. Ale nie toż to, jak bym kochać chciała, Gdy się myśl myślić o miłym nie boi? Cóż by, gdybym też miłości zarwała? Nie wiem; ale wiem, że mi pęta stroi.
Kocham? Nie kocham? Dziwnie we łbie knuję: Nie chcę, nie kocham, a przecię miłuję.
Kocham czy-li nie? Ach, ogień w miłości Szczerze dopieka, a ja drżąc trupieję. Nie kocham tedy? Ach, do samych kości Wolnym się ogniem spuszczam i topnieję. Ogień się z mrozem ugania w skrytości: I mrozem pałam, i ogniami leję; Cuda miłości, czarów sposób nowy: Mróz gorejący,
. Ale nie toż to, jak bym kochać chciała, Gdy się myśl myślić o miłym nie boi? Cóż by, gdybym też miłości zarwała? Nie wiem; ale wiem, że mi pęta stroi.
Kocham? Nie kocham? Dziwnie we łbie knuję: Nie chcę, nie kocham, a przecię miłuję.
Kocham czy-li nie? Ach, ogień w miłości Szczerze dopieka, a ja drżąc trupieję. Nie kocham tedy? Ach, do samych kości Wolnym się ogniem spuszczam i topnieję. Ogień się z mrozem ugania w skrytości: I mrozem pałam, i ogniami leję; Cuda miłości, czarów sposób nowy: Mróz gorejący,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 185
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
chowa-ć gdzieś na dalsze czasy, A starość dybie z wielkimi niewczasy; Więc ta twarz, co to tak ślicznie kwitnieje, Jak kwiat zwiędnieje.
Tego się onej trzeba też warować, Bo szczęścia swego nie umie szanować I obawiam się, że ją bardzo zdradzi, Na co się sadzi.
Ale że onę uprzejmie miłuję I tego z serca wiernie jej winszuję, Niech się jej wszytko podług myśli wodzi, Tam kędy godzi. NA ROGI
Jak by było u dworu łacno o rogacza, Jeśli pytasz, owo masz Pismo za tłumacza: Pan na górze Synai, choć straszny i srogi, Miał przy boku Mojżesza, co miał na łbie rogi
chowa-ć gdzieś na dalsze czasy, A starość dybie z wielkimi niewczasy; Więc ta twarz, co to tak ślicznie kwitnieje, Jak kwiat zwiędnieje.
Tego się onej trzeba też warować, Bo szczęścia swego nie umie szanować I obawiam się, że ją bardzo zdradzi, Na co się sadzi.
Ale że onę uprzejmie miłuję I tego z serca wiernie jej winszuję, Niech się jej wszytko podług myśli wodzi, Tam kędy godzi. NA ROGI
Jak by było u dworu łacno o rogacza, Jeśli pytasz, owo masz Pismo za tłumacza: Pan na górze Synai, choć straszny i srogi, Miał przy boku Mojżesza, co miał na łbie rogi
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 347
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
tak słuchał Ducha Świętego, jako słuchasz Czarta. 1. O Boże mój nazwę cię zrzodłem dobroci, a cóż to! nazwę cię morzem dobroci, i to co! nazwę cię przepaścią dobroci, i to co! i żałuję tego, żeć słusznego nazwiska dać nie umiem, ale barziej, że cię godnie nie miłuję. Czemuż cię to przedcię Chrześcijanie twoi, Boże Chrześcijański nie czcą? nie miłują? bo lat wieczności, annos aeternos, na pamięci nie mają! Panie Boże nasz, ile wieczność jesteś, Deus aeternitas, daj nam żyjąc pamiętać na cię, abyśmy w-niebie, z-ciebie ile wiecznością jesteś, wiecznie
