/ bez żadnych rad i namów wybierając sobie Ucznie Biskupami ich stanowili/ i po różnych krainach rozsyłali. Co święci i Bogonośni Ojcowie naszy rozsądnie uważywszy/ pierwej na Concilium Pomiestnym Laodyceńskim/ w Kanonie trzynastym/ a po tym na Synodzie Powszechnym siódmym/ w Kanonie trzecim zakazali/ aby świetski lud pospolity nie obierał na dostojeństwo Kapłańskie wstąpić mającego. i którybykolwiek Biskup/ abo Presbyter lub Diakon od świetskiej władzy był obrany/ obranie takie aby nie było ważne. Cóż tu za takim SS. Ojców wyrokiem mają ludzie świetscy z prawa Boskiego władzy do obierania osób na stan duchowny? A my jednak w tym z Jednym Filaletem i przeciwo Ojcom/ i przeciwo Apostołom
/ bez żadnych rad y namow wybieráiąc sobie Vcznie Biskupámi ich stánowili/ y po rożnych kráinách rozsyłáli. Co święći y Bogonośni Oycowie nászy rozsądnie vważywszy/ pierwey ná Concilium Pomiestnym Láodyceńskim/ w Kanonie trzynastym/ á po tym ná Synodźie Powszechnym śiodmym/ w Kanonie trzećim zákazáli/ áby świetski lud pospolity nie obierał ná dostoieństwo Kápłáńskie wstąpić máiącego. y ktorybykolwiek Biskup/ ábo Presbyter lub Dyakon od świetskiey władzy był obrány/ obránie tákie áby nie było ważne. Coż tu zá tákim SS. Oycow wyrokiem máią ludźie świetscy z práwá Boskiego władzy do obieránia osob ná stan duchowny? A my iednák w tym z Iednym Philáletem y przećiwo Oycom/ y przećiwo Apostołom
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 50
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
druk publikowany. w którym miedzy wielą inszymi uważenia godnymi rzeczami/ owo dwoje jest położono: Pierwsze/ Ze Grekom i Rzymianom i teraz jedna jest wiara/ i jedne Sakramenta. Drugie/ iż pobożnej ci z nas Rusi uczynili/ którzy do Jedności z Rzymiany wstąpili/ niżeli owi/ którzy oglądając się na swe Patriarchy/ wstąpić do niej niechcą. Konsideratia Jeśli i teraz ten Patriarcha toż rozumie/ i twierdzi ma być słuchany.
Uważenie Czternaste. Damascenus Z. po nim Z. Nikon/ który żył już po czasiech Michała Cerulariusza Patriarchy Konstantynopolskiego: który ostatnio Cerkiew Wschodnią od Zachodniej oderwał/ niemal w lat dwieście po Focjuszu: i Niceforus Kallistus
druk publikowány. w ktorym miedzy wielą inszymi vważenia godnymi rzecżámi/ owo dwoie iest położono: Pierwsze/ Ze Grękom y Rzymiánom y teraz iedná iest wiárá/ y iedne Sákrámentá. Drugie/ iż pobożney ći z nas Ruśi vczynili/ ktorzy do Iednośći z Rzymiány wstąpili/ niżeli owi/ ktorzy oglądáiąc sie ná swe Pátryárchy/ wstąpić do niey niechcą. Considerátia Ieśli y teraz ten Pátryárchá toż rozumie/ y twierdźi ma bydź słuchány.
