wieczny Boże, A on mię w mych kłopotach ciężkich podpomoże. Ludzkich się gróźb nie lękam, ani praktyk boję, Twej tylko łaski żebrzę, o tę samę stoję. Gdy nie zechcesz, niech, jak chce, na mię się więc sadzi Pan największy, swą siłą nic mi nie poradzi. Nie daj tylko odmiotu prośbom mym, postrzegą, Że kogo Ty zasłaniasz, oni nie dosięgą. Mam ja w Tobie nadzieję i serce mi tuszy, Że przecię nazad prędko nieprzyjaciel ruszy, Że mię z moich trudności, Panie, wyswobodzisz I upadem zawisnych oczu mię ochłodzisz, Dasz ulgę w Twoich skrzydeł łaskawej zasłonie, Aż w tym niechęć i
wieczny Boże, A on mię w mych kłopotach ciężkich podpomoże. Ludzkich się gróźb nie lękam, ani praktyk boję, Twej tylko łaski żebrzę, o tę samę stoję. Gdy nie zechcesz, niech, jak chce, na mię się więc sadzi Pan największy, swą siłą nic mi nie poradzi. Nie daj tylko odmiotu prośbom mym, postrzegą, Że kogo Ty zasłaniasz, oni nie dosięgą. Mam ja w Tobie nadzieję i serce mi tuszy, Że przecię nazad prędko nieprzyjaciel ruszy, Że mię z moich trudności, Panie, wyswobodzisz I upadem zawisnych oczu mię ochłodzisz, Dasz ulgę w Twoich skrzydeł łaskawej zasłonie, Aż w tym niechęć i
Skrót tekstu: ArciszLamBar_I
Strona: 387
Tytuł:
Lament
Autor:
Krzysztof Arciszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
wpuścić ołów w mianowaną formę, ściśnij ją, a natychmiast uformuje się kula dziurawa, jakoć pokazuje kula FGH. Potym miej granat I, napełniony prochem w próżności K, z cewką LM, nabitą materyją taką: prochu dzielnego części i, siarki. I naprawisz ją dobrze w dziurę granatu LM, a będziesz bił miotem; około granatu i cewki albo też smołą oblejesz około, aby ogień nie doszedł do prochu. A mianowany granat ma być lany z miedzi części 7, cyny część. Ta cewka LM ma być miedziana sczyra albo cynowa. A potym drut żelazny wemkniesz w tę kulę ołowianą na kształt pacierza i obwiążesz około granaty, jako
wpuścić ołów w mianowaną formę, ściśnij ją, a natychmiast uformuje się kula dziurawa, jakoć pokazuje kula FGH. Potym miej granat I, napełniony prochem w próżności K, z cewką LM, nabitą materyją taką: prochu dzielnego części i, siarki. I naprawisz ją dobrze w dziurę granatu LM, a będziesz bił miotem; około granatu i cewki albo też smołą oblejesz około, aby ogień nie doszedł do prochu. A mianowany granat ma być lany z miedzi części 7, cyny część. Ta cewka LM ma być miedziana sczyra albo cynowa. A potym drut żelazny wemkniesz w tę kulę ołowianą na kształt pacierza i obwiążesz około granaty, jako
Skrót tekstu: AquaPrax
Strona: 336
Tytuł:
Praxis ręczna działa
Autor:
Andrzej Dell'Aqua
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1624 a 1639
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1639
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Tadeusz Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1969
pojmą, osoki onych uczyć już trzeba wiosennej, która jest najcięższa. Letnia, jesienna i zimowa, te już są łatwiejsze do pojęcia, z racji, że są widoczniejsze od pirszo spomnianej, która inne przewyższa w myślistwie sciencje. Zajeżdżanie podczas poroszy wilków, lisów, szczwanie onych pod jaką porę, jakie być powinno, miotów do rzucania sieci jak na jakiego źwirza, znać powinni, rują zwirząt wszystkich do podchodzenia i bicia wspomnianą porą, podjeżdżanie dropi, gęsi dzikich, żurawi, podbieganie głuśców na tokowisku, sideł stawiania z sówką na lep, kopanie borsuków, lisów, nastawiania na zwirza cywek, muszkietów, kłod, klatek, oszczepów, bagnetów
