. Ale coby wżdy komu i to zawadzieło/ Kiedyby się istotnie prawdy doświadczeło? Odeszy tedy w tym/ i głowy z przykrywali/ I suknie rozpasali/ i zaraz miotali Kamienie rozkazane/ za teł grzbieta swego. Kamienie/ któżby wierzył gdyby sama tego Dawność świadkiem nie beła/ i zimności stradać/ I miękczeć za odwłoką: a skoro zmięknęło/ Zarazem inakszy kształt na się brać poczęło. Wnetże bowiem jak prędko urosłym się stało/ I przyrodzenia się mu miększego dostało/ Tak postać człeka wzrokiem mogła być pojęta/ Nie rzetelnać/ lecz jalby z marmuru zaczęta: Nie do końca wyraźna/ lecz jakby jakiemu Obrazowi podobna grubie wyrytemu
. Ale coby wżdy komu y to záwádźieło/ Kiedyby się istotnie prawdy doświádczeło? Odeszi tedy w tym/ y głowy z przykrywáli/ Y suknie rozpasáli/ y záraz miotáli Kámienie roskazáne/ zá teł grzbietá swego. Kámienie/ ktożby wierzył gdyby sámá tego Dáwność świádkiem nie bełá/ y źimnośći strádáć/ Y miękczeć zá odwłoką: á skoro zmięknęło/ Zárázem inákszy kształt ná się bráć poczęło. Wnetże bowiem iák prędko vrosłym się sstáło/ Y przyrodzenia się mu miększego dostáło/ Ták postáć człeká wzrokiem mogłá bydź poięta/ Nie rzetelnać/ lecz iálby z mármuru záczęta: Nie do końca wyráźna/ lecz iákby iákiemu Obrázowi podobna grubie wyrytemu
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 24
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Wszytkie wonie, które nam Arabczyk przynosi, I które snadź do gniazda swego feniks nosi, Roża przeszła w wonności, w barwie karmazyny I kosztowne kamienie murzyńskiej krainy. Jej listek jeszcze miększy niż puch Ledejskiego Łabęcia, choć był z brody Jowisza samego. Stąd z niej bogom wezgłowia na ołtarz kładali Poganie, aby się tak miękczej wylegali. Roża snadź z pokolenia wyszła królewskiego, Bo zdawna w herbie była króla brytańskiego. I po dziś dzień tym kwiatem złoto jest znaczone, Lekarstwo w niedostatku barzo doświadczone. W to, o nieunoszone zwierciadło patrzajcie, A czasu póki płynie, radzę zażywajcie. Potym godzina minie; gdy kwiatu nie stało, Starej
Wszytkie wonie, ktore nam Arabczyk przynosi, I ktore snadź do gniazda swego feniks nosi, Roża przeszła w wonności, w barwie karmazyny I kosztowne kamienie murzyńskiej krainy. Jej listek jeszcze miększy niż puch Ledejskiego Łabęcia, choć był z brody Jowisza samego. Ztąd z niej bogom wezgłowia na ołtarz kładali Poganie, aby się tak miękczej wylegali. Roża snadź z pokolenia wyszła krolewskiego, Bo zdawna w herbie była krola brytańskiego. I po dziś dzień tym kwiatem złoto jest znaczone, Lekarstwo w niedostatku barzo doświadczone. W to, o nieunoszone zwierciadło patrzajcie, A czasu poki płynie, radzę zażywajcie. Potym godzina minie; gdy kwiatu nie stało, Starej
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 301
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
od swego więźnia skrępowana.
XL.
„Kiedyby tu - mówi jej - ludzkość panowała, Kiedyby się, o piękna panno, najdowała Tu w tem kraju, jako się gdzie indziej najduje, Wszędzie, gdzie słońce świeci i bieg odprawuje, Prosiłbym was bezpiecznie przez wasze piękności, Dla których serca twarde miękczeją z miłości, Abyście mię żywotem teraz darowały, A potem jem według swej wolej szafowały.
XLI.
Ale kiedy w tem kraju, krom wszelkiej słuszności Wszytkie serca są srogie i próżne litości, Nie proszę, abyście mię zdrowiem darowały, Bo wiem, żeby me prośby skutku nie uznały, O to proszę:
od swego więźnia skrępowana.
XL.
