lud jego okryty Madianity.
Ten wielki biskup w ratunku ojczyzny Nie szczędząc mądrych rad, prac, gotowizny, On jest prawdziwym, nie zmyślonym tamtym Polski Atlantem.
Biskup Chełmiński, mądry podkanclerzy, Którego sława po świecie się szyrzy, Wspiera ojczyznę i kwotą gotową I radą zdrową.
Hrabia Wiśnicza pierwszy wojewoda, Godzien wspomnienia i minąć go szkoda, Bo choć w potrzebie nie było samego, Był tam pułk jego.
Kanclerz litewski, choć był pogotowiu, Nie mógł ojczyźnie służyć w słabym zdrowiu, Lecz tam od niego mężne ręce były. Co Turków biły.
Tymci się niemal najlepiej dostało, Ich oficierów i ludzi niemało Sławnym za zdrowie ojczyzny okupem Padło
lud jego okryty Madianity.
Ten wielki biskup w ratunku ojczyzny Nie szczędząc mądrych rad, prac, gotowizny, On jest prawdziwym, nie zmyślonym tamtym Polski Atlantem.
Biskup Chełmiński, mądry podkanclerzy, Ktorego sława po świecie się szyrzy, Wspiera ojczyznę i kwotą gotową I radą zdrową.
Hrabia Wiśnicza pierwszy wojewoda, Godzien wspomnienia i minąć go szkoda, Bo choć w potrzebie nie było samego, Był tam pułk jego.
Kanclerz litewski, choć był pogotowiu, Nie mogł ojczyźnie służyć w słabym zdrowiu, Lecz tam od niego mężne ręce były. Co Turkow biły.
Tymci się niemal najlepiej dostało, Ich oficierow i ludzi niemało Sławnym za zdrowie ojczyzny okupem Padło
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 499
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
i już zażywana, Niech od nas światu dziś będzie podana. Niech nikt nie sądzi; co chcesz, niech się stanie. Na twoje siebie całą daję zdanie.
Spać z sobą nie bronię, Od łóżka nie stronię; Potem ślub weźmiemy, Gdy się ochłodzimy.
Kwest.: Więc przez to czary, gusła mogą minąć; Przyjdzie w miłości razem się ochynąć.
Niech kto chce prawi, a co było dawno, Niechaj świat widzi, a niech widzi jawno
My się z sobą cieszmy, Nie bawiąc pospieszmy, A ksiądz trafi prawie Po małżeńskiej sprawie.
Chorus: I tak małżeństwo dawno już zawzięte Ślub poprzedziło i obrzędy święte. Nie masz
i już zażywana, Niech od nas światu dziś będzie podana. Niech nikt nie sądzi; co chcesz, niech się stanie. Na twoje siebie całą daję zdanie.
Spać z sobą nie bronię, Od łóżka nie stronię; Potem ślub weźmiemy, Gdy się ochłodzimy.
Kwest.: Więc przez to czary, gusła mogą minąć; Przyjdzie w miłości razem się ochynąć.
Niech kto chce prawi, a co było dawno, Niechaj świat widzi, a niech widzi jawno
My się z sobą cieszmy, Nie bawiąc pospieszmy, A ksiądz trafi prawie Po małżeńskiej sprawie.
Chorus: I tak małżeństwo dawno już zawzięte Ślub poprzedziło i obrzędy święte. Nie masz
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 337
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
powić miała: była to materia śliska, (niechciał Bóg kazać jej traktować Mężczyźnie jakiemu, ale na to obrał sobie Anioła. Tak też wspomina Chrystus o połogu, o białogłowie rodzącej, bo Chrystus, bo Bóg, bo czystość nad czystościami, ale kto mało ma Boga w-sercu, ma precz takie materyje minąć. 5. MULIER. Czemu to powiada Chrystus, że zapomina rodząca frasunku, dla radości że narodził się Syn, Puerum, Czemu nie mówi: że zapomina radości, gdy się urodzi Córka, ale gdy się urodzi Synaczek Puerum: Wyraża tu Chrystus pospolitsze afekty. Narodzi się czasem Coreczka, czasem pierworódna, miała
powić miáłá: byłá to máteryia śliska, (niechćiał Bog kazáć iey tráktowáć Mężczyźnie iákiemu, ále ná to obrał sobie Aniołá. Ták też wspomina Christus o połogu, o białogłowie rodzącey, bo Christus, bo Bog, bo czystość nád czystośćiámi, ále kto máło ma Bogá w-sercu, ma precz tákie máteryie minąć. 5. MULIER. Czemu to powiáda Christus, że zápomina rodząca frásunku, dla rádośći że národźił się Syn, Puerum, Czemu nie mowi: że zápomina rádośći, gdy się urodźi Corká, ále gdy się urodźi Synaczek Puerum: Wyraża tu Christus pospolitsze áffekty. Národźi się czásem Coreczká, czásem pierworodna, miáłá
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 92
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
ukwapliwy niedobrze wymierzył, Nie dotrzymał i nie tam, kędy chciał, uderzył.
