cię cale A ty już Vale Miej odemnie GAJU. Będzie tęskniło Serce gdzie miło Jak dusza do Raju. Księgi Trzecie. Lirycorum Polskich. Księgi Trzecie. Pieśń XXIV. KRADZIESZ
Inclusam Danáèn Turris Ahaenea. etc. Hor. TWarde bronią Zapory/ Do lubej wniść komory Kędy skarb jest schowany NIeoszacowany. Już Slosarskie wytrychy Macają ząmek cichy Już odbić chcę zawiasy W ciemne nocne czasy. Już i pod przyciesz spodem/ Chcę podłeść trudnym chodem Lub wyłupawszy błony Wniść niepostrzeżony. Alić nie Hydra żywa Leć Baba zazdrościwa Zniebaczka się ozowie Ej stójcie Panowie. Niemógł tak nigdy wściekle Zaszczeknąć Cerber w piekle Pilnując złajnik brony Czarnej Persefony. Jako ona zakrzyczy
ćię cále A ty iuż Vale Miey odemnie GAIU. Będźie tęskniło Serce gdźie miło Iák duszá do Ráiu. Kśięgi Trzećie. Lyricorum Polskich. Kśięgi Trzećie. PIESN XXIV. KRADZIESZ
Inclusam Danáèn Turris Ahaenea. etc. Hor. TWárde bronią Zapory/ Do lubey wniść komory Kędy skarb iest schowány NIeoszácowány. Iuż Slosárskie wytrychy Mácáią ząmek ćichy Iuż odbić chcę zawiásy W ćiemne nocne czásy. Iuż y pod przyćiesz spodem/ Chcę podłeść trudnym chodem Lub wyłupawszy błony Wniść niepostrzeżony. Alić nie Hydrá żywá Leć Bábá zazdrośćiwa Zniebaczká się ozowie Ey stoyćie Pánowie. Niemogł ták nigdy wśćiekle Zásczeknąć Cerber w piekle Pilnuiąc złáynik brony Czarney Persephony. Iáko oná zákrzyczy
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 195
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Ciała dosyć/ wzrost kształtny komu dano z nieba/ Jeno go też zbytkami psować nie potrzeba.
O Kompleksji Cholerycznej, lubo ognistej. Ogień tu szczery uznasz w postępkach płomienie/ Prędki gniew i z nie wielkiej przyczyny zwaśnienie. Górą wszytko/ nie radzi dolu dotrzymają/ Rzadką kiedy pokorę chyba z musu znają. Do godności macają choć przez grzechy drogi/ Ledwie co nawiedzają Muz uczonych progi. Wiele jedzą/ a rosną/ prędko spaniałego/ Umysłu są/ i mieszka zgoła nie skąpego. Prędka a wysoka myśl/ obrosłe gęstymi/ Włosami członki mają/ zdradami częstemi. Sławni/ Gniew im zwyczajem/ w daru niemasz miary/ Śmiałości nazbyt/
Ciáłá dosyć/ wzrost kształtny komu dáno z niebá/ Ieno go też zbytkami psować nie potrzeba.
O Komplexyey Choleryczney, lubo ognistey. Ogień tu sczery vznasz w postępkách płomienie/ Prędki gniew y z nie wielkiey przyczyny zwaśnienie. Gorą wszytko/ nie rádźi dolu dotrzymáią/ Rzadką kiedy pokorę chybá z musu znáią. Do godnośći mácáią choć przez grzechy drogi/ Ledwie co náwiedzáią Muz vczonych progi. Wiele iedzą/ á rostą/ prędko spániáłego/ Vmysłu są/ y mieszká zgołá nie skąpego. Prędka á wysoká myśl/ obrosłe gęstymi/ Włosami członki máią/ zdrádámi częstemi. Sławni/ Gniew im zwyczáiem/ w dáru niemász miáry/ Smiáłośći názbyt/
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: E
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
nie ukaże, już hardości złoży, A zapadłszy, nadzieję w fortach swych położy. WIERSZ DZIESIĄTY.