„Kiedyby tu - mówi jej - ludzkość panowała, Kiedyby się, o piękna panno, najdowała Tu w tem kraju, jako się gdzie indziej najduje, Wszędzie, gdzie słońce świeci i bieg odprawuje, Prosiłbym was bezpiecznie przez wasze piękności, Dla których serca twarde miękczeją z miłości, Abyście mię żywotem teraz darowały, A potem jem według swej wolej szafowały.
XLI.
Ale kiedy w tem kraju, krom wszelkiej słuszności Wszytkie serca są srogie i próżne litości, Nie proszę, abyście mię zdrowiem darowały, Bo wiem, żeby me prośby skutku nie uznały, O to proszę:
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 123
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
dolega JEZUSOWEJ, niech się wszelaka miękkość najduje/ garnąć się będzie Dziecina do ostrości. Widzi bowiem że wonne roże często zawodzą siła dusz ludźkich/ i swym zapachem/ do zguby wiecznej ich pociągają. Białość złączona zrumianością wie jakich afektów jest przyczyną. i im ma w sobie wieniec rożany więcej miękkości/ tym barziej serce miękczeje/ że nim/ nasłabsze świata stworzenie kierować może powoli. Więc baczy JEZUS że barzo gęsto bywają w duszach początki z kwiatków/ z wonnych gałązek/ z zielonych rozdzek/ z wieńców świeżo uwitych ścisłej przyjaźni. Igrzyskiem często targują ludzie zielone/ targują wieniec/ i ta gałązka którą podają mili sobie/ nie ma tak wiele
dolega IEZUSOWEY, niech się wszeláká miękkość náyduie/ gárnąć się będźie Dźiećina do ostrośći. Widźi bowiem że wonne roże często záwodzą śiłá dusz ludźkich/ y swym zapáchem/ do zguby wieczney ich poćiągáią. Białość złączona zrumianośćią wie iákich áffektow iest przyczyną. y im ma w sobie wieniec rożány więcey miękkośći/ tym bárźiey serce miękczeie/ że nim/ nasłábsze świáta stworzenie kierowáć może powoli. Więc baczy IEZVS że barzo gęsto bywáią w duszách początki z kwiatkow/ z wonnych gałązek/ z źielonych rozdzek/ z wieńcow świeżo vwitych śćisłey przyiáźni. Igrzyskiem często tárguią ludźie źielone/ tárguią wieniec/ y tá gáłązká ktorą podáią mili sobie/ nie ma ták wiele
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 270
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
/ miłością ku cierpieniu pobudzony. Statek na razy gdy Bóg obaczy/ umyślnie złamie utrapienie. Tak bo więc bywa/ że gdy kto z przykra jakim orężem twardym uderzy/ kruszy oręże. A statek w cierpliwości/ same oręże boskie tępi i kruszy. Więtszy gniew żarzy w rodzicach dziecię gdy w stronę skoczy od uderzenia. Miękczeje serce Matki i Ojca rozgniewanego dziecinną powolnością. A nawet Pasterz sroży się barziej z bydlęciem/ gdy go daleko uciekającego mysi doganiać. Piesek tulący się w biciu pod pańskie nogi/ gniew/ choć najcięższy/ pański uśmierza. tak wiele wszędzie łaskawość dokazuje/ tak wiele może statek w cierpieniu. V jednych żydów nie będzie nic
/ miłośćią ku ćierpieniu pobudzony. Státek ná rázy gdy Bog obaczy/ vmyślnie złamie vtrapienie. Tak bo więc bywa/ że gdy kto z przykrá iákim orężem twárdym vderzy/ krvszy oręże. A státek w ćierpliwośći/ sáme oręże boskie tępi y kruszy. Więtszy gniew żarzy w rodźicách dźiećię gdy w stronę skoczy od vderzenia. Miękczeie serce Mátki y Oycá rozgniewanego dźiećinną powolnośćią. A nawet Pásterz sroży się bárziey z bydlęćiem/ gdy go daleko vćiekaiącego mysi doganiać. Piesek tulący się w bićiu pod pańskie nogi/ gniew/ choć nayćięższy/ pański vśmierza. ták wiele wszędzie łaskawość dokazuie/ ták wiele może statek w ćierpieniu. V iednych żydow nie będźie nic
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 518
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
