Musisz dać przodek przed sobą w tej mierze I lwowi okrutnemu; Lepiej twojej macierze Idź za przykładem, która gdyby twemu Ojcu była nie dała, Jeszcze byś, miła, na przedmieściu spała. NA RAKI
Prosił na bankiet towarzysz niejaki, Ozdobą miały być bankietu raki; Potem, nieborak, ochraniając sraki, Jechał z matusią i uwiózł nam raki. Wierę, postępek to dość lada jaki, Że wolał w pole niż nam warzyć raki; Niechże też sobie idzie w rzyć po flaki, A my się sobie zdobędziem na raki.' DO JEDNEJ DAMY
Jeszczem nie widział krawca tak pysznego, Żebym miał suknie posyłać do niego;
Musisz dać przodek przed sobą w tej mierze I lwowi okrutnemu; Lepiej twojej macierze Idź za przykładem, która gdyby twemu Ojcu była nie dała, Jeszcze byś, miła, na przedmieściu spała. NA RAKI
Prosił na bankiet towarzysz niejaki, Ozdobą miały być bankietu raki; Potem, nieborak, ochraniając sraki, Jechał z matusią i uwiózł nam raki. Wierę, postępek to dość lada jaki, Że wolał w pole niż nam warzyć raki; Niechże też sobie idzie w rzyć po flaki, A my się sobie zdobędziem na raki.' DO JEDNEJ DAMY
Jeszczem nie widział krawca tak pysznego, Żebym miał suknie posyłać do niego;
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 28
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, drzewiane, Gliniane pipeczki, Do swej marnej rzeczki. Za co wszytko grosza Proszą u Bartosza. Nastało to marnie, Ze się k tobie garnie I ten, co nie umie Brać cię. 0 rozumie, U mnie i dziateczki Z mej piją wódeczki; Matek proszą wódki, Choć z łyżkę do kłodki. A matusie miłe, A zwłaszcza podpite, Dziatki mną częstują, Niech z młodu smakują. Wszak to nie zawadzi, ślepa miłość radzi. A iż mi przymawiasz, Tym się nie wystawiasz. Ja niwczym nie winna, Jest insza przyczyna Rozlicznego złego, Z zażywania mego. Kto się mną zbyt raczy, Ten na wieki
, drzewiane, Gliniane pipeczki, Do swej marnej rzeczki. Za co wszytko grosza Proszą u Bartosza. Nastało to marnie, Ze się k tobie garnie I ten, co nie umie Brać cię. 0 rozumie, U mnie i dziateczki Z mej piją wódeczki; Matek proszą wódki, Choć z łyżkę do kłodki. A matusie miłe, A zwłaszcza podpite, Dziatki mną częstują, Niech z młodu smakują. Wszak to nie zawadzi, ślepa miłość radzi. A iż mi przymawiasz, Tym się nie wystawiasz. Ja niwczym nie winna, Jest insza przyczyna Rozlicznego złego, Z zażywania mego. Kto się mną zbyt raczy, Ten na wieki
Skrót tekstu: PosTabBad
Strona: 42
Tytuł:
Poswarek tabaki z gorzałką
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
, kto sadzi winnice, Od dobrej macierze, kto żonę bierze: Nie oszuka się w tej mierze. Jako na przeciw z podejrzanego drzewa nie pewny szczep/ i luboć to bywa że przesadzeniem odmieni się na lepsze/ ale bardzo rzadko. I choć z razu stawia się Panna inaczej/ wspomni sobie potym na Panią Matusię. na ZŁOTE JARZMO
Chcesz wiedzieć jakich będzie, humorów twa żona, Przypatrz się dobrze Matce, takaż będzie ona. Choć z razu na wszelakiej wytrzyma ci probie, Co widziała u Matki wspomni potym sobie. I dowcipnym to podobieństwem wyraża Hiszpan.
Skakała koza do sadu, I kozka nie chibi śladu.
W czym
, kto sadźi winnice, Od dobrey maćierze, kto żonę bierze: Nie oszuka się w tey mierze. Iáko ná przećiw z podeyrzánego drzewá nie pewny szczep/ y luboć to bywa że przesadzeniem odmieni się ná lepsze/ ále bárdzo rzadko. Y choć z rázu stáwia się Pánná ináczey/ wspomni sobie potym na Pánią Mátusię. ná ZŁOTE IARZMO
Chcesz wiedźieć iákich będźie, humorow twá żoná, Przypátrz się dobrze Mátce, tákasz będźie oná. Choć z rázu ná wszelákiey wytrzyma ći probie, Co widźiáłá u Mátki wspomni potym sobie. Y dowćipnym to podobieństwem wyráża Hiszpan.
