Choćby na niebie sam Arkturus świecił, Choćby pogasły w zimnym gwiazdy cieniu, Paliłby skryty w sercu jak w więzieniu. A to dla panny, której z tobą siła Równych natura darów udzieliła; Tyś jest niebieskich gwiazd i ogniów panią, Na ziemi wszytka płeć musi iść za nią; Ty co noc twarz swą mienisz, ona płocha Niestatecznie się, choć przysięgła, kocha; Tyś biała, ona śniegi płcią przechodzi; I twój, i onej promień głowie szkodzi; Ty noc oświecasz, ona swoim wzrokiem Zwyciężyłaby Ereb z jego mrokiem; Tyś zimna, onej nie szkodzą nic strzały, Chociaż się w kuźni lemneńskiej zagrzały;
Choćby na niebie sam Arkturus świecił, Choćby pogasły w zimnym gwiazdy cieniu, Paliłby skryty w sercu jak w więzieniu. A to dla panny, której z tobą siła Równych natura darów udzieliła; Tyś jest niebieskich gwiazd i ogniów panią, Na ziemi wszytka płeć musi iść za nią; Ty co noc twarz swą mienisz, ona płocha Niestatecznie się, choć przysięgła, kocha; Tyś biała, ona śniegi płcią przechodzi; I twój, i onej promień głowie szkodzi; Ty noc oświecasz, ona swoim wzrokiem Zwyciężyłaby Ereb z jego mrokiem; Tyś zimna, onej nie szkodzą nic strzały, Chociaż się w kuźni lemneńskiej zagrzały;
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 172
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
U mnie szedziwa zima w mróz ubrała włosy, A przy tobie, choć luty wilki w kupę zbiera, Życzliwe lato piękną żyzność rozpościera. Bez ciebie mrok mi padnie choć w samo południe, A z tobą o północy słońce wschodzi cudnie. O, jaką masz nade mną władzę i rządzenie, Że mi niebo i samo mienisz przyrodzenie! DO OCZU SWOICH
Oczy płaczecie, a ja się z was śmieję, Choć tak-em stracił jak i wy nadzieję; Ale któż wlezie dlatego w kir gruby, Co sobie własnej przyczyną jest zguby? Kto temu doda poradnej ochłody, Który umyślnej potrzebował szkody? Tak kiedyś hetman afrykańskiej ziemie, Gdy Rzym
U mnie szedziwa zima w mróz ubrała włosy, A przy tobie, choć luty wilki w kupę zbiera, Życzliwe lato piękną żyzność rozpościera. Bez ciebie mrok mi padnie choć w samo południe, A z tobą o północy słońce wschodzi cudnie. O, jaką masz nade mną władzę i rządzenie, Że mi niebo i samo mienisz przyrodzenie! DO OCZU SWOICH
Oczy płaczecie, a ja się z was śmieję, Choć tak-em stracił jak i wy nadzieję; Ale któż wlezie dlatego w kir gruby, Co sobie własnej przyczyną jest zguby? Kto temu doda poradnej ochłody, Który umyślnej potrzebował szkody? Tak kiedyś hetman afrykańskiej ziemie, Gdy Rzym
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 265
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ich mógł potargać. Tylkóz te kosmate/ I ręce/ i kołtany na głowie rogate. Niechci straszne nie będą. Czym przelękła owa/ Z haniebnego przestrachu/ nie mogą i słowa Długo wyrzec. Aż kiedy jego tę łagodną Słysząc mowę. O który mamci dziękę godną Oddać za to (przemowi/) jakimkolwiek dziwnym Mienisz się być stworzeniem. Ze wtakim przeciwnym Razie moim/ dodać chcesz przyjacielskiej ręki/ I żywota przedłużyć mego mi przez dzięki. Lecz jakom ja osoby ulękła się twojej Przed tym mi niewidanej; która mię w te knieje Zaniosła opuszczone. Cóżkolwiek się dzieje Teraz ze mną/ i czemum tu się aż dostała Niepodobna/