nad Króla twego? O by te płonne pod nóżki jego Państwa podrzucić/ by się wyniszczyć dla JEZUSA? nie masz ci w świecie jak duszę zdobić/ jak być podobnym Jezusowi/ w tym wszytek statek/ w inszych nistatek rzeczach światowych. O Dziecię moje tośmy daleko różnie odziani/ toć różnie wczasujemy/ toć miękczej cielsko to moje odpoczywa? jak różne moje pałace od stajni Jezusowej? udzielmy rychło co Jezusowi/ odziejmy tego a tego ubogiego/ przytulmy gdzie do ciepła na zimnie leżącego/ podzielmy się z nim naszą potrawą/ nie zginie co się mu poda/ trwać wiecznie będzie do nieba się przeniesie/ co się ubogiemu w rekę kładzie
nad Krola twego? O by te płonne pod nożki iego Panstwá podrzućić/ by się wyniszczyć dla IEZVSA? nie mász ći w świećie iák duszę zdobić/ iak być podobnym Iezusowi/ w tym wszytek státek/ w inszych nistátek rzeczách świátowych. O Dźiećię moie tośmy daleko rożnie odźiani/ toć rożnie wczasuiemy/ toć miękczey ćielsko to moie odpoczywa? iák rożne moie páłace od stáyni Iezusowey? vdźielmy rychło co Iezusowi/ odźieymy tego á tego vbogiego/ przytulmy gdźie do ciepłá ná źimnie leżącego/ podźielmy się z nim nászą potráwą/ nie zginie co się mu poda/ trwáć wiecznie będźie do niebá się przenieśie/ co się vbogiemu w rekę kładźie
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 640
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
/ rozmaitych farb kwiateczki: umiemy prędko utkać subtelne jedwabnice; ale JEZUS z miłości ku zbawieniu/ zakazał wszystkim Duchom niebieskim/ aby nic miękkiego/ nic ozdobnego nie pościełali. Krzyż tylko za materać/ a z ciernia wienieć miasto wałeczku/ pieluszki za kołderkę położyli. jeżeliby siana co trochę było; tego użyli nie żeby miękczej było; ale żeby się nie potarło drzewo Krzyżowe nad nakosztowniejszy droższe materać. więc żeby bydło beż siana ckliwe/ miało zabawę przy żłobie: Ustraszy prędko takie bydlęta lada chrościna/ zwłaszcza/ gdy paszy niema przed sobą. Przyznawam że tak zacni Duchowie. twierdzę to wszytko coście powiedzieli; ale zaś wielki czuję wstyd
/ rozmáitych farb kwiáteczki: vmiemy prędko vtkáć subtelne iedwábnice; ale IEZVS z miłośći ku zbáwieniu/ zákazał wszystkim Duchom niebieskim/ áby nic miękkiego/ nic ozdobnego nie pośćiełali. Krzyż tylko zá materać/ á z ćiernia wienieć miásto wałeczku/ pieluszki zá kołderkę położyli. ieżeliby śiáná co trochę było; tego vżyli nie żeby miękczey było; ále żeby się nie potárło drzewo Krzyżowe nád nakosztownieyszy drozsze máterać. więc żeby bydło beż śiáná ckliwe/ miáło zabáwę przy żłobie: Vstrászy prędko tákie bydlętá ládá chrośćiná/ zwłaszczá/ gdy pászy niema przed sobą. Przyznawam że ták zacni Duchowie. twierdzę to wszytko cośćie powiedźieli; ále záś wielki czuię wstyd
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 666
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
jeśli żadna nie pomoże tobie, Dopiero szukaj, skąd chcesz, inszej rady sobie. A teraz z nieszczęśliwem proszę, nieszczęśliwy, Abyś na głupią nie beł zgubę ukwapliwy”.
XXXI.
Tak rzekł Leon i słowy naciągał lubemi, Iż łzami zalawszy się znowu obfitemi, Mile nań pojrzał Rugier; serce w niem miękczeje, Które jakaś nadzieja nowa z lekka grzeje; Zda mu się, iżby zgrzeszył przeciwko ludzkości, Gdyby milczeniem zbyć miał najwdzięczniejszych gości, I już chce odpowiadać, lecz trzykroć wrócony Hamuje słowa język, niewczasem zemdlony.
XXXII.
Potem przez dzięki mówi: „O, gdybyś znał tego, Leonie, co mu życzysz
jeśli żadna nie pomoże tobie, Dopiero szukaj, skąd chcesz, inszej rady sobie. A teraz z nieszczęśliwem proszę, nieszczęśliwy, Abyś na głupią nie beł zgubę ukwapliwy”.
