cieśnią i przykre góry, Na miecze niedba i rany. Rogami miece ziemię, zrze od jadu, Ani się dawa pożyć do upadu, I niebo go przykrywa, I jędze co dzień wścinają,
Ognia, wody ubywa, Kule pod ziemią sięgają. Przęcię on górą, przecię zda się srogi, Na wiatr szalone miecąc próżno rogi. Znośniej mu Etnę nosić, Znośniej Zyzyfowe brzemie, A niż pokoju prosić, I harde uniżyć ciemie. Tylko jak we śnie przez howorów tyle, Z niewoli marzy o dobrem coś dzile. WIERSZ DWUNASTY.
Jeszcze ognie nie spłonęły, Które zapalone były, Że bisurmanin zrażony, Ustąpił w swe horyzony. Oto
cieśnią i przykre góry, Na miecze niedba i rany. Rogami miece ziemię, zrze od jadu, Ani się dawa pożyć do upadu, I niebo go przykrywa, I jędze co dzień wścinają,
Ognia, wody ubywa, Kule pod ziemią sięgają. Przęcię on górą, przecię zda się srogi, Na wiatr szalone miecąc próżno rogi. Znośniej mu Etnę nosić, Znośniej Zyzyfowe brzemie, A niż pokoju prosić, I harde uniżyć ciemie. Tylko jak we śnie przez howorów tyle, Z niewoli marzy o dobrem coś dzile. WIERSZ DWUNASTY.
Jeszcze ognie nie spłonęły, Które zapalone były, Że bisurmanin zrażony, Ustąpił w swe horyzony. Oto
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 24
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
, Które ziemie przenikają końce. Zdało się, zdało po przeszłe te lata, Że albo koniec i ruina świata, Albo wiek Pyrrhy, i ona Powódź spaść miała Deukaliona Gdy po Hadriach pływały głębokichNiedoszłe Tygrem karki gór wysokich, Atlas po Eou brodził, A Proteusz bydło z pól uwodził. Widzieć szumnemi Wisłę było mętną Miecąc się flagi; skąd ona pamiętną Powodzią brzegi nabrzmiałe, Miasta i wsi pożerała całe. Niebo twarz smutną upłakawszy łzami, Gdy panna w wieńcu, było pod żaglami, Swiat gnił, a podziemne rymy, Codzień większe wywierały dymy. Stąd w cieniu długim bez słońca i rosy Kwiat zarażony i nierdzałe kłosy, Na wszystkie
, Które ziemie przenikają końce. Zdało się, zdało po przeszłe te lata, Że albo koniec i ruina świata, Albo wiek Pyrrhy, i ona Powódź spaść miała Deukaliona Gdy po Hadryach pływały głębokichNiedoszłe Tygrem karki gór wysokich, Atlas po Eou brodził, A Proteusz bydło z pól uwodził. Widzieć szumnemi Wisłę było mętną Miecąc się flagi; zkąd ona pamiętną Powodzią brzegi nabrzmiałe, Miasta i wsi pożerała całe. Niebo twarz smutną upłakawszy łzami, Gdy panna w wieńcu, było pod żaglami, Swiat gnił, a podziemne rymy, Codzień większe wywierały dymy. Ztąd w cieniu długim bez słońca i rosy Kwiat zarażony i nierdzałe kłosy, Na wszystkie
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 86
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
, co na rozłożystym Górę karku dźwigając, ogniem tchnie siarczystym, A gdy ciężar chcąc złożyć, poruszy bokami: Drzy ziemia, Miasta z swemi trzęsą się wieżami. Na wierzch Etny wzrok tylko obrócić się godzi, Wniść trudno; środek góry rozmaite rodzi Drzewa ta się raz wewnątrz bystrym wiatrem burzy. Raz ognie w niebo miecąc, czarnym dymem kurzy. Jednak lubo ognistym pali się waporem, Śniegu przecie nie traci, sekretnym humorem Broniąc go od gorąca; a wierne upały Bez szkody głaszczą lodu skrzepłego kryształy. Co kamienie wyrzuca? co wewnątrz gromadzi Wichry? i jakie źródło Wulkana prowadzi? Trudno wiedzieć. Lubo wiatr przez zawarte progi Kręcąc się,
