księdzem Berniczem i p. Przezdzieckim. Stanąłem w Usnarzu 17^go^, gdziem zastał ip. cześnika w. ks. lit. i ip. Pancerzyńskiego, towarzysza husarskiego, hetmana polnego; tego wieczoru podpiliśmy dobrze. Tego dnia ip. hetman polny, Słuszka Józef, mimo Usnarz do Grodna pobiegł, który minął mnie z niewiadomości o byciu mojem w Usnarzu. Ip. Pancerzyński z Grodna do mnie przyjechał cum certa expostulatione 19 praesentis. Eodem die posłałem do ip. Kotła kasztelana witebskiego. Eodem die czynszu ekonomicznego z klucza odelskiego oddano mi tynfów 2,015.
20^go^ psy do Rohotnej i charty wyszły.
25^go^ widziałem się
księdzem Berniczem i p. Przezdzieckim. Stanąłem w Usnarzu 17^go^, gdziem zastał jp. cześnika w. ks. lit. i jp. Pancerzyńskiego, towarzysza husarskiego, hetmana polnego; tego wieczoru podpiliśmy dobrze. Tego dnia jp. hetman polny, Słuszka Józef, mimo Usnarz do Grodna pobiegł, który minął mnie z niewiadomości o byciu mojem w Usnarzu. Jp. Pancerzyński z Grodna do mnie przyjechał cum certa expostulatione 19 praesentis. Eodem die posłałem do jp. Kotła kasztelana witebskiego. Eodem die czynszu ekonomicznego z klucza odelskiego oddano mi tynfów 2,015.
20^go^ psy do Rohotnéj i charty wyszły.
25^go^ widziałem się
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 63
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
APRILIS
Prima Aprilis albo najpierwszy dzień kwietnia, Do rozmaitych żartów moda staroletnia. Niejeden się nabiega, nacieszy, nasmęci Po próżnicy, przeto go zawsze mieć w pamięci. W ten dzień szlachcic drugiemu pieniędzy trefunkiem Pożyczył, wziąwszy kartę od niego warunkiem, Gdzie położywszy kwotę i termin zapłacie, Zwyczajnie pisze prima Aprilis na dacie. Minął czas, minął drugi, ów mu nie chce wrócić. Za czym przyszło do prawa, przyszło im się kłócić. Prezentuje kredytor sędziemu swe karty, Dłużnik się przy i powie, że to były żarty: „By nic inszego, prima sprawi się Aprilis; Uwierzył głupi żartom.” A sędzia: „Jaki lis
APRILIS
Prima Aprilis albo najpierwszy dzień kwietnia, Do rozmaitych żartów moda staroletnia. Niejeden się nabiega, nacieszy, nasmęci Po próżnicy, przeto go zawsze mieć w pamięci. W ten dzień szlachcic drugiemu pieniędzy trefunkiem Pożyczył, wziąwszy kartę od niego warunkiem, Gdzie położywszy kwotę i termin zapłacie, Zwyczajnie pisze prima Aprilis na dacie. Minął czas, minął drugi, ów mu nie chce wrócić. Za czym przyszło do prawa, przyszło im się kłócić. Prezentuje kredytor sędziemu swe karty, Dłużnik się przy i powie, że to były żarty: „By nic inszego, prima sprawi się Aprilis; Uwierzył głupi żartom.” A sędzia: „Jaki lis
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 46
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
albo najpierwszy dzień kwietnia, Do rozmaitych żartów moda staroletnia. Niejeden się nabiega, nacieszy, nasmęci Po próżnicy, przeto go zawsze mieć w pamięci. W ten dzień szlachcic drugiemu pieniędzy trefunkiem Pożyczył, wziąwszy kartę od niego warunkiem, Gdzie położywszy kwotę i termin zapłacie, Zwyczajnie pisze prima Aprilis na dacie. Minął czas, minął drugi, ów mu nie chce wrócić. Za czym przyszło do prawa, przyszło im się kłócić. Prezentuje kredytor sędziemu swe karty, Dłużnik się przy i powie, że to były żarty: „By nic inszego, prima sprawi się Aprilis; Uwierzył głupi żartom.” A sędzia: „Jaki lis! Nie tylko