LXXVI.
Ja mniemam, że podomno z chęci i z wielkiego Kwapienia chybił w on czas Orlanda mężnego; Albo że kiedy serce drży z lękliwą duszą, I oko nie dotrzyma i ręce drżeć muszą. Albo Bóg z dobroci swej kazał kuli minąć, Nie chcąc, aby tak prędko miał tak zacny zginąć Jego rycerz; atoli konia w brzuch ugodził, Że padł zaraz i więcej po świecie nie chodził.
LXXVII.
Padł na ziemię i z jeźcem i tamże zostawa Na miejscu i bez dusze; ale jeździec wstawa I tak prędko na nogi i tak chyżo skoczy,
ukwapliwy niedobrze wymierzył, Nie dotrzymał i nie tam, kędy chciał, uderzył.
LXXVI.
Ja mniemam, że podomno z chęci i z wielkiego Kwapienia chybił w on czas Orlanda mężnego; Albo że kiedy serce drży z lękliwą duszą, I oko nie dotrzyma i ręce drżeć muszą. Albo Bóg z dobroci swej kazał kuli minąć, Nie chcąc, aby tak prętko miał tak zacny zginąć Jego rycerz; atoli konia w brzuch ugodził, Że padł zaraz i więcej po świecie nie chodził.
LXXVII.
Padł na ziemię i z jeźcem i tamże zostawa Na miejscu i bez dusze; ale jeździec wstawa I tak prętko na nogi i tak chyżo skoczy,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 190
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Birena niecnotliwe sprawy i przeklęte Rozumieją pobożne i mają za święte! Już żeglarze i wiosła i żagle do biegu Podawszy, bezpiecznego odjeżdżali brzegu I nieśli, radzi słońcu i pięknej pogodzie, Książęcia zelandzkiego po głębokiej wodzie.
XVI.
Już jem wszytkie, a wszytkie z oczu zuciekały Granice Olandiej i pozad zostały, Bo aby mogli minąć królestwo Fryzjej, W prawy bok obracali stery ku Szkocjej, Kiedy wiatry okrutne i srogie powstały, Które je trzy dni całe na głębi trzymały. Prawie samem wieczorem późno dnia trzeciego Przyjechali do wyspu jednego pustego.
XVII.
Skoro armata łona małego dopadła, Olimpia z okrętu na ziemię wysiadła I próżna podejźrzenia i strachu, wesoła
Birena niecnotliwe sprawy i przeklęte Rozumieją pobożne i mają za święte! Już żeglarze i wiosła i żagle do biegu Podawszy, bezpiecznego odjeżdżali brzegu I nieśli, radzi słońcu i pięknej pogodzie, Książęcia zelandzkiego po głębokiej wodzie.
XVI.
Już jem wszytkie, a wszytkie z oczu zuciekały Granice Olandyej i pozad zostały, Bo aby mogli minąć królestwo Fryzyej, W prawy bok obracali sztyry ku Szkocyej, Kiedy wiatry okrutne i srogie powstały, Które je trzy dni całe na głębi trzymały. Prawie samem wieczorem późno dnia trzeciego Przyjechali do wyspu jednego pustego.
XVII.
Skoro armata łona małego dopadła, Olimpia z okrętu na ziemię wysiadła I próżna podejźrzenia i strachu, wesoła
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 200
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
chwały dostaną Białegłowy w twem rodzie, z wielkiej pobożności, Z roztropności, z dobroci, z cnoty i czystości.
