żywot białe pole, czarne śmierć zaswoi. Skoro hufce ze strony postawią obojej, Dwaj doświadczeni gracze usiądą za stołem; O, jakie bezpieczeństwo: pokusa z aniołem. Białym anioł, czarnym czart, i słusznie, hetmani, Nieproszona fortuna przyświeca i na niej Siła należy, ona nadzieją i strachem Miesza graczów, u niej met często w ręku z szachem. Prostą drogą stateczne zwykły chodzić rochy; Raz w prawo, drugi w lewo skacze rycerz płochy; Księża na krzyż; latają wszędzie wściekłe baby; Król tylko o jeden krok dokoła, chybaby, Co się więc trafia, że mu kto z bliska w nos dmuchnie, Uchyliwszy powagi,
żywot białe pole, czarne śmierć zaswoi. Skoro hufce ze strony postawią obojej, Dwaj doświadczeni gracze usiędą za stołem; O, jakie bezpieczeństwo: pokusa z aniołem. Białym anioł, czarnym czart, i słusznie, hetmani, Nieproszona fortuna przyświeca i na niej Siła należy, ona nadzieją i strachem Miesza graczów, u niej met często w ręku z szachem. Prostą drogą stateczne zwykły chodzić rochy; Raz w prawo, drugi w lewo skacze rycerz płochy; Księża na krzyż; latają wszędzie wściekłe baby; Król tylko o jeden krok dokoła, chybaby, Co się więc trafia, że mu kto z bliska w nos dmuchnie, Uchyliwszy powagi,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 28
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
swoje sługi Prosił mnie Włoch, w Krakowie, na cześć raz i drugi, Żebym od jego syna jechał w dziewosłęby. Głupi, kto na cudzy chleb swej żałuje, gęby, Pomyśliwszy, stawię się; gdy przyszło do stołu, Po konfektach wyglądam kapłona z rosołu. Obrus z śniegiem, z zwierciadłem talerz o met chodzi, Pięknie wszytko. Ja spluwam, apetyt się rodzi. Aż z rzodkwią młode masło, przetykane chwastem, Pierwszym przed mię gospodarz stawia antypastem; Aż niosą zuppenwasser, polewkę z pietruszki, Przyprawny móżdżek z główką i cielęce kruszki, Ślicznym kwieciem upstrzone. Z wczorajszego postu Nie wąchać, ale mi się dziś jeść chce
swoje sługi Prosił mnie Włoch, w Krakowie, na cześć raz i drugi, Żebym od jego syna jechał w dziewosłęby. Głupi, kto na cudzy chleb swej żałuje, gęby, Pomyśliwszy, stawię się; gdy przyszło do stołu, Po konfektach wyglądam kapłona z rosołu. Obrus z śniegiem, z zwierciadłem talerz o met chodzi, Pięknie wszytko. Ja spluwam, apetyt się rodzi. Aż z rzodkwią młode masło, przetykane chwastem, Pierwszym przed mię gospodarz stawia antypastem; Aż niosą zuppenwasser, polewkę z pietruszki, Przyprawny móżdżek z główką i cielęce kruszki, Ślicznym kwieciem upstrzone. Z wczorajszego postu Nie wąchać, ale mi się dziś jeść chce
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 33
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
żona: „O, jakoż krzywdę czynisz wielką, Krzywdy się bojąc, kiedy syna z rodzicielką Dzielisz, cudzego dając; źle by to takowej, Jagniątko, niech się nie śnią żadnej pannie, wdowej. Pozna owca swe jagnię, kiedy do niej beczy Z tysiąca, a rozum tu szwankuje człowieczy; Tedy mu tu met w niemym da afekt bydlęciu, Gdy we dwóch, w swoim własnym myli się dziecięciu. Powiedz, dlaboga, proszę, już obydwu kocham, Obom matką, żadnemu nie będę macochą. Powiedz, już mi mdło, już mi na samą śmierć ckliwo.” „A to ten; przeczże patrzasz na tamtego krzywo
