, isty następca Orfeusa cnego, Trzody, świnie uciekły ze stada swojego. I mogę go przyrównać lutniście zacnemu, Własny to był Amfijon, równy we wszym jemu. Kiedy grał, aże echo niebo przebijało, Co żywo się aż w niebie, słyszę, dziwowało, Moc była tak w nim wielka, jak w dziecku maluchnym, Bo muchę prędko zabił, tak na to był chutnym. Co więtsza, samodwudziest na zamek uderzył, Wiecie który, potrzeba, żeby każdy wierzył, Na ów, co za Krakowem, tam kopiją skruszył, Aż miał za to pokute, aby wiecznie suszył. Czasu jednego tenże tak barzo szturmował Do kołnierza,
, isty następca Orfeusa cnego, Trzody, świnie uciekły ze stada swojego. I mogę go przyrównać lutniście zacnemu, Własny to był Amfijon, równy we wszym jemu. Kiedy grał, aże echo niebo przebijało, Co żywo sie aż w niebie, słyszę, dziwowało, Moc była tak w nim wielka, jak w dziecku maluchnym, Bo muchę prędko zabił, tak na to był chutnym. Co więtsza, samodwudziest na zamek uderzył, Wiecie który, potrzeba, żeby każdy wierzył, Na ów, co za Krakowem, tam kopiją skruszył, Aż miał za to pokute, aby wiecznie suszył. Czasu jednego tenże tak barzo szturmował Do kołnierza,
Skrót tekstu: WierszŻałBad
Strona: 10
Tytuł:
Naema abo wiersz żałosny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
pod pierzyną jak na bębnie niedoskonałego do pobudki doboszyka zaprawiła, konniwencja i nieostrożność rodzicielska w zwyczaj i w paskudny nałóg wprowadziła, zbytek z swawoli i wszeteczeństwa wypuścić nie może. I na ciebie, najmilszy mopsiu, nie narzykam, żeś w rzyźwości swojej i roztropności opieszał, jak prośniak głupiuchnym jesteś, będąc dzieckiem jak prosiątko maluchny, bo cię pohane mamki aż do dziesiąci lat z ręku swoich nie spuściły, w grube obyczaje wprawiły, dozór rodzicielski i postępująca z latami dyscyplina nie poprawiała, nauka i przykład starszych do dobrego nie sposobiły, szkoła utrzymać nie mogła, kompanija i współkowanie z pastuchami kraść nauczyło, zacne miejsce, polityczna zabawa, godna komitywa
pod pierzyną jak na bębnie niedoskonałego do pobudki doboszyka zaprawiła, konniwencyja i nieostrożność rodzicielska w zwyczaj i w paskudny nałóg wprowadziła, zbytek z swawoli i wszeteczeństwa wypuścić nie może. I na ciebie, najmilszy mopsiu, nie narzykam, żeś w rzyźwości swojej i roztropności opieszał, jak prośniak głupiuchnym jesteś, będąc dzieckiem jak prosiątko maluchny, bo cię pohane mamki aż do dziesiąci lat z ręku swoich nie spuściły, w grube obyczaje wprawiły, dozór rodzicielski i postępująca z latami dyscyplina nie poprawiała, nauka i przykład starszych do dobrego nie sposobiły, szkoła utrzymać nie mogła, kompanija i współkowanie z pastuchami kraść nauczyło, zacne miejsce, polityczna zabawa, godna komitywa
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 212
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
umarłych Sędziemu, Bogu i Zbawicielowi Chrystusowi Jezusowi tę lichą pracą z naniższą uniżonością na wieczną cześć i chwałę autor naniegodniejszy ofiaruje
Taka jest, Miłościwy Jezu, Boże i świata wszytkiego Wszechmocny Panie, ziemskich bogów a starostów Twoich, cesarzów (mówię) i królów doczesnych przeciwko poddanym sobie od mocy Twojej powierzonym klemencja, iż ich maluchnymi i podłymi nie tylko nie gardzą upominkami, ale je – też od nich ofiarowane – z wielką przyjmują benewolencyją. Owo Artakserkses, król perski, od jednego przygarśnie wody, od drugiego piękne jabłko za wdzięczny przyjmuje prezent. Większa Twoja daleko dobroć, któryś dwiema pieniążkami ubogiej wdówki na fabrykę domu Twego ofiarowanymi nie wzgardził. A
umarłych Sędziemu, Bogu i Zbawicielowi Chrystusowi Jezusowi tę lichą pracą z naniższą uniżonością na wieczną cześć i chwałę autor naniegodniejszy ofiaruje
