co ma za obronę Boga, Największa straszna nie może być trwoga.
W największym grzecznej młodzieży orszaku Memu lubemu nie najdziesz równego, Przetoć go kocham i tęsknię do niego.
Myśliwych pole, a twoja pijaku Wino i lutnia; nasza zaś zabawa Praca, tak na nas fortuna łaskawa.
Prędzejbyś zliczył największy wór maku Niż biedy nasze, a przecię nadzieje Nie tracim, że je dobry wiatr rozwieje.
Ksiądz na parepie, żołnierz na łoszaku, Baba na diable jeździ, a my mamy Stępę za konia, co ją osiadamy.
Jeślić od stępy dane jest stępaku Przezwisko, toć też podobną tej mową Nas stępaczkami od stępy nazową
co ma za obronę Boga, Największa straszna nie może być trwoga.
W największym grzecznej młodzieży orszaku Memu lubemu nie najdziesz rownego, Przetoć go kocham i tęsknię do niego.
Myśliwych pole, a twoja pijaku Wino i lutnia; nasza zaś zabawa Praca, tak na nas fortuna łaskawa.
Prędzejbyś zliczył największy wor maku Niż biedy nasze, a przecię nadzieje Nie tracim, że je dobry wiatr rozwieje.
Ksiądz na parepie, żołnierz na łoszaku, Baba na djable jeździ, a my mamy Stępę za konia, co ją osiadamy.
Jeślić od stępy dane jest stępaku Przezwisko, toć też podobną tej mową Nas stępaczkami od stępy nazową
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 366
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
NOWE ZIELE
Między różnymi, których ogród mój ma wiele, Osobliwie panienki lubią jedno ziele, Które rwą nie na wieńce zdobić krasne czoła, Nie na równianki, nie na poświąt do kościoła, Nie wąchać, nie na trunny, nie na nieboszczyki, Nie wódki destylować ani do apteki; A to ziele nie jest mak gnuśny ani wiosny Pierwiastkowe fiołki, nie co kwiat niesprosny Rozwijają lilije ani powój kręty, Nie lotnymi tulipan przywiezion okręty, Nie róża skropiona krwią najgładszej boginie, Nie wartogłów słonecznik, nie kwiat na jaśminie,
Nie stokroć, nie majeran zapachem niebrzydki, Insze to ziele, insze ma swoje pożytki. Korzeń się wprzód u spodku
NOWE ZIELE
Między różnymi, których ogród mój ma wiele, Osobliwie panienki lubią jedno ziele, Które rwą nie na wieńce zdobić krasne czoła, Nie na równianki, nie na poświąt do kościoła, Nie wąchać, nie na trunny, nie na nieboszczyki, Nie wódki destylować ani do apteki; A to ziele nie jest mak gnuśny ani wiosny Pierwiastkowe fijałki, nie co kwiat niesprosny Rozwijają lilije ani powój kręty, Nie lotnymi tulipan przywiezion okręty, Nie róża skropiona krwią najgładszej boginie, Nie wartogłów słonecznik, nie kwiat na jaśminie,
Nie stokroć, nie majeran zapachem niebrzydki, Insze to ziele, insze ma swoje pożytki. Korzeń się wprzód u spodku
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 46
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
biorąc cyrklem tyle cząstek zskali, z której jest rysoana mapa, ile jest łokci wszerokości, i w długości łanu.) (3. Obstaw wszytkie ściany tego kwadratu linijkami prostymiej drewnianymiej, abo papierowymiej, we dwoje przełamawszy kartę, i one utwierdz na miejscu swoim. Toż nasyp gorczyce czarnej, abo maku, żeby ziarno podle ziarna gęsto stanęło, i okryło całe pole kwadratu cbed, między linijkami.) (4. Obstaw ściany mapy BC, CD, DE, EF, FG, GH, HB, linijkami drewniannymiej, abo papierwojmiej, jakoś uczynił około kwadratu bced; i przenieś owe ziarna wszytkie gorczyczne, abo