żona: „O, jakoż krzywdę czynisz wielką, Krzywdy się bojąc, kiedy syna z rodzicielką Dzielisz, cudzego dając; źle by to takowej, Jagniątko, niech się nie śnią żadnej pannie, wdowej. Pozna owca swe jagnię, kiedy do niej beczy Z tysiąca, a rozum tu szwankuje człowieczy; Tedy mu tu met w niemym da afekt bydlęciu, Gdy we dwóch, w swoim własnym myli się dziecięciu. Powiedz, dlaboga, proszę, już obydwu kocham, Obom matką, żadnemu nie będę macochą. Powiedz, już mi mdło, już mi na samą śmierć ckliwo.” „A to ten; przeczże patrzasz na tamtego krzywo
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 175
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, Sięgaj ich w Acheruntach i śrzód krwawej Lerny, Czyli tył raz podawszy gruby i zelżywy, Obrócą się i zniosą wżrok twój popędliwy. Jeden jeszcze zostawał ku stronie północnej Ostróg wielki Sehinów ogromny i mocny, Gdzie, jako się do serca po pleurze przeszłej Wszystka krew, siły wszystkie na ratunek zeszły. Hej na tym met Olimpie, tego dostał runa Skok i Rodus. Życzliwa przewagom fortuna, Tedy ruszą obozy, i niż dzień się skończy, Obaczą się szczęśliwie na górze Skowrończej. Góra, która samemu Sehinu panuje, Jego grzbietem wysokim obóz upatruje, Tedy w szańcu głębokim nieprzyjaciel siedział, Ani co mu budują za machiny, wiedział. Dopiero
, Sięgaj ich w Acheruntach i śrzód krwawej Lerny, Czyli tył raz podawszy gruby i zelżywy, Obrócą się i zniosą wżrok twój popędliwy. Jeden jeszcze zostawał ku stronie północnej Ostróg wielki Sehinów ogromny i mocny, Gdzie, jako się do serca po pleurze przeszłej Wszystka krew, siły wszystkie na ratunek zeszły. Hej na tym met Olimpie, tego dostał runa Skok i Rodus. Życzliwa przewagom fortuna, Tedy ruszą obozy, i niż dzień się skończy, Obaczą się szczęśliwie na górze Skowrończej. Góra, która samemu Sehinu panuje, Jego grzbietem wysokim obóz upatruje, Tedy w szańcu głębokim nieprzyjaciel siedział, Ani co mu budują za machiny, wiedział. Dopiero
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 19
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
do nieba. A to zaś że być nie było skwapliwe, Wszytkich sług twoich masz vota życzliwe. 772. Historia o straconej i znowu nabytej miłości.
Wielki jeden kawaler familii zacnej, Udawał się do panny, niemniej także znacznej, Która z cnoty, z urody taką sławę miała, Że swego wieku pannom w obojgu met dała.
Lecz nie znając jej łaski, spadł z swojej imprezy. Bo inszy wziął tak wdzięczną korzyść a ow, ranny Tą miłością, na której zawiodł się u panny, Już będącej za mężem, szle bogate dary, I nowe prośby czyni, bez końca, bez miary, Chcąc jej jak fałdów przysieść a swojej
do nieba. A to zaś że być nie było skwapliwe, Wszytkich sług twoich masz vota życzliwe. 772. Historya o straconej i znowu nabytej miłości.
Wielki jeden kawaler familiej zacnej, Udawał sie do panny, niemniej także znacznej, Ktora z cnoty, z urody taką sławę miała, Że swego wieku pannom w obojgu met dała.