pojmą, osoki onych uczyć już trzeba wiosennej, która jest najcięższa. Letnia, jesienna i zimowa, te już są łatwiejsze do pojęcia, z racji, że są widoczniejsze od pirszo spomnianej, która inne przewyższa w myślistwie sciencje. Zajeżdżanie podczas poroszy wilków, lisów, szczwanie onych pod jaką porę, jakie być powinno, miotów do rzucania sieci jak na jakiego źwirza, znać powinni, rują zwirząt wszystkich do podchodzenia i bicia wspomnianą porą, podjeżdżanie dropi, gęsi dzikich, żurawi, podbieganie głuśców na tokowisku, sideł stawiania z sówką na lep, kopanie borsuków, lisów, nastawiania na zwirza cywek, muszkietów, kłod, klatek, oszczepów, bagnetów
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 205
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak
nie słychała? Jako go jąd macoszyn a wiara wegnała W śmierć ojcowska: zdziwisz się: lub to rzec z ciężkością Owa/ ja to ten jestem/ mnie Faedra swą złością Na ojcowskiej łożnice zniewagę ciągnąwszy/ Ocz stała/ na mię wlała/ i złość przekinąwszy/ (Czy z bojaźni osławy/ czy z jadów odmiotu) Mnie spotwarzyła: ojciec bez winy kłopotu/ Z miasta mię zbył/ i srodze poklął idącego. MIałem się do Traeksenu z wozem Pytejskiego/ I Koryntskiego morza brzegiem gnałem chutny: Gdy morze spietrzyło się/ i stos wód okrutny Krzywić się w podobieństwo góry jął/ i składać: Więc huczeć/ i od
nie słycháłá? Iáko go iąd mácoszyn á wiárá wegnáłá W śmierć oycowska: zdźiwisz się: lub to rzec z ćiężkośćią Owá/ ia to ten iesstem/ mnie Phaedrá swą złośćią Ná oycowskiey łożnice zniewagę ćiągnąwszy/ Ocz stałá/ ná mię wlałá/ y złość przekinąwszy/ (Czy z boiáźni osławy/ czy z iadow odmiotu) Mnie spotwarzyłá: oyćiec bez winy kłopotu/ Z miástá mię zbył/ y srodze poklął idącego. MIałem się do Traexenu z wozem Pyteyskiego/ Y Koryntskiego morzá brzegiem gnáłem chutny: Gdy morze spietrzyło się/ y stos wod okrutny Krzywić się w podobieństwo gory iął/ y skłádáć: Więc huczeć/ y od
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 389
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
moja: Piję/ wypiłem: to twoja. Winnaś spełnić: dobrze Panie/ Tylko niech co będzie w dzbanie. Takieć Lata pierwsze były/ Gdy się prostotą szczyciły/ Gdy powagi mniej bywało/ A wszytkiego dostawało. Teraz zaś dosyć postawy Wątku mało. Niecne sprawy Górę biorą: złość przodkuje/ Cnota odmiot w ludziach czuje. Cóż jest! z jakiegoli żniwa Napiwszy się tego piwa Prawdę mówię? Weź Dzban Panie Przy niem więcej/ bo przyganię.
Do Filorata. STara chce cię młodego/ a ma się bogato/ Ty jednak Filoracie mało co dbasz na to: Ta omdlewa/ choruje/ dalej ma się słabi: Już
moiá: Piję/ wypiłem: to twoiá. Winnáś spełnić: dobrze Pánie/ Tylko niech co będźie w dzbánie. Tákieć Látá pierwsze były/ Gdy się prostotą sczyćiły/ Gdy powagi mniey bywáło/ A wszytkiego dostawáło. Teraz záś dosyć postáwy Wątku máło. Niecne spráwy Gorę biorą: złość przodkuie/ Cnotá odmiot w ludźiách czuie. Cosz iest! z iákiegoli żniwá Nápiwszy się tego piwá Prawdę mowię? Weź Dzban Pánie Przy niem więcey/ bo przygánię.
