się w Nowym Sączu zapowietrzy, Dziewięć, jednę po drugiej, nie dwie żenie, nie trzy Miał grubarz, co tydzień się odmieniając, aże Zdrowsza się eria po morze ukaże. Potem widząc pytam go, jakich więcej było, Czy złych, czy dobrych. „Bodaj — rzecze — się nie śniło O frymarkach! mniemałem, że mi pójdzie sporzej; Poprawiałem, aż ono co dalej, to gorzej. Wszytkie na biesa poszły i najmniejszą troszką Żadna nie wyrównała z najpierwszą nieboszką.” Dobrzeż uczy i w sam cel ta przypowieść zmierza, Że po dobrym obiedzie zła bywa wieczerza, Błahy targ po jarmarku. Głupi rozum człeczy
się w Nowym Sączu zapowietrzy, Dziewięć, jednę po drugiej, nie dwie żenie, nie trzy Miał grubarz, co tydzień się odmieniając, aże Zdrowsza się aeryja po morze ukaże. Potem widząc pytam go, jakich więcej było, Czy złych, czy dobrych. „Bodaj — rzecze — się nie śniło O frymarkach! mniemałem, że mi pójdzie sporzej; Poprawiałem, aż ono co dalej, to gorzej. Wszytkie na biesa poszły i najmniejszą troszką Żadna nie wyrównała z najpierwszą nieboszką.” Dobrzeż uczy i w sam cel ta przypowieść zmierza, Że po dobrym obiedzie zła bywa wieczerza, Błahy targ po jarmarku. Głupi rozum człeczy
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 42
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Mnie raczej głowę spal na proch i szpiki, Już zwykłe ogniom dla białej podwiki; Popal i zboża, ziemię, gaje, zioła, Pobierz nam chłody, co ich staje zgoła, I wód na napój zostaw nam o male, Tylko niech moja będzie pani w cale. REDIVIVATUS
Jeśli to prawda, co kiedyś uczony Mniemał i twierdził filozof z Krotony,
Że dusze ludzkie, doszedszy swojego Kresu i ciała pozbywszy pierwszego, W inszy się łupież na nową słobodę Przenoszą, w inszy kształt, w inszą urodę, I inszej nie masz po tej śmierci szkody, Tylko na starą duszę żupan młody, Możemy z śmierci przeszydzać i tyle Niesmaków sobie nie
Mnie raczej głowę spal na proch i szpiki, Już zwykłe ogniom dla białej podwiki; Popal i zboża, ziemię, gaje, zioła, Pobierz nam chłody, co ich staje zgoła, I wód na napój zostaw nam o male, Tylko niech moja będzie pani w cale. REDIVIVATUS
Jeśli to prawda, co kiedyś uczony Mniemał i twierdził filozof z Krotony,
Że dusze ludzkie, doszedszy swojego Kresu i ciała pozbywszy pierwszego, W inszy się łupież na nową słobodę Przenoszą, w inszy kształt, w inszą urodę, I inszej nie masz po tej śmierci szkody, Tylko na starą duszę żupan młody, Możemy z śmierci przeszydzać i tyle Niesmaków sobie nie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 170
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
choć raz stemplem trąci, Ledwie, oprócz balwierza, stanął na dziesiąci. I dziś, kto nie ma srebra, niech nadstawi grzbieta; Takim kształtem go dojdzie skórzana moneta. Tobie franca, a darmo, tak czoło postrzyka, Żeby nie wybrał skóry na boratyńczyka. Ba, diabła, szelągić to. Jam mniemał, że strupy. Śmieszna: szeląg na czele, a stempel u dupy. 213. NA ZAZDROŚĆ
Ssi, Momie, ssi, bo łacniej, niźli swoje pisać, Cudzą pracę nicować, szpocić i wysysać. Kto tyle śmie, co umie, ten pochwały godny; Kto sobie mądry, głupstwa wizerunk dowodny. 214
choć raz stemplem trąci, Ledwie, oprócz balwierza, stanął na dziesiąci. I dziś, kto nie ma srebra, niech nadstawi grzbieta; Takim kształtem go dojdzie skórzana moneta. Tobie franca, a darmo, tak czoło postrzyka, Żeby nie wybrał skóry na boratyńczyka. Ba, diabła, szelągić to. Jam mniemał, że strupy. Śmieszna: szeląg na czele, a stempel u dupy. 213. NA ZAZDROŚĆ
Ssi, Momie, ssi, bo łacniej, niźli swoje pisać, Cudzą pracę nicować, szpocić i wysysać. Kto tyle śmie, co umie, ten pochwały godny; Kto sobie mądry, głupstwa wizerunk dowodny. 214
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 289
