leżące Trzaski znajdziesz/ i miejsce uczynkiem słynące Tym na wieki. Z czego się niewymownie ciesząc/ Ani zatym gdzie mam kres drogi swojej śpiesząc Do przybytku Junony. Takżem tu zasnęła/ W tej rozkoszy i sama; póki w tym ocknęła Rozmarzona dziecina/ i znać ze z Matczynej Pierwej rady/ podzierzgła w te mnie mataczyny Skąd dobyć się nie mogę. To wiesz com sprawiła/ Ty też jakom raz sobie już postanowiła Nie Żyć więcej; proszę daj śmierć mi nieodwłóczną/ Niech wstydem tym nie świecę/ i członki odpoczną Kiedyżkolwiek strapione. Co tylko wyrzekła/ Chmura jakaś modrawa oczy jej powlekła/ Dzień biały odejmując. Skąd zbywszy nadzieje
leżące Trzaski znaydziesz/ y mieysce vczynkiem słynące Tym ná wieki. Z czego się niewymownie ciesząc/ Ani zátym gdzie mam kres drogi swoiey śpiesząc Do przybytku Iunony. Tákżem tu zásnęłá/ W tey roskoszy y sámá; poki w tym ocknęłá Rozmarzona dzieciná/ y znáć ze z Mátczyney Pierwey rády/ podzierzgłá w te mie mátáczyny Zkąd dobydź się nie mogę. To wiesz com spráwiłá/ Ty też iakom raz sobie iuż postanowiłá Nie zyć więcey; proszę day smierć mi nieodwłoczną/ Niech wstydem tym nie świecę/ y członki odpoczną Kiedyżkolwiek strapione. Co tylko wyrzekłá/ Chmurá iákaś modráwa oczy iey powlekła/ Dzien biały odeymuiąc. Zkąd zbywszy nadzieie
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 105
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
tego gospodarzu! A wy, szafarze, co w śpiżarni macie, Hojnie wszytkiego do kuchni dawajcie! Pocznijcie razem beczek, co możecie! Choć — miasto piwa — wina nalejecie, Dobra omyłka i do takiej sprawy! Ty nam pomagaj, o Bache łaskawy! Masz ku swej woli wesołą drużynę Polaków, Niemców, inną mataczynę, Którzy się rzeźko kręcą ze dzbanami Częstemi zdrowie chłodząc rymerami. I ty w biesiadach, Koe okrzykliwy, Któryś zwykł chodzić po nocy sępliwy Z zgrają swych bożków — pomóż krotofili! Vivat!! — krzykajcie, gdy będziemy pili. Wszak się oglądać na nie nie będziemy, Kiedy już jutro u portu staniemy! Tu
tego gospodarzu! A wy, szafarze, co w śpiżarni macie, Hojnie wszytkiego do kuchni dawajcie! Pocznijcie razem beczek, co możecie! Choć — miasto piwa — wina nalejecie, Dobra omyłka i do takiej sprawy! Ty nam pomagaj, o Bacche łaskawy! Masz ku swej woli wesołą drużynę Polaków, Niemców, inną mataczynę, Którzy się rzeźko kręcą ze dzbanami Częstemi zdrowie chłodząc rymerami. I ty w biesiadach, Koe okrzykliwy, Któryś zwykł chodzić po nocy sępliwy Z zgrają swych bożków — pomóż krotofili! Vivat!! — krzykajcie, gdy będziemy pili. Wszak się oglądać na nie nie będziemy, Kiedy już jutro u portu staniemy! Tu
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 62
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
każdego to tam przechadzka, nie dla każdego wierzaj mi Wmść. A potym co? B. To, żem potężnie dał w paszczękę Janusowi, iż mu się ona twarz niebieska ku ziemi, ta zaś ziemska na niebo oczy wytrzeszczywszy obrócić musiała. T. Wszakem ci powiedział Janusie, nie graj z Bohatyrem strasznym mataczyny, boć zęby wylecą tyłem. B. Jowisz usłyszawszy on hałas, wypadł i drugie dwie twarzy darował Janusowi, na mój tym większy despekt, formując Zimę, Lato, Wiosnę, Jesień. T. Lepiejby rzec, Wiosnę, Lato, Jesień, Zimę. B. Ja, nie nałożywszy się połykać kontemptów
każdego to tám przechadzká, nie dla każdego wierzay mi Wmść. A potym co? B. To, żem potężnie dał w pászczekę Iánusowi, iż mu się oná twarz niebieska ku ziemi, tá záś źiemska ná niebo oczy wytrzeszczywszy obrocić muśiáła. T. Wszákem ći powiedział Iánuśie, nie gray z Bohátyrem strasznym mátáczyny, boć zęby wylecą tyłem. B. Iowisz vsłyszawszy on háłás, wypadł y drugie dwie twarzy darował Iánusowi, ná moy tym większy despekt, formując Zimę, Lato, Wiosnę, Ieśień. T. Lepieyby rzec, Wiosnę, Láto, Ieśień, Zimę. B. Ia, nie nałożywszy się połykać kontemptow
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 64
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