biorąc cyrklem tyle cząstek zskáli, z ktorey iest rysoána máppá, ile iest łokći wszerokośći, y ẃ długośći łanu.) (3. Obstaw wszytkie śćiány tego kwádratu liniykámi prostymiey drewniánymiey, ábo pápierowymiey, we dwoie przełamawszy kártę, y one vtwierdz ná mieyscu swoim. Toż násyp gorczyce czarney, ábo máku, żeby źiárno podle żiárná gęsto stánęło, y okryło cáłe pole kwádratu cbed, między liniykámi.) (4. Obstaw śćiány máppy BC, CD, DE, EF, FG, GH, HB, liniykámi drewniánnymiey, ábo pápierwoymiey, iákoś vczynił około kwádratu bced; y przenieś owe żiárná wszytkie gorczyczne, ábo
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 150
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
wŁokciach; poprzedzające Tablice bz prace pokażą. PRZESTROGI. 1. Jeżeli się wktórej części Gruntu rafią błota, Rzeka, Brody, Staw, Chrosty. Mieć je powinien na pamięci Geometra, i ich plac zamknąć w Kwadrat cbns, mniejszy, większy, jako miara jego zniesie. Toż osypawszy go gorczycą, abo makiem, wszytkie te ziarna ma przenieść na mapę: i wiele placu zastąpią, tyle go przydać d łanu. Naprzykład: wŁanie wymierzonym DEKsZ, znajduje się Staw Z, którego długość jest łokci 630, a szerokość 210. Tedy odmierrzywszy wkwadracie cbed, długością bt, i szerokością cb, kwadracik cbtm, i
wŁokćiách; poprzedzáiące Tablice bz prace pokażą. PRZESTROGI. 1. Ieżeli się wktorey częśći Gruntu ráfią błotá, Rzeká, Brody, Staw, Chrosty. Mieć ie powinien ná pámięci Geometrá, y ich plác zámknąć w Kwádrat cbns, mnieyszy, większy, iáko miárá iego znieśie. Toż osypawszy go gorczycą, ábo mákiem, wszytkie te źiárná ma przenieść ná máppę: y wiele plácu zástąpią, tyle go przydać d łanu. Náprzykład: wŁanie wymierzonym DEXZ, znáyduie się Staw S, ktorego długość iest łokći 630, á szerokość 210. Tedy odmierrzywszy wkwádraćie cbed, długośćią bt, y szerokośćią cb, kwádraćik cbtm, y
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 151
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
żywo, to — rzekę — na mury.” A ta, chociaż ode mnie nie była pytana: „Trzeba wiedzieć, żem ja jest dziewka murowana.” Odpowiedam, że: „Mnie nic na tym nie należy, Wolę w drewnianej izbie niż w murowej wieży.” 479. DO PANNY, CO MAK JADAŁA
Nie radzę, Mościa panno, siła jadać maku, Bo zbytnim spaniem tego człek przypłaci smaku. Co wiedzieć, co się może przytrafić we śpiączki; Niejedna się bez febry nabawi gorączki. 480. DO PANNY, CO KREDĘ GRYZŁA
Panna kredę jadała już będący w zmowie; Czego kiedy się pewnie jej młodzieniec dowie,
żywo, to — rzekę — na mury.” A ta, chociaż ode mnie nie była pytana: „Trzeba wiedzieć, żem ja jest dziewka murowana.” Odpowiedam, że: „Mnie nic na tym nie należy, Wolę w drewnianej izbie niż w murowej wieży.” 479. DO PANNY, CO MAK JADAŁA
Nie radzę, Mościa panno, siła jadać maku, Bo zbytnim spaniem tego człek przypłaci smaku. Co wiedzieć, co się może przytrafić we śpiączki; Niejedna się bez febry nabawi gorączki. 480. DO PANNY, CO KREDĘ GRYZŁA
Panna kredę jadała już będący w zmowie; Czego kiedy się pewnie jej młodzieniec dowie,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 397
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