, co ná rozłożystym Gorę kárku dźwigaiąc, ogniem tchnie śiárczystym, A gdy ćiężar chcąc złożyć, poruszy bokámi: Drzy żiemiá, Miástá z swemi trzęsą sie wieżámi. Ná wierzch Etny wzrok tylko obroćić sie godźi, Wniść trudno; środek gory rozmáite rodźi Drzewá tá się raz wewnątrz bystrym wiátrem burzy. Raz ognie w niebo miecąc, czarnym dymem kurzy. Iednák lubo ognistym páli sie waporem, Sniegu przećie nie traći, sekretnym humorem Broniąc go od gorąca; á wierne upały Bez szkody głászczą lodu skrzepłego krzyształy. Co kamienie wyrzuca? co wewnątrz gromadźi Wichry? y iákie źrodło Wulkaná prowadźi? Trudno wiedźieć. Lubo wiatr przez zawarte progi Kręcąc się,
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 8
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
siły. Prędka wieść/ rozruch niesie w Piłatowe gmachy/ Ze się lud niezliczony sypie: nagłe strachy Powstają: na starostę uderzyła trwoga/ Nie lękaj się: (powiedzą) onego to Boga Żydowstwo pojmało: Co przeszłej Niedziele/ Tłuszczy przeciwko niemu wychodziło wiele. Ścieląc pod nogi jego szaty/ i zielone Rózgi po drodze miecąc/ i palmy złocone Niosąc w ręku/ z weselem/ królem go witali Izraelskim: i Synem Dawidowym zwali. Ośmieliwszy się Piłat/ wyiźrzy/ ano roty/ I wielki nacisk ludu stoi przede wroty. Krzyczą: Panie starosto/ pokoj przynosimy/ Wielka sprawa: o posłuch łaskawy prosimy. Wniść teraz do Waszmości
śiły. Prędka wieść/ rozruch nieśie w Piłatowe gmáchy/ Ze się lud niezliczony sypie: nagłe stráchy Powstáią: ná stárostę vderzyłá trwogá/ Nie lękay się: (powiedzą) onego to Bogá Zydowstwo poimáło: Co przeszłey Niedźiele/ Tłuszczy przećiwko niemu wychodźiło wiele. Sćieląc pod nogi iego száty/ y źielone Rozgi po drodze miecąc/ y pálmy złocone Niosąc w ręku/ z weselem/ krolem go witáli Izráelskim: y Synem Dawidowym zwáli. Ośmieliwszy się Piłat/ wyiźrzy/ áno roty/ I wielki naćisk ludu stoi przede wroty. Krzyczą: Pánie stárosto/ pokoy przynośimy/ Wielka spráwá: o posłuch łáskáwy prośimy. Wniść teraz do Wászmośći
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 38.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
Cesarzem/ i dał mu tę łaskę/ iż zamknął był kościół Janusów: ci zaś nie opowiadają nigdziej swojej wiary (jeśliż niewiarę może tak nazywać) tylko z bębnami/ z trąbami/ we śrzodku mieczów i kopij. Jako bowiem rybitwi/ chcąc oszukać i nawieść ryby do sieci/ mieszają wodę i fantasią ich/ miecąc tam wapno/ i bijąc kijmi w wodę; tak też i ci/ żeby po niezbożności nauki ich nie poznano/ nie śmieją jej ogłaszać/ tylko miedzy grzmotem zbrój/ i postrachem wojennym/ aby tak odęli rozum i rozsądek słuchaczom. Chrystus powiada/ iż pokoj czyniący są błogosławieni/ bo nazwani będą synami Bożymi;
Cesárzem/ y dał mu tę łáskę/ iż zámknął był kośćioł Ianusow: ći záś nie opowiádáią nigdźiey swoiey wiáry (iesliż niewiárę może ták názywáć) tylko z bębnámi/ z trąbámi/ we śrzodku mieczow y kopiy. Iáko bowiem rybitwi/ chcąc oszukáć y náwieść ryby do śieći/ mieszáią wodę y phántásią ich/ miecąc tám wapno/ y biiąc kiymi w wodę; ták też y ći/ żeby po niezbożnośći náuki ich nie poznano/ nie śmieią iey ogłászáć/ tylko miedzy grzmotem zbroy/ y postráchem woiennym/ áby ták odęli rozum y rozsądek słucháczom. Chrystus powiáda/ iż pokoy czyniący są blogosłáwieni/ bo názwáni będą synámi Bożymi;
Skrót tekstu: BotŁęczRel_IV
Strona: 107
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. IV
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
