Do Sąsiadów gęste listy/ I trąbić każ na Ziemiany Strojąc Bankiet zawołany. Nierad widzę gdzie zbior wszytek/ Na stołowy idzie zbytek: Jedzą/ piją/ huczą/ grają: A Wsi całkiem połykają. Dzisia lusztyk/ dzisia husto: A wspizarni potym pusto: Lukullowe dzisiaj gody Tantalowe lutro głody Chwalę co się piędzią mierzą Obiad miarkując z Wieczerzą: I tak Sąsiad swych hodują: Ze na jutro zostawują. Bo uczczęsz ja tym Sąsiady/ Pyszne kładąc im obiady? Kto znich mądry/ gdy to widzi/ Z zbytku szydząc/ zemnie szydzi. Jak za dawnej w Rzymie chwile Sławny bywał bańkiet Sylle Gdzie w Tyber gdy Wina lali Bacha
Do Sąśiádow gęste listy/ Y trąbić każ ná Zięmiány Stroiąc Bánkiet záwołány. Nierad widzę gdźie zbior wszytek/ Ná stołowy idźie zbytek: Iedzą/ piią/ huczą/ gráią: A Wśi całkiem połykáią. Dźiśia lusztyk/ dźiśia husto: A wspizárni potym pusto: Lukullowe dźiśiay gody Tántálowe lutro głody Chwalę co się piędźią mierzą Obiad miárkuiąc z Wieczerzą: Y ták Sąśiad swych hoduią: Ze ná iutro zostáwuią. Bo vczczęsz ia tym Sąśiády/ Pyszne kłádąc im obiády? Kto znich mądry/ gdy to widźi/ Z zbytku szydząc/ zemnie szydźi. Iák zá dáwney w Rzymie chwile Sławny bywał báńkiet Sylle Gdźie w Tyber gdy Winá lali Bachá
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 190
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
nago pokutują nosy, Tak że z nich i w najtęższy mroz wilgotne rosy Wynikają. Nuż kiedy przyjdzie niemoc owa, Co w niej kości boleją a zaś szumi głowa, To nos przepadł na wieki. Bywa i to nieraz, Że chociaż zła ich gęba zwadzi, on nieborak Przypłaci tego piwa; bo gdy w gębę mierzą, Chybią a na dorędziu w nos prędzej uderzą.
O cny nosie, co chocieś sam nad niebiosami, Jednak po wszytkim świecie szafujesz nosami! Od ciebie ono dawne niewyrodne plemię Cesarzów, którzy całą zachowali ziemię, Było tak obdarzone, że aż uchylali Nosów swoich przed tymi, którzy ich mijali. Żeś też nie
nago pokutują nosy, Tak że z nich i w najtęższy mroz wilgotne rosy Wynikają. Nuż kiedy przyjdzie niemoc owa, Co w niej kości boleją a zaś szumi głowa, To nos przepadł na wieki. Bywa i to nieraz, Że chociaż zła ich gęba zwadzi, on nieboras Przypłaci tego piwa; bo gdy w gębę mierzą, Chybią a na dorędziu w nos prędzej uderzą.
