sroga, Boś nie zięcia, lecz syna własnego straciła, Jednak żebyś mię w moim żalu nie rzewniła, Swój dusisz w sobie i łzy połykasz obfite, Skąd twoje serce męki ponosi sowite. Cieszy kochana siostra, choć sama w bojaźni Podobnej (której niechaj Bóg zachowa) kaźni.
Niechaj wielkiego wodza wszytkie złe mijają Razy, niech go anielskie piorą okrywają. Cieszy z drogą krwią moją swoimi córkami. Ale i tym się oczy zalewają łzami, Że w podobnych opalach mężów swych miewają, Z których niechaj ich same nieba wyrywają. I ty jedyna siostro, siostro nieszczęśliwa, Rodzona jego, cud to, jeśliś dotąd żywa, Wiem
sroga, Boś nie zięcia, lecz syna własnego straciła, Jednak żebyś mię w moim żalu nie rzewniła, Swoj dusisz w sobie i łzy połykasz obfite, Zkąd twoje serce męki ponosi sowite. Cieszy kochana siostra, choć sama w bojaźni Podobnej (ktorej niechaj Bog zachowa) kaźni.
Niechaj wielkiego wodza wszytkie złe mijają Razy, niech go anielskie piorą okrywają. Cieszy z drogą krwią moją swoimi corkami. Ale i tym się oczy zalewają łzami, Że w podobnych opalach mężow swych miewają, Z ktorych niechaj ich same nieba wyrywają. I ty jedyna siostro, siostro nieszczęśliwa, Rodzona jego, cud to, jeśliś dotąd żywa, Wiem
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 512
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, Skąd widzę i pociecha, skąd i skarga próżna. Bywajże już łaskawa, o śliczny aniele! Tobie uboga muza do nóżek się ściele. A jeżelim z pamięci twej nie wygładzony, Jakobym był pod złote sfery wyniesiony, Które póki swe toczyć będą kołowroty, Niech przeciwnego szczęścia niekmyślne obroty Zdaleka cię mijają a wszego dobrego Niechaj ci Bóg użycza z nieba wysokiego, Abyś żyła wiek długi w lubej szczęśliwości, W pociechach opływając aże do sytości. Czegoć po setne życzę z serca uprzejmego, Prosząc, byś mię w pamięci miała sługę swego. Imienia i przezwiska nie kładę; oboje Wie dobrze serce, śliczna Hanusieńku
, Zkąd widzę i pociecha, zkąd i skarga prożna. Bywajże już łaskawa, o śliczny aniele! Tobie uboga muza do nożek się ściele. A jeżelim z pamięci twej nie wygładzony, Jakobym był pod złote sfery wyniesiony, Ktore poki swe toczyć będą kołowroty, Niech przeciwnego szczęścia niekmyślne obroty Zdaleka cię mijają a wszego dobrego Niechaj ci Bog użycza z nieba wysokiego, Abyś żyła wiek długi w lubej szczęśliwości, W pociechach opływając aże do sytości. Czegoć po setne życzę z serca uprzejmego, Prosząc, byś mię w pamięci miała sługę swego. Imienia i przezwiska nie kładę; oboje Wie dobrze serce, śliczna Hanusieńku
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 239
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
ucha łaskawego, Ani broń błahej karcie oka wesołego. Nowy ten rok być szczęsny zawitał, winszuję, Który niech ci do dalszych fortun kredensuje, Abyś żyła wiek długi w szczęścia obfitości, U Boga i u ludzi w łasce i w miłości.
Żałosne chwile twych dni niech nie przeplatają, Boleści i frasunki niechaj cię mijają. Życzę tego wszytkiego całym sercem tobie, Tak i i więcej nie mogę życzyć i sam sobie. Gdzieżbym to na dzisiejsze ku twej czci ofiary, Heleno, ma trojańska, mógł się zdobyć dary, Lub jakie śmiały żeglarz aż od dalekiego Eou gdzieś przywozi, lub co kosztownego Indie szlą hiszpańskie, z przewybornych
ucha łaskawego, Ani broń błahej karcie oka wesołego. Nowy ten rok być szczęsny zawitał, winszuję, Ktory niech ci do dalszych fortun kredensuje, Abyś żyła wiek długi w szczęścia obfitości, U Boga i u ludzi w łasce i w miłości.