Tak sam dopiero oblężony, Co ruszył wszystkie Akwilony, Czternastą Smoleńsk w ciężkiej ziemi, Ścisnął pasami tak twardemi. Która podobna tej odmiana? Więzień nikczemny został z pana, Który dobywał, dobywają, W ostatniej ziemi go macają. Tedy ze wszystką swą potęgą, Koronne wojska go oblegą, Wezmą mu ziemie, przejmą pasy, Zasłonią niebo, zatną lasy. A już północne wtem Triony, Hiperborskiemi spadną śrony, Świat zamięszają zawieruchy, Ziemię rozedmą przykre duchy. W burzliwem niebie i niewczasach Zołdat się kurczy po szałasach, Tęsknią i naszy na przestrzeni
nie ukaże, już hardości złoży, A zapadłszy, nadzieję w fortach swych położy. WIERSZ DZIESIĄTY.
Tak sam dopiero oblężony, Co ruszył wszystkie Akwilony, Czternastą Smoleńsk w ciężkiej ziemi, Ścisnął pasami tak twardemi. Która podobna tej odmiana? Więzień nikczemny został z pana, Który dobywał, dobywają, W ostatniej ziemi go macają. Tedy ze wszystką swą potęgą, Koronne wojska go oblegą, Wezmą mu ziemie, przejmą pasy, Zasłonią niebo, zatną lasy. A już północne wtem Tryony, Hiperborskiemi spadną śrony, Świat zamięszają zawieruchy, Ziemię rozedmą przykre duchy. W burzliwem niebie i niewczasach Zołdat się kurczy po szałasach, Tesknią i naszy na przestrzeni
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 21
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
za długą liną, nie mogąc przez dzięki Wydrzeć się, od tak mocnej przyciągniony ręki.
XLIII.
Tak wiele z gęby leje krwie na wody słone, Że to dziś morze może nazywać czerwone, Które tak mocno bije i tłucze, że wały Rozstępując się, morskie dno ukazowały. Czasem je tak wysoko ciska, że macają Same nieba i słońce jasne zasłaniają; Huczą na straszliwy dźwięk, który się rozlega, Góry, lasy dalekie, gdzie jedno dosięga.
XLIV.
Proteus na wierzch z jamy wyszedł na huk srogi I patrząc na Orlanda nie bez wielkiej trwogi, Gdy wlazł i wylazł z orki i gdy pojmaną Ciągnął na brzeg, u kotwie
za długą liną, nie mogąc przez dzięki Wydrzeć się, od tak mocnej przyciągniony ręki.
XLIII.
Tak wiele z gęby leje krwie na wody słone, Że to dziś morze może nazywać czerwone, Które tak mocno bije i tłucze, że wały Rozstępując się, morskie dno ukazowały. Czasem je tak wysoko ciska, że macają Same nieba i słońce jasne zasłaniają; Huczą na straszliwy dźwięk, który się rozlega, Góry, lasy dalekie, gdzie jedno dosięga.
XLIV.
Proteus na wierzch z jamy wyszedł na huk srogi I patrząc na Orlanda nie bez wielkiej trwogi, Gdy wlazł i wylazł z orki i gdy poimaną Ciągnął na brzeg, u kotwie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 237
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
to że do występków za nią przystęp znają. Gdzie zbytek popełniony/ Sąd ma dość łaskawy/ Kędy Senat nie wzgląda/ kto winien/ kto prawy. Gdzie Ortel mimo prawo/ szczyci się żartami/ Kędy Wójt abo Rajcy sądzą nad kartami: Abo kędy więc z Prawa duszę wyganiają Złotem i śrebrem/ Sędziom gdzie pulsów macają. Tam ją już miejca nie mam/ już tam nie panuję/ Kędy SPRAWIEDLIWOŚCI w swej klubie nie czuję. Kędy Miecza nie trzyma na karność złych ludzi/ Nie tak mierzy jak słuszą/ lecz szalami łudzi. Ręce próżne spuściwszy chce oczami szkodzić/ Przez szpary na złość patrząc daje się jej rodzić. Na takie ja
to że do występkow zá nią przystęp znáią. Gdźie zbytek popełniony/ Sąd ma dość łáskáwy/ Kędy Senat nie wzgląda/ kto winien/ kto práwy. Gdźie Ortel mimo práwo/ sczyći sie żártámi/ Kędy Woyt ábo Ráycy sądzą nád kártámi: Abo kędy więc z Práwá duszę wyganiáią Złotem y śrebrem/ Sędźiom gdźie pulsow mácáią. Tám ią iuż mieycá nie mam/ iuż tám nie pánuię/ Kędy SPRAWIEDLIWOSCI w swey klubie nie czuię. Kędy Mieczá nie trzyma ná kárność złych ludźi/ Nie ták mierzy iák słuszą/ lecz szalámi łudźi. Ręce prozne spuściwszy chce oczámi szkodźić/ Przez spáry ná złość pátrząc dáie sie iey rodźić. Ná tákie ia