Skakałá kozá do sadu, Y kozká nie chibi śládu.
W czym
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 74
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
proszę, Ciebie naśladować, Twego przykładu zawsze się imować,
Wzgardy, pokory i krzyża Twojego. W tym delicyje żywota naszego, A tą muzyką zawsze cieszyć Ciebie Dajże, mój Jezu, i tu, i zaś w niebie. Amen. KOMIZERACJA
Jezus malusinki leży nagusinki, Płacze z zimna, nie dała Mu Matusia sukienki.
Bo uboga była, aż rąbeczek zdjęła, W który Dziecię uwinąwszy, fartuszkiem nakryła. Nie ma kolebeczki ani poduszeczki, We żłobie Go położyła, siana pod główeczki. Dziecina się kwili, Matusinka lili, W nóżki zimno, żłobek twardy, stajenka się chyli. Matusia truchleje, serdeczne łzy leje. Mój Synaczku
proszę, Ciebie naśladować, Twego przykładu zawsze się imować,
Wzgardy, pokory i krzyża Twojego. W tym delicyje żywota naszego, A tą muzyką zawsze cieszyć Ciebie Dajże, mój Jezu, i tu, i zaś w niebie. Amen. KOMIZERACJA
Jezus malusinki leży nagusinki, Płacze z zimna, nie dała Mu Matusia sukienki.
Bo uboga była, aż rąbeczek zdjęła, W który Dziecię uwinąwszy, fartuszkiem nakryła. Nie ma kolebeczki ani poduszeczki, We żłobie Go położyła, siana pod główeczki. Dziecina się kwili, Matusinka lili, W nóżki zimno, żłobek twardy, stajenka się chyli. Matusia truchleje, serdeczne łzy leje. Mój Synaczku
Skrót tekstu: KolBar_II
Strona: 666
Tytuł:
Kolędy
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
kolędy i pastorałki
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1721
Data wydania (nie wcześniej niż):
1721
Data wydania (nie później niż):
1721
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
, Płacze z zimna, nie dała Mu Matusia sukienki.
Bo uboga była, aż rąbeczek zdjęła, W który Dziecię uwinąwszy, fartuszkiem nakryła. Nie ma kolebeczki ani poduszeczki, We żłobie Go położyła, siana pod główeczki. Dziecina się kwili, Matusinka lili, W nóżki zimno, żłobek twardy, stajenka się chyli. Matusia truchleje, serdeczne łzy leje. Mój Synaczku, wola Twoja, nie moja się dzieje! Przestań płakać, proszę, bo żalu nie znoszę. Dosyć go mam z Twojej męki, którą w sercu noszę. Józefie starenki, daj z ogniem fajernki Grzać Dziecinę, ty co prędzej podpieraj stajenki. Pokłon oddawajmy. Że jest
, Płacze z zimna, nie dała Mu Matusia sukienki.
Bo uboga była, aż rąbeczek zdjęła, W który Dziecię uwinąwszy, fartuszkiem nakryła. Nie ma kolebeczki ani poduszeczki, We żłobie Go położyła, siana pod główeczki. Dziecina się kwili, Matusinka lili, W nóżki zimno, żłobek twardy, stajenka się chyli. Matusia truchleje, serdeczne łzy leje. Mój Synaczku, wola Twoja, nie moja się dzieje! Przestań płakać, proszę, bo żalu nie znoszę. Dosyć go mam z Twojej męki, którą w sercu noszę. Józefie starenki, daj z ogniem fajernki Grzać Dziecinę, ty co prędzej podpieraj stajenki. Pokłon oddawajmy. Że jest
Skrót tekstu: KolBar_II
Strona: 667
Tytuł:
Kolędy
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
kolędy i pastorałki
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1721
Data wydania (nie wcześniej niż):
1721
Data wydania (nie później niż):
1721
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Mam się ja czym założyć bogini w tej mierze, Kiedy ze mnie pamiętny wiek po wieku bierze. Ani mi strzały trzeba, bo moję mam z sobą, Którą puszczę o lepszą, mój braciszku, z tobą. Prawda, że wiek mój już posypał śniegiem, Ale idę przez sani przyrodzonym biegiem. Już syn dawno matusi jeden posługuje, Drugi ją jeszcze w piersi i w usta całuje, O trzeciego nie pytaj dla sromoty swojej, Bo darmo rola leży i pług kiepski stoi. Nie byłbym takim prostym, bym się nie zaciągnął: Pewnie byś mię w tym dziele, bracie, nie przesiągnął Jam nie Parys,
Mam się ja czym założyć bogini w tej mierze, Kiedy ze mnie pamiętny wiek po wieku bierze. Ani mi strzały trzeba, bo moję mam z sobą, Którą puszczę o lepszą, mój braciszku, z tobą. Prawda, że wiek mój już posypał śniegiem, Ale idę przez sani przyrodzonym biegiem. Już syn dawno matusi jeden posługuje, Drugi ją jeszcze w piersi i w usta całuje, O trzeciego nie pytaj dla sromoty swojej, Bo darmo rola leży i pług kiepski stoi. Nie byłbym takim prostym, bym się nie zaciągnął: Pewnie byś mię w tym dziele, bracie, nie przesiągnął Jam nie Parys,
