włos czarny, na brodzie otręby: Przyznaj się, wyszczekane podobno i zęby. 226. STARY, A ZWAJCA
Szkoda by się, staruszku, do broni pomykać: Próżna zwada, kto pocznie za trzewiki cykać. Nie dopiero to wiemy, że po izbie pachnie, Gdy starzec głosem gada; cóż, gdy ręką machnie! 227 (P). NA ZŁODZIEJU CZAPKA GORE ŻART NIEWCZESNY
Z sąsiadem, o którego coś prawiono żenie, Przyjadę w dom szlachecki; aż rogi jelenie, Kupido na nich stoi, wiszą na łańcuchu. „Ty to beko kornuto robisz z nas, zły duchu!” — Rzekę, najmniej z kompanem nie myśląc
włos czarny, na brodzie otręby: Przyznaj się, wyszczekane podobno i zęby. 226. STARY, A ZWAJCA
Szkoda by się, staruszku, do broni pomykać: Próżna zwada, kto pocznie za trzewiki cykać. Nie dopiero to wiemy, że po izbie pachnie, Gdy starzec głosem gada; cóż, gdy ręką machnie! 227 (P). NA ZŁODZIEJU CZAPKA GORE ŻART NIEWCZESNY
Z sąsiadem, o którego coś prawiono żenie, Przyjadę w dom szlachecki; aż rogi jelenie, Kupido na nich stoi, wiszą na łańcuchu. „Ty to beko kornuto robisz z nas, zły duchu!” — Rzekę, najmniej z kompanem nie myśląc
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 293
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wyznaczy, Którą w pień wytniesz, niż się ow obaczy. I ty coś ciężko podolskiego miru Litował, kiedy nie według emiru I przeciw paktom świeżo pod Żorawnem Porta pokojem zbyła nas niestrawnym, Cny Lutomirski, wyjrzy z pod szyszaka, A samym wzrokiem Turka lub Bosnaka Ubij, bo tobie właśnie to należy; Kiedy raz machniesz, niech trzech oraz leży. A wy, którzyście, mimo innych wiele Młodych Prusaków, jako na wesele, Za wojewodą swym ochotnie poszli, Byście pod rządem jego sławy doszli, Wiedźcie, że palmę macie przed innymi, Laty, urodą sobie podobnymi. Gdy oni wolą pod znaki białymi, Wy pogan bijcie
wyznaczy, Ktorą w pień wytniesz, niż się ow obaczy. I ty coś ciężko podolskiego miru Litował, kiedy nie według emiru I przeciw paktom świeżo pod Żorawnem Porta pokojem zbyła nas niestrawnym, Cny Lutomirski, wyjrzy z pod szyszaka, A samym wzrokiem Turka lub Bosnaka Ubij, bo tobie właśnie to należy; Kiedy raz machniesz, niech trzech oraz leży. A wy, ktorzyście, mimo innych wiele Młodych Prusakow, jako na wesele, Za wojewodą swym ochotnie poszli, Byście pod rządem jego sławy doszli, Wiedźcie, że palmę macie przed innymi, Laty, urodą sobie podobnymi. Gdy oni wolą pod znaki białymi, Wy pogan bijcie
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 284
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
Graduale, przychodzącemu Cesarzowi z swego Suggestu i klęczącemu, podany z Ołtarza Miecz wyjęty z pochew oddawał mówiąc Accipe Gladium etc. W pochew potym włożony do boku przypasował mówiąc: Accingere gladió tuô super femurituum potentissimè, et attende, quia Sancti non in gladiô, sed per fidem vicerunt regna. Wstawał potym Cesarz, trzy razy machnął Mieczem o Imperium Rzymsko- Niemieckim i Koronacyj
jako Żołnierz Z. Piotra, Miecznikowi go swemu oddawał: potym klęknąwszy Jabłko złote w prawą, a Berło w lewą odbierał rękę od Ojca Z. przy formie pewnych stów, dających mu moc i dyrekcją; potym odbierał Koronę przysłów tych mówieniu: Accipe signum gloriae. Cesarz Nogi
Graduale, przychodzącemu Cesarzowi z swego Suggestu y klęczącemu, podany z Ołtarza Miecz wyięty z pochew oddawał mowiąc Accipe Gladium etc. W pochew pòtym włożony do boku przypasował mowiąc: Accingere gladió tuô super femurituum potentissimè, et attende, quia Sancti non in gladiô, sed per fidem vicerunt regna. Wstawał potym Cesarz, trzy razy machnął Mieczem o Imperium Rzymsko- Niemieckim y Koronacyi
iako Zołnierz S. Piotra, Miecznikowi go swemu oddawał: potym klęknąwszy Iabłko złote w prawą, a Berło w lewą odbierał rękę od Oyca S. przy formie pewnych stow, daiących mu moc y dyrekcyą; potym odbierał Koronę przysłow tych mowieniu: Accipe signum gloriae. Cesarz Nogi
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 497
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
