obucha: „Musisz, chłopie, ty dać! O tym się ja nie pytam, masz, czy nie masz — trzeba, Po którym-em ja zjachał, żołnierzowi chleba.” W tym deptata zapale proszę o cierpliwość. Aż miasto tej żałosną odnoszę zelżywość. Obuchem pulsu, skory, jak mi zaczął macać. Iść mi z chaty mej przyszło, nie zaraz się wracać.” Przyszła do tych skądś białogłowa, Na wspomniałych ucisków trafiła ich słowa.
Rzęsistymi zaleje oczy swoje łzami. „A toż się, co i ze mną — rzecze — dzieje z wami. Jeden tylko mój miałam dość szczupły posiłek, Krówkę
A deptat do obucha: „Musisz, chłopie, ty dać! O tym się ja nie pytam, masz, czy nie masz — trzeba, Po którym-em ja zjachał, żołnierzowi chleba.” W tym deptata zapale proszę o cierpliwość. Aż miasto tej żałosną odnoszę zelżywość. Obuchem pulsu, skory, jak mi zaczął macać. Iść mi z chaty mej przyszło, nie zaraz się wracać.” Przyszła do tych skądś białogłowa, Na wspomniałych ucisków trafiła ich słowa.
Rzęsistymi zaleje oczy swoje łzami. „A toż się, co i ze mną — rzecze — dzieje z wami. Jeden tylko mój miałam dość szczupły posiłek, Krówkę
Skrót tekstu: SatStesBar_II
Strona: 733
Tytuł:
Satyr steskniony z pustyni w jasne wychodzi pole
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
w kojcu. Niejedenże prawdziwie dla cielesnej tucze Święci się i Piotrowe w ręce bierze klucze. Nie chcący pracowicie w gnoju grześć dla ziarka, Wolą gotowe ciasto; przyjdzieć też kucharka, Śmierć, ale nie ta pierwsza, która nigdy nikiem Nie brakując, rznie tłustych z chudymi kozikiem, Druga, druga, co lepiej macać będzie sadła: Wytchnieć mu, rzekę, gałek i smacznego jadła, Gdy na węglistym różnie siarką miasto soli Posypie, miasto masła mazią go osmoli; A oni chudzi, którzy chociaż ciała trudzą, Piejąc we dnie i w nocy, ludzi z grzechów budzą, Ogłaszając dzień, żadną nie przerwany nocą, W białe się
w kojcu. Niejedenże prawdziwie dla cielesnej tucze Święci się i Piotrowe w ręce bierze klucze. Nie chcący pracowicie w gnoju grześć dla ziarka, Wolą gotowe ciasto; przyjdzieć też kucharka, Śmierć, ale nie ta pierwsza, która nigdy nikiem Nie brakując, rznie tłustych z chudymi kozikiem, Druga, druga, co lepiej macać będzie sadła: Wytchnieć mu, rzekę, gałek i smacznego jadła, Gdy na węglistym różnie siarką miasto soli Posypie, miasto masła mazią go osmoli; A oni chudzi, którzy chociaż ciała trudzą, Piejąc we dnie i w nocy, ludzi z grzechów budzą, Ogłaszając dzień, żadną nie przerwany nocą, W białe się
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 167
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
jako liścia w lesie I jako piasku kręty wicher niesie. Ty jednak serca nie trać pod kłopotem, Owszem, rozumnym serce jej obrotem Pozyskaj sobie, które w małej chwili Moja potęga ku tobie nachyli; Tylko też umiej zażyć swej pogody I nie puszczaj się bez steru na wody: Umiej oczyma mówić, umiej bliskiej Dziewczyny macać złotem wiary śliskiej,
Umiej usłużyć, umiej się ustroić, Żartować i gdy pozwolą, pobroić, Więc kartkę podać i krokiem nieskorem Przybyć na daną godzinę wieczorem, I każdą pomnij, ćwicz się w każdej sztuce, Którą dał Naso w zalotów nauce. On swoje wierszem przyozdobił Włochy, Ale i ty wiersz zaśpiewasz niepłochy,