ták słuchał Duchá Swiętego, iáko słuchasz Czártá. 1. O Boże moy názwę ćię zrzodłem dobroći, á coż to! názwę ćie morzem dobroći, i to co! názwę ćię przepáśćią dobroći, i to co! i żáłuię tego, żeć słusznego názwiská dać nie umiem, ále bárźiey, że ćię godnie nie miłuię. Częmuż ćię to przedćię Chrześćiánie twoi, Boże Chrześćiáński nie czcą? nie miłuią? bo lat wiecznośći, annos aeternos, ná pámięći nie máią! Pánie Boże nász, ile wieczność iesteś, Deus aeternitas, day nam żyiąc pámiętáć ná ćię, ábyśmy w-niebie, z-ćiebie ile wiecznośćią iesteś, wiecznie
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 81
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
wszystkie złe myśli moje; Zaciągam was wszystkie bezecności słów, zaciągam was wszystkie uczynki nieprawości: a na cóż? Modicum et non videbitis me. Maluczko a nie obaczycie mię, co mówię maluczko w-tym okiem mgnieniu, już mię nie oglądacie, bo ja Boga mojego najwyższe i nieskończone dobro, a zewszystkiego serca miłuję, miłować przez wszystkę wieczność za łaską jego będę. 5. Dnia jutrzejszego dziewiątego Maja w-Roku tysiącnym dwusetnym dziewięćdziesiątym pierwszym, z-Nazaret rękoma Anielskiemi przeniesiony domek Naświętszej Panny do Dalmacyj. Bogarodzico Panno, spraw przyczyną twoją, aby się z-krajów naszych Ojczyste wolności wiara i służba twoja nie przenosiła, nie zniknęła
wszystkie złe myśli moie; Záćiągam was wszystkie bezecnośći słow, záćiągam was wszystkie uczynki niepráwośći: á ná coż? Modicum et non videbitis me. Máluczko á nie obaczyćie mię, co mowię máluczko w-tym okiem mgnieniu, iuż mię nie oglądaćie, bo ia Bogá moiego naywyższe i nieskończone dobro, á zewszystkiego sercá miłuię, miłowáć przez wszystkę wieczność zá łáską iego będę. 5. Dniá iutrzeyszego dźiewiątego Maiá w-Roku tyśiącnym dwusetnym dźiewięćdźiesiątym pierwszym, z-Názáret rękomá Anielskiemi przenieśiony domek Naświętszey Pánny do Dálmácyi. Bogárodźico Pánno, spraw przyczyną twoią, áby się z-kráiow nászych Oyczyste wolnośći wiárá i służbá twoiá nie przenośiłá, nie zniknęłá
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 94
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
rycerz, nad którego, Jeśli go ja dobrze znam, chłopa pyszniejszego Jako żywo podomno nie było na świecie, Krzywo patrząc, zawoła: „A wy gdzie jedziecie?
XXXIX.
Jeśli chcecie być żywi i zdrowi, tak wiedzcie, Albo stąd w inszą drogę albo nazad jedźcie; Nie chcę ja towarzysza tam, kędy miłuję, I tam, gdzie mojej dziewki szukam i szlakuję”. Orland zaś Cyrkasowi: „Ja nie wierzę, aby Więcej nadto miał mówić, gdyby nas za baby Nikczemne miał obydwu, fukając tak śmiele, Jakobyśwa dopiero wstała od kądziele.”
XL.
Do niego zaś: „Ty, chłopie, co się
rycerz, nad którego, Jeśli go ja dobrze znam, chłopa pyszniejszego Jako żywo podomno nie było na świecie, Krzywo patrząc, zawoła: „A wy gdzie jedziecie?
XXXIX.
Jeśli chcecie być żywi i zdrowi, tak wiedzcie, Albo stąd w inszą drogę albo nazad jedźcie; Nie chcę ja towarzysza tam, kędy miłuję, I tam, gdzie mojej dziewki szukam i szlakuję”. Orland zaś Cyrkasowi: „Ja nie wierzę, aby Więcej nadto miał mówić, gdyby nas za baby Nikczemne miał obydwu, fukając tak śmiele, Jakobyśwa dopiero wstała od kądziele.”
XL.