dobre jest/ ale nie zawsze/ nie każdemu/ nie każdego czasu zdrowe pomocne i użyteczne. Jako więc na rzemieślniczym jakim warstacie różne jest narzędzie; każde dobre/ wyprawne/ ale w pracy i robocie
to tylko zgodne/ którego wiadomu rzemieślnik według potrzeby zażywa. Bo jeżeliby i ten zmyślił/ a na przykład tam machnął toporem gdzie by tylko subtelnym dłotkiem trzaseczkę drobną wydłubać było trzeba/ wszytko by wniwecz popsował. Wszelkie potrawy dobre i zdrowe są/ wszakże nie każdemu ani zawsze w dobrą krew i na posiłek uchodzą: gurną pieczenią pracowitego żołdata uczęstujesz i posilisz; schorzałego i gorączką strawionego kalekę udawisz. Każdy w aptece słoik na lekarstwo i dla
dobre iest/ ale nie zawsze/ nie każdemu/ nie każdego czásu zdrowe pomocne y użyteczne. Iako więc ná rzemieślniczym iákim warstáćie rożne iest nárzędźie; każde dobre/ wyprawne/ ale w pracy y roboćie
to tylko zgodne/ ktorego wiadomu rzemieślnik według potrzeby zażywa. Bo ieżeliby y ten zmyślił/ a ná przykład tám machnął toporem gdźie by tylko subtelnym dłotkiem trzaseczkę drobną wydłubać było trzebá/ wszytko by wniwecz popsował. Wszelkie potráwy dobre y zdrowe są/ wszakże nie każdemu ani zawsze w dobrą krew y ná pośiłek uchodzą: gurną pieczenią pracowitego żołdatá uczęstujesz y pośilisz; schorzałego y gorączką stráwionego kalekę udawisz. Każdy w aptece słoik ná lekarstwo y dlá
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 19
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
szablę wziąwszy. Co na mnie przytnie to mówi zginiesz a zaś mówię P Bóg tym rządzi za drugiem czy za trzeciem ścięciem dosiągłem mu palców i mówię widzisz zes znalazł czegoś szukał rozumiałem że się tym będzie kontentował on czy tego nie czuł jako pijany czyli tez chciał się zemścić skoczy znowu domnie machnie raz i drugi a już mu krew na gębę pluską jak go tnę przez puls wywrócił się. A wtym dano znać do pijanych którzy rozumieli że na przechód wyszedł. Leci Młodszy Brat pocznie gęsto i często przycinać pan Bóg zaś patrzał na nie winność zetrzemy się z sobą i ręka i szabla upadła kompania tez powypadali już po
szablę wziąwszy. Co na mnie przytnie to mowi zginiesz a zas mowię P Bog tym rządzi za drugięm czy za trzecięm scięciem dosiągłęm mu palcow y mowię widzisz zes znalasł czegos szukał rozumiałęm że się tym będzie kontentował on czy tego nie czuł iako piiany czyli tez chciał się zemscić skoczy znowu domnie machnie raz y drugi a iuz mu krew na gębę pluską iak go tnę przez puls wywrocił się. A wtym dano znac do piianych ktorzy rozumieli że na przechod wyszedł. Leci Młodszy Brat pocznie gęsto y często przycinać pan Bog zas patrzał na nie winnosć zetrzęmy się z sobą y ręka y szabla upadła kompania tez powypadali iuz po
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 88v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
którzy z Wmcią wodpowiedzi chodzą: penieby jej dano salve w łeb z pistolettu, parą kul nabitego, byłaby, nieboga goła pewnie, jako więc mówią na niewczesnej kozodrzy. B. Ja w tym wystąpiwszy na okrągłe Teatrum świata wszystkiego, rzuczę tu i owdzie okiem, a potym z plecu w zapalczywości nieuchronną machnąwszy kosą, trzecią część świata żyjącego na śmiertelnym położyłem pokosie, a wtórym machnieniem by prędko przypadszy, śmierć nie zatrzymała kosy, pewniebym ściął wszystek naród ludzki. T. O pewnie, żebyś był Wmć wszystek świat, począwszy od głowy rościął do samego zadniego lica. B. Postrzegszy śmierć iż u Diabła
ktorzy z Wmćią wodpowiedźi chodzą: penieby iey dáno salve w łeb z pistolettu, párą kul nábitego, byłáby, niebogá goła pewnie, iáko więc mowią ná niewczesney kozodrzy. B. Ia w tym wystąpiwszy ná okrągłe Theátrum świátá wszystkiego, rzuczę tu y owdźie okiem, á potym z plecu w zápálczywośći nieuchronną machnąwszy kosą, trzećią część świátá żyiącego ná śmiertelnym położyłem pokośie, á wtorym machnieniem by prędko przypádszy, śmierć nie zátrzymáłá kosy, pewniebym śćiął wszystek narod ludzki. T. O pewnie, żebyś był Wmć wszystek świát, począwszy od głowy rośćiął do samego zadniego licá. B. Postrzegszy śmierć iż v Diabłá
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 61
