centrum, to jest do słońca, jako inne planety, co znać z drogi ich ku słońcu zakrzywionej.
Potrzecie. Podobne są światłością: gdyż nie mają światła własnego, tak jako i inne planety, co znać z tąd, iż i cień rzucają (Rozdział 3 obserw: 10.) naprzeciw siońca, i nie migocą tak jako gwiazdy, i nikną z oczu, lubo nie dochodzą do tej od nas odległości, w jakiej są gwiazdy.
Poczwarte. Podobne są biegiem: gdyż mają bieg własny, i tak porządny jak inne planety: gdy są bliższe słońca, prędszy bieg mają, gdy się od niego oddalają, leniwszy. Czasem
centrum, to iest do słońca, iako inne planety, co znać z drogi ich ku słońcu zakrzywioney.
Potrzecie. Podobne są światłością: gdyż nie maią światła własnego, tak iako y inne planety, co znać z tąd, iż y cień rzucaią (Rozdział 3 obserw: 10.) naprzeciw siońca, y nie migocą tak iako gwiazdy, y nikną z oczu, lubo nie dochodzą do tey od nas odległości, w iakiey są gwiazdy.
Poczwarte. Podobne są biegiem: gdyż maią bieg własny, y tak porządny iak inne planety: gdy są bliższe słońca, prętszy bieg maią, gdy się od niego oddalaią, leniwszy. Czasem
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 57
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
tyle razy kolor jakikolwiek wyrażają: jako to doświadczamy w tęczy, w koronie koło słońca i księżyca, i w innych niezliczonych widokach.
Potrzecie. Światło gwiazd i planet czyste, i wyraźne dowodem jest, iż w przeciągach niebios nie masz nic takowego, coby przejście tamując z drogi pierwszej promienie spychało i one łamało, Migocą wprawdzie i iskrzą się gwiazdy, lecz to pochodzi już od powietrza wahającego się, już od oczu promienie z drogi zwracających, gdyż patrząc przez teleskopia żadnego nie masz migania się i iskrzenia się.
Trzecie zdanie jest: iż ogon komet czynią wapory, i kurzawy z komety wychodzące, ciepłem słonecznym rozrzadzone, i promieniami tego oświecone
tyle razy kolor iakikolwiek wyrażaią: iako to doświadczamy w tęczy, w koronie koło słońca y księżyca, y w innych niezliczonych widokach.
Potrzecie. Światło gwiazd y planet czyste, y wyraźne dowodem iest, iż w przeciągach niebios nie masz nic takowego, coby przeyście tamuiąc z drogi pierwszey promienie spychało y one łamało, Migocą wprawdzie y iskrzą się gwiazdy, lecz to pochodzi iuż od powietrza wahaiącego się, iuż od oczu promienie z drogi zwracaiących, gdyż patrząc przez teleskopia żadnego nie masz migania się y iskrzenia się.
Trzecie zdanie iest: iż ogon komet czynią wapory, y kurzawy z komety wychodzące, ciepłem słonecznym rozrzadzone, y promieniami tego oświecone
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 94
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
broń, rękę i zażywa chleba. Nie mów, gdy idziesz na plac, że będę bił, ale Będziem się bić; i Mars ma obojętne szale. Teraz, gdy Osman każe, lub zysk lubo strata Walą się wojska, idzie i groźna armata; Straszne się bisurmańskie z góry garną roje A białe jako gęsi migocą zawoje. Janczaraga we środku ustrzmiwszy w puch pawi Ogniste swoje pułki na czele postawi, Sam dosiadszy białego arabina grzbieta, Jako między gwiazdami iskrzy się kometa, W barwistym złotogłowie pod żurawią wiechą; Bonczuk nad nim z miesiącem, ottomańską cechą. Dwanaście tylko było tysięcy janczarów, Prócz piechot Gaborego i dwu hospodarów; Janczarowie WOJNA
broń, rękę i zażywa chleba. Nie mów, gdy idziesz na plac, że będę bił, ale Będziem się bić; i Mars ma obojętne szale. Teraz, gdy Osman każe, lub zysk lubo strata Walą się wojska, idzie i groźna armata; Straszne się bisurmańskie z góry garną roje A białe jako gęsi migocą zawoje. Janczaraga we środku ustrzmiwszy w puch pawi Ogniste swoje pułki na czele postawi, Sam dosiadszy białego arabina grzbieta, Jako między gwiazdami iskrzy się kometa, W barwistym złotogłowie pod żurawią wiechą; Bonczuk nad nim z miesiącem, ottomańską cechą. Dwanaście tylko było tysięcy janczarów, Prócz piechot Gaborego i dwu hospodarów; Janczarowie WOJNA
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 117
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924