Do niego zaś: „Ty, chłopie, co się
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 258
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, zmyślając Niewymowne wesele i ręce ściągając, Bieży ku Gryfonowi i w bok konia bije I ściska go i chwilę wisi mu u szyje.
X.
I z podchlebstwem postawy zwierzchniej słodkie słowa Złączając, mówi z płaczem chytra białagłowa: „Takli płacisz, miły mój, tej - skarżyć się muszę - Co cię barziej miłuję, niżli własną duszę, Że bez ciebie strapiona trwam już całe lato I drugie się poczyna, a ty nie dbasz na to? I bym beła wrócenia twojego czekała, Nie wiem, jeślibym była ten dzień oglądała.
XI.
Gdym czekała, żebyś się z Nikozjej wrócił, Dokądeś się odemnie
, zmyślając Niewymowne wesele i ręce ściągając, Bieży ku Gryfonowi i w bok konia bije I ściska go i chwilę wisi mu u szyje.
X.
I z podchlebstwem postawy zwierzchniej słodkie słowa Złączając, mówi z płaczem chytra białagłowa: „Takli płacisz, miły mój, tej - skarżyć się muszę - Co cię barziej miłuję, niżli własną duszę, Że bez ciebie strapiona trwam już całe lato I drugie się poczyna, a ty nie dbasz na to? I bym beła wrócenia twojego czekała, Nie wiem, jeślibym była ten dzień oglądała.
XI.
Gdym czekała, żebyś się z Nikozyej wrócił, Dokądeś się odemnie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 360
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
nas wożą. kto jej chce. niech mi się odzowie. Mam jej tam jeszcze trochę wierę jej dać każę, Bo ja dla dobrych ludzi nic sobie nie ważę. Pierwszy trunek do ciebie, mój drużba cnotliwy, Wypiję, wiem że mnie znasz dawno, żem prawdziwy Twój przyjaciel i z dawna czczę cię i miłuję, Coć się kolwiek podoba, wszytkim cię daruję. Do stołu, chiopiąteczka, rychło nagotujcie, Jedno, proszę was, srebra i szklanic szanujcie! Zimnej wody do wina przynieść będzie trzeba, Od piekarza do stołu wziąć dostatkiem chleba.
Potem, gdy sprawicie, wszak już wiecie swoje Urzędy, jakoż proszę,
nas wożą. kto jej chce. niech mi się odzowie. Mam jej tam jeszcze trochę wierę jej dać każę, Bo ja dla dobrych ludzi nic sobie nie ważę. Pierwszy trunek do ciebie, mój drużba cnotliwy, Wypiję, wiem że mnie znasz dawno, żem prawdziwy Twój przyjaciel i z dawna czczę cię i miłuję, Coć się kolwiek podoba, wszytkim cię daruję. Do stołu, chiopiąteczka, rychło nagotujcie, Jedno, proszę was, srebra i szklanic szanujcie! Zimnej wody do wina przynieść będzie trzeba, Od piekarza do stołu wziąć dostatkiem chleba.
Potem, gdy sprawicie, wszak już wiecie swoje Urzędy, jakoż proszę,
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 254
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Na franta tego. Nie zawżdy wiatr jeden wieje. Nie zawsze się dobrze dzieje. Ty chwytaj, Tomku, Co masz na pomku. Mnie nad wszytko pokój miły, Bo do wojny nie mam siły I podczas trwogi, Szablą-m nie srogi. Prawda, że przy białym stadzie, Wolę być niźli przy zwadzie. Radniej miłuję, Niźli wojuję. Bogdaj zabit wszczynał zwadę, Ja tam pewnie gardło kładę, Gdzie się co mego Tknie raiwego.