Żałosne chwile twych dni niech nie przeplatają, Boleści i frasunki niechaj cię mijają. Życzę tego wszytkiego całym sercem tobie, Tak i i więcej nie mogę życzyć i sam sobie. Gdzieżbym to na dzisiejsze ku twej czci ofiary, Heleno, ma trojańska, mogł się zdobyć dary, Lub jakie śmiały żeglarz aż od dalekiego Eou gdzieś przywozi, lub co kosztownego Indye szlą hiszpańskie, z przewybornych
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 240
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
w której rozczepiona skała W nocy jasne promienie cienkie wydawała. Tam swego Bryladora wodzami kieruje I jeśli Angeliki niemasz, upatruje.
LXXXVII.
Jako więc pospolicie w jakim chróście niskiem Albo i w gołem polu, nakrytem ścierniskiem, Gdy zająca szukają po różnych przyłogach I po skrześlonych chrustach i niepewnych drogach, Żadnego podobnego miejsca nie mijają, W każdy kierz, jeśli pod niem siedzi, naglądają: Tak Orland Angeliki szuka i miejsc siła Zwiedza, gdzie go nadzieja jaka prowadziła.
LXXXVIII.
Na to miejsce skwapliwy pojechał tam, gdzie się Małe okazowało światło w gęstem lesie, Wychodząc ciasną dziurą pod górą zieloną, Co w sobie zakrywała jaskinią przestroną. Przyjechawszy
w której rozczepiona skała W nocy jasne promienie cienkie wydawała. Tam swego Bryladora wodzami kieruje I jeśli Angeliki niemasz, upatruje.
LXXXVII.
Jako więc pospolicie w jakiem chróście nizkiem Albo i w gołem polu, nakrytem ścierniskiem, Gdy zająca szukają po różnych przyłogach I po skrześlonych chróstach i niepewnych drogach, Żadnego podobnego miejsca nie mijają, W każdy kierz, jeśli pod niem siedzi, naglądają: Tak Orland Angeliki szuka i miejsc siła Zwiedza, gdzie go nadzieja jaka prowadziła.
LXXXVIII.
Na to miejsce skwapliwy pojechał tam, gdzie się Małe okazowało światło w gęstem lesie, Wychodząc ciasną dziurą pod górą zieloną, Co w sobie zakrywała jaskinią przestroną. Przyjechawszy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 270
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
w różne strony rzuca dusze na ogień on nieugaszony. A tu nowe płomienie po piekle powstają, co – jakom rzekł – smrodliwe z studnie wypadają. A gdy znowu dech wraca od siebie puszczony, pożera wszytkie dusze smok nienasycony, które z ogniem do jego paszczęki wpadają. Te zaś, co jego zęby i ksieniec mijają, ogona swego siecze ostrymi brzytwami, dusze nędzne katując pospołu z czartami. I tak mordując inszych, sam bywa dręczony nad insze wszytkie duchy, smok on potępiony. Tedy tu rzecze Anioł do dusze strudzonej: «Ten jest anioł Lucyper od Boga stworzony. Tego, gdyby był Pan Bóg mocy nie ukrócił, wszytek by
w różne strony rzuca dusze na ogień on nieugaszony. A tu nowe płomienie po piekle powstają, co – jakom rzekł – smrodliwe z studnie wypadają. A gdy znowu dech wraca od siebie puszczony, pożera wszytkie dusze smok nienasycony, które z ogniem do jego paszczeki wpadają. Te zaś, co jego zęby i ksieniec mijają, ogona swego siecze ostrymi brzytwami, dusze nędzne katując pospołu z czartami. I tak mordując inszych, sam bywa dręczony nad insze wszytkie duchy, smok on potępiony. Tedy tu rzecze Anioł do dusze strudzonéj: «Ten jest anioł Lucyper od Boga stworzony. Tego, gdyby był Pan Bóg mocy nie ukrócił, wszytek by
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 100
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
, ozdobne, wdzięczne ku wejźrzeniu oku ludzkiemu. Tam są przedziwne sfery ułożone, samego Boga rękami czynione; względem nich ziemia tak wielka została jak kropla mała. Wszytkie ślicznymi jak karbunkułami są osadzone, bez ognia światłami; trudno pomyślić, jak się obracają, a nie ustają. 1Cor. 2, Isai. 64,