. Czczą je/ głową bijąc w ziemię/ abo żegnając się/ a czołem zaraz bijąc za każdym przeżegnaniem: a gdy do nich/ abo do cerkwie przystępują/ zsiadają też z konia. Nie zaczynają nic bez znaku Krzyża ś. Modląc się nie klękają: ale nawięcej stojąc/ a głową jako szkapy czasu znoju/ miecąc/ a żegnając się/ Boga proszą jedną wszyscy modlitwą: Hospody pomiłuj. Wchodząc do domu/ naprzód czynią uczciwość krzyżowi/ abo inszemu obrazowi/ który tam u każdego musi być na przednim miejscu: a potym witają tamtych/ głową też tylo kiwając/ a nigdy się nie kłaniając nikomu. Jeśli nie będzie w domu obrazu
. Czczą ie/ głową biiąc w źiemię/ ábo żegnáiąc się/ á czołem záraz biiąc zá káżdym przeżegnániem: á gdy do nich/ ábo do cerkwie przystępuią/ zśiádáią też z koniá. Nie záczynáią nic bez znáku Krzyżá ś. Modląc się nie klękáią: ále nawięcey stoiąc/ á głową iáko szkápy czásu znoiu/ miecąc/ á żegnáiąc się/ Bogá proszą iedną wszyscy modlitwą: Hospody pomiłuy. Wchodząc do domu/ naprzod czynią vczćiwość krzyżowi/ ábo inszemu obrázowi/ ktory tám v káżdego muśi być ná przednim mieyscu: á potym witáią támtych/ głową też tylo kiwáiąc/ á nigdy się nie kłániáiąc nikomu. Iesli nie będźie w domu obrázu
Skrót tekstu: BotŁęczRel_IV
Strona: 131
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. IV
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
trzeba pilnować żeby im gwałtu nie czynić/ a żeby przecię zawżdy sobie dopracowały. Ktemu w obojej wprawie/ mieć je do tego żeby się kupy dzierżeli/ dla czego trzeba je odprawować często. A trafili się które szczenie coby się miało do poskronności/ to ma Myśliwieć który psów dojeżdża często karmić/ po kęsu chleba miecąc/ i na polu ilekroć ujrzy/ i doma/ żeby się go co nabarziej rozmiłowało. A jeśli ono przecię stroni/ trzeba aby je zajeżdżano z chlustem/ i bijąc do łowca: jeśli i to nie pomaga/ trzeba łapać i wysiekać tak/ żeby się samo bało być bez myśliwca. Opacznym obyczajem/ jeśli szczenię
trzebá pilnowáć żeby im gwałtu nie cżynić/ á żeby przećię záwżdy sobie dopracowáły. Ktemu w oboiey wpráwie/ mieć ie do tego żeby sie kupy dźierżeli/ dla cżego trzebá ie odpráwowáć cżęsto. A tráfili sie ktore scżęnie coby sie miáło do poskronnośći/ to ma Myśliwieć ktory psow doieżdża cżęsto karmić/ po kęsu chlebá miecąc/ y na polu ilekroć vyrzy/ y domá/ żeby sie go co nabarźiey rozmiłowáło. A iesli ono przećię stroni/ trzebá aby ie záieżdżano z chlustem/ y biiąc do łowcá: iesli y to nie pomaga/ trzebá łápáć y wyśiekáć ták/ żeby sie sámo báło być bez myśliwcá. Opácżnym obycżáiem/ iesli sczenię
Skrót tekstu: OstrorMyśl1618
Strona: 13
Tytuł:
Myślistwo z ogary
Autor:
Jan Ostroróg
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
myślistwo, zoologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
nie pochwali sydońskiej Dydony, Iż traci dla czystości żywot ulubiony. Kto się nie podziwuje wielkiej Zenobiej, Kto Semiramidzie, zwyciężcy w Syriej?
To te przez szablę sławne; a drugich czy mało Oko śmiertelne w Rzymie, w Grecji widziało, U Indów i tam, kędy Febus złote włosy Topi, noc z czarnych mroków miecąc na niebiosy, Co czystością, naukami, wiarą tak świeciły, Iż najsławniejszych mężów w zad precz zostawiły? A wżdy z tysiąca jedna ledwo się mianuje: Kłamstwo złych historyków wszystko jem ujmuje.
VII.
Nic to, o zacny stanie; przecię ty swojemu Czyń dosyć zamysłowi, nie ustępuj złemu. Rób dobrze, niech
nie pochwali sydońskiej Dydony, Iż traci dla czystości żywot ulubiony. Kto się nie podziwuje wielkiej Zenobiej, Kto Semiramidzie, zwyciężcy w Syryej?
