Epikurejczycy we Gdańsku/ którzy takie miedzy sobą byli uczynili przymierze/ że przez nie mały czas ani się myć: ani się Bogu rano i na wieczor/ przed jedzeniem i po jedzeniu modlić nie chcieli; i owszem ci Niecnotowie jak nagorzej i nabarzej mogli/ pustowali i szaleli; Lecz cóż się stało? Ledwie dwa dni minęły/ a onę krotofilę albo igrzysko płodzili/ aż ona ich swawola i rozpusta zły koniec wzięła/ a że tak rzekę/ szyję złamała: Bo gdy żartując jednego z Towarzyszów swoich niby niejaką tłustą pieczenią do różna przywiązali/ i ku ogniu przystawili/ jakoby miał być upieczony: ali śmiech i żart w skutek się obrócił:
Epikureyczycy we Gdańsku/ ktorzy tákie miedzy sobą byli uczynili przymierze/ że przez nie máły czás áni śię myć: áni śię Bogu ráno y ná wieczor/ przed jedzeniem y po jedzeniu modlić nie chćieli; y owszem ći Niecnotowie ják nagorzey y nabárzey mogli/ pustowáli y száleli; Lecz coż śię stáło? Ledwie dwá dni minęły/ á onę krotofilę álbo igrzysko płodźili/ aż oná ich swawola y rospustá zły koniec wźięłá/ á że ták rzekę/ szyję złamáłá: Bo gdy żártując jednego z Towárzyszow swoich niby niejáką tłustą pieczenią do rożná przywiązáli/ y ku ogniu przystáwili/ jákoby miał bydź upieczony: áli śmiech y żárt w skutek śię obroćił:
Skrót tekstu: GdacKon
Strona: 4.
Tytuł:
Dyszkursu o pijaństwie kontynuacja
Autor:
Adam Gdacjusz
Drukarnia:
Jan Krzysztof Jakub
Miejsce wydania:
Brzeg
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
/ jakoby pod miecz zgodne/ macie. Gdyby wam sztuka uszła/ takbyście mówiły: Puść nas Panie do Nieba; nabożneśmyć były. Bo/ lubośmy/ dla strojów/ Modlitw zaniedbały; Na szyjach/ jednak naszych/ pacierze bywały Za prace Panie nasze/ zimna/ i niewczasy/ Słuszna/ by nas minęły/ piekielne tarasy. Znosimy wszelką przykrość/ która się nawinie; Mroź w Kościele; a w domu ogień przy kominie. Nie raześmy/ i Karków mężnie nadstawiały; Gdyśmy z Kawalerami/ Niemca tańcowały Co wody/ mydła/ prace/ na to się łożyło! Aby się twarz/ kark/ szyje/ cudnie
/ iákoby pod miecz zgodne/ maćie. Gdyby wam sztuká vszłá/ tákbyśćie mowiły: Puść nas Pánie do Niebá; nabożneśmyć były. Bo/ lubosmy/ dlá stroiow/ Modlitw zániedbáły; Ná szyiách/ iednák nászych/ paćierze bywáły Zá prace Pánie násze/ źimná/ y niewczásy/ Słuszna/ by nas minęły/ piekielne tárásy. Znosimy wszelką przykrość/ ktora się náwinie; Mroź w Kośćiele; á w domu ogień przy kominie. Nie raześmy/ y Kárkow mężnie nádstáwiáły; Gdysmy z Káwálerámi/ Niemcá táńcowáły Co wody/ mydłá/ prace/ ná to się łożyło! Aby się twarz/ kárk/ szyie/ cudnie
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: D2v
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
tegośmy wyjechali z Berdyczewa 15 Augusti; w drodze nam córki pochorowały i insi ludzie służący, to na febry, to na zepsowania żołądków, to na krzyżów bole i t. d. Mieliśmy wielką przeszkodę przez to, nawet nas strzeżono się metu zarazy, ale stanęliśmy w domu 10 Septembris, w Rohotnej minęły defekta, insi przecie jeszcze chorowali.