Mijają gwiazdy pięknie rozsadzone, na postać różnych zwierząt ustawione, nie mienią pułki porządku swojego, miejsca własnego. Na niebach swoich znaczni planetowie jaśnieją świetno jakoby królowie. Jak długi przeciąg do granic każdego, coraz wyższego! Tam promieniami Słońce złocistymi, także i Miesiąc świetno srebrzystymi krainy one górne napełniają i oświecają. Przed Słońcem ślicznej Jutrzenka
, ozdobne, wdzięczne ku wejźrzeniu oku ludzkiemu. Tam są przedziwne sfery ułożone, samego Boga rękami czynione; względem nich ziemia tak wielka została jak kropla mała. Wszytkie ślicznymi jak karbunkułami są osadzone, bez ognia światłami; trudno pomyślić, jak się obracają, a nie ustają. 1Cor. 2, Isai. 64,
Mijają gwiazdy pięknie rozsadzone, na postać różnych zwierząt ustawione, nie mienią pułki porządku swojego, miejsca własnego. Na niebach swoich znaczni planetowie jaśnieją świetno jakoby królowie. Jak długi przeciąg do granic każdego, coraz wyższego! Tam promieniami Słońce złocistymi, także i Miesiąc świetno srebrzystymi krainy one górne napełniają i oświecają. Przed Słońcem ślicznej Jutrzenka
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 105
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
na paszą wylatują roje, Niewinne wojsko z owczarnie wychodzi I mać odziane pierzem hufce wodzi.
Na skroni żeńcom wieniec z kłosia wity Lato przynosi, dar prace obfitej. Odrosłe trawy za kosą padają, W dojrzałe zboża sierpem zażynają. On snopia wiązać pomaga czeladzi, On pełne wozy do gumna prowadzi.
Lubo Lwa koła słoneczne mijają, A świercze słońcu gorącemu łają, On przed promieniem południowym w cieniu Utaiwszy się przy chłodnym strumieniu
Leży uśpiony od szumu wdzięcznego Przezorną wodą zdroju ciekącego.
Jemu w jesieni sady barwę mienią, Jemu się jabłka po drzewach rumienią, Jemu pasieka hojne miody dawa, Jemu się wełna po owcach dostawa; Nań bukiew z łasa
na paszą wylatują roje, Niewinne wojsko z owczarnie wychodzi I mać odziane pierzem hufce wodzi.
Na skroni żeńcom wieniec z kłosia wity Lato przynosi, dar prace obfitej. Odrosłe trawy za kosą padają, W dojrzałe zboża sierpem zażynają. On snopia wiązać pomaga czeladzi, On pełne wozy do gumna prowadzi.
Lubo Lwa koła słoneczne mijają, A świercze słońcu gorącemu łają, On przed promieniem południowym w cieniu Utaiwszy się przy chłodnym strumieniu
Leży uśpiony od szumu wdzięcznego Przezorną wodą zdroju ciekącego.
Jemu w jesieni sady barwę mienią, Jemu się jabłka po drzewach rumienią, Jemu pasieka hojne miody dawa, Jemu się wełna po owcach dostawa; Nań bukiew z łasa
Skrót tekstu: HorNaborBar_I
Strona: 202
Tytuł:
Pieśń ad imitiatonem horacjuszowej ody
Autor:
Horatius Flaccus
Tłumacz:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
ody
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
chwalić, aniżeli najzawziętszemu na niego ganić, podejrzana by rzecz była zażywać wybornego w dowcipie kaznodziei, który gdy co dowcipem naddaje, wątpliwą prawdę czyni.
Toć podobno okazją owej przymowie dało: myśliwi po polu ze psami, pocztarze po drogach z nowinami, kaznodzieje po panach z pogrzebowymi kazaniami jeżdżą, a najczęściej się z prawdą mijają. Spuszczam się tedy na mądrą w głębokiej radzie wolą waszą, ponieważ chociaż nic nie dam uszom, tylko co sobie sama prawda weźmie, której, że na poświęconym onejże języku moim, kłamać się nie godzi, zmyślać też nie masz potrzeby ani podchlebiać racji. Pewien jestem, iż się bez żadnego na ozdobę jej
chwalić, aniżeli najzawziętszemu na niego ganić, podejrzana by rzecz była zażywać wybornego w dowcipie kaznodziei, który gdy co dowcipem naddaje, wątpliwą prawdę czyni.