Vważenie Czternaste. Dámáscenus S. po nim S. Nikon/ ktory żył iuż po czáśiech Micháłá Ceruláryuszá Pátryárchy Konstántynopolskiego: ktory ostátnio Cerkiew Wschodnią od Zachodniey oderwał/ niemal w lat dwieśćie po Phocyuszu: y Nicephorus Kállistus
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 140
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
słupek, co po trosze Poszeptem o nim wspomina Mazosze; Po tejże ręce i na tej połaci Święta Teresa Bogu śluby płaci, A za nią pałac podnosi swe dachy, Niezwykłe Polsce i złociste blachy, Wielkiego kiedyś kanclerza: o, gdyby Żył, tu byś mogła, lutni, bez pochyby Jako do swego wstąpić i bez mała W kupie byś laskę z pieczęcią zastała. Ale teraz miń, bo pustki w tym dworze I dziedzic, łaskaw na cię, w bucentorze Albo w gondoli, równej w biegu strzale, Weneckie ściga łanie po kanale. Hetmańskie potem puścisz w bok fabryki, Który jak wstąpił między nieboszczyki, Zwiędła Korony
słupek, co po trosze Poszeptem o nim wspomina Mazosze; Po tejże ręce i na tej połaci Święta Teresa Bogu śluby płaci, A za nią pałac podnosi swe dachy, Niezwykłe Polszczę i złociste blachy, Wielkiego kiedyś kanclerza: o, gdyby Żył, tu byś mogła, lutni, bez pochyby Jako do swego wstąpić i bez mała W kupie byś laskę z pieczęcią zastała. Ale teraz miń, bo pustki w tym dworze I dziedzic, łaskaw na cię, w bucentorze Albo w gondoli, równej w biegu strzale, Weneckie ściga łanie po kanale. Hetmańskie potem puścisz w bok fabryki, Który jak wstąpił między nieboszczyki, Zwiędła Korony
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 74
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
z góry Aż na brzeg Wisły Kazanowskie mury, Gdzie pani rącze do Rzymu zawody Z powtórnym mężem puszcza o rozwody; O ścianę zaraz i z jednejże gliny Murem złączone tłuste bernardyny, Depcące z twardej grabiny cekuły, I mniszki tejże pominiesz reguły. Potem się dworzec narożni odkrywa, Gdzie mniejsza pieczęć litewska spoczywa. Chcesz wstąpić, lutni? Byli-ć by tu radzi, Bo się i sam pan z Muzami nie wadzi,
I sam wiersz pisze, i moje Kameny Doszły u niego niezwyczajnej ceny. Ale się ty spiesz w naznaczoną stronę I w samo miasto przepraw się przez bronę; Ale stój: widzisz te rosłe marmury, Ten słup
z góry Aż na brzeg Wisły Kazanowskie mury, Gdzie pani rącze do Rzymu zawody Z powtórnym mężem puszcza o rozwody; O ścianę zaraz i z jednejże gliny Murem złączone tłuste bernardyny, Depcące z twardej grabiny cekuły, I mniszki tejże pominiesz reguły. Potem się dworzec narożni odkrywa, Gdzie mniejsza pieczęć litewska spoczywa. Chcesz wstąpić, lutni? Byli-ć by tu radzi, Bo się i sam pan z Muzami nie wadzi,
I sam wiersz pisze, i moje Kameny Doszły u niego niezwyczajnej ceny. Ale się ty spiesz w naznaczoną stronę I w samo miasto przepraw się przez bronę; Ale stój: widzisz te rosłe marmury, Ten słup
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 74
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
leci, Tylko co ludziom (i to oprócz dzieci), Którzy mi brzydkim napełnią wzdychaniem Gardło, i usta szpetnym całowaniem. Jako u dworu, gdzie się każdy nęci, Tyle mam listów i tyle pieczęci; Każdy potrzebny beze mnie się wścieka, A po wygodzie przede mną ucieka. GADKA SZÓSTA
Pierwej muszę do grobu wstąpić, niż ożyję, I nie mogę dobrze żyć, jeśli wprzód nie zgniję. Matka mię bez pomocy mej nad przyrodzenie Nie urodzi, i moje cudowne rodzenie, Żem sama sobie wzrostem, początkiem, powstaniem, Lepiej niźli rodzeniem nazwiesz zmartwychwstaniem.
Trupa mego matce mej przyniosą, a ona Na grób mój litościwe otwiera ramiona
leci, Tylko co ludziom (i to oprócz dzieci), Którzy mi brzydkim napełnią wzdychaniem Gardło, i usta szpetnym całowaniem. Jako u dworu, gdzie się każdy nęci, Tyle mam listów i tyle pieczęci; Każdy potrzebny beze mnie się wścieka, A po wygodzie przede mną ucieka. GADKA SZÓSTA
Pierwej muszę do grobu wstąpić, niż ożyję, I nie mogę dobrze żyć, jeśli wprzód nie zgniję. Matka mię bez pomocy mej nad przyrodzenie Nie urodzi, i moje cudowne rodzenie, Żem sama sobie wzrostem, początkiem, powstaniem, Lepiej niźli rodzeniem nazwiesz zmartwychwstaniem.