Skrót tekstu: MłoszResBar_II
Strona: 207
Tytuł:
Epithalamium albo respons IMCI panu Kochowskiemu IMCI Pana Młoszowskiego
Autor:
Sambor Młoszowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1667
Data wydania (nie wcześniej niż):
1667
Data wydania (nie później niż):
1700
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
teraźniejszy dekret tamten potwierdzając, Sobkowi Chrustkowi dziedzictwo przyznaje, z tym dokladem, aby Szymon Rura nieważył się żadnego więcej długu na to dziedzictwo zaciągać, pod winą 10 grzywien na kościół S. Marii Magdaleny.
3683. (1013) Piąta sprawa — Stanąwszy przed sondem niniejszym Wojciech Puto, doniosł, ze czwarcizna roli po Matusie Pucie, striju swoim, bez wszelkiego potomstwa zmarłym, dziedzictwo tej czwarcizny spadło na klasztor, a zatym upraszał, aby to dziedzictwo na syna swego Bartłomieja Puta mógł wiecznemi czasy zakupic, na co mu P. O. Przeor pozwolił, według praw Kasińskich, jako najblizszemu, i tę czwarciznę dziedzictwem oddał. Salvis etc.
teraznieyszy dekret tamten potwierdzaiąc, Sobkowi Chrustkowi dziedzictwo przyznaie, z tym dokladem, aby Szymon Rura nieważył się zadnego wiecey długu na to dziedzictwo zaciągac, pod winą 10 grzywien na koscioł S. Maryi Magdaleny.
3683. (1013) Piąta sprawa — Stanąwszy przed sondem ninieyszym Woyciech Puto, doniosł, ze czwarcizna roli po Matusie Pucie, stryiu swoim, bez wszelkiego potomstwa zmarłym, dziedzictwo tey czwarcizny spadło na klasztor, a zatym upraszał, aby to dziedzictwo na syna swego Bartłomieia Puta mogł wiecznemi czasy zakupic, na co mu P. O. Przeor pozwolił, według praw Kasinskich, iako nayblizszemu, y tę czwarciznę dziedzictwem oddał. Salvis etc.
Skrót tekstu: KsKasUl_4
Strona: 410
Tytuł:
Księgi gromadzkie wsi Kasina Wielka, cz. 4
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kasina Wielka
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
księgi sądowe
Tematyka:
sprawy sądowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1751 a 1767
Data wydania (nie wcześniej niż):
1751
Data wydania (nie później niż):
1767
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Księgi sądowe wiejskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bolesław Ulanowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1921
serca skoro miłość dopadła intelektu mego, zaraz z chciwość mię tak vięła, i z niewoliła, że tejże godziny on afekt miłosnego zawzięcia, radbym był podał do wiadomości ukochanej Damy, wczym pokazała mi i miłość i Matka jej Wenera wielki fawor. T. Nie dziej się lepsza. Akt skończony, zgodziła się Matusia z Coreczką. B. Awo w krótce mówiąc czas stanął w placu z okazią zaciągniony do For- tuny, takim sposobem Francuska jedna zacna, cudowne Miasto Weneckie, i ozdobę jego chcąc widzieć przyjachała. Wielka Przyjaciółka mej Damy, ta każdej przypatrowała się rzeczy, i już nic więcej, tylko Arsenał zostawał do obaczenia
sercá skoro miłość dopádłá intellektu mego, záraz z chćiwość mię ták vięłá, y z niewoliłá, że teyże godźiny on áffekt miłosnego záwźięćia, radbym był podał do wiádomośći ukocháney Dámy, wczym pokazáłá mi y miłość y Mátká iey Vęnerá wielki fawor. T. Nie dźiey się lepsza. Akt skończony, zgodźiłá się Mátuśia z Coreczką. B. Awo w krotce mowiąc czás stanął w plácu z okázią záćiągniony do For- tuny, tákim sposobem Fráncuska iedna zacna, cudowne Miásto Weneckie, y ozdobę iego chcąc widźieć przyiácháłá. Wielka Przyiaćiołká mey Dámy, tá kázdey przypátrowáłá się rzeczy, y iuż nic więcey, tylko Arsenał zostawał do obaczenia
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 98
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
Matko wszelakiej litości, Czemu nad tym okrutności Dokazujesz, który w niebie Jeszcze z wieków przejźrzał Ciebie?