XXXI.
Tak rzekł Leon i słowy naciągał lubemi, Iż łzami zalawszy się znowu obfitemi, Mile nań pojrzał Rugier; serce w niem miękczeje, Które jakaś nadzieja nowa z lekka grzeje; Zda mu się, iżby zgrzeszył przeciwko ludzkości, Gdyby milczeniem zbyć miał najwdzięczniejszych gości, I już chce odpowiadać, lecz trzykroć wrócony Hamuje słowa język, niewczasem zemdlony.
XXXII.
Potem przez dzięki mówi: „O, gdybyś znał tego, Leonie, co mu życzysz
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 372
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ciemnieją kamienie są z zaduchu ziemnego przypalonego: które jasne przezroczystego, z czystego wodnego: które zielone z wodnego przygniłego: czerwone, z ziemnego gorącego: modre, z ziemnego więcej gorącego: i tak o innych. 3. Jako się kamienie zrastają? Zimnem się ścinają ponieważ w ogniu albo topnieją albo się psują, albo miękczeją, jako i sam diament. zatym też i zawsze są zimnemi kamienie. 4. Jako lekarstwo kruszy w człowieku kamień? Kamień ma w sobie nieznaczne dziurki, które po łacinie zowią poros, te w to lekarstwo subtelnością swoją zachodzi, i klejowatość która trzyma w gromadzie kamień, suszy, i niszczy; zaczym się kamień
ćiemnieią kámienie są z zaduchu źiemnego przypalonego: ktore iásne przezroczystego, z czystego wodnego: ktore źielone z wodnego przygniłego: czerwone, z źiemnego gorącego: modre, z źiemnego więcey gorącego: y ták o innych. 3. Iako się kamienie zrastáią? Zimnem się śćináią ponieważ w ogniu álbo topnieią álbo się psuią, álbo miękczeią, iáko y sam diáment. zátym też y záwsze są źimnemi kámienie. 4. Iáko lekárstwo kruszy w człowieku kámień? Kámień ma w sobie nieznáczne dziurki, ktore po łaćinie zowią poros, te w to lekárstwo subtelnośćią swoią záchodzi, y kleiowátość ktora trzyma w gromadźie kámień, suszy, y niszczy; záczym się kámień
Skrót tekstu: TylkRoz
Strona: 57
Tytuł:
Uczone rozmowy
Autor:
Wojciech Tylkowski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1692
Data wydania (nie wcześniej niż):
1692
Data wydania (nie później niż):
1692
tylo suchy barzo bez wszelkiej tłustości knot został. 70. Czemu gdy się oliwa pali mniej dymu wydaje niż żywica? Olej do żywice podobny dla tego i z sobą się mieszać dają: ale też olej mniej ma w sobie ziemie dla tego też mniej dymu czyni chybaby był brudny. 71. Czemu róg od ognia miękczeje? Bo ma przy materycy ziemnej niemało wilgotności która się rozpływa. 72. Czemu dym wysoko się wzbiwszy choć wiatru nie masz, nakłania się? Bo dym póki gorący wycienczony będąc idzie ku gorze, a gdy na powietrzu oziębnie, poczyna ciężeć i spuszcza się ku dołowi. 73. Czemu stare nabicie rurę ruśniczną rozrywa
tylo suchy bárzo bez wszelkiey tłustośći knot został. 70. Czemu gdy się oliwá pali mńiey dymu wydáie niż żywicá? Oley do żywice podobny dla tego y z sobą się mieszáć dáią: ále też oley mniey ma w sobie źiemie dla tego też mniey dymu czyni chybáby był brudny. 71. Czemu rog od ognia miękczeie? Bo ma przy máterycy źiemney niemáło wilgotnośći ktora się rozpływa. 72. Czemu dym wysoko się wzbiwszy choć wiátru nie masz, nakłania się? Bo dym poki gorący wyćienczony będąc idzie ku gorze, á gdy ná powietrzu oźiębnie, poczyna ćiężeć y zpuszcza się ku dołowi. 73. Czemu stáre nábićie rurę ruśniczną rozrywa
Skrót tekstu: TylkRoz
Strona: 81
Tytuł:
Uczone rozmowy
Autor:
Wojciech Tylkowski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1692
Data wydania (nie wcześniej niż):
1692
Data wydania (nie później niż):
1692