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: B2v
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
nieprzyjacielem uznasz. Pobłażajmy jako możemy/ żartujmy/ jako chcemy/ ważmy sobie lekce/ te Mnichowskie/ JEZuickie postrachy/ jako więc czyniemy. Wilawszy wilawszy wilczku być w sieci. Choć temu nie wierzysz/ choć wierzysz/ jeśli nic niedbasz przyjdzie żałosny/ stradny czas/ że po czasie według owego. Próżno puklerza przebici macają ubiegły czas i zniknione zbawienie/ jako uschły i głodny Tantalus gonić i chwytać będziesz/ a nie uchwycisz. 8. Póki pora/ dum res et aetas, dum ferrum calet, póki nie ostygła ochota twoja/ póki gotowe/ które cię czekają łaski i pomocy Boskie są; coś w sercu miał rzeczą samą skutecznie
nieprzyiaćielem uznasz. Pobłażáymy iáko możemy/ żartuymy/ iáko chcemy/ ważmy sobie lekce/ te Mnichowskie/ IEZuickie postráchy/ iáko więc czyniemy. Wilawszy wilawszy wilczku być w śieći. Choć temu nie wierzysz/ choć wierzysz/ ieśli nic niedbasz przyidźie żałosny/ strádny czás/ że po czaśie według owego. Prożno puklerza przebići macaią ubiegły czás y zniknione zbawienie/ iáko uschły y głodny Tantalus gońić y chwytać będźiesz/ á nie uchwyćisz. 8. Poki porá/ dum res et aetas, dum ferrum calet, poki nie ostygła ochotá twoiá/ poki gotowe/ ktore ćię czekaią łáski y pomocy Boskie są; coś w sercu miał rzeczą samą skutecznie
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 426
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
miesiąc, pójdzieć aże w pięty. I w smuklerskim rzemieśle nie źle postąpili, Żeby guzy na głowie każdemu robili. Balwierze niepośledni, trafią banki stawiać, Krwie upuścić, ząb wybić, aperturę sprawiać. Co wszytko darmo sprawią, a za nic nie ważą Pracej, gdy komu z laski boki kijem mażą. Pulsy zdrowym macają z uprzejmej miłości Tak dobrze, ze przez skórę namacają kości. Muzycy od wymysłów, dla uciechy grają W kostki, w karty, na tych się instrumentach znają. Melodia tam wdzięczna i nadobne żarty, Kiedy się kozak przegra do koszule w karty. Wstawszy rano, więc mówi głupi nie mądremu: „Pane brate,
miesiąc, pójdzieć aże w pięty. I w smuklerskim rzemięśle nie źle postąpili, Żeby guzy na głowie każdemu robili. Balwierze niepośledni, trafią banki stawiać, Krwie upuścić, ząb wybić, aperturę sprawiać. Co wszytko darmo sprawią, a za nic nie ważą Pracej, gdy komu z laski boki kijem mażą. Pulsy zdrowym macają z uprzejmej miłości Tak dobrze, ze przez skórę namacają kości. Muzycy od wymysłów, dla uciechy grają W kostki, w karty, na tych sie instrumentach znają. Melodya tam wdzięczna i nadobne żarty, Kiedy sie kozak przegra do koszule w karty. Wstawszy rano, więc mówi głupi nie mądremu: „Pane brate,
Skrót tekstu: ZimBLisBad
Strona: 213
Tytuł:
Żywot Kozaków lisowskich
Autor:
Bartłomiej Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
postronka. Myśl się nie chce w to spuszczać, Jezu mój, jako ty Ciężkieś w swym pojmaniu ucierpiał obroty, (115)
Padszy na wściekłą zgraję hultajskich młokosów! Niejeden garść twych świętych pokazowa! włosów, Niejeden cię kosturem w bok, niejeden między Łopatki pchnął; a inszy, szukając pieniędzy, Rozpasują, macają, trzęsą zgoła wszędy (Powiedał Judasz, żeś je w rybach brał na wędy). Nie mógł Piotr dłużej wytrwać, lecz dobywszy miecza, Kiedy się ów najlepiej motłoch ubezpiecza, Pocznie machać serdecznie. Cóż czynicie, drabi? Albo was tchórz obleciał? alboście tak słabi? (116)