LVIII.
I kiedybym o każdej rozpowiadać miała, Która będzie godna czci, długobym zmieszkała; Bo każda, co się jeno z twojej krwie urodzi, Taka będzie, że mi się minąć jej nie godzi. A między tysiącem jednę tylko sforę Albo dwie, a nawięcej kilka ich wybiorę. Ale czemuś w jaskiniej tego nie wspomniała, Żebych ci też ich twarzy była ukazała?
LIX.
Z twojego pokolenia wynidzie szczęśliwa, Wszytkiem cnotom i pięknem naukom życzliwa, Którą, nie wiem, skąd pierwej chwalić
chwały dostaną Białegłowy w twem rodzie, z wielkiej pobożności, Z roztropności, z dobroci, z cnoty i czystości.
LVIII.
I kiedybym o każdej rozpowiadać miała, Która będzie godna czci, długobym zmieszkała; Bo każda, co się jeno z twojej krwie urodzi, Taka będzie, że mi się minąć jej nie godzi. A między tysiącem jednę tylko sforę Albo dwie, a nawięcej kilka ich wybiorę. Ale czemuś w jaskiniej tego nie wspomniała, Żebych ci też ich twarzy była ukazała?
LIX.
Z twojego pokolenia wynidzie szczęśliwa, Wszytkiem cnotom i pięknem naukom życzliwa, Którą, nie wiem, skąd pierwej chwalić
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 288
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ż w przeciągu kilku i kilkudziesiąt lat takie nie napadły interesa publiczne, które koniecznie rezolwować potrzeba, które lubo do króla i sejmu rezolucji należą, ale które naturalnie odwlec się nie mogą, a tymczasem sejmu żadnego lat kilkanaście lub kilkadziesiąt nie masz. Interesa te tedy niecierpiące odwłoki muszą jakoś się koniecznie zakończyć i w swym czasie minąć. Cóż czynić? Ktoś im na tym świecie w owej nieochybnej nagłości ład jakiżkolwiek dać musi. I nie widzicież tu, kochani bracia szlachta, że my sami, gdy sejmy nieustannie i nieuważnie rwiemy, moc w takowych nieuchybnych interesach, która by do całego należała sejmu, my sami, mówię, w ręce Dworu
ż w przeciągu kilku i kilkudziesiąt lat takie nie napadły interessa publiczne, które koniecznie rezolwować potrzeba, które lubo do króla i sejmu rezolucyi należą, ale które naturalnie odwlec się nie mogą, a tymczasem sejmu żadnego lat kilkanaście lub kilkadziesiąt nie masz. Interessa te tedy niecierpiące odwłoki muszą jakoś się koniecznie zakończyć i w swym czasie minąć. Cóż czynić? Ktoś im na tym świecie w owej nieochybnej nagłości ład jakiżkolwiek dać musi. I nie widzicież tu, kochani bracia szlachta, że my sami, gdy sejmy nieustannie i nieuważnie rwiemy, moc w takowych nieuchybnych interessach, która by do całego należała sejmu, my sami, mówię, w ręce Dworu
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 168
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
znać dały Czyiby grób był; Wiersz na nim taki napisały: Tu legł Faeton/ sprawca woza ojcowskiego/ Nie zdołałci/ lecz przecię ważył się wielkiego. C Ale ociec żałością zjęty niezrownaną/ Zakrył był twarz swą płaczem troskliwym oblaną. I godzili się wierzyć/ udają bezpiecznie/ D Ze jeden dzień bez słońca minąć miał koniecznie: Aż pochodnie ogniowe światła dodawały/ I w tym złym jakokolwiek świata ratowały. E Więc i Klimene żalu pełna okrutnego/ I jakoby rozumu zbywszy zupełnego/ Skoro wyrzekła wszystkie słowa/ które beło Wyrzec się jej w tak ciężkim nieszczęściu godzieło: Rozszarpawszy na sobie szatę/ pobiegała Wszytek świat/ F a wprzód członków
znáć dáły Czyiby grob był; Wiersz ná nim táki nápisáły: Tu legł Pháeton/ sprawcá wozá oycowskiego/ Nie zdołáłći/ lecz przećię ważył się wielkiego. C Ale oćiec żáłośćią zięty niezrownáną/ Zákrył był twarz swą płáczem troskliwym oblaną. Y godźili się wierzyć/ vdáią bespiecznie/ D Ze ieden dźień bez słońcá minąć miał koniecznie: Aż pochodnie ogniowe świátłá dodawáły/ Y w tym złym iákokolwiek świátá rátowáły. E Więc y Klimene żalu pełná okrutnego/ Y iákoby rozumu zbywszy zupełnego/ Skoro wyrzekłá wszystkie słowá/ ktore beło Wyrzec się iey w tak ćięszkim nieszczęśćiu godźieło: Rozszárpawszy ná sobie szátę/ pobiegáłá Wszytek świát/ F á wprzod członkow
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 70
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
ściągnieniu, Którzy albo nie doszli, albo potykali, Samże im kredensował, i z tąd idzie dali. Książę Wiśniowiecki stanowi się pierwszy. We Lwowie pierwej. Toż w Zamościu potym zgromadzając Wojsko.
