, Więc się nie rozmyślając prosto do niej uda. Zrazu się stropi dziadek na niezwykłe cuda, Lecz że do wsi trzy mile, a zapada słońce, Prosi, żeby dziś w jego nocował lepiance. Dawszy trawy koniowi, ogień na nalepie Nieci i świeże przedeń dwie położy rzepie, Garczek wody, wszytka cześć: marszczy zrazu czołem, Bankiet sobie wspomniawszy za królewskim stołem, Potem, jak weźmie łupić, długo nie dowierzał, Żeby rzepa: „Jak żyw-em smaczniej nie wieczerzał; Nic nie są kuropatwy, nic nie są jarząbki.” Toż oręże i swoje poskładawszy trąbki, Ledwie że się na trawie posłanej porzuci, Słońce wznidzie,
, Więc się nie rozmyślając prosto do niej uda. Zrazu się stropi dziadek na niezwykłe cuda, Lecz że do wsi trzy mile, a zapada słońce, Prosi, żeby dziś w jego nocował lepiance. Dawszy trawy koniowi, ogień na nalepie Nieci i świeże przedeń dwie położy rzepie, Garczek wody, wszytka cześć: marszczy zrazu czołem, Bankiet sobie wspomniawszy za królewskim stołem, Potem, jak weźmie łupić, długo nie dowierzał, Żeby rzepa: „Jak żyw-em smaczniej nie wieczerzał; Nic nie są kuropatwy, nic nie są jarząbki.” Toż oręże i swoje poskładawszy trąbki, Ledwie że się na trawie posłanej porzuci, Słońce wznidzie,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 423
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
sobie ma niewierzącego; Bo z podejrzenia które zazdrość w nim podzega. Wszytko jej coś wymawia, wszytko ją podstrzega. Wpuł snu dyskurs zacząwszy, słowa podchywtyuje. Kędykolwiek się ruszy, wszędzie jej pilnuje: Lubo na kogo pojrzy, lubo się rozśmieje. Lub się komu ukłoni: Mąż z jadu topnieje: Wargi gryzie, marszczy się/ a pod czas i bije, Toto śmierć jest prawdziwa, która z takim żyje. Szpetna to jest w drugich Mężach wada/ od której i samo pismo odwodzi: Nie miej w podejrzaniu żony swojej. I daje racją/ Żeby nie pokazała na tobie nauki złej. Jakoż tym niedowierzaniem i najlepszą zepsuje: i
sobie ma niewierzącego; Bo z podeyrzenia ktore zazdrość w nim podzega. Wszytko iey coś wymawia, wszytko ią podstrzega. Wpuł snu dyskurs zácząwszy, słowa podchywtyuie. Kędykolwiek się ruszy, wszędźie iey pilnuie: Lubo ná kogo poyrzy, lubo się rozśmieie. Lub się komu ukłoni: Mąż z iádu topnieie: Wárgi gryźie, márszczy się/ á pod czas y biie, Toto śmierć iest práwdźiwa, ktora z tákim żyie. Szpetna to iest w drugich Mężach wádá/ od ktorey y sámo pismo odwodźi: Nie miey w podeyrzániu żony swoiey. Y dáie racyą/ Zeby nie pokazáłá ná tobie náuki złey. Iákosz tym niedowierzániem y naylepszą zepsuie: y
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 28
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
król brać, aliści wyciągną pierwszego Rodomonta, a przy niem Tatarzyna złego. PIEŚŃ XXVII.
XLVI.
Wnet z Mandrykardem Rugier beł zaś po tych wtóry, A Rodomont z Rugierem w trzeciej parze, który Gniewa się, iż mu miejsca los nie dał pierwszego; Marfizie z Mandrykardem szczęście ostatniego Czekać placu kazało, lecz ta marszczy czoło Ani chce dla tej patrzeć przyczyny wesoło. Niemniej Rugier, bo pierwszej pary wiedział siły, Boi się, by się spólną śmiercią nie skończyły.
XLVII.
Od Paryża na milę jedno miejsce było Rozkoszne, wszystkim dziwne uciechy czyniło, Przekopem niewysokiem wkoło obegnane, Igrzyskom ponno jakim umyślnie oddane. Zameczek beł tam kiedyś,
król brać, aliści wyciągną pierwszego Rodomonta, a przy niem Tatarzyna złego. PIEŚŃ XXVII.