Niechaj się waleczni biją, Mazurowie, bracia, piją. Żołnierz — do zbroje, Wy, wczasy — moje. Rzekłem: kogo świerzbi głowa, Nie mów do trzeciego słowa. Kto rad targuje
Na franta tego. Nie zawżdy wiatr jeden wieje. Nie zawsze się dobrze dzieje. Ty chwytaj, Tomku, Co masz na pomku. Mnie nad wszytko pokój miły, Bo do wojny nie mam siły I podczas trwogi, Szablą-m nie srogi. Prawda, że przy białym stadzie, Wolę być niźli przy zwadzie. Radniej miłuję, Niźli wojuję. Bogdaj zabit wszczynał zwadę, Ja tam pewnie gardło kładę, Gdzie się co mego Tknie raiwego.
Niechaj się waleczni biją, Mazurowie, bracia, piją. Żołnierz — do zbroje, Wy, wczasy — moje. Rzekłem: kogo świerzbi głowa, Nie mów do trzeciego słowa. Kto rad targuje
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 267
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Nie masz dziwu, lat siedmnaście kończę, seminare i dobrze małżonkować mogę.
Wojciech: To ją pewnie do małżeństwa znaczycie?
Józef: Przyznam ci się, że od gramatyki jeszcze w sercu i w intencji zaparagrafowałem.
Wojciech: Dobrymi terminami dalibóg ortografiji uczyliście się. To pewnie i koniugacyją „amo”, „miłuję”, z doświadczenia pojęliście. Ale to przecie nic do rzeczy partolić się w tych leciech, które ćwiczeniu się u dworu, w wojsku i tam dalej należą.
Józef: Natury utrzymać nie mogę, a lepiej zażyć, póki wyskoczna i skora.
Wojciech: Panie młody, ochwat na źrobcu niedobry. Lepiej by
Nie masz dziwu, lat siedmnaście kończę, seminare i dobrze małżonkować mogę.
Wojciech: To ją pewnie do małżeństwa znaczycie?
Józef: Przyznam ci się, że od gramatyki jeszcze w sercu i w intencyi zaparagrafowałem.
Wojciech: Dobrymi terminami dalibóg ortografiji uczyliście się. To pewnie i koniugacyją „amo”, „miłuję”, z doświadczenia pojęliście. Ale to przecie nic do rzeczy partolić się w tych leciech, które ćwiczeniu się u dworu, w wojsku i tam dalej należą.
Józef: Natury utrzymać nie mogę, a lepiej zażyć, póki wyskoczna i skora.
Wojciech: Panie młody, ochwat na źrobcu niedobry. Lepiej by
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 254
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
źrzódło nieskończonej dobroci, z którego hojnie wszystkie czerpają kreatury i cokolwiek mają, z niego wszystko biorą! O, jakiej godzien jesteś miłości od wszelkiego stworzenia! O, jako Cię rozumna kreatura, a mianowicie człowiek, miłować powinien! Więc ja Ciebie ze wszystkiego serca mego, ze wszystkich sieł moich, ze wszytkiej dusze mojej miłuję, Boga mego. Z uprzejmością wszelką winszujęć tego i z serca się cieszę z tego, żeś jest nieskończonej mocy, mądrości, piękności, żeś jest nie-
odmienny, wieczny, nieskażytelny, dobry, miłosierny, święty, sprawiedliwy, nieogarniony, niepojęty, w żadnej doskonałości końca niemający.
Winszujęć tego, iż sam
źrzódło nieskończonej dobroci, z którego hojnie wszystkie czerpają kreatury i cokolwiek mają, z niego wszystko biorą! O, jakiej godzien jesteś miłości od wszelkiego stworzenia! O, jako Cię rozumna kreatura, a mianowicie człowiek, miłować powinien! Więc ja Ciebie ze wszystkiego serca mego, ze wszystkich sieł moich, ze wszytkiej dusze mojej miłuję, Boga mego. Z uprzejmością wszelką winszujęć tego i z serca się cieszę z tego, żeś jest nieskończonej mocy, mądrości, piękności, żeś jest nie-
odmienny, wieczny, nieskażytelny, dobry, miłosierny, święty, sprawiedliwy, nieogarniony, niepojęty, w żadnej doskonałości końca niemający.
Winszujęć tego, iż sam
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 139
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004