ich mogł potárgáć. Tylkoz te kosmáte/ Y ręce/ y kołtany na głowie rogáte. Niechci strászne nie będą. Czym przelękła owá/ Z hániebnego przestráchu/ nie mogá y słowá Długo wyrzec. Aż kiedy iego tę łágodną Słysząc mowę. O ktory mamci dziękę godną Oddáć zá to (przemowi/) iakimkolwiek dziwnym Mienisz się bydź stworzeniem. Ze wtákim przećiwnym Razie moim/ dodáć chcesz przyiacielskiey ręki/ Y żywotá przedłużyć mego mi przez dzięki. Lecz iakom ia osoby vlękłá się twoiey Przed tym mi niewidáney; ktora mię w te knieie Zániosłá opuszczone. Cożkolwiek się dzieie Teraz ze mną/ y czemum tu się áż dostáłá Niepodobna/
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 103
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
Lubo Eolus przez wiatrowe nury Straszne na wodach wysypuje góry, Lub też Neptunus w państwach swych niezgody Czyni i ciche poruchuje wody — Nidokąd jednak, tylko kędy czują Pomoc, Jutrzenko, k Tobie lawirują Nędzni żeglarze i ku Tobie oczy Po srogiej wszyscy obracają nocy. A Ty ich troski i szturmy Eurowe W rozkosz i wiatry mienisz południowe. Znam i ja Ciebie, Jutrzenko nazwana, Panno w czystości jasnej nieprzejźrzana. Bóg Cię gwiazdami nad panienki krasi, Księżyc swój ogień pod Twą nogą gasi. Ciebiem ja doznał w nieszczęsne przygody, Gdy mię bałtyckie kołysały wody, Kiedy mię walne unosiły wały I chmury śmiercią prawie przegrażały; Tyś mię cieszyła,
Lubo Eolus przez wiatrowe nury Straszne na wodach wysypuje góry, Lub też Neptunus w państwach swych niezgody Czyni i ciche poruchuje wody — Nidokąd jednak, tylko kędy czują Pomoc, Jutrzenko, k Tobie lawirują Nędzni żeglarze i ku Tobie oczy Po srogiej wszyscy obracają nocy. A Ty ich troski i szturmy Eurowe W rozkosz i wiatry mienisz południowe. Znam i ja Ciebie, Jutrzenko nazwana, Panno w czystości jasnej nieprzejźrzana. Bóg Cię gwiazdami nad panienki krasi, Księżyc swój ogień pod Twą nogą gasi. Ciebiem ja doznał w nieszczęsne przygody, Gdy mię bałtyckie kołysały wody, Kiedy mię walne unosiły wały I chmury śmiercią prawie przegrażały; Tyś mię cieszyła,
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 39
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
z serca surowość, na przyście Synów nieustąpi; gwałt mu uczynie. wiele Czyni, kto musi. Akt V. Scena IV. z boku pokazuje znaki przeciwnej woli swojej do Wodza. chce odchodzić. odchodząc mówi sobie na boku. SCENA IV.
SAUL. SA: O! Krwi Saula! jak się mienisz Jakże prędko pełzniesz! ledwieś się Purpurą Zafarbowała; już ci kier smutny już barwę Śmiertelną na się bierzesz? jak prędko na Tronie Giniesz? Jakbyś nierównie był szczęśliwszy Saulu, Gdybyś się w podłej chacie przodków twoich taił. O! któż by mi przywrócił słodką bydła paszą. O! gdy by kto dziś
z sercá surowośc, ná przyście Synów nieustąpi; gwałt mu uczynie. wiele Czyni, kto musi. Akt V. Scená IV. z boku pokázuie znaki przeciwney woli swoiey do Wodzá. chce odchodzić. odchodząc mówi sobie ná boku. SCENA IV.