A ta, chociaż ode mnie nie była pytana: „Trzeba wiedzieć, żem ja jest dziewka murowana.” Odpowiedam, że: „Mnie nic na tym nie należy, Wolę w drewnianej izbie niż w murowej wieży.” 479. DO PANNY, CO MAK JADAŁA
Nie radzę, Mościa panno, siła jadać maku, Bo zbytnim spaniem tego człek przypłaci smaku. Co wiedzieć, co się może przytrafić we śpiączki; Niejedna się bez febry nabawi gorączki. 480. DO PANNY, CO KREDĘ GRYZŁA
Panna kredę jadała już będący w zmowie; Czego kiedy się pewnie jej młodzieniec dowie, Oddawając marcypan: „Barzo się — rzecze — tem
A ta, chociaż ode mnie nie była pytana: „Trzeba wiedzieć, żem ja jest dziewka murowana.” Odpowiedam, że: „Mnie nic na tym nie należy, Wolę w drewnianej izbie niż w murowej wieży.” 479. DO PANNY, CO MAK JADAŁA
Nie radzę, Mościa panno, siła jadać maku, Bo zbytnim spaniem tego człek przypłaci smaku. Co wiedzieć, co się może przytrafić we śpiączki; Niejedna się bez febry nabawi gorączki. 480. DO PANNY, CO KREDĘ GRYZŁA
Panna kredę jadała już będący w zmowie; Czego kiedy się pewnie jej młodzieniec dowie, Oddawając marcypan: „Barzo się — rzecze — tem
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 397
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
zdrowa. Z orzechem wino w gronach niechaj towarzyszy. Kto na śledzionę chory/ rozynkami zgrzyszy. Rozynki zaś kaszlącem ciężkie zdrowie dają/ Od nich także i lędźwie schorzałe wzmagają.
O Figach. Maść robiona z owocu drzewa figowego/ Gardziel znosi uzdrawia taż dyminicznego. Taż goi i wszelakie w ciele narzmiałości/ Gdy Maku zmieszasz/ ciągnie połamane kości. Sucha zaś figa w bujność Wenerze dogodzi/ Taż na wszelką chorobę przed tą pomoc rodzi.
O Niesplikach. Kto Niespliki jadać zwykł/ często puszcza wodę/ A przeciwną zaś w stolcach zwykły czynić szkodę. Bo brzuch od nich twardzieje/ z nich twardsze smakują/ Lecz żołądkowi miększe/
zdrowa. Z orzechem wino w gronach niechay towárzyszy. Kto ná śledzionę chory/ rozynkámi zgrzyszy. Rozynki zaś kászlącem ćięszkie zdrowie daią/ Od nich tákże y lędźwie zchorzáłe wzmagaią.
O Figach. Máść robiona z owocu drzewa figowego/ Gardziel znośi vzdrawia táż dyminicznego. Táż goi y wszelakie w ćiele nárzmiáłośći/ Gdy Maku zmieszasz/ ćiągnie połamáne kośći. Sucha zaś figá w buynośc Venerze dogodzi/ Taż na wszelką chorobę przed tą pomoc rodzi.
O Niesplikách. Kto Niespliki iadáć zwykł/ często puszcza wodę/ A przećiwną záś w stolcach zwykły czynić szkodę. Bo brzuch od nich twárdzieie/ z nich twárdsze smákuią/ Lecz żołądkowi miększe/
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: C2v
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
, Byłeś im tylko sama chciała rozkazować. Lecz mnie przede wszystkimi miej za sługę swego, Który chętnie wyglądam rozkazu twojego.
P. Nie dopiero to dzisia wy ten zwyczaj macie, Że słowy i oferty tylko nadstawiacie, A w sercu tyło prawdy, jak wody w przetaku, Figlów zaś i chytrości jako w korcu maku. I każda niemal panna pospolicie zbłądzi, Która z powierzchnej cery dobrze o was sądzi.
M. Mylisz się, zacna panno, gdy tak ladajakie Dajesz nam zalecenia i tytuły takie. Szczyrość my poważamy, cnotą się szczycimy, A przy słowie raz danym do krwie swej stoimy. Zaczym i ja co mówię o swej
, Byłeś im tylko sama chciała rozkazować. Lecz mnie przede wszystkimi miej za sługę swego, Ktory chętnie wyglądam rozkazu twojego.