XLVI.
Wnet z Mandrykardem Rugier beł zaś po tych wtóry, A Rodomont z Rugierem w trzeciej parze, który Gniewa się, iż mu miejsca los nie dał pierwszego; Marfizie z Mandrykardem szczęście ostatniego Czekać placu kazało, lecz ta marszczy czoło Ani chce dla tej patrzeć przyczyny wesoło. Niemniej Rugier, bo pierwszej pary wiedział siły, Boi się, by się spólną śmiercią nie skończyły.
XLVII.
Od Paryża na milę jedno miejsce było Rozkoszne, wszystkim dziwne uciechy czyniło, Przekopem niewysokiem wkoło obegnane, Igrzyskom ponno jakiem umyślnie oddane. Zameczek beł tam kiedyś,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 332
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
na krzciny w dom jego zjechali się kumi: „Już też — rzekę — ten skępiec koniecznie zaszumi!” Dadzą flaszkę kwartową dopiero z poczętej, Aż ów rzekszy: „Boże zdarz”, zacznie komplementy; Na zdrowie naprzód pańskie tak dobrym, tak starem Do mnie półkwaterkowym obieca pucharem. Wypiwszy, nic nie marszczy i wąs zawiesisty Osysa, choćby tylko dzieciom pić na glisty. Wezmę w usta, szczyry kwas; w uszu mi zadzwoni, Świerczki w oczach, ledwie krew nie wysiknie z skroni. Postawię, aż gospodarz: „Pewnie żołądkowe.” Przyznaję, ale oraz i wielkopiątkowe: Przypomina-ć od Żydów Pańskie dyscypliny;
na krzciny w dom jego zjechali się kumi: „Już też — rzekę — ten skępiec koniecznie zaszumi!” Dadzą flaszkę kwartową dopiero z poczętej, Aż ów rzekszy: „Boże zdarz”, zacznie komplementy; Na zdrowie naprzód pańskie tak dobrym, tak starem Do mnie półkwaterkowym obieca pucharem. Wypiwszy, nic nie marszczy i wąs zawiesisty Osysa, choćby tylko dzieciom pić na glisty. Wezmę w usta, szczyry kwas; w uszu mi zadzwoni, Świerczki w oczach, ledwie krew nie wysiknie z skroni. Postawię, aż gospodarz: „Pewnie żołądkowe.” Przyznaję, ale oraz i wielkopiątkowe: Przypomina-ć od Żydów Pańskie dyscypliny;
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 37
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, To Likambea gniew idzie do gęby, Wątrobę trawiąc, myśl bierze w obroty, To już bez-senne gryzą cię starania, Przedziurawione psują ci się trzewy,
To ból się jątrzy w sercu przez skrobania, Ostrym grzebieniem gdy Krzyż wznieca gniewy, To już chorobą trawi jak płomieniem, Bystrym co Troję obrócił w perzynę, To marszczy kości ciężki mróz drętwieniem, Do umartwienia Krzyż znajdzie przyczynę, Niech wielomowny Fabiusz świadkiem będzie, Tylo trapiących Krzyżów nie wyliczy, Okropne Echo rozbija się wszędzie, Pozbyć się trudno, srogi Krzyż dziedziczy, Tu niepomyślny Hymeneusz stawa, Tu Syn wyrodek, jest Krzyż Rodziciela, Tu zła nadzieja, tu Krzyż jest zła sława,
, To Likambea gniew idzie do gęby, Wątrobę trawiąc, myśl bierze w obroty, To iuż bez-senne gryzą cię stárania, Przedziurawione psuią ci się trzewy,
To bol się iątrzy w sercu przez skrobania, Ostrym grzebieniem gdy Krzyż wznieca gniewy, To iuż chorobą tráwi iák płomieniem, Bystrym co Troję obrocił w perzynę, To marszczy kości ciężki mroz drętwieniem, Do umartwienia Krzyż znáydzie przyczynę, Niech wielomowny Fabiusz świadkiem będzie, Tylo trapiących Krzyżow nie wyliczy, Okropne Echo rozbija się wszędzie, Pozbyć się trudno, srogi Krzyż dziedziczy, Tu niepomyślny Hymeneusz stáwa, Tu Syn wyrodek, iest Krzyż Rodziciela, Tu zła nádzieja, tu Krzyż iest zła słáwa,
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 175
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
usługi życzliwe Przeciwko w kamienicy szedł na wschody krzywe.