jako liścia w lesie I jako piasku kręty wicher niesie. Ty jednak serca nie trać pod kłopotem, Owszem, rozumnym serce jej obrotem Pozyskaj sobie, które w małej chwili Moja potęga ku tobie nachyli; Tylko też umiej zażyć swej pogody I nie puszczaj się bez steru na wody: Umiej oczyma mówić, umiej bliskiej Dziewczyny macać złotem wiary śliskiej,
Umiej usłużyć, umiej się ustroić, Żartować i gdy pozwolą, pobroić, Więc kartkę podać i krokiem nieskorem Przybyć na daną godzinę wieczorem, I każdą pomnij, ćwicz się w każdej sztuce, Którą dał Naso w zalotów nauce. On swoje wierszem przyozdobił Włochy, Ale i ty wiersz zaśpiewasz niepłochy,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 260
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
praemiorum maximum. kiedy się poda occasio alicujus accessionis, omnes primi esse volumus; kiedy electio meliorum qui judiciis praesint na Sędztwo/ na Deputactwo wnet zaraz sto w-iednym powiecie Kandydatów znajdzie się. Per manifestum ambitum ad manifesta properatur perjuria. Corrupti judices priusquam corrumpantur. Opłakiwać to raczej przychodzi. Bo za tym nie trzeba inszych pulsów macać w-Ojczyznie naszej/ nie trzeba się pytać dla czego domi forisque parum ad votum successus respondent, że w-sprawach/ wojnach/ i radach naszych tanquam impii in interitu ambulamus, sami widzimy nierząd/ zaraz ostatniego trzeba wyglądać upadku.
Widzimy nie rząd/ że Majestas Principís spoliata est amore et veneratione, spoliata obsequio, wyzuta
praemiorum maximum. kiedy się poda occasio alicujus accessionis, omnes primi esse volumus; kiedy electio meliorum qui judiciis praesint ná Sędztwo/ ná Deputáctwo wnet záraz sto w-iednym powiećie Kándydatow znaydźie się. Per manifestum ambitum ad manifesta properatur perjuria. Corrupti judices priusquam corrumpantur. Opłákiwáć to raczey przychodźi. Bo zá tym nie trzebá inszych pulsow mácáć w-Oyczyznie nászey/ nie trzebá się pytáć dla czego domi forisque parum ad votum successus respondent, że w-spráwách/ woynách/ i rádách nászych tanquam impii in interitu ambulamus, sámi widźimy nierząd/ záraz ostátniego trzebá wyglądáć upadku.
Widźimy nie rząd/ że Majestas Principís spoliata est amore et veneratione, spoliata obsequio, wyzuta
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 58
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
, że szedł bez ręcznika myć się, bo któż za to Ręczył mu, że tam dziewka miała czekać na to Z podołkiem, by się utarł. Ta zaś z inszej miary, Iż widząc twarz i ręce zmyte, takiej wiary Była, że gdy się tamten chciał utrzeć fartuchem, Ona mniemała, że jej miał macać pod brzuchem. Precz stąd niemiecka Spira, precz Amfitriony Greckie i parlamenty precz narod wsławiony.
Wójt prosty rzecz osądził, dość prostym standrechtem. Naprzod kmiecia z pasterzem, po tym dziewkę z knechtem. 827. O królu polskim Kazimierzu pierwszym.
Z łacińskiego wiersza na polski przełożyło się.
Kiedy zła Ryksa w Polsce wiele
, że szedł bez ręcznika myć się, bo ktoż za to Ręczył mu, że tam dziewka miała czekać na to Z podołkiem, by się utarł. Ta zaś z inszej miary, Iż widząc twarz i ręce zmyte, takiej wiary Była, że gdy się tamten chciał utrzeć fartuchem, Ona mniemała, że jej miał macać pod brzuchem. Precz stąd niemiecka Spira, precz Amfitriony Greckie i parlamenty precz narod wsławiony.
Wojt prosty rzecz osądził, dość prostym standrechtem. Naprzod kmiecia z pasterzem, po tym dziewkę z knechtem. 827. O krolu polskim Kazimierzu pierwszym.
Z łacińskiego wiersza na polski przełożyło się.