O cny nosie, co chocieś sam nad niebiosami, Jednak po wszytkim świecie szafujesz nosami! Od ciebie ono dawne niewyrodne plemię Cesarzow, ktorzy całą zachowali ziemię, Było tak obdarzone, że aż uchylali Nosow swoich przed tymi, ktorzy ich mijali. Żeś też nie
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 387
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
miary pięćdziesiątłokciowej, niech także mają kołka żelazne, cale okrągłe, aby się nimi rozciągać mogła miara, na gwożdżyach żelaznych MN, w ziemie zatknionych na początku, i w końcu łokci 50. Gwożdzie MN niech będą cienkie, długie na łokieć, sposobne do zatykania w ziemię. Panowie Mierniczy eks oficjo, którzy po zagonach mierzą pola łańcuchami żelaznymi długimi, niech się rekoligują, wiele mogą przyczynić gruntu, i jako omylne Mapy rysować, gdy się łańcuch nie da słusznie wyciągać, ale się łamie po brozdach. Sznury Konopne, gubią miarę gdy namokną, i słabym ciągnieniem: przyczyniają miary gdy uschną, albo gwałtowny ciągnieniem. Przeto nie radzę ich używać
miáry pięćdźieśiątłokćiowey, niech tákże máią kołká żelázne, cálé okrągłe, áby się nimi rozćiągáć mogłá miárá, ná gwożdżiách żeláznych MN, w źiemie zátknionych ná początku, y w końcu łokći 50. Gwożdźie MN niech będą ćienkie, długie ná łokieć, sposobne do zátykánia w żiemię. Pánowie Mierniczy ex officio, ktorzy po zagonách mierzą polá łáńcuchámi żeláznymi długimi, niech się rekoliguią, wiele mogą przyczynić gruntu, y iáko omylne Máppy rysowáć, gdy się łáńcuch nie da słusznie wyćiągáć, ále się łamie po brozdách. Sznury Konopne, gubią miárę gdy námokną, y słábym ćiągnięniem: przyczyniáią miáry gdy vschną, álbo gwałtowny ciągnięniem. Przeto nie rádzę ich vżywáć
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 6
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
którym Tablica stoi, ale od igiełki w rogu Tablice wbitej: i wysokość Tablice od ziemie, którą potrzeba przydawać do wymierzonej wysokości, ma być brana, nie do igiełki w centrum Tablice osadzonej, jako w niniejszej Nauce, ale dy igiełki w rogu Tablice stojącej. jako w Nauce następującej 38. 2 Wysokości dostępne: mierzą się Tablicą Mierniczą, dwojako. Abo z pomocą Węgielnice płaskiej: (jaka jest W. w Tablicy 4. w Figurze 2. przy karcie 9. tej Części 2. Geometry) Abo bez Węgielnice, z pomocą cyrkla i skale i skale podziałów, wydzielonych na linii z Celami. Do pierwszego sposobu: to jest
ktorym Tablicá stoi, ále od igiełki w rogu Tablice wbitey: y wysokość Tablice od źiemie, ktorą potrzebá przydawáć do wymierzoney wysokośći, ma bydź brána, nie do igiełki w centrum Tablice osádzoney, iáko w ninieyszey Náuce, ále di igiełki w rogu Tablice stoiącey. iako w Náuce nástępuiącey 38. 2 Wysokośći dostępne: mierzą się Tablicą Mierniczą, dwoiáko. Abo z pomocą Węgielnice płáskiey: (iáka iest W. w Tablicy 4. w Figurze 2. przy kárćie 9. tey Częśći 2. Geometry) Abo bez Węgielnice, z pomocą cyrklá y skále y skále podźiałow, wydźielonych ná linii z Celámi. Do pierwszego sposobu: to iest
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 37
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
rozmierzania obwodu wszelkich Triangułów, Kwadratoe, i inszych Figur Wielościennych, przez Synusy, Tangensy, i Sekansy, znajdziesz w Suplemencie. GEOMETRY POLSKIEGO, ZABAWA IX. Około Rozmierzania Pola Figur.
OD Rozmierzania Obwodu Figur, postępuje Geometra do Rozmierzania Pola, abo Placu Figur wszelakich Gładkich, abo Płaskich. PRZESTROGA. JAko długości Geometrowie mierzą miarami długimi: stopami, laskami, sznurami, etc: Tak Pola Figur, abo place, mierzać powinni kwadratami wiadomej jakiej miary, jako kwaratową stopą, kwadratowym krokiem, kwadratową laską, kwadratowym sznurem: to jest kwadratem, którego ściana, jest stopa, krok, laska abo sznur. Geometra Polski mierzać je będzie łokciem
rozmierzánia obwodu wszelkich Tryángułow, Kwádratoe, y inszych Figur Wielośćiennych, przez Synusy, Tángensy, y Sekánsy, znaydżiesz w Supplemenćie. GEOMETRY POLSKIEGO, ZABAWA IX. Około Rozmierzánia Polá Figur.
OD Rozmierzánia Obwodu Figur, postępuie Geometrá do Rozmierzánia Polá, ábo Plácu Figur wszelákich Głádkich, ábo Płáskich. PRZESTROGA. IAko długośći Geometrowie mierzą miárámi długimi: stopámi, laskámi, sznurámi, etc: Ták Polá Figur, ábo pláce, mierzáć powinni kwádratámi wiádomey iákiey miáry, iáko kwáratową stopą, kwádratowym krokiem, kwádratową laską, kwádratowym sznurem: to iest kwádratem, ktorego śćianá, iest stopá, krok, laska ábo sznur. Geometrá Polski mierzáć ie będźie łokćiem
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 75
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
HOMILIA NA NIEDZIELĘ PIERWSZĄ PO WIELKIEJ NOCY.