To te przez szablę sławne; a drugich czy mało Oko śmiertelne w Rzymie, w Grecyej widziało, U Indów i tam, kędy Febus złote włosy Topi, noc z czarnych mroków miecąc na niebiosy, Co czystością, naukami, wiarą tak świeciły, Iż najsławniejszych mężów w zad precz zostawiły? A wżdy z tysiąca jedna ledwo się mianuje: Kłamstwo złych historyków wszystko jem ujmuje.
VII.
Nic to, o zacny stanie; przecię ty swojemu Czyń dosyć zamysłowi, nie ustępuj złemu. Rób dobrze, niech
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 130
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
INWENCYJEJ NOWOTNY DLA STRZELANIA Z DZIAŁA
Będę mówił o kulach łańcuchem skrępowanych, a takowych kul napatrzyłem się, ale nie były doskonałe w okrągłości. I te kule swym biegiem idą, jedna za drugą, to jest ta, która jest nacięższa, idzie naprzód, a jeśli uderzy ta przednia w jakie miejsce, potym pójdzie miecąc się raz i drugi prawdziwie uczyni szkodę. Ale, żeby ona mogła skruszyć jeden maszt, jako piszą niektórzy straszni autorowie, którzy strzelali takimi kulami do kuchni z garca kucharczynego albo w mieszkaniu, myślą, a nie działem, nie tak jest, ani uczynią strasznego efektu, jako powiedziałem indziej, może porwać liny u
INWENCYJEJ NOWOTNY DLA STRZELANIA Z DZIAŁA
Będę mówił o kulach łańcuchem skrępowanych, a takowych kul napatrzyłem się, ale nie były doskonałe w okrągłości. I te kule swym biegiem idą, jedna za drugą, to jest ta, która jest nacięższa, idzie naprzód, a jeśli uderzy ta przednia w jakie miesce, potym pójdzie miecąc się raz i drugi prawdziwie uczyni szkodę. Ale, żeby ona mogła skruszyć jeden maszt, jako piszą niektórzy straszni autorowie, którzy strzelali takimi kulami do kuchni z garca kucharczynego albo w mieszkaniu, myślą, a nie działem, nie tak jest, ani uczynią strasznego efektu, jako powiedziałem indziej, może porwać liny u
Skrót tekstu: AquaPrax
Strona: 356
Tytuł:
Praxis ręczna działa
Autor:
Andrzej Dell'Aqua
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1624 a 1639
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1639
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Tadeusz Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1969
Spadną z siodeł wnet na ziemię, a otarszy z prochu ciemię, do ubogiej wnidą szopy, po nich niosą skarby w tropy.
A zrzuciwszy z głowy swoje świetne różnych farb zawoje, gdzie słoniowe dzierżą dłonie na Panieńskim Dziecię łonie,
padną na twarz wszyscy razem Najwyższego przed obrazem i przedwiecznej słońcem chwały, serdeczne weń miecąc strzały.
Pilne po Nim oko chodzi, które każdy członek wodzi dziwnie śliczny, tak lelią w jeden z różą wieniec wiją.
Złoty tenże włos kręcony, kędzierzawy wierch toczony, oczy obie by rubiny zadziwiły cherubiny.
Malowane a jagody właśnie jako znak pogody rumiane nam słońce daje wieczór albo gdy dzień wstaje.
Nad purpurę
Spadną z siodeł wnet na ziemię, a otarszy z prochu ciemię, do ubogiej wnidą szopy, po nich niosą skarby w tropy.
A zrzuciwszy z głowy swoje świetne różnych farb zawoje, gdzie słoniowe dzierżą dłonie na Panieńskim Dziecię łonie,
padną na twarz wszyscy razem Najwyższego przed obrazem i przedwiecznej słońcem chwały, serdeczne weń miecąc strzały.
Pilne po Nim oko chodzi, które każdy członek wodzi dziwnie śliczny, tak leliją w jeden z różą wieniec wiją.
Złoty tenże włos kręcony, kędzierzawy wierch toczony, oczy obie by rubiny zadziwiły cherubiny.
Malowane a jagody właśnie jako znak pogody rumiane nam słońce daje wieczór albo gdy dzień wstaje.
Nad purpurę
Skrót tekstu: MiasKZbiór
Strona: 39
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Kacper Miaskowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia, fraszki i epigramaty
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Alina Nowicka-Jeżowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1995