Nie ta, która Go zrodziła, Ale miłość to sprawiła, Miłość narodu ludzkiego, Ta przyczyna węzłu tego.
A miluchne Dzieczko w żłobie Śpi smaczny sen o tej dobie; Smokce usta swej gębusie, Właśnie jakby ssał Matusię.
Pastuszkowie kołem stoją, Ci wrzaskliwe gajdki stroją, Są multanki, są piszczele, Są i prości skrzypiciele.
Różni różnie służą Bogu, Ten na głośnym trąbi rogu; Którzy kiedy tak śpiewali, Trzej Królowie przyjechali. TRZEJ KRÓLOWIE
Z kraju świata, ode Wschodu, Jadą Mędrcy do narodu Obcej strony, chcąc nowego Witać
Matko wszelakiej litości, Czemu nad tym okrutności Dokazujesz, ktory w niebie Jeszcze z wiekow przejźrzał Ciebie?
Nie ta, która Go zrodziła, Ale miłość to sprawiła, Miłość narodu ludzkiego, Ta przyczyna węzłu tego.
A miluchne Dzieczko w żłobie Śpi smaczny sen o tej dobie; Smokce usta swej gębusie, Właśnie jakby ssał Matusię.
Pastuszkowie kołem stoją, Ci wrzaskliwe gajdki stroją, Są multanki, są piszczele, Są i prości skrzypiciele.
Różni różnie służą Bogu, Ten na głośnym trąbi rogu; Którzy kiedy tak śpiewali, Trzej Królowie przyjechali. TRZEJ KRÓLOWIE
Z kraju świata, ode Wschodu, Jadą Mędrcy do narodu Obcej strony, chcąc nowego Witać
Skrót tekstu: TwarKKolOkoń
Strona: 328
Tytuł:
Kolebka Jezusowa. Pasterze. Trzej królowie
Autor:
Kasper Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
kolędy i pastorałki
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1632 a 1635
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1635
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989
ście zgoła niedobre, wykrętne, kłamliwe, Pyszne, mowne, swarliwe i bardzo szkodliwe. Ledwie druga, mogę rzec, na świat się wylągnie, Alić już i nastarszą w rozumie przesiągnie. Owo, iże tak pocznę, z dzieciństwa samego Nikt nie ujzry nad te płeć zwierzęcia chytrszego. Bo ledwie ja od piersi odejmie matusia, Alić już do łąteczek skoczy ma Anusia. Alić się już wyuczy w czas dzieci powijać, śpiewać, igrać, rozmawiać, do tańca wywijać. A gdy drugie o chłopach usłyszy, gadając, To zachodzi koło nich, uszu nadstawiając. Ba, i jeszcze poświadczy, choć się nie zna na tym, I tak
ście zgoła niedobre, wykrętne, kłamliwe, Pyszne, mowne, swarliwe i bardzo szkodliwe. Ledwie druga, mogę rzec, na świat sie wylągnie, Alić już i nastarszą w rozumie przesiągnie. Owo, iże tak pocznę, z dzieciństwa samego Nikt nie ujzry nad te płeć zwierzęcia chytrszego. Bo ledwie ja od piersi odejmie matusia, Alić już do łąteczek skoczy ma Anusia. Alić się już wyuczy w czas dzieci powijać, śpiewać, igrać, rozmawiać, do tańca wywijać. A gdy drugie o chłopach usłyszy, gadając, To zachodzi koło nich, uszu nadstawiając. Ba, i jeszcze poświadczy, choć sie nie zna na tym, I tak
Skrót tekstu: WierszForBad
Strona: 153
Tytuł:
Wiersz o fortelach i obyczajach białogłowskich
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950