umierających Ludzi lamentami i tęskiliwym stękaniem, słuch mój wojenny weselić, i ustawicznie cieszyć. prawując się na rozlewanie krwie ludzkiej, zazyje zwyczaju Druziego Germanika, który walecznych Mężów groby nawiedził, chcąc w sobie wzbudzić, tym większą chciwość do nabycia sławy, honorów i szerokich Prowincyj. T. I dziś i jutro, graj Wmść mataczyny, a ja spokojnemi zabawię się pląsami. B. Powiedz Atenenczykom, że się będę mścił krzywdy Alcybiadesa, którego niecnotliwie więzieniem umorzyli z inuidiej, nie pomniąc, iż on z dziesiącią tysięcy Rycerstwa swego będąc Hetmanem, sześćkroć sto tysięcy Persów rozgromił, na polach Murotaneńskich. T. Panie mój gdby Cicero tak w senacie ustnie
umieráiących Ludźi lámentámi y tęskiliwym stękániem, słuch moy woienny weselić, y ustáwicznie ćieszyć. práwuiąc się ná rozlewánie krwie ludzkiey, zázyie zwyczáiu Druziego Germanika, ktory wálecznych Męzow groby náwiedźił, chcąc w sobie wzbudźić, tym większą chćiwość do nábyćia sławy, honorow y szerokich Prowincyi. T. Y dźiś y iutro, gray Wmść mátáczyny, á ia spokoynemi zábáwię się pląsámi. B. Powiedz Athenenczykom, że się będę mśćił krzywdy Alcybiádesá, ktorego niecnotliwie więźieniem umorzyli z inuidiey, nie pomniąc, iż on z dźieśiąćią tyśięcy Rycerstwá swego będąc Hetmánem, sześćkroć sto tyśięcy Persow rozgromił, ná polách Murotanenskich. T. Pánie moy gdby Cicero ták w senaćie ustnie
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 88
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
. To się pewnie przydało w pustyni Memei, gdżei tenże Herkules zabił Lwa Nemejskiego, jednego tylko, a z rąk Wmci Lwi jak motyle latali po Libijskich pustyniach. Dobra noc Panie Heculesie, już wprzyszłe czasy o mocy i dziełach, aktach, i sławie twojej, żadne i pisnąć ważyć się nie będzie, ponieważ mataczyna sroga Bogatyra strasznego w niepamięć obraca, Ale mój Dobrodzieju radbym co usłyszał inszego, a nie zawsze napełniał uszy, dziełami niesłychanemi odwag Bogatyra Strasznego. B. Ja nie mogę, niechcę, anim jest powinien, mówić o czym inszym, tylko o odwagach, dziełach, i możności mojej, gdyż nie najdzie się
. To się pewnie przydáło w pustyni Memei, gdźei tenże Hercules zábił Lwá Nemeyskiego, iednego tylko, á z rąk Wmci Lwi iák motyle latáli po Lybiyskich pustyniách. Dobra noc Pánie Heculeśie, iuż wprzyszłe czásy o mocy y dźiełách, áktách, y sławie twoiey, żadne y pisnąć ważyć się nie będźie, poniewaz mátáczyná sroga Bogátyrá strásznego w niepamięć obraca, Ale moy Dobrodźieiu radbym co vsłyszał inszego, á nie zawsze nápełniał vszy, dźiełámi niesłychánemi odwag Bogátyrá Strásznego. B. Ia nie mogę, niechcę, ánim iest powinien, mowić o cżym inszym, tylko o odwagách, dźiełách, y możnośći moiey, gdyż nie naydźie się
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 134
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
na różne granice rozrzucę i męże ogniste wgasior posadzac, i psy powiedzac, i słupy na pęcynę zbić rozkążę, a huk któryś wspomniał nic nie jest inszego, tylko Echo tej mej walecznej pięści, którąm dał odlew w pus dwulicznemu Janusowi, już temu pięć Lat. T. Nie radziłem ja Januszowi, aby się mataczyną zabawiał z Wmścią niewiem, do jakowego skutku sprawa przyszła, którąś wczora przypomnieć raczył. B. Pomnię żem pożyczył pamięci swej Demostenesowi, żeby nie drwiłw Senacie kończąc Votum należące T. Nie o tym rzecz, komuś Wmść kazał gotować, chcąc się puścić w drogę, gdzieś tam niewiem kiejd B. Tak
ná rożne gránice rozrzucę y męże ogniste wgaśior posadzác, y psy powiedzác, y słupy na pęcynę zbić roskążę, á huk ktoryś wspomniał nic nie iest inszego, tylko Echo tey mey waleczney pięści, ktorąm dał odlew w pus dwulicznemu Iánusowi, iuż temu pięć Lat. T. Nie rádźiłem ia Iánuszowi, áby się mátáczyną zábawiał z Wmśćią niewiem, do iákowego skutku sprawá przyszłá, ktorąś wczorá przypomnieć ráczył. B. Pomnię żem pozyczył pámieći swey Demosthenesowi, żeby nie drwiłw Senacie kończąc Votum należące T. Nie o tym rzecz, komuś Wmść kazał gotowáć, chcąc się puśćić w drogę, gdźieś tám niewiem kieyd B. Ták
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 146
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695