Do Philorátá. STárá chce ćię młodego/ á ma się bogáto/ Ty iednák Philorácie máło co dbasz ná to: Tá omdlewa/ choruie/ dálei ma się słabi: Iusz
Skrót tekstu: GawDworz
Strona: 93
Tytuł:
Dworzanki albo epigramata polskie
Autor:
Jan Gawiński
Drukarnia:
Balcer Smieszkowicz
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1664
Data wydania (nie wcześniej niż):
1664
Data wydania (nie później niż):
1664
bliska Arctofila. Gdy na wszelki Zwierz strudzony Z łona nocy/ ulubiony Sen przybywa/ chwiejąc mroki Pod zrzeniczne ćmą obłoki. Usłyszę głos/ że ktoś płacze/ A we drzwi me zakołace/ Kto tam/ rzekę/ w me podwoje Tłucze i sny budzi moje? Zlituj się (pry) otwórz, proszę Niech odmiotu nieodnoszę/ Bądź prożen trwóg: wżdyć natury Nieująłci marmur który. Jam Dzicię; w nocnej ciemnocie Oto blądzę/ i po słocie Dżdżystej/ chodzę upluskany Tłukąc ludzkie sobą ściany. Słysząc żal mi serce chwyta/ Litość człeku przyzwoita/ Świecę/ otwieram/ małego Ujrzę Kupida zmokłego. Ujrzę przy niem Luczek mały
bliska Arctophilá. Gdy ná wszelki Zwierz strudzony Z łoná nocy/ vlubiony Sen przybywa/ chwieiąc mroki Pod zrzeniczne ćmą obłoki. Vsłyszę głos/ że ktoś płácze/ A we drzwi me zákołáce/ Kto tám/ rzekę/ w me podwoie Tłucze y sny budźi moje? Zlituy się (pry) otworz, proszę Niech odmiotu nieodnoszę/ Bądź proźen trwog: wzdyć nátury Nieviąłći mármur ktury. Iam Dźićię; w nocney ćiemnoćie Oto blądzę/ y po słoćie Dżdżystey/ chodzę vpluskány Tłukąc ludzkie sobą śćiány. Słysząc żal mi serce chwyta/ Litość człeku przyzwoita/ Swiecę/ otwieram/ máłego Vyrzę Kupidá zmokłego. Vyrzę przy niem Luczek máły
Skrót tekstu: GawDworz
Strona: 96
Tytuł:
Dworzanki albo epigramata polskie
Autor:
Jan Gawiński
Drukarnia:
Balcer Smieszkowicz
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1664
Data wydania (nie wcześniej niż):
1664
Data wydania (nie później niż):
1664
; trwała ta sprawa do nocy, i radbym tu widział owych, co mówią że siła na proch wydajemy, pewienem żeby tu był na to tyle drugie postąpił; odszedł z konfusią nieprzyjaciel, ale wydawać się z fortelu i gonić go niedopuszczała salus Reipublicae, która w tym tu wojsku consistit. Nazajutrz uczynił nieprzyjaciel wy-
miot, i znowu od Hospodarów Posłów wyprawił, a nawet i sam list do P. Hetmana pisał, invitando do pokoju, i chcąc się z Panem Hetmanem widzieć, a tym czasem ruszywszy się z obozu, obiegł majętność J. M. P. Wojewody bracławskiego Studzienicę i Kalus, do których dwa dni szturmując, dopiero
; trwała ta sprawa do nocy, y radbym tu widział owych, co mowią że siła na proch wydaiemy, pewienem żeby tu był na to tyle drugie postąpił; odszedł z confusią nieprzyjaciel, ale wydawać się z fortelu y gonić go niedopuszczała salus Reipublicae, która w tym tu woisku consistit. Nazaiutrz uczynił nieprzyiaciel wy-
miot, y znowu od Hospodarow Posłow wyprawił, a nawet y sam list do P. Hetmana pisał, invitando do pokoiu, y chcąc się z Panem Hetmanem widzieć, a tym czasem ruszywszy się z obozu, obiegł maiętność J. M. P. Woiewody bracławskiego Studzienicę y Kalus, do których dwa dni szturmuiąc, dopiero
Skrót tekstu: OstrorMDiarKoniec
Strona: 273
Tytuł:
Diariusz z obozu spod Kamieńca
Autor:
Mikołaj Ostroróg
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1633
Data wydania (nie wcześniej niż):
1633
Data wydania (nie później niż):
1633
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842