Iksiądz Ludwik Ogiński biskup smoleński w leciech 39 fatis insperatis cessit w domu ip. Trzebińskiego, dnia 5 Septembris na nieuleczoną zapadłszy chorobę, którą zowią miserere. Anno 1720. Bawiłem się rozmaicie majętności objeżdżając. Na starostwo brasławskie wjechałem 9 Augusti in frequentia ipanów obywatelów tamecznych, których
tegośmy wyjechali z Berdyczewa 15 Augusti; w drodze nam córki pochorowały i insi ludzie służący, to na febry, to na zepsowania żołądków, to na krzyżów bole i t. d. Mieliśmy wielką przeszkodę przez to, nawet nas strzeżono się metu zarazy, ale stanęliśmy w domu 10 Septembris, w Rohotnéj minęły defekta, insi przecie jeszcze chorowali.
Jksiądz Ludwik Ogiński biskup smoleński w leciech 39 fatis insperatis cessit w domu jp. Trzebińskiego, dnia 5 Septembris na nieuleczoną zapadłszy chorobę, którą zowią miserere. Anno 1720. Bawiłem się rozmaicie majętności objeżdżając. Na starostwo brasławskie wjechałem 9 Augusti in frequentia jpanów obywatelów tamecznych, których
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 172
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
Nic nad to słuszniejszego, jak go owałaszyć. Tak, wierzymli poetom, uczyniono z jurnem, Na niebie, skoro sobie podstarzał, Saturnem; Z których relikwij (mego nie potka to konia) Piękną Wenerę morska urodziła tonią. Więc do twej, zacny sędzia, jakom prosił usty, Posyłam stajnie; prawdać, minęły zapusty, Czasy do takich związków między ludźmi skłonne, Ale na cóż kobyły dbają bezzakonne? Jednę z dam swych posyłam, da, ma, pewnie, byle Wziąć od niej chciano, a tak, jako ta da mile. I toć nowa, po rzeczy patrząc, moda, samy Żeby do kawalerów chodzić miały
Nic nad to słuszniejszego, jak go owałaszyć. Tak, wierzymli poetom, uczyniono z jurnem, Na niebie, skoro sobie podstarzał, Saturnem; Z których relikwij (mego nie potka to konia) Piękną Wenerę morska urodziła tonią. Więc do twej, zacny sędzia, jakom prosił usty, Posyłam stajnie; prawdać, minęły zapusty, Czasy do takich związków między ludźmi skłonne, Ale na cóż kobyły dbają bezzakonne? Jednę z dam swych posyłam, da, ma, pewnie, byle Wziąć od niej chciano, a tak, jako ta da mile. I toć nowa, po rzeczy patrząc, moda, samy Żeby do kawalerów chodzić miały
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 173
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
sterem, Źle? ile możesz jeszcze zabaw się lawirem, Pościgni, czego w młodym omieszkałeś wieku, Choć tam był jeden lepszy, niż tu sto dni, człeku. Już nierychło, nieboże, na radę z ratusza, Grzech cię, nie ty go, ciało gdy opuszcza dusza. Zbiegł zegarek dni twoich, minęły godziny. Cóż rzeczesz? Obyż jako pociągnąć sprężyny. 418. DO WIELKIEGO PANA
Żeś sławny, żeś bogaty, że wielki pan z ciebie, Niech cię chwali kto inszy stąd, ja nie pochlebię. Do nieba i wiecznego nic po tym żywota, Insza rzecz jest fortuna, insza, panie, cnota.
sterem, Źle? ile możesz jeszcze zabaw się lawirem, Pościgni, czego w młodym omieszkałeś wieku, Choć tam był jeden lepszy, niż tu sto dni, człeku. Już nierychło, nieboże, na radę z ratusza, Grzech cię, nie ty go, ciało gdy opuszcza dusza. Zbiegł zegarek dni twoich, minęły godziny. Cóż rzeczesz? Obyż jako pociągnąć sprężyny. 418. DO WIELKIEGO PANA
Żeś sławny, żeś bogaty, że wielki pan z ciebie, Niech cię chwali kto inszy stąd, ja nie pochlebię. Do nieba i wiecznego nic po tym żywota, Insza rzecz jest fortuna, insza, panie, cnota.
