em przed się radę, Kiedy faraonowi podobnym się kładę? Wżdyć ja to do twojego ludu, mocny Boże, Należę. Dla mnie-ś-ci to swojego na noże Dał Baranka, w którym masz ukochanie swoje, Żebym krwią Jego serca mojego podwoje Znaczył, gdy będzie anioł złych ludzi zabijał, Żeby lepianki mojej nie tykając mijał. Pomóż! Pomóż z niewoli i z tej robocizny, Którą-m się koło gliny bawił do siwizny. A potem daj, żeby ta ciała mego cegła W murze miasta świętego swe miejsce zaległa. NA „OGRÓD FRASZEK” WACŁAWA POTOCKIEGO PARAENESIS
Fraszki tytułem, ale pewnie staną Za rzecz z rozmysłem wielkim napisaną. Mózg w zadumaniu
em przed się radę, Kiedy faraonowi podobnym się kładę? Wzdyć ja to do twojego ludu, mocny Boże, Należę. Dla mnie-ś-ci to swojego na noże Dał Baranka, w którym masz ukochanie swoje, Żebym krwią Jego serca mojego podwoje Znaczył, gdy będzie anioł złych ludzi zabijał, Żeby lepianki mojej nie tykając mijał. Pomóż! Pomóż z niewoli i z tej robocizny, Którą-m się koło gliny bawił do siwizny. A potem daj, żeby ta ciała mego cegła W murze miasta świętego swe miejsce zaległa. NA „OGRÓD FRASZEK” WACŁAWA POTOCKIEGO PARAENESIS
Fraszki tytułem, ale pewnie staną Za rzecz z rozmysłem wielkim napisaną. Mózg w zadumaniu
Skrót tekstu: MorszSŻaleBar_II
Strona: 115
Tytuł:
Smutne żale...
Autor:
Stanisław Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
, już nie skacze, ale w tańcu lata. Toż gdy przyjdzie do domu: „Matko moja miła, Chociażbym teraz co dzień do karczmy chodziła, Nie bój się o mą cnotę; byłam z dobrym człekiem: Tak mi ją mocnym w brogu przyszpilował ćwiekiem, Żem czuła prawie dobrze, kiedy mijał pępek; Lecz mu trzeba zapłacić za taki postępek. Obiecałam mu i to, nie wspomnieć przed nikiem.” A matka: „Zjedzże diabła, kurwo, z rzemieślnikiem.” 403. OBOJCZYK
Po diabłaż do Włoch, gdzie żelaznym blachem Mąż pięknej żenie coś kryje przed gachem? Oto i w naszym
, już nie skacze, ale w tańcu lata. Toż gdy przyjdzie do domu: „Matko moja miła, Chociażbym teraz co dzień do karczmy chodziła, Nie bój się o mą cnotę; byłam z dobrym człekiem: Tak mi ją mocnym w brogu przyszpilował ćwiekiem, Żem czuła prawie dobrze, kiedy mijał pępek; Lecz mu trzeba zapłacić za taki postępek. Obiecałam mu i to, nie wspomnieć przed nikiem.” A matka: „Zjedzże diabła, kurwo, z rzemieślnikiem.” 403. OBOJCZYK
Po diabłaż do Włoch, gdzie żelaznym blachem Mąż pięknej żenie coś kryje przed gachem? Oto i w naszym
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 359
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, pokim go swoimi Nie odraziła cale postępki płochymi. Wierzę, że gdyby widział tę niedolę moję, Choć się gniewa, przecięby zmiękczył serce swoje, Wszakże nie diamentem twardym zahartował, Patrząc na me łzy, snadźby swoim nie folgował. A ja na tenczas ciebie, ba i dziś, przez skały Będę mijał, choćby też i morskie mię wały Pożarły, byłem kraje opuścił mierzione, Gdzie mię fale i wiatry zaniosą szalone. Tam na swoje nieszczęście i niebaczność twoję, Morzu, wiatrom i skałom powiem skargi moje, Opowiem i przepaściom; przepaści snadź ruszę, Który serca twardego poruszyć nie tuszę. Zwierzom dzikim i głuchym będę
, pokim go swoimi Nie odraziła cale postępki płochymi. Wierzę, że gdyby widział tę niedolę moję, Choć się gniewa, przecięby zmiękczył serce swoje, Wszakże nie dyamentem twardym zahartował, Patrząc na me łzy, snadźby swoim nie folgował. A ja na tenczas ciebie, ba i dziś, przez skały Będę mijał, choćby też i morskie mię wały Pożarły, byłem kraje opuścił mierzione, Gdzie mię fale i wiatry zaniosą szalone. Tam na swoje nieszczęście i niebaczność twoję, Morzu, wiatrom i skałom powiem skargi moje, Opowiem i przepaściom; przepaści snadź ruszę, Ktory serca twardego poruszyć nie tuszę. Zwierzom dzikim i głuchym będę
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 251
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
w miłem chłodzie różnych uciech zażywały; Stół miały zastawiony cukrami słodkiemi I winy w kryształowem naczyniu różnemi; Na brzegu uwiązana łódź mała czekała I z morskiemi wodami przy ziemi igrała, Ażby wiatry, co były wszystkie ucichnęły, Znowu płócienne łona wolno wyciągnęły.