albo najpierwszy dzień kwietnia, Do rozmaitych żartów moda staroletnia. Niejeden się nabiega, nacieszy, nasmęci Po próżnicy, przeto go zawsze mieć w pamięci. W ten dzień szlachcic drugiemu pieniędzy trefunkiem Pożyczył, wziąwszy kartę od niego warunkiem, Gdzie położywszy kwotę i termin zapłacie, Zwyczajnie pisze prima Aprilis na dacie. Minął czas, minął drugi, ów mu nie chce wrócić. Za czym przyszło do prawa, przyszło im się kłócić. Prezentuje kredytor sędziemu swe karty, Dłużnik się przy i powie, że to były żarty: „By nic inszego, prima sprawi się Aprilis; Uwierzył głupi żartom.” A sędzia: „Jaki lis! Nie tylko
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 46
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
PIENIĄŻEK
Pieniądze szlachtę robią, aforyzm cudowny. Cóż za dziw, kiedy szlachtę rodzą Pieniążkowny? Włoszy robią pieniądze, robili przed wiekiem; To dziw, że król Pieniążka urobi człowiekiem. 201 (F). STARE STADŁO
Patrząc, na starożytny kiedy szli kobierzec Krzysztof i Maryjanna, niepodobna nie rzec: Temu ósmy krzyż minął, ta siódmego siąga,
Kogoż wszeteczna miłość w jarzmo swe nie wprząga? Tak długi wiek Wenery jeszcze nie wyziębi, Prowadzi diabłu w poczcie śmierć parę gołębi. 202 (P). NIE ODPUST, ROZPUST ODPUST
Święto było. Żem wczora wilią odpościół, Rad bym wczas konie wyprzągł. Aż obaczę kościół
PIENIĄŻEK
Pieniądze szlachtę robią, aforyzm cudowny. Cóż za dziw, kiedy szlachtę rodzą Pieniążkowny? Włoszy robią pieniądze, robili przed wiekiem; To dziw, że król Pieniążka urobi człowiekiem. 201 (F). STARE STADŁO
Patrząc, na starożytny kiedy szli kobierzec Krzysztof i Maryjanna, niepodobna nie rzec: Temu ósmy krzyż minął, ta siódmego siąga,
Kogoż wszeteczna miłość w jarzmo swe nie wprząga? Tak długi wiek Wenery jeszcze nie wyziębi, Prowadzi diabłu w poczcie śmierć parę gołębi. 202 (P). NIE ODPUST, ROZPUST ODPUST
Święto było. Żem wczora wiliją odpościół, Rad bym wczas konie wyprzągł. Aż obaczę kościół
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 93
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
zostanie, tylko sama wódka. 346 (F). TYTUŁ Z RZECZĄ ZGODNY
Prostąm się urodziła w Polsce białogłową, A dlaczegóż mię krzywą po łacinie zową? Lecz wszytko uważywszy, niech się nikt nie dziwi: I drewno, i żelazo, często się gnąc, skrzywi. 347 (N). WIELKANOC MAZOWIECKA
Rok minął, z warszawskiego sejmu jadąc, prawie, Przyszło mi być na święta wielkonocne w Mławie. Tam, skoro mnie na jutrznią rany dzwon obudzi, Z ciężką biedą się cisnę w pełen kościół ludzi. Czy im to z dewocyjej, czy idzie z natury, Nie ma świat nabożniejszych, myślę, nad Mazury. Wszyscy pieszo
zostanie, tylko sama wódka. 346 (F). TYTUŁ Z RZECZĄ ZGODNY
Prostąm się urodziła w Polszczę białogłową, A dlaczegóż mię krzywą po łacinie zową? Lecz wszytko uważywszy, niech się nikt nie dziwi: I drewno, i żelazo, często się gnąc, skrzywi. 347 (N). WIELKANOC MAZOWIECKA
Rok minął, z warszawskiego sejmu jadąc, prawie, Przyszło mi być na święta wielkonocne w Mławie. Tam, skoro mnie na jutrznią rany dzwon obudzi, Z ciężką biedą się cisnę w pełen kościół ludzi. Czy im to z dewocyjej, czy idzie z natury, Nie ma świat nabożniejszych, myślę, nad Mazury. Wszyscy pieszo
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 147