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
śmierć, wstępując na najwyższą falę wszystkiego świata, po którym rzuciwszy okiem, obaczę, alić po onym machnieniu żyją wszyscy Nieprzyjaciele moi, owszem gęstemi obmiowiskami, szacowaniem, pokazują to, że za figę nie ważą brawury mojej, męstwa mojego, odwagi mojej. Zaczym uwiedziony żalem z urazy tak ostrej, ostrego dobywszy pałasza, machnąłem w zapalczywości tak żartko odlew, żem wszystkie nogi poodcinał, którzy padszy na swe kolana, składając ręce prosili, abym ich darował żywotem, com i uczynił, plunąwszy między oczy miłosierdziem halastrze pokaleczonej, która w różne strony powracając, wlokła zadnie ćwierci po ziemi. T. To raz, to insza
śmierć, wstępuiąc ná naywyzszą falę wszystkiego świátá, po ktorym rzućiwszy okiem, obaczę, álić po onym machnieniu żyią wszyscy Nieprzyiaćiele moi, owszem gęstemi obmiowiskami, szácowániem, pokázuią to, że zá figę nie ważą brawury moiey, męstwa mojego, odwagi moiey. Záczym vwiedźiony żalem z vrázy ták ostrey, ostrego dobywszy páłászá, machnąłem w zápálczywośći ták zartko odlew, żem wszystkie nogi poodćinał, ktorzy padszy ná swe koláná, składáiąc ręce prośili, ábym ich darował żywotem, com y vczynił, plunąwszy między oczy miłośierdźiem hálástrze pokáleczoney, ktora w rożne strony powracáiąc, wlokła zadnie ćwierći po źiemi. T. To raz, to insza
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 62
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
w nosie, A pogaństwo, usławszy ziemię onę ścierwy, Ucieka, kto najdalej, kto może najpierwej. Gryzie się Osman strasznie, włosy na łbie targa, Że się dziś pierwszy giaur w jego krwi uszarga, Że jako lew dzierżąc się drogi przedsięwziętej, Idzie, choć oszczekany drobnymi szczenięty, Zęby tylko pokaże, albo machnie chwostem, Aż mizerne skowery kładą się pomostem. Bo Kozacy zebrawszy korzyści sowite, Idą w drogę przez one tułowy pobite. Już im serca przybyło, już im nic nie wadzi On dzień cały, aże ich ciemna noc osadzi; Ale nazajutrz, skoro czarnej nocy kruki Zorza purpurowymi rozżenie bonczuki, Skoro Tytan ogniste puści na
w nosie, A pogaństwo, usławszy ziemię onę ścierwy, Ucieka, kto najdalej, kto może najpierwej. Gryzie się Osman strasznie, włosy na łbie targa, Że się dziś pierwszy giaur w jego krwi uszarga, Że jako lew dzierżąc się drogi przedsięwziętéj, Idzie, choć oszczekany drobnymi szczenięty, Zęby tylko pokaże, albo machnie chwostem, Aż mizerne skowery kładą się pomostem. Bo Kozacy zebrawszy korzyści sowite, Idą w drogę przez one tułowy pobite. Już im serca przybyło, już im nic nie wadzi On dzień cały, aże ich ciemna noc osadzi; Ale nazajutrz, skoro czarnej nocy kruki Zorza purpurowymi rozżenie bonczuki, Skoro Tytan ogniste puści na
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 105
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
, aż oblane wszytkie węgły moczem, Z osikowegoć, rzekę, i zewnątrz, i z dworu, Nie z inszego ta izba budowana boru; Lecz będąli tak na nią sikać, w każdym drzewie, Bez osiki, ta rosa robaki wyplewie. 470. ŻYWOT LUDZKI
Dopiero kwiatek pachnie, Aż skoro chłop kosą Zamierzywszy się machnie, Siano z niego niosą; A ona wdzięczna wonią, Przy rozkosznej barwie, Tuczy na stajni konia Albo chude karwie. Tak i żywot człowieczy Zawsze pełen strachu:
Bo gdzież się ubezpieczy Od śmierci zamachu. O godzinę nie ma z nią Kontraktu, cóż o dzień, Cóż o rok? Wżdy się błaźnią,
, aż oblane wszytkie węgły moczem, Z osikowegoć, rzekę, i zewnątrz, i z dworu, Nie z inszego ta izba budowana boru; Lecz będąli tak na nię sikać, w każdym drzewie, Bez osiki, ta rosa robaki wyplewie. 470. ŻYWOT LUDZKI
Dopiero kwiatek pachnie, Aż skoro chłop kosą Zamierzywszy się machnie, Siano z niego niosą; A ona wdzięczna wonią, Przy rozkosznej barwie, Tuczy na stajni konia Albo chude karwie. Tak i żywot człowieczy Zawsze pełen strachu:
Bo gdzież się ubezpieczy Od śmierci zamachu. O godzinę nie ma z nią Kontraktu, cóż o dzień, Cóż o rok? Wżdy się błaźnią,
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 464
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987