Wszedszy do izby naprzod komplement od żony Cudzej czyni, wraz kredens oddaje złożony. Alić wnet jakby nie ten, który przedtym stronił Od Damy, już się za nią dość znacznie pogonił, już się też upamiętał a użalił zgoła Utrapionej kobiety, już na posła czoła Nie marszczy razy się tak nadraźniwszy wiele, Już też z nią do przyjaźni drogę sobie ściele. Kiedy odbiera wdzięcznie przysłaną hramotę Kurierowi większą niż przedtym ochotę Świadczy, siedzieć go prosi a prosi koniecznie; Cedułę w ręce wziąwszy całuje serdecznie A potym rozwinąwszy — każde słówko z gustem Uważa i żałuje, że kiedy dyzgustem Taki afekt nagradzał.
usługi życzliwe Przeciwko w kamienicy szedł na wschody krzywe.
Wszedszy do izby naprzod komplement od żony Cudzej czyni, wraz kredens oddaje złożony. Alić wnet jakby nie ten, ktory przedtym stronił Od Damy, już się za nią dość znacznie pogonił, już się też upamiętał a użalił zgoła Utrapionej kobiety, już na posła czoła Nie marszczy razy się tak nadraźniwszy wiele, Już też z nią do przyjaźni drogę sobie ściele. Kiedy odbiera wdzięcznie przysłaną hramotę Kuryerowi większą niż przedtym ochotę Świadczy, siedzieć go prosi a prosi koniecznie; Cedułę w ręce wziąwszy całuje serdecznie A potym rozwinąwszy — każde słowko z gustem Uważa i żałuje, że kiedy dyzgustem Taki affekt nagradzał.
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 39
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
, króla w pół obleżonego Zastał w Arli; sam Karzeł z wojskiem szedł do niego.
XXXVII.
Dopiero na nowinę taką zadumiały, Gryzie się, żyły z strachu i z gniewu skakały; Widzi, iż nabywając królestwa cudzego, Bez mała nie utraci w kilku dniach własnego. Królów, książąt pogańskich zwołać rozkazuje; Czoło marszczy, brwi krzywi, smutną ukazuje Postać, na Marsylego z Sobrynem pogląda, Których rady w najgorszych raziech zawsze żąda.
XXXVIII.
Potem rzekł: „Wiem ja dobrze, iż boskie wyroki Miecą czasem strzały swe bez żadnej odwłoki, Skąd jeśli szkoda jaka przydzie człowiekowi, Mniej winien ani się to ma nierozumowi Słusznie przyczytać jego
, króla w pół obleżonego Zastał w Arli; sam Karzeł z wojskiem szedł do niego.
XXXVII.
Dopiero na nowinę taką zadumiały, Gryzie się, żyły z strachu i z gniewu skakały; Widzi, iż nabywając królestwa cudzego, Bez mała nie utraci w kilku dniach własnego. Królów, książąt pogańskich zwołać rozkazuje; Czoło marszczy, brwi krzywi, smutną ukazuje Postać, na Marsylego z Sobrynem pogląda, Których rady w najgorszych raziech zawsze żąda.
XXXVIII.
Potem rzekł: „Wiem ja dobrze, iż boskie wyroki Miecą czasem strzały swe bez żadnej odwłoki, Skąd jeśli szkoda jaka przydzie człowiekowi, Mniej winien ani się to ma nierozumowi Słusznie przyczytać jego
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 168
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
namniej nie odkłada I wprzód do Agramanta w zapędzie przypada.
VIII.
Już ten krwią hojnie spłynął, szablę mu wydarto, Szyszak ze wszystkich boków stłuczono, otwarto, Tarcz miał rozpadłą w poły, zbroję zdziurawioną, Ręce, piersi, głowę, twarz srodze posieczoną. Naciera srogi Orland, wzrok niesie surowy I czoło groźne marszczy okazałej głowy, Potem, gdzie z ramionami kark się duży schodzi, Tnie i duszę niechętną z swem ciałem rozwodzi.
IX.
Tak w zatyłek haniebnie, gdzie nit blachy spina, Ugodził, iż jako włos, szyję mu ucina. Padł w jednę stronę tułów króla libyskiego, W drugą zaś ustrzygniony łeb z karku twardego
namniej nie odkłada I wprzód do Agramanta w zapędzie przypada.