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i drugie rówien nieścignionej Łodzi i zasię w tymże locie się wróciwszy Upadał na brzeg, ledwo co kuty omoczywszy. Co się na nim nabiło wilków, co rogaczów, Co odyńców bez sieci, bez psów i bez szczwaczów? A kiedy do herapu, to więc przed wszytkimi Dropiaty naprzod chodził charty najrętszymi. Czasem i minął kota, że nim się pokwapię Nazad nim nakierować, aż już po herapie. A kiedy się wojenne muzyki krzykliwe Ozwały, wtenczas serce znać było w nim żywe, Co i bez kańczuka, bez pręta, ostrogi Podnosił się, żeby mu mógł podpaść pod nogi
A jako swe trębacze wygrawali noty, Tak hasał i tak
i drugie rowien nieścignionej Łodzi i zasię w tymże locie się wrociwszy Upadał na brzeg, ledwo co kuty omoczywszy. Co się na nim nabiło wilkow, co rogaczow, Co odyńcow bez sieci, bez psow i bez szczwaczow? A kiedy do herapu, to więc przed wszytkimi Dropiaty naprzod chodził charty najrętszymi. Czasem i minął kota, że nim się pokwapię Nazad nim nakierować, aż już po herapie. A kiedy się wojenne muzyki krzykliwe Ozwały, wtenczas serce znać było w nim żywe, Co i bez kańczuka, bez pręta, ostrogi Podnosił się, żeby mu mogł podpaść pod nogi
A jako swe trębacze wygrawali noty, Tak hasał i tak
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 453
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
wielą sposobów farao ubity: Nie chce Izraelczyków wypuścić z niewoli, Nie dba, choć płaczą, choć sam sarka, kiedy boli. Cóż Bóg czyni? Przez trzy dni cały Egipt mroczy, Że nie tylko żaden człek nie patrzył na oczy, Lecz się z miejsca nie ruszył. Nie widziała dzieci Matka, aż skoro minął w tej nocy dzień trzeci A farao: „Nie tylko, Mojżeszu, nie puszczę, Ale wszystkich dozorców na Żydy poduszczę! Nie każę do ciegielnej plew dawać roboty, A przecię cegły muszą zrobić wedle groty. Więc że gwałtem chcą wyzuć jarzmo niewolnicze, Znajdą na nich korbacze i żelazne bicze.” Tak był durny
wielą sposobów farao ubity: Nie chce Izraelczyków wypuścić z niewoli, Nie dba, choć płaczą, choć sam sarka, kiedy boli. Cóż Bóg czyni? Przez trzy dni cały Egipt mroczy, Że nie tylko żaden człek nie patrzył na oczy, Lecz się z miejsca nie ruszył. Nie widziała dzieci Matka, aż skoro minął w tej nocy dzień trzeci A farao: „Nie tylko, Mojżeszu, nie puszczę, Ale wszystkich dozorców na Żydy poduszczę! Nie każę do ciegielnej plew dawać roboty, A przecię cegły muszą zrobić wedle groty. Więc że gwałtem chcą wyzuć jarzmo niewolnicze, Znajdą na nich korbacze i żelazne bicze.” Tak był durny
Skrót tekstu: MorszSŻaleBar_II
Strona: 114
Tytuł:
Smutne żale...
Autor:
Stanisław Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
dobrodzieja, A golec z boku krzyknie: „Patrz złodzieja, Jak-ci na afront właśnie narodowi Dźwigać się każe szołdra Polakowi!” Niewiele myśląc wyrwie kańczug kręty I nim po pludrach mierzy spore pręty. Chłopek go przecię wyniósł z owej toni, A Niemiec wtenczas porwie się do broni,
Ale już golca Punkt Honoru minął, Rzecz swą sprawiwszy, wnet mu z oczu zginął.
„Wróćmy się — rzekę — bracie do gospody, By nas ten punkcik nie nabawił szkody!” Nie żart to, widzę! Co postąpim krokiem, Nowym się strachać potrzeba widokiem. Wchodzim do domu, aż mąż bije żonę. Chcąc się przysłuchać, poszli
dobrodzieja, A golec z boku krzyknie: „Patrz złodzieja, Jak-ci na afront właśnie narodowi Dźwigać się każe szołdra Polakowi!” Niewiele myśląc wyrwie kańczug kręty I nim po pludrach mierzy spore pręty. Chłopek go przecię wyniósł z owej toni, A Niemiec wtenczas porwie się do broni,
Ale już golca Punkt Honoru minął, Rzecz swą sprawiwszy, wnet mu z oczu zginął.