Cum serò esset. Gdy późno było, przyszedł Pan nasz do Uczniów swoich. ZDA się to rzecz nie Pańska wieczorem chodzić, nie oświeca ale się ćmi, by i jasność tytułu, ciemnościami nocnymi. Ale się tu podobno wyraża zegarek jaki mają afekty ludzkie, które się nie mierzą by najpewniejszemi pektóralikami, ale Kompasami. Spytałbym wiele zegarków na świecie? nie jeden by mi odpowiedżał; a któżby ich policzył, ledwieć teraz u Panów, nie co kieszenia to zegarek, co przed tym Panowie mieszki nosili, i przecię się ubogim z-nich dostawało jałmużny, teraz jaki taki mówi: nie
HOMILIA NA NIEDZIELĘ PIERWSZĄ PO WIELKIEY NOCY.
Cum serò esset. Gdy pozno było, przyszedł Pan nász do Vczniow swoich. ZDA się to rzecz nie Páńska wieczorem chodźić, nie oświeca ále się ćmi, by i iásność tytułu, ćiemnośćiámi nocnymi. Ale się tu podobno wyraża zegárek iáki máią affekty ludzkie, ktore się nie mierzą by naypewnieyszemi pektoralikámi, ále Kompásámi. Zpytałbym wiele zegárkow ná świećie? nie ieden by mi odpowiedźał; á ktożby ich policzył, ledwieć teraz v Pánow, nie co kieszenia to zegárek, co przed tym Pánowie mieszki nośili, i przećię się vbogim z-nich dostawáło iáłmuzny, teraz iáki táki mowi: nie
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 23
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
się przystoi.
Póki świat światem, nie będzie wilk owcy bratem. Trudna zgoda, ogień woda.
Młodym ludksiom żarty przystoją.
Imię swe rzeczą wyraża. Nie darmo go tak zowią.
Kucharz głodem nie umrze.
Co się łyso urodzi, to łyso zginie.
Co ciało lubi, to duszę gubi.
Chłopa korcem nie mierzą.
Ciało ludzkie rozmaitym chorobom podlega.
Kruk Krukowi oka nie wykłuje.
Drugim często ten pomoże, który sam tego nie może.
Trafiła Kosa na kamień. Nalazł swój swego.
Byś był co dobrego, nie miałbyś grzbieta krzywego.
Lekarza czyni srogiego, nieposłuszeństwo jego.
Kto ma ciążą, tego nie wiążą
śię przystoji.
Poki świat światem, nie będzie wilk owcy bratem. Trudna zgodá, ogień wodá.
Młodym ludxiom żarty przystoją.
Imie swe rzeczą wyraża. Nie darmo go tak zowią.
Kucharz głodem nie umrze.
Co śię łyso urodźi, to łyso zginie.
Co ciało lubi, to duszę gubi.
Chłopa korcem nie mierzą.
Ciało ludzkie rozmaitym chorobom podlega.
Kruk Krukowi oka nie wykłuje.
Drugim często ten pomoże, ktory sam tego nie może.
Trafiła Kosa na kamien. Nalazł swoy swego.
Byś był co dobrego, nie miałbyś grzbieta krzywego.
Lekarza czyni srogiego, nieposłuszeństwo jego.
Kto ma ciążą, tego nie wiążą
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 35
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
, Harkabuz nabity: Tak jadą na roki, Podeprą swe boki.
Zstępuj mu z gościńca, Rzuci się do kijca, Potem z harkabuza Wnet poprawi guza. Chocia w piasku brodzą, Lecz ostrożnie chodzą.
Znaj, Polaku, pany, Śmiałe Mazowszany: Gotowi do boju W zwadzie i w pokoju, A nie wiele mierzą, Śmiejąc się uderzą. 11. Pieśń o krawcach VIII.
Smykowie wczora wieczór o krawcach śpiewali, Że na sławnym jarmarku Toruńskim bywali, Sukna kupowali.
Nim się nazad do domu z towary wrócili, Tym więtszą połowicę na drodze przepili, Dobrej myśli byli.
A chcąc zaś powetować onej swej utraty Wnet sukno rozmierzyli na
, Harkabuz nabity: Tak jadą na roki, Podeprą swe boki.