Trupa mego matce mej przyniosą, a ona Na grób mój lutościwe otwiera ramiona
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 192
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wyznał, a Ty odpuść — inszej sprawy Nie masz; jam grzeszny, a Ty bądź łaskawy. Nie wchodź z sługą Twym w sąd, bo żaden żywy Nie ostoi-ć się na sąd sprawiedliwy; Jeśli, jak słuszna, zechcesz karać złości, A któż wytrzyma Twojej surowości? I ze mną jeśli chcesz wstąpić w rachubę, Już widzę swój dług i gotową zgubę. Jeśli do prawa pociągniesz człowieka, Po próżnicyś go utworzył od wieka; Na tysiąc słów Twych jednego nie powie, Jak się o wiecznej śmierci milczkiem dowie. Cóż Ci ma człowiek odpowiedzieć śmiele, Kiedyś nieprawość znalazł i w aniele? Raczej na łaski Twoje
wyznał, a Ty odpuść — inszej sprawy Nie masz; jam grzeszny, a Ty bądź łaskawy. Nie wchodź z sługą Twym w sąd, bo żaden żywy Nie ostoi-ć się na sąd sprawiedliwy; Jeśli, jak słuszna, zechcesz karać złości, A któż wytrzyma Twojej surowości? I ze mną jeśli chcesz wstąpić w rachubę, Już widzę swój dług i gotową zgubę. Jeśli do prawa pociągniesz człowieka, Po próżnicyś go utworzył od wieka; Na tysiąc słów Twych jednego nie powie, Jak się o wiecznej śmierci milczkiem dowie. Cóż Ci ma człowiek odpowiedzieć śmiele, Kiedyś nieprawość znalazł i w aniele? Raczej na łaski Twoje
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 225
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
pokaże, Iść mu za drzwi, a braci wójt się schylić każe. Nie mając się czego jąć, wołają go znowu. Ten wszytko ku pierwszemu, nim ustąpi, słowu Powiedziawszy, drugi grosz przed wójtem położy, Chociaż czapki nad szóstak nie szacował drożej. Schylają się ławnicy, ale po staremu Znowu każą do izby wstąpić skarżącemu. A ten: „Jakim sposobem, jakim kształtem — rzecze — I kto, nie wiem, tę czapkę ze łba mi zewlecze; Tedy więcej na wasze nie powiem pytania, Tylko że mi dziś czapka zginęła barania.” „Daj grosz; wynidź; a wy się schylcie, kolegowie, Bo ten nieborak
pokaże, Iść mu za drzwi, a braci wójt się schylić każe. Nie mając się czego jąć, wołają go znowu. Ten wszytko ku pierwszemu, nim ustąpi, słowu Powiedziawszy, drugi grosz przed wójtem położy, Chociaż czapki nad szóstak nie szacował drożej. Schylają się ławnicy, ale po staremu Znowu każą do izby wstąpić skarżącemu. A ten: „Jakim sposobem, jakim kształtem — rzecze — I kto, nie wiem, tę czapkę ze łba mi zewlecze; Tedy więcej na wasze nie powiem pytania, Tylko że mi dziś czapka zginęła barania.” „Daj grosz; wynidź; a wy się schylcie, kolegowie, Bo ten nieborak
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 267
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
przystoi Spuścić pannie w świętych cnót rzędzie i w czapragu, Bo wstyd z bogobojnością nadstawią posagu. Po mężu zaś zostałej konia daję wdowie Z nieuleczonym sadnem, norzyca się zowie: Nie da na się wojłoka, choć z najgładszej sierci, Ani siodła by można kłaść aże do śmierci. Mężatkom Bucefała: jeśli w pańskie strzemię Wstąpić lub kto chciał nań wsiąść, zrucał go na ziemię, Tak grzywy nietykane, tak miał ckliwe grzbiety; Pod samym Aleksandrem wyprawiał korbety.” 168 (P). WSZYTKO CHODZI DOKOŁA
Z człowieka gnój, na gnoju trawa się zaś rodzi; Trawę wół je, człek wołu; wszytko w koło chodzi. A
przystoi Spuścić pannie w świętych cnót rzędzie i w czapragu, Bo wstyd z bogobojnością nadstawią posagu. Po mężu zaś zostałej konia daję wdowie Z nieuleczonym sadnem, norzyca się zowie: Nie da na się wojłoka, choć z najgładszej sierci, Ani siodła by można kłaść aże do śmierci. Mężatkom Bucefała: jeśli w pańskie strzemię Wstąpić lub kto chciał nań wsieść, zrucał go na ziemię, Tak grzywy nietykane, tak miał ckliwe grzbiety; Pod samym Aleksandrem wyprawiał korbety.” 168 (P). WSZYTKO CHODZI DOKOŁA
Z człowieka gnój, na gnoju trawa się zaś rodzi; Trawę wół je, człek wołu; wszytko w koło chodzi. A
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 272
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
czyń!” - To mówiąc, wrzucił ją do wody. Tem czasem wielkie płótna wiatry napełniały I do wyspy okrutnej okręt obracały.