XXXVIII.
Te skoro obaczyły, że konia wodzami Nie wściągał i mijał ich suchemi piaskami Rugier, nie chcąc się bawić, wszytek uznojony Na twarzy i na suchych wargach upragniony, Mówiły mu, aby w zad wodzami powracał I tak chciwie do drogi serca nie obracał, Aby odpocznąć w cieniu i ciału swojemu Słusznych posiłków nie miał dać utrudzonemu.
XXXIX.
Zaczem jedna do konia blisko przystąpiła
w miłem chłodzie różnych uciech zażywały; Stół miały zastawiony cukrami słodkiemi I winy w kryształowem naczyniu różnemi; Na brzegu uwiązana łódź mała czekała I z morskiemi wodami przy ziemi igrała, Ażby wiatry, co były wszystkie ucichnęły, Znowu płócienne łona wolno wyciągnęły.
XXXVIII.
Te skoro obaczyły, że konia wodzami Nie wściągał i mijał ich suchemi piaskami Rugier, nie chcąc się bawić, wszytek uznojony Na twarzy i na suchych wargach upragniony, Mówiły mu, aby w zad wodzami powracał I tak chciwie do drogi serca nie obracał, Aby odpocznąć w cieniu i ciału swojemu Słusznych posiłków nie miał dać utrudzonemu.
XXXIX.
Zaczem jedna do konia blizko przystąpiła
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 206
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
i cudzoziemców, To Francuzów, to Włochów, to Czechów, to Niemców, Każdy przy swojem panie na śmierć odważony, Między najmężniejszemi chcąc być policzony. Ale się do tej sprawy inszem czasem wrócę; Teraz pióro za wielkiem książęciem obrócę, Który z daleka woła i kiwa rękami, Prosząc, abym go swemi nie mijał rymami.
X.
Już czas, iżbym się też co z Astolfem zabawił, Któregom, jeśli dobrze pomnicie, zostawił, Kiedy po tak wygnaniu długiem, utęskniony, Pragnął się znowu wrócić do ojczystej strony, Tak, jako mu otuchę była uczyniła Ta, co sprosną Alcynę w boju zwyciężyła, Obiecawszy mu drogą jako
i cudzoziemców, To Francuzów, to Włochów, to Czechów, to Niemców, Każdy przy swojem panie na śmierć odważony, Między najmężniejszemi chcąc być policzony. Ale się do tej sprawy inszem czasem wrócę; Teraz pióro za wielkiem książęciem obrócę, Który z daleka woła i kiwa rękami, Prosząc, abym go swemi nie mijał rymami.
X.