VIII.
Już ten krwią hojnie spłynął, szablę mu wydarto, Szyszak ze wszystkich boków stłuczono, otwarto, Tarcz miał rozpadłą w poły, zbroję zdziurawioną, Ręce, piersi, głowę, twarz srodze posieczoną. Naciera srogi Orland, wzrok niesie surowy I czoło groźne marszczy okazałej głowy, Potem, gdzie z ramionami kark się duży schodzi, Tnie i duszę niechętną z swem ciałem rozwodzi.
IX.
Tak w zatyłek haniebnie, gdzie nit blachy spina, Ugodził, iż jako włos, szyję mu ucina. Padł w jednę stronę tułów króla libyskiego, W drugą zaś ustrzygniony łeb z karku twardego
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 255
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
frant, jeszcze lepiej: „Cóż rzeczesz o mojej?” „Daj aby jeden, panie.” Tu chory od śmiechu, Ująwszy się za boki, pierdzi jako z miechu, Aże się na ostatek w pościeli pomazał. Ozdrowiał. Nie mógł doktor, czego frant dokazał. 110 (D). NA FRASZKI
Marszczy brwi, głową trzęsie ociec jezuita, Kiedy po brewijarzu moje fraszki czyta: Jakby się brahy napił kto po kanarseku. Ba, tak ci by każdemu należało człeku: Drogę światu do piekła zostawiwszy bitą, Z wierzchu być politykiem, sercem jezuitą. Odpuśćcie wszyscy, i wy, co chodzicie boso: Zwierzyna groch bez wyki
frant, jeszcze lepiej: „Cóż rzeczesz o mojej?” „Daj aby jeden, panie.” Tu chory od śmiechu, Ująwszy się za boki, pierdzi jako z miechu, Aże się na ostatek w pościeli pomazał. Ozdrowiał. Nie mógł doktor, czego frant dokazał. 110 (D). NA FRASZKI
Marszczy brwi, głową trzęsie ociec jezuita, Kiedy po brewijarzu moje fraszki czyta: Jakby się brahy napił kto po kanarseku. Ba, tak ci by każdemu należało człeku: Drogę światu do piekła zostawiwszy bitą, Z wierzchu być politykiem, sercem jezuitą. Odpuśćcie wszyscy, i wy, co chodzicie boso: Zwierzyna groch bez wyki
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 280
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
bo musi ciepło żołądkowe tę pracą podejmować, którą miało odprawić ciepło ogniowe, a kiedy żołądek słaby, to temu nie wydoła, a stąd boleść, i zepsowanie. 10. Czemu ocet pić szkodzi? Ma to ocet iż przenika i suszy ciało, zaczym wilgotność przyrodzoną gubi, zatym też ciało schnie, a skora się marszczy, i starość przed laty okazuje, krom tego płuce ściskając głos psuje. 11. Czemu rzeczy słodkie zatykają? Słodkich rzeczy natura barzo chciwa jest, jako tych które idą nad inne tuczą: zaczym jeszcze nie dobrze strawione z żołądka ciągnie: a że takie są lepkie i grubość niejaką mające, tedy żyłki i przejścia zatykają
bo muśi ćiepło żołądkowe tę pracą podeymować, ktorą miáło odprawić ćiepło ogńiowe, á kiedy żołądek słáby, to temu nie wydołá, á ztąd boleść, y zepsowanie. 10. Czemu ocet pić szkodzi? Ma to ocet iż przeniká y suszy ćiało, zaczym wilgotność przyrodzoną gubi, zatym też ćiáło schnie, á skorá się márszczy, y stárość przed láty okazuie, krom tego płuce śćiskáiąc głos psuie. 11. Czemu rzeczy słodkie zatykáią? Słodkich rzeczy nátura bárzo chćiwa iest, iáko tych ktore idą nad inne tuczą: zaczym ieszcze nie dobrze strawione z żołądká ćiągnie: á że tákie są lepkie y grubość nieiáką máiące, tedy żyłki y przeyśćiá zatykáią
Skrót tekstu: TylkRoz
Strona: 222
Tytuł:
Uczone rozmowy
Autor:
Wojciech Tylkowski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1692
Data wydania (nie wcześniej niż):
1692
Data wydania (nie później niż):
1692