„Wróćmy się — rzekę — bracie do gospody, By nas ten punkcik nie nabawił szkody!” Nie żart to, widzę! Co postąpim krokiem, Nowym się strachać potrzeba widokiem. Wchodzim do domu, aż mąż bije żonę. Chcąc się przysłuchać, poszli
Skrót tekstu: DembowPunktBar_II
Strona: 484
Tytuł:
Punkt honoru
Autor:
Antoni Sebastian Dembowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
-m tak wykroczył, Żebym był oraz wszytko na to łożył, Abym był swego winowajcę pożył; Więc i to było, żem z lekkiej przyczynki Na zakazane wstawał pojedynki, Tak chęci dosyć do zabójstwa było, Twe miłosierdzie skutku zabroniło. Jam wszeteczeństwa wszelkiego świadomy I obywatel bezbożnej Sodomy; Rzadki dzień minął, rzekę, i godzina, Żeby nie przybył świeży grzech i wina: To myśl pragnęła, pożądało oko, To serce ognia zawzięło głęboko; Tyś badacz nerek i najskrytszych złości, Cóż Ci mam swoje wyliczać sprosności? Jam nie kradł ani idąc za pożytkiem Zmazałem duszę występkiem tak brzydkiem; Czylim też
-m tak wykroczył, Żebym był oraz wszytko na to łożył, Abym był swego winowajcę pożył; Więc i to było, żem z lekkiej przyczynki Na zakazane wstawał pojedynki, Tak chęci dosyć do zabójstwa było, Twe miłosierdzie skutku zabroniło. Jam wszeteczeństwa wszelkiego świadomy I obywatel bezbożnej Sodomy; Rzadki dzień minął, rzekę, i godzina, Żeby nie przybył świeży grzech i wina: To myśl pragnęła, pożądało oko, To serce ognia zawzięło głęboko; Tyś badacz nerek i najskrytszych złości, Cóż Ci mam swoje wyliczać sprosności? Jam nie kradł ani idąc za pożytkiem Zmazałem duszę występkiem tak brzydkiem; Czylim też
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 223
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Chciał też widzieć kościoły. Do czego przystawy Dadzą mu od biskupa, bo sam tego żąda. Wprzód w rynku Matki Bożej świątnicę ogląda; Wielce mu się podoba. Świętej Trójce potem, Figurami i świetnym okazały złotem. Stamtąd które w tytułach mają apostoły, Że zgoła wszytkie rzędem obchodził kościoły, Aż wspaniałe zakony, nie minął i Skałki, Gdzie orłowie wielkiego biskupa kawałki Od bezbożnego króla rozsiekane śmiało Za rozkazaniem boskim w jedno znieśli ciało. Dopieroż gdy na wierzchu Wąwelowej góry Widzi tegoż świętego poważne struktury, Pełne starożytności, spiżą lite szczyty: „Pogasły babilońskie przed nimi meczyty. Niech się Kair nie pyszni — rzecze — i Alepy
Chciał też widzieć kościoły. Do czego przystawy Dadzą mu od biskupa, bo sam tego żąda. Wprzód w rynku Matki Bożej świątnicę ogląda; Wielce mu się podoba. Świętej Trójce potem, Figurami i świetnym okazały złotem. Stamtąd które w tytułach mają apostoły, Że zgoła wszytkie rzędem obchodził kościoły, Aż wspaniałe zakony, nie minął i Skałki, Gdzie orłowie wielkiego biskupa kawałki Od bezbożnego króla rozsiekane śmiało Za rozkazaniem boskim w jedno znieśli ciało. Dopieroż gdy na wierzchu Wąwelowej góry Widzi tegoż świętego poważne struktury, Pełne starożytności, spiżą lite szczyty: „Pogasły babilońskie przed nimi meczyty. Niech się Kair nie pyszni — rzecze — i Alepy
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 212
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987