SAUL. SA: O! Krwi Saulá! iák się mienisz Jákże prętko pełzniesz! ledwieś się Purpurą Zafárbowáłá; już ci kier smutny iuż bárwę Smiertelną ná się bierzesz? iák prętko ná Tronie Giniesz? Jákbyś nierównie był szczęśliwszy Saulu, Gdybyś się w podłey chácie przodków twoich táił. O! któż by mi przywrócił słodką bydłá paszą. O! gdy by kto dziś
Skrót tekstu: JawJon
Strona: 63
Tytuł:
Jonatas
Autor:
Stanisław Jaworski
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
vivere longe antiquius fuit quam Corpore Tych tedy wszystkich postrachów Niewinność moja lękać mi się nie każe. i nadzieje nie tracić Aegrotus quam diu animam habet , spem habet , Większe jest miłosierdzie Boskie Niżeli Całego świata furia. Dei proprium est protigere quos dignos Iudicat Ze zaś osoba moja woczach WMM Pana nie ma jako WMM Pan mienisz powagi Cóż z tym czynić? Lata i szarza moja teraźniejsza takiej nie potrzebuje powagi że by to odąwszy się w krześle jako pająk bywa to czasem że i to wysokości równają się z niskością kto ostróżny i na starą obręcz nie nastąpi kto rozumny i najpodlejszego lekce wazyć nie powinien. Nemo est Contemnendus in quo aliqua virtus signiftcatio
vivere longe antiquius fuit quam Corpore Tych tedy wszystkich postrachow Niewinność moia lękać mi się nie kaze. y nadzieie nie tracić Aegrotus quam diu animam habet , spem habet , Wieksze iest miłosierdzie Boskie Nizeli Całego swiata furyia. Dei proprium est protigere quos dignos Iudicat Ze zas osoba moia woczach WMM Pana nie ma iako WMM Pan mienisz powagi coz z tym czynic? Lata y szarza moia teraznieysza takiey nie potrzebuie powagi że by to odąwszy się w krzesle iako paiąk bywa to czasęm że y to wysokosci rownaią się z niskoscią kto ostrozny y na starą obręcz nie nastąpi kto rozumny y naypodleyszego lekce wazyć nie powinięn. Nemo est Contemnendus in quo aliqua virtus signiftcatio
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 137v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
duszy z poddaństwa twego nie pozwoli. KsYMENA Idziesz na śmierć? RODERYK ba bieżę, skończysz ze mną sprawę Pomsty, tejże godziny jak mi dasz odprawę. KsYMENA Idziesz na śmierć? toć Sancty tak straszny i mężny? Zeć strach w serce i w oczy wpuścił niedołężny? Skąd on tak straszny? skąd ty mienisz obyczaje? Rodryk jeszcze się nie bił, a już się poddaje Ojca się mego nie bał? krew Maurów roztacza; A teraz wcześnie gdy się z Sanctym bić rozpacza, Skąd się narażasz w takiej sprawie na ohydę? RODERYK Ja nie na pojedynek, ale pod miecz idę, Kiedy ty śmierci pragniesz, mej wierności cnota
duszy z poddaństwa twego nie pozwoli. XYMENA Idziesz na smierć? RODERIK bá bieżę, skończysz ze mną spráwę Pomsty, teyże godziny iák mi dasz odpráwę. XYMENA Idźiesz ná smierć? toć Sáncty ták strászny y mężny? Zeć strách w serce y w oczy wpuścił niedołężny? Zkąd on ták strászny? zkąd ty mienisz obyczaie? Rodryk ieszcze się nie bił, a iuż się poddaie Oycá się mego nie bał? krew Máurow roztácza; A teraz wcześnie gdy się z Sanctym bić rozpacza, Zkąd się náráżasz w tákiey spráwie ná ochydę? RODERIK Ia nie ná poiedynek, ále pod miecz idę, Kiedy ty smierći prágniesz, mey wierności cnotá
Skrót tekstu: CorMorszACyd
Strona: 179
Tytuł:
Cyd
Autor:
Pierre Corneille
Tłumacz:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
Supraśl
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
jakoż go tam znajdziemy, Gdy żadnych znaków nie mamy?
ANGELUS W szopie leży powity, Wół z osłem pracowity Parą swoją nań puchają, Dzieciąteczko ogrzewają.
GRZELA Z chęcią zaraz pójdziemy I wszytko to uczyniemy.
JENTEK Wszakeś ty mnie nie chciał wierzyć, Począłeś się ze mną swarzyć.
GRZELA Bo też czasem mienisz mowę, Obłożywszy chmielem głowę; To raz porwawszy się siedzisz, Sczniesz i lada co bredzisz.
KOPERA Już się gadkami nie bawmy, Gdzie kazano, tam się spieszmy!
BANACH Głupiście, chociaście świnie pasali; Jak byścież mu tamo winszowali, Nie wziąwszy nić z sobą i iść do niego? — Pewnie by-m
jakoż go tam znajdziemy, Gdy żadnych znaków nie mamy?
ANGELUS W szopie leży powity, Wół z osłem pracowity Parą swoją nań puchają, Dzieciąteczko ogrzewają.
GRZELA Z chęcią zaraz pójdziemy I wszytko to uczyniemy.
JENTEK Wszakeś ty mnie nie chciał wierzyć, Począłeś się ze mną swarzyć.
GRZELA Bo też czasem mienisz mowę, Obłożywszy chmielem głowę; To raz porwawszy się siedzisz, Sczniesz i lada co bredzisz.
KOPERA Już się gadkami nie bawmy, Gdzie kazano, tam się spieszmy!