A Chmielnicki tym czasem Obóz i ozdoby Nasze jeszcze odzierał. Do której się doby Zabawiwszy na łupie: zaczym jedno minąć Najcieży Konstantynów, darmo było ginąć I tak pilno uciekać, kiedy nikt nie gonił. Jeźli nawet Osiński (prócz co ich uronił Na on czas przeprawą) uwiódł swe Żołdaty, Zbroje, i porzucone zbierając Armaty Po tych to Elearach. Aż gdy się nasycił Cale Hultaj, żeby tej, którą z-tąd uchwycił Kosztownej okazji nie
śćiągnieniu, Ktorzy albo nie doszli, albo potykáli, Samże im kredensował, i z tąd idźie dali. Xiążę Wiśniowiecki stanowi sie pierwszy. We Lwowie pierwey. Toż w Zamościu potym zgromadzaiąc Woysko.
A Chmielnicki tym czásem Oboz i ozdoby Nasze ieszcze odźierał. Do ktorey sie doby Zábáwiwszy na łupie: zaczym iedno minąć Nayćieży Konstantynow, darmo było ginąć I tak pilno ućiekać, kiedy nikt nie gonił. Ieźli náwet Osinski (procz co ich uronił Ná on czás przeprawą) uwiodł swe Zołdaty, Zbroie, i porzucone zbieraiąc Armaty Po tych to Elearach. Aż gdy sie nasyćił Cále Hultay, żeby tey, ktorą z-tąd uchwyćił Kosztowney okázyey nie
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 35
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Rzekłeś mi Krym osadzić, osadzisz go swymi. Han jako Chmielnickiego gromi? Część WTÓRA
Co gdy zgryzie, i Czerni z-Starszyną opowie, Do uwagi podając, albo że Lachowie W Jasser pójdą Hanowi, i tym go ukoją, Albo sami zastąpią niewolą ich swoją. Niechże co chcą obiorą; ponieważ ich minąć Jedno, z-tego nie może; i zarówno ginąć Jeźliże nie zwyciężą. Czym Chłopstwo szalone Więcej niż krwią piekielnej Hydry zajuszone, Wszytko się wysforuje. Dzień był Lipca tedy Dziewietnasty Saturnów; pokażą się kiedy Nad późnym już wieczorem do szturmu zrządzone Nowe jakieś Machiny; które wyrobione Z-Tramów grubych, na wałkach
Rzekłeś mi Krym osadźić, osadźisz go swymi. Han iako Chmielnickiego gromi? CZESC WTORA
Co gdy zgryzie, i Czerni z-Stárszyną opowie, Do uwagi podaiąc, álbo że Láchowie W Iásser poydą Hánowi, i tym go ukoią, Albo sami zastąpią niewolą ich swoią. Niechże co chcą obiorą; poniewasz ich minąć Iedno, z-tego nie może; i zárowno ginąć Ieźliże nie zwyćieżą. Czym Chłopstwo szalone Wiecey niż krwią piekielney Hydry zaiuszone, Wszytko sie wysforuie. Dzień był Lipca tedy Dźiewietnasty Saturnow; pokażą sie kiedy Nad poźnym iuż wieczorem do szturmu zrządzone Nowe iákieś Machiny; ktore wyrobione Z-Trámow grubych, na wałkach
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 65
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681