Lecz nie znając jej łaski, spadł z swojej imprezy. Bo inszy wziął tak wdzięczną korzyść a ow, ranny Tą miłością, na ktorej zawiodł się u panny, Już będącej za mężem, szle bogate dary, I nowe prośby czyni, bez końca, bez miary, Chcąc jej jak fałdow przysieść a swojej
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 261
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
tych trudach, pracach ciężkich, w chłodzie Przy grubym, drogim chlebie, bez trunków o wodzie, W bataliej zawsze stojąc, widząc gęste szyki Pogańskie i ich słysząc straszliwe okrzyki,
Tym tylko biedę moję cieszę ustawiczną, Kiedy sobie przypomnę twoję postać śliczną, Twoje wdzięczne przymioty, piękne obyczaje I urodę, co inszym daleko met daje; Twoje swobodne oczy, twe ręce pieszczone, Twoje gładkie marmury nad śnieg wybielone, Których pamięć tak serce rysuje głęboko, Że jej żadne zawisnę nie dosięże oko, Nie gładzi czas najdłuższy, miejsce nie odmieni, I choć mego żywota nieużyta ksieni Kiedyżkolwiek dowije śmiertelnej osnowy, I wtenczas jak z popiołu wstanę feniks
tych trudach, pracach ciężkich, w chłodzie Przy grubym, drogim chlebie, bez trunkow o wodzie, W bataliej zawsze stojąc, widząc gęste szyki Pogańskie i ich słysząc straszliwe okrzyki,
Tym tylko biedę moję cieszę ustawiczną, Kiedy sobie przypomnę twoję postać śliczną, Twoje wdzięczne przymioty, piękne obyczaje I urodę, co inszym daleko met daje; Twoje swobodne oczy, twe ręce pieszczone, Twoje gładkie marmury nad śnieg wybielone, Ktorych pamięć tak serce rysuje głęboko, Że jej żadne zawisnę nie dosięże oko, Nie gładzi czas najdłuższy, miejsce nie odmieni, I choć mego żywota nieużyta ksieni Kiedyżkolwiek dowije śmiertelnej osnowy, I wtenczas jak z popiołu wstanę feniks
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 273
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
ma być, on ani dziecięcych Lat nie ma, ale jeszcze prawie niemowlęcych. Bo i dziś przez całą noc, aż do dziennej pory
Klaśnie rękami winiarz: Toć w rumel trafiła, To to takich dzieweczek słuchać jest rzecz miła! Z tamtych dwóch w teoriej każda swój dank miała, Ale ta zaś in praksi obudwom met dała. 838. Na bliźnięta brata i siostrę, z których każde się było urodziło mając po jednym jasnym oku, po drugim ciemnym.
Porównajcie się z sobą, pieszczone dzieciny, Abyście w tym natury poprawiły winy. Weź ty sobie od siostry oko to zaćmione A daj jej na to miejsce swe nienaruszone. Ty
ma być, on ani dziecięcych Lat nie ma, ale jeszcze prawie niemowlęcych. Bo i dziś przez całą noc, aż do dziennej pory
Klaśnie rękami winiarz: Toć w rumel trafiła, To to takich dzieweczek słuchać jest rzecz miła! Z tamtych dwoch w teoriej każda swoj dank miała, Ale ta zaś in praxi obudwom met dała. 838. Na bliźnięta brata i siostrę, z ktorych każde się było urodziło mając po jednym jasnym oku, po drugim ciemnym.
Porownajcie się z sobą, pieszczone dzieciny, Abyście w tym natury poprawiły winy. Weź ty sobie od siostry oko to zaćmione A daj jej na to miejsce swe nienaruszone. Ty
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 302
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
Chce aby mu się kłanianio.
Kto rano wstaje, Pan Bóg mu daje. Niedospać trzeba, kto chce dość mieć chleba.
Nie płaci teraz pobożność i cnota, Płatniejsza wszędzie marna bryła złota.
Abo milczeć, abo co lepszego mówić nad milczenie.
Co jednego potkało, i drugiego potkać może.
Abo szach, abo met. Lub strata lub zysk.
Kto w piecu lega, drugiego ożegiem sięga.
Od fuków do puków. Od słowa do słowa, aż boli głowa.
Broda nie czyni Filozofa.
Starsi wszędzie (i wpiekle) przodkują.
Ladacoto ludzie, co się tylko o brzuch starają.
Błogo temu miastu, które ma mądrych
Chce aby mu się kłanianio.