Kiedy zła Ryksa w Polszczę wiele
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 296
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
, Niezwykłe biorąc na kark, świadczył mi pieszczoty. Często także po skrzepłej lekkim mrozem wodzie Bieżeć kazał, a lodu nie łamać w zawodzie. Lecz to fraszki dziecinne, bo potym wojować Z dzikim zwierzem, i z lasów przyszło go rugować. Nigdy bowiem na płochej bawić się zwierzynie Nie dał, ale Ossejskich niedźwiedzi jaskinie Macać kazał; innego nie chwaląc igrzyska, Tylko lwic i Tygrysów sposoczyc łożyska. Sam w swej jamie tym czasem na mnie oczekiwał, Uważając jeżelim dosyć we krwi pływał: I nie pierwej do twarzy schyliwszy się niski, Przypuścił mię: aż wszytkie obejźrzał pociski. Gdym już potym podrastał, do boju krwawego Ćwiczył mię
, Niezwykłe biorąc ná kárk, świádczył mi pieszczoty. Często tákże po skrzepłey lekkim mrozem wodźie Bieżeć kazał, á lodu nie łamáć w zawodźie. Lecz to frászki dźiećinne, bo potym woiowáć Z dźikim zwierzem, y z lásow przyszło go rugowáć. Nigdy bowiem ná płochey báwić się zwierzynie Nie dał, ále Osseyskich niedźwiedźi iáskinie Mácáć kazał; innego nie chwaląc igrzyská, Tylko lwic y Tygrysow sposoczyc łożyská. Sam w swey iámie tym czásem ná mnie oczekiwał, Vważáiąc ieżelim dosyć we krwi pływał: Y nie pierwey do twarzy schyliwszy się niski, Przypuśćił mię: áż wszytkie obeyźrzał poćiski. Gdym iuż potym podrastał, do boiu krwáwego Cwiczył mię
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 157
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
mocny bardzo/ porwał szarańczą/ i wrzucił ją do Morza czerwonego/ i nie została ani jedna szarańcza we wszystkich granicach Egipskich. 20. I zatwardził Pan serce Faraonowe/ i nie wypuścił Synów Izraelskich. 21. TEdy rzekł PAN do Mojżesza: Wyciągni rękę twą ku niebu/ a będą ciemności po ziemi Egipskiej/ i macać ich będą. 22. I wyciągnął Mojżesz rękę swą ku Niebu: i były ciemności gęste po wszystkiej ziemi Egipskiej przez trzy dni. 23. Nie widział jeden drugiego/ ani się kto ruszył z miejsca swego przez one trzy dni: lecz u wszystkich Synów Izraelskich była światłość w mieszkaniach ich. 24. A wezwawszy Farao
mocny bárdzo/ porwáł száráńczą/ y wrzućił ją do Morzá czerwonego/ y nie zostáłá áni jedná száráńczá we wszystkich gránicách Egipskich. 20. Y zátwárdźił Pan serce Fáráonowe/ y nie wypuśćił Synow Izráelskich. 21. TEdy rzekł PAN do Mojzeszá: Wyćiągni rękę twą ku niebu/ á będą ćiemnośći po źiemi Egipskiey/ y mácáć ich będą. 22. Y wyćiągnął Mojzesz rękę swą ku Niebu: y były ćiemnośći gęste po wszystkiey źiemi Egipskiey przez trzy dni. 23. Nie widźiał jeden drugiego/ áni śię kto ruszył z miejscá swego przez one trzy dni: lecz u wszystkich Synow Izráelskich byłá świátłość w mieszkániách ich. 24. A wezwáwszy Fáráo
Skrót tekstu: BG_Wj
Strona: 66
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Wyjścia
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
łbie albo na grzbiecie przyłoży/ wzajemne to tedy rzeczy I już tego ani wy nam nie wyrzucajcie na oczy/ ani my wam będziemy/ niech będą szydła za motowidła. To mi zaś dziwna/ że w staraniach waszych na to utyskujecie/ że co inszym rzeczom dobrze się przypatrywać wolno/ Dom kupując oglądać/ sukna palcami macać/ w garce brząkać/ konia przejezdzać/ same tylko Zonę że musicie brać jak kota w worze. A mój miły Bracie/ wżdyć dosyć macie czasu i okazji przypatrzyć się tym Pannom. Na toć to biesiady/ na to konwersacje/ na to tańce różne/ żebyście się im słusznie przypatrzyli. Na to świeczkowy