BANACH Głupiście, chociaście świnie pasali; Jak byścież mu tamo winszowali, Nie wziąwszy nić z sobą i iść do niego? — Pewnie by-m
Skrót tekstu: AktPasOkoń
Strona: 178
Tytuł:
Akt Pasterski
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
jasełka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1648 a 1656
Data wydania (nie wcześniej niż):
1648
Data wydania (nie później niż):
1656
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989
wielki znak? Odtąd już starsza rokiem będzie Wiara wasza bezecna, tak tu jako wszędzie. ROZMOWA POETY Z NIEWIERSKIM, Z SUPERINTENDENTEM LUBELSKIM, KTÓRY ROKIEM DANYM PRZESTRASZONY Z LUBLINA DO WŁODAWY PRZENIEŚĆ Się MYŚLIŁ
POETA
Nie wiedziałem, Niewierski, abyś tchórzem takim Był i bojaźliwym chłopem ladajakim.
Czy z bojaźni czy z muszu mienisz kondycyją, Do Włodawy wędrujesz z twą predykancyją. Niegrzeczny barzo stopień z miasta do mieściny, Dla pokoju to czynisz - lecz komu twe syny I twe córki zostawisz? Komu wierną trzodę?
NIEWIERSKI
Panie miły, zostawiam na swym miejscu dudę, Dudę ewanielickiego, albo więc trębacza, Słowa chrześcijańskiego żwawego ziewacza.
POETA
Węgierski iks
wielki znak? Odtąd już starsza rokiem będzie Wiara wasza bezecna, tak tu jako wszędzie. ROZMOWA POETY Z NIEWIERSKIM, Z SUPERINTENDENTEM LUBELSKIM, KTÓRY ROKIEM DANYM PRZESTRASZONY Z LUBLINA DO WŁODAWY PRZENIEŚĆ SIE MYŚLIŁ
POETA
Nie wiedziałem, Niewierski, abyś tchórzem takim Był i bojaźliwym chłopem ladajakim.
Czy z bojaźni czy z muszu mienisz kondycyją, Do Włodawy wędrujesz z twą predykancyją. Niegrzeczny barzo stopień z miasta do mieściny, Dla pokoju to czynisz - lecz komu twe syny I twe córki zostawisz? Komu wierną trzodę?
NIEWIERSKI
Panie miły, zostawiam na swym miejscu dudę, Dudę ewanjelickiego, albo więc trębacza, Słowa chrześcijańskiego żwawego ziewacza.
POETA
Węgierski iks
Skrót tekstu: PaszkMrTrybKontr
Strona: 250
Tytuł:
Rok trybunalski
Autor:
Marcin Paszkowski
Drukarnia:
Sebastian Fabrowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1625
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
DANIEL PROROK MODLITWA TRZECH PACHOLĄT W PIECU OGNISTYM BABILOŃSKIM Ode 1
Błogosławiony ojców naszych Boże, Zbyt miłosierny, litościwy Panie, Który nam w ogniu miękkie ścielesz łoże, Któż Ci da chwałę wiekopomną za nie, Albo ogłosić to na wieki zmoże, Jaka Twa dobroć, jakie zmiłowanie? Śmierć mienisz w żywot przy sprawiedliwości, O dzieło cudów, prawdy, wszechmocności! Ode 2
Sądy albowiem Twoje, Święty Panie, Któreś i dzisia wykonał nad nami, I na ojczyznę naszę to karanie Spuściłeś, że tu żyjem włóczęgami, A to dla grzechów naszych pojmanie, Bośmy Cię wprzódy rozgniewali sami, Kiedy przykazań pełnić
DANIEL PROROK MODLITWA TRZECH PACHOLĄT W PIECU OGNISTYM BABILOŃSKIM Ode 1
Błogosławiony ojców naszych Boże, Zbyt miłosierny, litościwy Panie, Który nam w ogniu miękkie ścielesz łoże, Któż Ci da chwałę wiekopomną za nie, Albo ogłosić to na wieki zmoże, Jaka Twa dobroć, jakie zmiłowanie? Śmierć mienisz w żywot przy sprawiedliwości, O dzieło cudów, prawdy, wszechmocności! Ode 2
Sądy albowiem Twoje, Święty Panie, Któreś i dzisia wykonał nad nami, I na ojczyznę naszę to karanie Spuściłeś, że tu żyjem włóczęgami, A to dla grzechów naszych poimanie, Bośmy Cię wprzódy rozgniewali sami, Kiedy przykazań pełnić
Skrót tekstu: WadDanBar_II
Strona: 169
Tytuł:
Daniel prorok
Autor:
Józef Jan Wadowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965