Zstępuj mu z gościńca, Rzuci się do kijca, Potem z harkabuza Wnet poprawi guza. Chocia w piasku brodzą, Lecz ostrożnie chodzą.
Znaj, Polaku, pany, Śmiałe Mazowszany: Gotowi do boju W zwadzie i w pokoju, A nie wiele mierzą, Śmiejąc się uderzą. 11. Pieśń o krawcach VIII.
Smykowie wczora wieczór o krawcach śpiewali, Że na sławnym jarmarku Toruńskim bywali, Sukna kupowali.
Nim się nazad do domu z towary wrócili, Tym więtszą połowicę na drodze przepili, Dobrej myśli byli.
A chcąc zaś powetować onej swej utraty Wnet sukno rozmierzyli na
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 15
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
, ręce załamując, w knieje, w parowy uciekają, mróz, słotę z dzieckami nagimi cierpią i ledwo się nie zagubią. Już okna w chałupach na wylot przeglądają, piece trupem leżą, naczynia, sprzęty, szkła i fanty potłuczone i porabowane. Już szkapy po uszy z siana wyglądają, owsem i ziarnem przez ochwat mierzą się, pierze z drobiu jak śnieg po całej wsi latają, ognie w stodołach palą się, we wszytkim niekarny żołnierz pod niepodciwą komendą bryka i egzorbituje, ruszenie się za pół mile przez wszytkie wnętrzności ubóstwa ludzkiego traktowych i bokowych wiosek aż za trzy dni rokując. Już i IMć z drobiem dziatek swoich we dworze na zimnie
, ręce załamując, w knieje, w parowy uciekają, mróz, słotę z dzieckami nagimi cierpią i ledwo się nie zagubią. Już okna w chałupach na wylot przeglądają, piece trupem leżą, naczynia, sprzęty, szkła i fanty potłuczone i porabowane. Już szkapy po uszy z siana wyglądają, owsem i ziarnem przez ochwat mierzą się, pierze z drobiu jak śnieg po całej wsi latają, ognie w stodołach palą się, we wszytkim niekarny żołnierz pod niepodciwą komendą bryka i egzorbituje, ruszenie się za pół mile przez wszytkie wnętrzności ubóstwa ludzkiego traktowych i bokowych wiosek aż za trzy dni rokując. Już i JMć z drobiem dziatek swoich we dworze na zimnie
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 282
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
było pięć Piramid, czrery w rogach, piąta na śrzodku od dołu szeroka na stop 75 wysoka na 150. Na samym wierzchołku okrąg świata miedziany. U każdej Piramidy na łańcuchach wiszące dzwonki, od wiatru poruszone, dźwięk wydające Varro i Pliniusz.
Koło Miasta Neostadium w Szwabii dolnej, jest Lipa tak gruba, że jej mierzą łokci 13. Gałęzie jej 100 słupami podparte Henricus Niderndof Soc: Jezu.
Aleksandrowi wielkiemu Grób w Aleksandryj z szkła wszystek mirabili opere Ptolemeuszz wystawić kazał, teste Strabone: Pchłę w Kairze Mieście Egipskim dowcipny Rzemieślnik w złoty okował łańcuch, hojną za to od tameeznych opatrzony nadgrodą Leonius in rebus Africanis. Myrmecides sławny Rzemieślnik wóz poczworny
było pięć Pyramid, czrery w rogach, piąta na śrzodku od dołu szeroka na stop 75 wysoka na 150. Na samym wierzchołku okrąg świata miedziany. U każdey Pyramidy na łańcuchach wiszące dzwonki, od wiatru poruszone, dzwięk wydaiące Varro y Pliniusz.
Koło Miasta Neostadium w Szwabii dolney, iest Lipa tak gruba, że iey mierzą łokci 13. Gałęzie iey 100 słupami podparte Henricus Niderndoff Soc: IESU.
Alexandrowi wielkiemu Grob w Alexandryi z szkła wszystek mirabili opere Ptolomeusz wystawić kazał, teste Strabone: Pchłę w Kairze Mieście Egypskim dowcipny Rzemieśnik w złoty okował łańcuch, hoyną za to od tameeznych opatrzony nadgrodą Leonius in rebus Africanis. Myrmecides sławny Rzemieśnik woz poczworny
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 677
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755