łbie álbo ná grzbiećie przyłoży/ wzáiemne to tedy rzeczy Y iuż tego áni wy nám nie wyrzucayćie ná oczy/ áni my wam będźiemy/ niech będą szydłá zá motowidłá. To mi záś dźiwna/ że w stárániách wászych ná to utyskuiećie/ że co inszym rzeczom dobrze się przypatrywáć wolno/ Dom kupuiąc oglądáć/ sukná pálcámi mácáć/ w gárce brząkáć/ koniá przeiezdzáć/ sáme tylko Zonę że muśićie bráć iák kotá w worze. A moy miły Bráćie/ wzdyć dosyć máćie czásu y okázyey przypátrzyć się tym Pánnom. Ná toć to bieśiády/ ná to konwersácye/ ná to tańce rożne/ żebyśćie się im słusznie przypátrzyli. Na to świeczkowy
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 47
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
to śpiewany Kowal/ żeby słyszał jeśli nie niemota. Na to Niemiec/ żebyście jak w garce kołatali czy dobra miedź/ i złość jeśli się w niej nie ozwie/ na to Angielskie tańce świeżo wprowadzone/ żebyście ku sobie rękami klaskali/ motali się zsobą. Jużci ich wam pozwalają jak sukna palcami macać/ kiedy rączki ściskacie/ całujecie nie tak jak kota kiedy w worze bierzecie/ ale dosyć macie sposobów doświadczać ich. Za ojców naszych powiedają ten był zwyczaj/ że Pannie i mówić z Młodzieńcem nie dano/ i ledwo pokazano do ślubu. Ale jeślić i to nie dosyć/ idzże do Turek/ gdzie przedają Niewolnice
to śpiewány Kowal/ żeby słyszał ieśli nie niemotá. Ná to Niemiec/ żebyśćie iák w gárce kołátali czy dobrá miedź/ y złość ieśli się w niey nie ozwie/ ná to Angielskie tańce świeżo wprowádzone/ żebyśćie ku sobie rękámi kláskali/ motáli się zsobą. Iużći ich wam pozwaláią iák sukná pálcámi mácáć/ kiedy rączki ściskaćie/ całuiećie nie ták iák kotá kiedy w worze bierzecie/ ále dosyć macie sposobow doświadczáć ich. Zá oycow nászych powiedáią ten był zwyczay/ że Pánnie y mowić z Młodźieńcem nie dáno/ y ledwo pokazáno do ślubu. Ale ieślić y to nie dosyć/ idzże do Turek/ gdźie przedáią Niewolnice
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 47
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
decisia Karola Cesarza Constit: art. 31. Insza to gdy osoba nie dobrej sławy/ i już go oto pierwiej osławiono/ abo powołano/ na ten czas ma słuszną przyczynę sedzia/ pytać/ ziakich fundamentów to oniem podeirzenie urosło/ azrozumiawszy że nie spłonnych powieści/ na ten czas może go imać/ i czasem kwestiami macać. Także kiedy o jednymże pewnem występku/ pewnej osoby dwaj różni co śpiewają napyzyklad/ tego a tego dnia ukradł Naświętszej Sakrament skościoła/ tego a tego dnia zinszemi znakami/ był znami na schadce szatańskiej; Na ten azas mówi Farinacius q. 43. n. 42. może sędzia jąć się powołanego/ i
dećisia Károla Cesarzá Constit: art. 31. Insza to gdy osobá nie dobrey słáwy/ y iuż go oto pierwiey osłáwiono/ ábo powołáno/ na ten czas ma słuszną przyczynę sedźia/ pytáć/ ziákich fundamentow to oniem podeirzenie vrosło/ ázrozumiawszy że nie zpłonnych powieśći/ ná ten czas moze go imać/ y czásem kwestiami macać. Także kiedy o iednymże pewnem występku/ pewney osoby dway rozni co spiewaią nápyzyklad/ tego á tego dniá vkradł Náświętszey Sákrament zkośćiołá/ tego a tego dniá zinszemi znakami/ był známi na schadce szatáńskiey; Ná ten ázas mowi Farinacius q. 43. n. 42. może sędźia iąć się powołánego/ y
Skrót tekstu: WisCzar
Strona: 86
Tytuł:
Czarownica powołana
Autor:
Daniel Wisner
Drukarnia:
Wojciech Laktański
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
magia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680