Taka jest, Miłościwy Jezu, Boże i świata wszytkiego Wszechmocny Panie, ziemskich bogów a starostów Twoich, cesarzów (mówię) i królów doczesnych przeciwko poddanym sobie od mocy Twojej powierzonym klemencyja, iż ich maluchnymi i podłymi nie tylko nie gardzą upominkami, ale je – też od nich ofiarowane – z wielką przyjmują benewolencyją. Owo Artakserkses, król perski, od jednego przygarśnie wody, od drugiego piękne jabłko za wdzięczny przyjmuje prezent. Większa Twoja daleko dobroć, któryś dwiema pieniążkami ubogiej wdówki na fabrykę domu Twego ofiarowanymi nie wzgardził. A
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 3
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
miód z dzieni kradła, Pczółka nielitościwa w paluszek ujadła, Aż mu rączka opuchła. Od bólu krzyczało Niebożątko i z płaczem do matki bieżało. A depcąc nóżką w ziemię: „Moja matko droga! Od jakiego robaczka, jaka rana sroga!” A Wenus rośmiawszy się: „Mój synu kochany! I tyś maluchny, ale czynisz wielkie rany”. Wtóry Kiedym spał, piękna Wenus widzieć mi się dała, A Kupida, chłopię swe, za rączkę trzymała, Mówiąc do mnie: „Pasterzu, na-ć to z ręku moich Chłopiątko, naucz mi go, proszę, piosnek swoich”. A ja głupi, niemądry mniemając,
miód z dzieni kradła, Pczółka nielutościwa w paluszek ujadła, Aż mu rączka opuchła. Od bólu krzyczało Niebożątko i z płaczem do matki bieżało. A depcąc nóżką w ziemię: „Moja matko droga! Od jakiego robaczka, jaka rana sroga!” A Wenus rośmiawszy się: „Mój synu kochany! I tyś maluchny, ale czynisz wielkie rany”. Wtóry Kiedym spał, piękna Wenus widzieć mi się dała, A Kupida, chłopię swe, za rączkę trzymała, Mówiąc do mnie: „Pasterzu, na-ć to z ręku moich Chłopiątko, naucz mi go, proszę, piosnek swoich”. A ja głupi, niemądry mniemając,
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 16
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
Twarzyczka uporniuchna i wstydu niewiele. Ręczynki ma króciuchne, lecz nimi szeroko Zasiąga i pod ziemię przenika głęboko. Nagie i gołe ciałko, ale myśl kudłata, Skrzydełkami jako ptak to tam, to sam lata Do panien, do otroków, a na sercach siada. Łuczek ma, a na łuczek strzałeczkę przykłada. Strzałka jego maluchna, lecz cięciwka tęga; Kiedy strzeli, i nieba samego dosięga. Sajdaczek złoty, a w nim strzałki gęsto tkane, Którymi i mnie samej nie raz zadał ranę. Wszystko jad, wszystko żądło. Nagorsza u niego Maluchna pochodniczka, którą i samego Febusa nie raz pali. Jeśli-ć się do ręki Dostanie,
Twarzyczka uporniuchna i wstydu niewiele. Ręczynki ma króciuchne, lecz nimi szeroko Zasiąga i pod ziemię przenika głęboko. Nagie i gołe ciałko, ale myśl kudłata, Skrzydełkami jako ptak to tam, to sam lata Do panien, do otroków, a na sercach siada. Łuczek ma, a na łuczek strzałeczkę przykłada. Strzałka jego maluchna, lecz cięciwka tęga; Kiedy strzeli, i nieba samego dosięga. Sajdaczek złoty, a w nim strzałki gęsto tkane, Którymi i mnie samej nie raz zadał ranę. Wszystko jad, wszystko żądło. Nagorsza u niego Maluchna pochodniczka, którą i samego Febusa nie raz pali. Jeśli-ć się do ręki Dostanie,
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 19
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
otroków, a na sercach siada. Łuczek ma, a na łuczek strzałeczkę przykłada. Strzałka jego maluchna, lecz cięciwka tęga; Kiedy strzeli, i nieba samego dosięga. Sajdaczek złoty, a w nim strzałki gęsto tkane, Którymi i mnie samej nie raz zadał ranę. Wszystko jad, wszystko żądło. Nagorsza u niego Maluchna pochodniczka, którą i samego Febusa nie raz pali. Jeśli-ć się do ręki Dostanie, wiedź, nie folguj i prowadź przez dzięki. Jeśliby płakał, strzeż się; płacz jego fałszywy. Śmiał-li-by się, wiedź przedsię; i śmiech nieprawdziwy. Chciał-li-by cię całować, nie daj się, bo zdrady Pełno w tym