Toć podobno okazją owej przymowie dało: myśliwi po polu ze psami, pocztarze po drogach z nowinami, kaznodzieje po panach z pogrzebowymi kazaniami jeżdżą, a najczęściej się z prawdą mijają. Spuszczam się tedy na mądrą w głębokiej radzie wolą waszą, ponieważ chociaż nic nie dam uszom, tylko co sobie sama prawda weźmie, której, że na poświęconym onejże języku moim, kłamać się nie godzi, zmyślać też nie masz potrzeby ani podchlebiać racji. Pewien jestem, iż się bez żadnego na ozdobę jej
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 477
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
kopią, ostremi nasadzają kopijami, przy krywają trawą, lub darniem: na te insperatè napadłszy nieprzyjaciel, na tych rani się, lub ginie szpikulcach. Chimeci lud nagi, łukiem u strzałą długo się nie dali Hiszpanom. DIEMBUS, EMPETANI, Etechemini, Evaipano, wielcy wojownicy głowę w piersiach (jeśli się z prawdą nie mijają Autorowie) mający, Epuremei, Eparagitos. JEPERY Joas-Ipajos, Ivaravakery. GULGAISSEN, Gujan złoty Kraj, wielka Nacja, świat cały pijaństwem przechodząca: u nich Ministrowie, Rządcy Prowincyj u Króla być mający na traktamen- Całego świata, praecipue o AMERYCE
cię balsamem się smarują, potym proszkiem posypują złotym: hoc amictu dni sześć,
kopią, ostremi nasadzaią kopiiami, przy krywaią trawą, lub darniem: ná te insperatè napadłszy nieprzyiaciel, na tych rani się, lub ginie szpikulcach. Chimeci lud nagi, łukiem v strzałą długo się nie dali Hiszpanom. DIEMBUS, EMPETANI, Etechemini, Evaipano, wielcy woiownicy głowę w piersiach (ieśli się z prawdą nie miiaią Autorowie) maiący, Epuremei, Eparagitos. IEPERI Ioas-Ipaios, Ivaravakeri. GULGAISSEN, Guian złoty Kray, wielka Nacya, świat cały piiaństwem przechodząca: u nich Ministrowie, Rządcy Prowincyi u Krola bydź maiący na traktamen- Całego świata, praecipuè o AMERICE
cie balsamem się smaruią, potym proszkiem posypuią złotym: hoc amictu dni sześć,
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 573
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
Mości; Brion z Persem podpadają, Wsi Spiskie plondrują, listy Posłańców przejmują. i nieprzyjacielsko traktują, Uniwersały do Pospólstwa Podgorskiego wyckodzą, aby tak samego Pana Marszałka, jako każdego z Przyjaciół jego przywiązanych łapano, zabijano, odzierano. Obiecując że za to nikt nie miał być karany, i owszem za przysługę to poczytają. Mijają tak cztery Niedziele w tak ciężkiej opressiej. Nakoniec idzie ten Brion strwożony, przyściem kilku Chorągwi, i prosto idzie na dobra Synów P. Marszałka, do Dąmbrowej, te pustoszy Nieprzyjacielsko. Dają znać że taż ruina gotuje się Rzeszowowi, Lancutowi. Zdjęty P. Marszałek żalem, nie tak dla szkód,
Mośći; Bryon z Persem podpadáią, Wśi Spiskie plondruią, listy Posłáncow przeymuią. y nieprzyiaćielsko tráctuią, Vniwersały do Pospolstwá Podgorskiego wyckodzą, áby ták sámego Páná Márszałká, iáko káżdego z Przyiaćioł iego przywiązánych łápano, zábijano, odźierano. Obiecuiąc że zá to nikt nie miał bydź karány, y owszem zá przysługę to poczytáią. Mijáią ták cztery Niedźiele w ták ćiężkiey oppressiey. Nákoniec idźie ten Bryon strwożony, przyśćiem kilku Chorągwi, y prosto idźie ná dobrá Synow P. Márszałká, do Dąmbrowey, te pustoszy Nieprzyiaćielsko. Dáią znáć że táż ruiná gotuie się Rzeszowowi, Láncuthowi. Zdięty P. Márszałek żalem, nie ták dla szkod,
Skrót tekstu: PersOb
Strona: 31
Tytuł:
Perspektywa na objaśnienie niewinności
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666