Już czas, iżbym się też co z Astolfem zabawił, Któregom, jeśli dobrze pomnicie, zostawił, Kiedy po tak wygnaniu długiem, uteskniony, Pragnął się znowu wrócić do ojczystej strony, Tak, jako mu otuchę była uczyniła Ta, co sprosną Alcynę w boju zwyciężyła, Obiecawszy mu drogą jako
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 332
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
nie na kwasie, ani na drożdżach mieszone i pieczone. A to wszystko czynić powinni byli w wieczor, w nocy; bo BÓG przez Egipt (gdy tam Żydzi byli) chodząc, Ludzie i bydlęta pierworódne i pierwiastkowe zabijał, i od tego chodzenia, Pascha się zowie. Gdzie krew w progu widział owego Baranka, mijał ten Dom Nec erit in vobis plaga disperdens, za co wdzięczność wieczna od Boga Żydom przykazana: Et celebrabitis eam etc. cultu sempiterno Exodi 12. Siedm dni tę macę jeść powinni dzień pierwszy i ostatni solennie obserwując; tę Fasę, albo,Pascha, odprawili pierwszy raz Żydzi w Egipcie. Drugie Fase albo przejście u
nie ná kwasie, ani na drożdżach mieszone y pieczone. A to wszystko czynić powinni byli w wieczor, w nocy; bo BOG przez Egypt (gdy tam Zydzi byli) chodząc, Ludzie y bydlęta pierworodne y pierwiastkowe zabiiáł, y od tego chodzenia, Pascha się zowie. Gdzie krew w progu widział owego Baranka, miiáł ten Dom Nec erit in vobis plaga disperdens, zá co wdzięczność wieczna od Boga Zydom przykazana: Et celebrabitis eam etc. cultu sempiterno Exodi 12. Siedm dni tę mácę ieść powinni dzień pierwszy y ostatni solennie obserwuiąc; tę Phasę, albo,Pascha, odprawili pierwszy raz Zydzi w Egypcie. Drugie Phase albo przeyście u
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1067
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
niechaj wini: Bo się złemu ludzkością dobry nie zachowa, Węża tylko za nadry na swoje złe chowa. XLIV. Ze złym i w pustkach zwada. WĄŻ I JOWISZ.
Zmieniwszy przyrodzenie, leżał Wąż na drodze, Nikogo nie kąsając, Chociaż go więc srodze Zbił i ten, i ów; zgoła kto go jedno mijał: Mały, wielki, pan i chłop, każdziuchny go bijał.
Skarżył się przed Jowiszem na nieszczęście swoje, Mówiąc: „Mostem się kładę, a przeciĘ tak moje Szczęście niesie, że ludzie sobie upatrzyli Coś na mię, radziby mię świata pozbawili”. Rzekł mu na to Jupiter: „Dałem ja
niechaj wini: Bo się złemu ludzkością dobry nie zachowa, Węża tylko za nadry na swoje złe chowa. XLIV. Ze złym i w pustkach zwada. WĄŻ I JOWISZ.
Zmieniwszy przyrodzenie, leżał Wąż na drodze, Nikogo nie kąsając, Chociaż go więc srodze Zbił i ten, i ów; zgoła kto go jedno mijał: Mały, wielki, pan i chłop, każdziuchny go bijał.