otroków, a na sercach siada. Łuczek ma, a na łuczek strzałeczkę przykłada. Strzałka jego maluchna, lecz cięciwka tęga; Kiedy strzeli, i nieba samego dosięga. Sajdaczek złoty, a w nim strzałki gęsto tkane, Którymi i mnie samej nie raz zadał ranę. Wszystko jad, wszystko żądło. Nagorsza u niego Maluchna pochodniczka, którą i samego Febusa nie raz pali. Jeśli-ć się do ręki Dostanie, wiedź, nie folguj i prowadź przez dzięki. Jeśliby płakał, strzeż się; płacz jego fałszywy. Śmiał-li-by się, wiedź przedsię; i śmiech nieprawdziwy. Chciał-li-by cię całować, nie daj się, bo zdrady Pełno w tym
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 20
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
, Jeśli na krotofilach wiek się mój nie strawił, Jeślim na łąkach kwiatków tylko nie zbierała Anim się na wesołe fauny zapatrzała, Ale uczone pieśni w uściech moich brzmiały, Te, proszę, aby po mnie na świecie zostały. Świadczę wami, o wierzby, co nad brzegi tymi Stoicie równym rzędem, jeszcze maluchnymi Rączkami żem ja tu z was gałązki łamała, A z nich długie piszczałki sobie wykrącała. I wy, wierzby, byłyście kiedyś boginiami, Teraz wód pilnujecie, stojąc nad brzegami. Żaby tylko koło was wrzaskliwe dukają Abo chłopięta raków pod wami szukają. Sameście sobie winny, niebogi, w tej mierze,
, Jeśli na krotofilach wiek się mój nie strawił, Jeślim na łąkach kwiatków tylko nie zbierała Anim się na wesołe fauny zapatrzała, Ale uczone pieśni w uściech moich brzmiały, Te, proszę, aby po mnie na świecie zostały. Świadczę wami, o wierzby, co nad brzegi tymi Stoicie równym rzędem, jeszcze maluchnymi Rączkami żem ja tu z was gałązki łamała, A z nich długie piszczałki sobie wykrącała. I wy, wierzby, byłyście kiedyś boginiami, Teraz wód pilnujecie, stojąc nad brzegami. Żaby tylko koło was wrzaskliwe dukają Abo chłopięta raków pod wami szukają. Sameście sobie winny, niebogi, w tej mierze,
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 81
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
tak pospołu z wilgotnościami duchy i ciepło przyrodzone ciągnie: a on zaś z drugiej strony kładąc przez usta do żołądka na on ogień przyrodzony/ znowu go dusi. I owi wielkiej nagany godni/ którzy ledwie z wanny się wywloką/ natychmiast do stołu siadają i jedzą: bo ci tak właśnie czynią jako owi/ którzy na maluchny ogień który się jeszcze nie dobrze różniecił/ wielki stos drew kładą: od której wielkości drew on ogień albo gaśnie/ albo tylko będą się kwasić one drwa i tleć/ a nie będą gorzeć. Tak wlasnie się dzieje i w tych/ albowiem one potrawy jednym popsują się w żołądku a nie z strawią się/ że
ták pospołu z wilgotnośćiami duchy y ćiepło przyrodzone ćiągnie: a on zaś z drugiey strony kłádąc przez vstá do żołądka na on ogień przyrodzony/ znowu go duśi. Y owi wielkiey nagány godni/ ktorzy ledwie z wánny się wywloką/ natychmiast do stołu śiadáią y iedzą: bo ći tak własnie cżynią iáko owi/ ktorzy ná máluchny ogień ktory się ieszcże nie dobrze rozniećił/ wielki stos drew kładą: od ktorey wielkośći drew on ogień álbo gaśnie/ albo tylko będą się kwasić one drwá y tleć/ á nie będą gorzeć. Tak wlasnie się dźieie y w tych/ álbowiem one potráwy iednym popsuią się w żołądku á nie z strawią się/ że
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 49.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
Ziemiańską Cońdycią. Sordidam et abiectam gentem, et iuxta Apostolum inin. icos Crucis CHRISTI, decoro honestare vocabulo indignum, mancipia potius appellanda kwam konciues Reipublice. Scythae mancipia M. D. Lith.