Żaden się mu
postronka. Myśl się nie chce w to spuszczać, Jezu mój, jako ty Ciężkieś w swym poimaniu ucierpiał obroty, (115)
Padszy na wściekłą zgraję hultajskich młokosów! Niejeden garść twych świętych pokazowa! włosów, Niejeden cię kosturem w bok, niejeden między Łopatki pchnął; a inszy, szukając pieniędzy, Rozpasują, macają, trzęsą zgoła wszędy (Powiedał Judasz, żeś je w rybach brał na wędy). Nie mógł Piotr dłużej wytrwać, lecz dobywszy miecza, Kiedy się ów najlepiej motłoch ubezpiecza, Pocznie machać serdecznie. Cóż czynicie, drabi? Albo was tchórz obleciał? alboście tak słabi? (116)
Żaden się mu
Skrót tekstu: PotZacKuk_I
Strona: 563
Tytuł:
Nowy zaciąg ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Całą noc idąc, skoro słońce z morza wstanie, Chcą odpocząć, ale się postrzegszy poganie, Jako gradem z długiego kiedy prażma spadnie, Wieńcem ich ze wszytkich stron osuli szkaradnie. Niebo ćmią gęste strzały; od srogiego krzyku Tylko się zrozumieją ludzie po języku, WOJNA CHOCIMSKA
Bo słyszeć niepodobna; tu i ówdzie wozu Macają; utną, jeśli dostaną powrozu; Drą się w tabor, jak pczoły, choć im z ula kurzą, Tym się barziej w ul cisną, tym więcej się żurzą; Abowiem naszy męskich skoro pocą skroni, Żaden kule z muszkietu darmo nie wyroni, Ale co natarczywsze uprzątają męże; Jeżeli też którego ręczna broń dosięże
. Całą noc idąc, skoro słońce z morza wstanie, Chcą odpocząć, ale się postrzegszy poganie, Jako gradem z długiego kiedy prażma spadnie, Wieńcem ich ze wszytkich stron osuli szkaradnie. Niebo ćmią gęste strzały; od srogiego krzyku Tylko się zrozumieją ludzie po języku, WOJNA CHOCIMSKA
Bo słyszeć niepodobna; tu i ówdzie wozu Macają; utną, jeśli dostaną powrozu; Drą się w tabor, jak pczoły, choć im z ula kurzą, Tym się barziej w ul cisną, tym więcej się żurzą; Abowiem naszy męskich skoro pocą skroni, Żaden kule z muszkietu darmo nie wyroni, Ale co natarczywsze uprzątają męże; Jeżeli też którego ręczna broń dosięże
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 32
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
/ Giapońskiego; a tych królów Państwa zrozumiawszy/ będzie mógł każdy domyślić się i o tych/ co je opuścimy: gdyż te/ dla wielkości dzierżaw ich i krajów/ dla sił potężnych/ dla władzej i poważności: przyłączywszy do nich i Państwa Tureckie/ (o których też mówiliśmy na swym miejscu) dotykają i macają wszystkiej prawie tej wielkiej i przedniej części świata. WIELKI CHAM TATARSKI.
JAko starym nieznajome były kraje/ leżące na wschód za morzem Caspium/ które oni rozumieli być częścią Oceanu; tak też i za czasów naszych mało są wiadome wsyjstkie narody/ które mieszkają za pomienionym morzem/ i za górą Dalanguer/ i Ussontem. Marcus
/ Giápońskiego; á tych krolow Páństwá zrozumiawszy/ będźie mogł káżdy domyślić się y o tych/ co ie opuśćimy: gdyż te/ dla wielkośći dźierżaw ich y kráiow/ dla śił potężnych/ dla władzey y poważnośći: przyłączywszy do nich y Páństwá Tureckie/ (o ktorych też mowilismy ná swym mieyscu) dotykáią y mácáią wszystkiey práwie tey wielkiey y przedniey częśći świátá. WIELKI CHAM TATARSKI.
IAko stárym nieznáiome były kráie/ leżące ná wschod zá morzem Cáspium/ ktore oni rozumieli być częśćią Oceanu; ták też y zá czásow nászych máło są wiádome wsyystkie narody/ ktore mieszkáią zá pomienionym morzem/ y zá gorą Dálánguer/ y Vssontem. Márcus
Skrót tekstu: BotŁęczRel_III
Strona: 81
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. III
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609