Skarżył się przed Jowiszem na nieszczęście swoje, Mówiąc: „Mostem się kładę, a przeciĘ tak moje Szczęście niesie, że ludzie sobie upatrzyli Coś na mię, radziby mię świata pozbawili”. Rzekł mu na to Jupiter: „Dałem ja
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 45
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
najbardziej naszych to w salwowaniu się gubiło, że się trafiło na rolę oraną, która była z rania
przymarzła, a potym rozpuściła, na której i sam Król ledwie głowy nie położył, gdyby go był pod boki nie prowadził, z obydwu stron trzymając, z Czerkasem Matczyński, koniuszy koronny, który jak tylko jaki towarzysz mijał Króla, to koniuszy wołał: „Mości Panowie, widzicie kto jest, wstrzymajcie konia a salwujcie, będzie osobliwszy respekt". To każdy, co mija, odpowiada niepodściwie, a dalej umyka: „Jechał cię pies z nim. Lepiej było spod Widnia po wiktoryji wrócić się, a nas chleba w Morawie nie zbawiać
najbardziej naszych to w salwowaniu się gubiło, że się trafiło na rolę oraną, która była z rania
przymarzła, a potym rozpuściła, na której i sam Król ledwie głowy nie położył, gdyby go był pod boki nie prowadził, z obydwu stron trzymając, z Czerkasem Matczyński, koniuszy koronny, który jak tylko jaki towarzysz mijał Króla, to koniuszy wołał: „Mości Panowie, widzicie kto jest, wstrzymajcie konia a salwujcie, będzie osobliwszy respekt". To każdy, co mija, odpowiada niepodściwie, a dalej umyka: „Jechał cię pies z nim. Lepiej było spod Widnia po wiktoryji wrócić się, a nas chleba w Morawie nie zbawiać
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 80
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
Która z potyczki nigdy nie uchodzi, Mogłam i państwa obronić, i życia, I ciebie z twymi przywieść do zabicia. Jednakże w mieście gościem cię wyrzawszy, przyjęłam pod dach wstydu zapomniawszy: Przyjęłam w serce, i zemnąś w namiecie, Gościł dwie zimy, oraz i dwie lecie. Trzeci rok mijał, gdyś jak przymuszony, Wybierając się z Tesalijskiej strony; Na dowód, że się z powrotu obaczem, Teś wyrzekł słowa, z rzewnym twoim płacze; Z musem od ciebie idę Hypsipile; Lecz skoro da Bóg w prędkie wrócę chwile; Jako odjeżdzam teraz twoim mężem, Tak ślub do zgonu sobie poprzysiężem. Przecię
Ktora z potyczki nigdy nie uchodźi, Mogłám y páństwá obronić, y żyćia, Y ćiebie z twymi przywieść do zábićia. Iednákże w mieśćie gośćiem ćię wyrzawszy, przyięłam pod dách wstydu zápomniawszy: Przyięłám w serce, y zemnąś w námiećie, Gosćił dwie źimy, oraz y dwie lećie. Trzeći rok miiáł, gdyś iák przymuszony, Wybieráiąc się z Tesáliyskiey strony; Ná dowod, że się z powrotu obaczem, Teś wyrzekł słowá, z rzewnym twoim płácze; Z musem od ćiebie idę Hypsipile; Lecz skoro da Bog w prętkie wrocę chwile; Iáko odieżdzam teráz twoim mężem, Ták ślub do zgonu sobie poprzysiężem. Przećię
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 73
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
1714. ODPRAWIONE. Potomnych czasów pamięci i wdzięczności podane wrzetelnym jegoż opisaniu. Przez X. FRANCISZKA GOŚCIECKIEGO Soc: JESU We LWOWIE,w Drukarni Collegium Societatis JESUR. P. 1732. POSELSTWA WIELKIEGO do TUREK Część pierwsza W której OKAZJA POSELSTWA i Wyprawa J. P. Posła do granic Opisuje się,
WIek mijał po dziesiątym siódmy, jako chciwe Na państw zgubę furie, stosy zapalczywe, W sercach Polskich wznieciwszy, wszystkie wskróz zmięszały Ludzkości i braterstwa prawa, na Świat cały Smutny widom, przewrotną wystawując głową, Ze krwie braterskiej w Polsce Farsalią nową. Aże w domowych siłach gotowości mało Do zguby swej skoryj się zawziętości zdało; W
1714. ODPRAWIONE. Potomnych czásow pámięći y wdźięczności podáne wrzetelnym iegoż opisániu. Przez X. FRANCISZKA GOSCIECKIEGO Soc: JESU We LWOWIE,w Drukárni Collegium Societatis JESUR. P. 1732. POSELSTWA WIELKIEGO do TUREK Część pierwsza W ktorey OKAZYA POSELSTWA y Wypráwa J. P. Posła do granic Opisuie sie,
WIek miiał po dziesiątym siodmy, iáko chciwe Ná państw zgubę furye, stosy zapálczywe, W sercach Polskich wznieciwszy, wszystkie wskroz zmięszały Ludzkośći y braterstwa prawa, ná Swiát cáły Smutny widom, przewrotną wystawuiąc głową, Ze krwie braterskiey w Polszcze Farsalią nową. Aże w domowych siłach gotowości mało Do zguby swey skoryi się zawziętości zdało; W
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 1
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732