P. Nie dopiero to dzisia wy ten zwyczaj macie, Że słowy i oferty tylko nadstawiacie, A w sercu tyło prawdy, jak wody w przetaku, Figlow zaś i chytrości jako w korcu maku. I każda niemal panna pospolicie zbłądzi, Ktora z powierzchnej cery dobrze o was sądzi.
M. Mylisz się, zacna panno, gdy tak ladajakie Dajesz nam zalecenia i tytuły takie. Szczyrość my poważamy, cnotą się szczycimy, A przy słowie raz danym do krwie swej stoimy. Zaczym i ja co mowię o swej
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 244
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
wszczepionej; A o jej namiestniczce nabliższej co wiedzieć, Coć mam pierwej strony jej przymiotów powiedzieć, Lukrecjej Borgiej, której dobrotliwa Układność, gładkość, cnota i sława uczciwa I fortuna tak roście, jako roście młody Szczep, między uprawnemi wsadzony ogrody?
LXX.
Jako cyna ku srebru, jako miedź ku złotu, Jako mak polny, podle różanego płotu, Jako wybladła wierzba przeciw cyprysowi, Jako szkło malowane ku diamentowi, Tak wszytkie insze panie, co są zawołane, Zostaną, gdy z Borgią będą porównane W rozumie, w obyczajach, w wielkiej roztropności, W dobroci, w pobożności i świątobliwości.
LXXI.
Ale nad insze chwały, które
wszczepionej; A o jej namiestniczce nabliższej co wiedzieć, Coć mam pierwej strony jej przymiotów powiedzieć, Lukrecyej Borgiej, której dobrotliwa Układność, gładkość, cnota i sława uczciwa I fortuna tak roście, jako roście młody Szczep, między uprawnemi wsadzony ogrody?
LXX.
Jako cyna ku srebru, jako miedź ku złotu, Jako mak polny, podle różanego płotu, Jako wybladła wierzba przeciw cyprysowi, Jako śkło malowane ku dyamentowi, Tak wszytkie insze panie, co są zawołane, Zostaną, gdy z Borgią będą porównane W rozumie, w obyczajach, w wielkiej roztropności, W dobroci, w pobożności i świątobliwości.
LXXI.
Ale nad insze chwały, które
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 291
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
jakieś tajemne mruczenie/ Boleć poczęła na jej szczęsne powodzenie. Wziąwszy zatym kij krzywy w rękę swą/ gestymi Obwody okręcony z wierzchu cierniowymi/ Czarną chmurą odziana/ w drogę się puścieła: W której kędy się kolwiek jedno obrócieła/ Wszędzie i zboża kładzie napował kwitnące/ I wielkim gwałtem pali trawy zieleniące. Wierzchy u maków wszystkich obrywa z nasieniem: Ludzi/ Miasta/ i domy/ zaraża swym tchnieniem. Aż oto obaczyła przed sobą stojący/ Rozumem/ bogactwem/ i pokojem/ kwitnący F Gród Minerwin. Lecz patrząc/ ledwno łez wstrzymała/ Przeto/ iż płaczliwego nic w nim nie widziała. A Bogini święta. Pallas. B Kędy
iákieś táiemne mruczenie/ Boleć poczęłá ná iey szczęsne powodzenie. Wźiąwszy zátym kiy krzywy w rękę swą/ gestymi Obwody okręcony z wierzchu ćierniowymi/ Czarną chmurą odźiána/ w drogę się puśćiełá: W ktorey kędy się kolwiek iedno obroćiełá/ Wszędźie y zbożá kłádźie nápował kwitnące/ Y wielkim gwałtem pali trawy źieleniące. Wierzchy v mákow wszystkich obrywa z naśieniem: Ludźi/ Miástá/ y domy/ záraża swym tchnieniem. Aż oto obaczyłá przed sobą stoiący/ Rozumem/ bogáctwem/ y pokoiem/ kwitnący F Grod Minerwin. Lecz pátrząc/ ledwno łez wstrzymáłá/ Przeto/ iż płáczliwego nic w nim nie widźiáłá. A Bogini święta. Pállás. B Kędy
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 96
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638