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 181
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Ta go z potopu jak korab zbawiła, A przecie sama, widać, nie stanęła
Bo snadź po śmierci jego ma na grobie Wisieć z wijolą i puzdrem w żałobie. PRZYPOWIEŚĆ
Długo trudno dobrze wolno zażyć tego świata, Najdłużej go zażyjesz dobrze pędząc lata. TENŻE
Nie pytaj, wiele lat mam, bo które minęły, I wrócić się nie mogą, z dzierżawy zginęły.
. Ta go z potopu jak korab zbawiła, A przecie sama, widać, nie stanęła
Bo snadź po śmierci jego ma na grobie Wisieć z wijolą i puzdrem w żałobie. PRZYPOWIEŚĆ
Długo trudno dobrze wolno zażyć tego świata, Najdłużej go zażyjesz dobrze pędząc lata. TENŻE
Nie pytaj, wiele lat mam, bo które minęły, I wrócić się nie mogą, z dzierżawy zginęły.
Skrót tekstu: GrodzLutBar_I
Strona: 435
Tytuł:
Nad lutnią JMKS Barskiego
Autor:
Adam Grodzicki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
błądzili, ozywa każdemu, Zda się, że to ona rzecz, której pożądają I której po pałacu tam i sam szukają.
XXI.
Niesłychane to beły i niezwykłe czary, Które Atlant z Kareny wynalazł był stary, Aby Rugier przez onę tak foremną sprawę Tak długo koło tego miał swoję zabawę, Ażby skutki minęły złych gwiazd i ustały, Co prędką młodzieńcowi śmierć obiecowały. Nie pomogła Alcyna i zamek stalony: Chce znowu swych sztuk skusić Atlant nauczony.
XXII.
Lecz nie tylko Rugiera, ale naprzedniejsze Rycerze chrześcijańskie i co najmężniejsze Pragnął Atlant wprowadzić w pałac znamienity, Aby Rugier nie mógł być z ich ręki zabity; A żeby wszyscy
błądzili, ozywa każdemu, Zda się, że to ona rzecz, której pożądają I której po pałacu tam i sam szukają.
XXI.
Niesłychane to beły i niezwykłe czary, Które Atlant z Kareny wynalazł był stary, Aby Rugier przez onę tak foremną sprawę Tak długo koło tego miał swoję zabawę, Ażby skutki minęły złych gwiazd i ustały, Co prętką młodzieńcowi śmierć obiecowały. Nie pomogła Alcyna i zamek stalony: Chce znowu swych sztuk skusić Atlant nauczony.
XXII.
Lecz nie tylko Rugiera, ale naprzedniejsze Rycerze chrześcijańskie i co najmężniejsze Pragnął Atlant wprowadzić w pałac znamienity, Aby Rugier nie mógł być z ich ręki zabity; A żeby wszyscy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 253
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Marsylego, Follikon z Almerii, i serca wielkiego Argalifa, Analard z mężnem Dorykantem I Bawart z saguntyńskiem grabią, Archidantem; Amirant i Malagur z chytrem Langironem, Z fortelów i z zasadek wojennych wsławionem, I inszych wiele sławnych z męstwa i śmiałości I którą czasu swego przypomnię, dzielności.
XVII.
Skoro przed Agramantem hiszpańskie minęły Wojska, afrykańskie zaś pisać się poczęły. Król z Oranu naprzód szedł, wzrostem wysokiemu Z swem ludem olbrzymowi podobny wielkiemu; Po niem pułk Garamantów chorągwie rozwinął, Żałosny, że Martazyn ich wódz i król zginął Od ręki Bradamanty i że się chlubiła Białagłowa, że króla wielkiego zabiła.
XVIII.
W trzeciem hufcu z
Marsylego, Follikon z Almeryi, i serca wielkiego Argalifa, Analard z mężnem Dorykantem I Bawart z saguntyńskiem grabią, Archidantem; Amirant i Malagur z chytrem Langironem, Z fortelów i z zasadek wojennych wsławionem, I inszych wiele sławnych z męstwa i śmiałości I którą czasu swego przypomnię, dzielności.