Kto rano wstaje, Pan Bog mu daje. Niedospać trzeba, kto chce dość mieć chleba.
Nie płaći teraz pobożność y cnota, Płatnieysza wszędźie marna bryła złota.
Abo milcżeć, abo co lepszego mowić nad milczenie.
Co jednego potkało, y drugiego potkać może.
Abo szach, abo met. Lub strata lub zysk.
Kto w piecu lega, drugiego ożegiem śięga.
Od fukow do pukow. Od słowa do słowa, aż boli głowa.
Broda nie czyni Filosofa.
Starśi wszędzie (y wpiekle) przodkują.
Ledacoto ludzie, co śię tylko o brzuch starają.
Błogo temu miastu, ktore ma mądrych
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 22
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
, Woli się drugi trzymać ojczystego pługa. Pięknyć kościół honoru, ale, ach, trudnoż tu Przybyć, chyba przez kościół prace, trudu, kosztu. APOLLO
Wiosna mój rym, najpierwsza część roku wesoła, Którą nie kwiaty zdobią w tym miejscu, nie zioła: Kto naszego Starosty przypatrzy się cerze — I różom met rumianym, i lilijom bierze. Mars z twarzy, póki milczy; ledwie słowo rzecze, W lot postać Kupidyna pięknego oblecze, Konsus, co przy Jowiszu podczas rady siada (Dobry Konsus, mocniejsza na ratuszu Swada). Wszytko to, i co więcej spólnego ma z bogi — Przyzna i nieprzyjaciel — nasz Starosta drogi
, Woli się drugi trzymać ojczystego pługa. Pięknyć kościół honoru, ale, ach, trudnoż tu Przybyć, chyba przez kościół prace, trudu, kosztu. APOLLO
Wiosna mój rym, najpierwsza część roku wesoła, Którą nie kwiaty zdobią w tym miejscu, nie zioła: Kto naszego Starosty przypatrzy się cerze — I różom met rumianym, i lilijom bierze. Mars z twarzy, póki milczy; ledwie słowo rzecze, W lot postać Kupidyna pięknego oblecze, Konsus, co przy Jowiszu podczas rady siada (Dobry Konsus, mocniejsza na ratuszu Swada). Wszytko to, i co więcej spólnego ma z bogi — Przyzna i nieprzyjaciel — nasz Starosta drogi
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 111
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
aby pierwej dobrze przeczyścił lekarstwy ciało i przygotował; jakósz i ludzie prości tak pospolicie zwykli mawiać. kiedy kto z szkodą od tej wody odjeżdża/ tedy przypisują to temu: iż się wprzód nie przepurgował/ o czym się i pierwej dosyć mówiło/ gdyśmy o używaniu wanien uczyli. Rozdział Dwunasty. Galen: lib:[...] Met: Med. Hyppoc:[...] af: 16. O Cieplicach Hyppoe: 4. af. 5. Rozdział Dwunasty. O Cieplicach Rozdział Trzynasty. Sposób i nauki picia tej wody Szklanej, i przypadki które są, i jako one ratować.
ALe czas już kazać pacjentowi tę wodę Szklaną pić/ gdy już się tak przygotował
áby pierwey dobrze przecżysćił lekarstwy ćiało y przygotował; iákósz y ludźie prośći ták pospolićie zwykli mawiać. kiedy kto z szkodą od tey wody odieżdża/ tedy przypisuią to temu: iż sie wprzod nie przepurgował/ o cżym się y pierwey dosyć mowiło/ gdysmy o vżywániu wánien vcżyli. Rozdźiał Dwunasty. Galen: lib:[...] Met: Med. Hyppoc:[...] aph: 16. O Cieplicách Hyppoe: 4. aph. 5. Rozdźiał Dwunasty. O Cìeplicách Rozdźiał Trzynasty. Sposob y náuki pićia tey wody Skláney, y przypadki ktore są, y iáko one rátowáć.
ALe cżás iuż kázáć pácyentowi tę wodę Skláną pić/ gdy iuż się ták przygotował
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 174.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617