Paskwaliny, Punkt II. Nadobnej Paskwaliny
Toż na wszytkie wylana lamenty niewieście/ O takli być okrutne jego miało zejście: Te Bogom Inferie: z dusze tak niewinnej: Bez honoru i pompy grobowej powinnej/ Ach zwierciadła jedyne/ kiedy dowierał! Ach roże! ach lilie! gdy już już umierał. Jako w twarzy mieniły! i w ciężkiej tej doli Opuszczała ze swoich kolorów powoli! Skąd żeby nie kanęła kropla żadna próżno Krwie tak drogiej/ w śliczne ją obracała różno Hiacynty i Fiołki. A która się czuła Grzechu winną bestia/ do skały przykuła Rodyiskiej ją na wieki. Co też (zatym rzecze Nadobna Paskwalina) i tę miłość piecze
Pasqualiny, Punkt II. Nadobney Pasqualiny
Toż ná wszytkie wylana lámenty niewieśćie/ O tákli bydź okrutne iego miáło zescie: Te Bogom Inferye: z dusze ták niewinney: Bez honoru y pompy grobowey powinney/ Ach zwierciadłá iedyne/ kiedy dowierał! Ach roże! ách lilie! gdy iuż iuż vmierał. Iáko w twarzy mieniły! y w cięszkiey tey doli Opuszczała ze swoich kolorow powoli! Zkąd żeby nie kanęła kroplá żadna prożno Krwie ták drogiey/ w sliczne ią obrácáła rożno Hiácynthy y Fiołki. A ktora się czułá Grzechu winną bestya/ do skały przykułá Rodyiskiey ią na wieki. Co też (zatym rzecze Nadobna Pasquálina) y tę miłość piecze
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 87
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
poburżył był Łowiec, Czternaście wrócił tysięcy mu owiec, A siedm Wielbłądów, i tysiąc jarżm byków, Dla jego styląż (Oślic) robotników. Spłodził siedm Synów, i trzy Córki potem, Tyle jak drugie wiecznym się żywotem Szczyciło w Niebie; więc z tych które żyły, Tak się z jego krżtu w swym życiu mieniły. Pierwsza dniem, druga zapachem ziół wonnych, A trzecia dźwiękiem radości niepłonnych; Nie było jednak w krajach okolicznych Niewiast nad Córki Jobowe tak ślicznych. I odkazywał im Ociec, i ch Braci, (Ze wszyscy byli możni i bogaci) Dziedzictwo, które na nich miało spadać, Ze mogli dobroć Boską opowiadać. Sam
poburżył był Łowiec, Czternaśćie wroćił tyśięcy mu owiec, A śiedm Wielbłądow, i tysiąc iarżm bykow, Dla iego ztyląż (Oślic) robotnikow. Spłodźił śiedm Synow, i trzy Corki potem, Tyle iák drugie wiecznym się żywotem Szczyciło w Niebie; więc z tych ktore żyły, Ták się z iego krżtu w swym żyćiu mięniły. Pierwsza dniem, druga zápachem źioł wonnych, A trzećia dźwiękiem rádośći niepłonnych; Nie było iednák w kraiách okolicznych Niewiást nád Corki Iobowe ták ślicznych. I odkazywał im Oćiec, i ch Bráći, (Ze wszyscy byli możni i bogáći) Dźiedźictwo, ktore ná nich miáło spadáć, Ze mogli dobroć Boską opowiadáć. Sam
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 171
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
wymowa Niema/ milczeniem lepiej wyrazała/ I nikt nie postrzegł/ że wszystko zmyślała. 86. A widząc że jej one chytre sztuki/ Na początku się tak dobrze zdarzyły: Okiem i twarzą proste zwieść nieuki/ I czynić więcej chce niżli czynili: Cyrce z Medeą mocą swy nauki/ Co ludzie w różne postaci mieniły. I na kształt Syren chce słodkiemy słowy/ Włożyć na zmysły człowiecze okowy. Jerozolimy wyzwolonej
87. A żeby ich w sieć najwięcej wprawiła/ Różnych sposobów z niemi używała: Nie jednę wszystkiem postawę czyniła/ Ale ją według czasu odmieniała. Czasem wstydliwie w ziemię oczy kryła/ Czasem je chciwie na nich obracała: Jako
wymowá Niema/ milczeniem lepiey wyrazáłá/ Y nikt nie postrzegł/ że wszystko zmyśláłá. 86. A widząc że iey one chytre sztuki/ Ná początku się ták dobrze zdárzyły: Okiem y twarzą proste zwieść nieuki/ Y czynić więcey chce niżli czynili: Cyrce z Medeą mocą swy náuki/ Co ludźie w rożne postáći mieniły. Y ná kształt Syren chce słodkiemy słowy/ Włożyć ná zmysły człowiecze okowy. Ierozolimy wyzwoloney
87. A żeby ich w śieć naywięcey wpráwiłá/ Rożnych sposobow z niemi vżywáłá: Nie iednę wszystkiem postáwę czyniłá/ Ale ią według czásu odmieniáłá. Czásem wstydliwie w źiemię oczy kryłá/ Czásem ie chćiwie ná nich obracáłá: Iáko
Skrót tekstu: TasKochGoff
Strona: 101
Tytuł:
Goffred abo Jeruzalem wyzwolona
Autor:
Torquato Tasso
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618