XVII.
Skoro przed Agramantem hiszpańskie minęły Wojska, afrykańskie zaś pisać się poczęły. Król z Oranu naprzód szedł, wzrostem wysokiemu Z swem ludem olbrzymowi podobny wielkiemu; Po niem pułk Garamantów chorągwie rozwinął, Załosny, że Martazyn ich wódz i król zginął Od ręki Bradamanty i że się chlubiła Białagłowa, że króla wielkiego zabiła.
XVIII.
W trzeciem hufcu z
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 299
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
niezliczonych krwie mniejszej dzielności Pełne beły przykopy i zbielałych kości.
LI.
Sam Kaligorant stoi w bramie - tak onemu Imię było wielkiemu dziwowi strasznemu, Co pałac swój obijał ludzkiemi skórami, Jako go obijają drudzy kobiercami - Skoro ujźrzał, że Astolf prosto następuje Ku niemu, z radości w niem serce wyskakuje; Bo dwa były minęły i trzeci wychodził Miesiąc, jako mu się tam nikt beł nie nagodził.
LII.
Ku jezioru, co było zarosło trzcinami, Bieżał skwapliwy olbrzym wielkiemi krokami, Chcąc nakoło obbieżeć i nieostrożnemu Obbieżawszy książęciu przyść w tył angielskiemu, Mając pewną nadzieję, że tak snadniej w krętą Miał go wpędzić w nakrytą piaskiem sieć napiętą,
niezliczonych krwie mniejszej dzielności Pełne beły przykopy i zbielałych kości.
LI.
Sam Kaligorant stoi w bramie - tak onemu Imię było wielkiemu dziwowi strasznemu, Co pałac swój obijał ludzkiemi skórami, Jako go obijają drudzy kobiercami - Skoro ujźrzał, że Astolf prosto następuje Ku niemu, z radości w niem serce wyskakuje; Bo dwa były minęły i trzeci wychodził Miesiąc, jako mu się tam nikt beł nie nagodził.
LII.
Ku jezioru, co było zarosło trzcinami, Bieżał skwapliwy olbrzym wielkiemi krokami, Chcąc nakoło obbieżeć i nieostrożnemu Obbieżawszy książęciu przyść w tył angielskiemu, Mając pewną nadzieję, że tak snadniej w krętą Miał go wpędzić w nakrytą piaskiem sieć napiętą,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 343
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
.
LXXXIX.
Ale i obie panie zwycięstwu onemu, Ja wierzę, że nie rady były książęcemu; Bo żeby były miały dłuższe swe przewłoki Dwiema braciej przeciwne niebieskie wyroki, Które jem we Francjej prędką śmierć wróżyły, Dlatego je z Orylem w bój były spuściły, Chcąc ich tam bawić, ażby ze złemi skutkami Gwiazdy minęły, co jem groziły śmierciami.
XC.
Starosta damiacki, skoro dostał nowej Wiadomości o pewnej śmierci Orylowej, Gołębicę wypuścił z listem, pod skrzydłami Prędkiemi uwiązanem cienkiemi niciami; Ta poszła do Kairu, z Kairu puszczono Inszą zasię gdzie indziej, jako tam czyniono, Tak, że wszytek za sześć, pięć lub cztery godziny
.
LXXXIX.
Ale i obie panie zwycięstwu onemu, Ja wierzę, że nie rady były książęcemu; Bo żeby były miały dłuższe swe przewłoki Dwiema braciej przeciwne niebieskie wyroki, Które jem we Francyej prędką śmierć wróżyły, Dlatego je z Orylem w bój były spuściły, Chcąc ich tam bawić, ażby ze złemi skutkami Gwiazdy minęły, co jem groziły śmierciami.
XC.
Starosta damiacki, skoro dostał nowej Wiadomości o pewnej śmierci Orylowej, Gołębicę wypuścił z listem, pod skrzydłami Prędkiemi uwiązanem cienkiemi niciami; Ta poszła do Kairu, z Kairu puszczono Inszą zasię gdzie indziej, jako tam czyniono, Tak, że wszytek za sześć, pięć lub cztery godziny
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 352
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905