Siódmy: Kiedy się to Pogaństwo Tatarskie/ ozywa być Szlachtą i Ziemianinami w Wielkim X. L. pytam ich czemu maluchnej powinności Szlacheckiej odprawować nie mogą/ bo ani przy Generale/ ani przy Woźnym za stronę/ jako Szlachta być nie mogą? Na to inaczej nie odpowiedam/ tylko iż są Kondycji chłopskiej.
Ósmy Na przyjazdIego Król. M. do wilna/ Tatarowie z Sorok Tatar i inszy/ mostów po gościńcach powinni poprawiać/ iż są
Ziemianską Cońdicią. Sordidam et abiectam gentem, et iuxta Apostolum inin. icos Crucis CHRISTI, decoro honestare vocabulo indignum, mancipia potius appellanda quam conciues Reipublicae. Scythae mancipia M. D. Lith.
Siodmy: Kiedy się to Pogaństwo Tatarskie/ ozywa być Sżlachtą y Ziemianinami w Wielkim X. L. pytam ich cżemu maluchney powinnośći Sżlacheckiey odprawować nie mogą/ bo áni przy Generale/ áni przy Woźnym zá stronę/ iáko Sżlachta być nie mogą? Na to inacżey nie odpowiedám/ tylko iż są Conditiey chłopskiey.
Osmy Ná przyiázdIego Krol. M. do wilna/ Tatárowie z Sorok Tatar y inszy/ mostow po gośćincach powinni popráwiać/ iż są
Skrót tekstu: CzyżAlf
Strona: 7
Tytuł:
Alfurkan tatarski
Autor:
Piotr Czyżewski
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
egzotyka, historia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
, ten nie godzien, Aby tu miał swemi nogi Przestępować pańskie progi. Dość przystojnie, z drugą stronę Stajnie, tu wał ma obronę. Plac przestrony, pokojów dość, Mógłby w nim stać niejeden gość. Kościół Świętej Trójce, na Długiej Ulicy.
Świętej Trójce kościół leży, A przy nim gościniec bieży. Maluchny i dawne rzeczy: Trzy ołtarze, piękne grzeczy, Ambona zboku, a w ścienie Drobne kraty czynią cienie; Za temi panny śpiewają, Bogu cześć, chwałę dawają. Są to świętej zakonnice Brygitty, jej służebnice.
Przy nich szpital potężniejszy W mury, ale nie możniejszy. Cekauz Króla Jego Mci.
Cekauz, wiem
, ten nie godzien, Aby tu miał swemi nogi Przestępować pańskie progi. Dość przystojnie, z drugą stronę Stajnie, tu wał ma obronę. Plac przestrony, pokojów dość, Mógłby w nim stać niejeden gość. Kościół Świętej Trójce, na Długiej Ulicy.
Świętej Trójce kościół leży, A przy nim gościniec bieży. Maluchny i dawne rzeczy: Trzy ołtarze, piękne grzeczy, Ambona zboku, a w ścienie Drobne kraty czynią cienie; Za temi panny śpiewają, Bogu cześć, chwałę dawają. Są to świętej zakonnice Brygitty, jej służebnice.
Przy nich szpital potężniejszy W mury, ale nie możniejszy. Cekauz Króla Jego Mci.
Cekauz, wiem
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 99
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909