XCII.
Takie żądze i takie Orlanda chciwości Zagrzewają dostąpić jakiej wiadomości, Jeśli się tam kochana jego nie najduje, Którą barziej, niż żywot swój własny, miłuje. Nie śmie do Hiberniej wstąpić, aby zasię Tam się czem nie zabawił i potem sam na się Nie narzekał, kiedyby dłużej tam co zmieszkać I szukać Angeliki swojej miał omieszkać.
XCIII.
Nie chce, chocia tam blisko, wstąpić do Anglii, Nie chce także obrócić i do Hiberniej Ani na brzeg przeciwny. - Ale niechaj jedzie Tam,
czyń!” - To mówiąc, wrzucił ją do wody. Tem czasem wielkie płótna wiatry napełniały I do wyspy okrutnej okręt obracały.
XCII.
Takie żądze i takie Orlanda chciwości Zagrzewają dostąpić jakiej wiadomości, Jeśli się tam kochana jego nie najduje, Którą barziej, niż żywot swój własny, miłuje. Nie śmie do Hiberniej wstąpić, aby zasię Tam się czem nie zabawił i potem sam na się Nie narzekał, kiedyby dłużej tam co zmieszkać I szukać Angeliki swojej miał omieszkać.
XCIII.
Nie chce, chocia tam blizko, wstąpić do Angliej, Nie chce także obrócić i do Hiberniej Ani na brzeg przeciwny. - Ale niechaj jedzie Tam,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 194
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
się tam kochana jego nie najduje, Którą barziej, niż żywot swój własny, miłuje. Nie śmie do Hiberniej wstąpić, aby zasię Tam się czem nie zabawił i potem sam na się Nie narzekał, kiedyby dłużej tam co zmieszkać I szukać Angeliki swojej miał omieszkać.
XCIII.
Nie chce, chocia tam blisko, wstąpić do Anglii, Nie chce także obrócić i do Hiberniej Ani na brzeg przeciwny. - Ale niechaj jedzie Tam, gdzie go ślepy bożek, co weń strzelił, wiedzie; Ja się tem czasem, grabię puściwszy, przeniosę Do Olandiej i was tamże z sobą proszę: Wiem, że wam, jako i mnie,
się tam kochana jego nie najduje, Którą barziej, niż żywot swój własny, miłuje. Nie śmie do Hiberniej wstąpić, aby zasię Tam się czem nie zabawił i potem sam na się Nie narzekał, kiedyby dłużej tam co zmieszkać I szukać Angeliki swojej miał omieszkać.
XCIII.
Nie chce, chocia tam blizko, wstąpić do Angliej, Nie chce także obrócić i do Hiberniej Ani na brzeg przeciwny. - Ale niechaj jedzie Tam, gdzie go ślepy bożek, co weń strzelił, wiedzie; Ja się tem czasem, grabię puściwszy, przeniosę Do Olandyej i was tamże z sobą proszę: Wiem, że wam, jako i mnie,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 194
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905