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
; często się obziera na sługi, Choć jeden tylko za nim, drugi chłopiec, stoi, A za każdym się razem basem ozwie: moi? Wszyscy z drogi zstępują; z daleka co żywo, W ręku czapkę trzymając, obchodzi to dziwo, Bo z okropnej postury, z szkaradnego wzrostu, Patrząc nań każdy mniemał, że zabija po stu. Aż chłop, przedawszy żyto, z swoim towarzyszem, Zaciąwszy gdzieś mazura, wykrąca berdyszem, Idzie przeciwko niemu, jeszcze sobie krzyka; A skoro się już bliżej do niego przymyka, Myślę: zetnie go jak wiał, a parobek młody. Aż mój straszny bohatyr umknie do gospody. I
; często się obziera na sługi, Choć jeden tylko za nim, drugi chłopiec, stoi, A za kożdym się razem basem ozwie: moi? Wszyscy z drogi zstępują; z daleka co żywo, W ręku czapkę trzymając, obchodzi to dziwo, Bo z okropnej postury, z szkaradnego wzrostu, Patrząc nań każdy mniemał, że zabija po stu. Aż chłop, przedawszy żyto, z swoim towarzyszem, Zaciąwszy gdzieś mazura, wykrąca berdyszem, Idzie przeciwko niemu, jeszcze sobie krzyka; A skoro się już bliżej do niego przymyka, Myślę: zetnie go jak wiał, a parobek młody. Aż moj straszny bohatyr umknie do gospody. I
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 335
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
cię o zbawieniu swym nalazszy/ mieczem przebije/ i rzecze z śmiechem ku drugim/ jakiegom nalazł takiego zostawuję. Mare: 13. Luc: 13. Brus: lib: 6. c. 8. Epam: Hetman Tebański. CVD IX. ROKV PO NARÓDZENIV PAŃSKIM, 1616.
Został w Cerkwi, jam mniemał, że się modlić będzie. Ano złodziej złodziejska i w Cerkwi pieśń gędzie. TAkby się właśnie ten oszukał/ któryby rozumiał że wszyscy pątnujący naOdpust do miejsc Świętych/ dla folgi grzechów swych tę drogę odprawują/ jako ów/ któryby mniemał/ iż na jarmarku tylko są kupujący i przedający: ponieważ tam
cię o zbáwieniu swỹ nálazszy/ mieczem przebiie/ y rzecze z smiechem ku drugim/ iákiegom nálazł tákiego zostáwuię. Mare: 13. Luc: 13. Brus: lib: 6. c. 8. Epam: Hetman Thebáński. CVD IX. ROKV PO NARODZENIV PANSKIM, 1616.
Został w Cerkwi, iam mniemał, że się modlić będźie. Ano złodziey złodźieyska y w Cerkwi pieśń gędźie. TAkby się własnie ten oszukał/ ktoryby rozumiał że wszyscy pątnuiący náOdpust do mieysc Swiętych/ dla folgi grzechow swych tę drogę odpráwuią/ iáko ow/ ktoryby mniemał/ iż ná iármárku tylko są kupuiący y przedáiący: ponieważ tám
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 120.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
PO NARÓDZENIV PAŃSKIM, 1616.
Został w Cerkwi, jam mniemał, że się modlić będzie. Ano złodziej złodziejska i w Cerkwi pieśń gędzie. TAkby się właśnie ten oszukał/ któryby rozumiał że wszyscy pątnujący naOdpust do miejsc Świętych/ dla folgi grzechów swych tę drogę odprawują/ jako ów/ któryby mniemał/ iż na jarmarku tylko są kupujący i przedający: ponieważ tam najdzie się i inakszych rodzaj ludzi/ tych rozumiem osobliwie /do których nasmolonych rąk rzecz lgnie każda/ jako to jaśnie w dzisiejszym wielkim i sławnym Cudzie pokażę. Roku mianowanego/ Iwan z Szkołowa Miasta Białoruskiego/ w żupanie ciemnozielonym/ na Odpust do Świętej i
PO NARODZENIV PANSKIM, 1616.
Został w Cerkwi, iam mniemał, że się modlić będźie. Ano złodziey złodźieyska y w Cerkwi pieśń gędźie. TAkby się własnie ten oszukał/ ktoryby rozumiał że wszyscy pątnuiący náOdpust do mieysc Swiętych/ dla folgi grzechow swych tę drogę odpráwuią/ iáko ow/ ktoryby mniemał/ iż ná iármárku tylko są kupuiący y przedáiący: ponieważ tám naydźie się y inákszych rodzay ludźi/ tych rozumiem osobliwie /do ktorych násmolonych rąk rzecz lgnie káżda/ iáko to iásnie w dźiśieyszym wielkim y sławnym Cudźie pokażę. Roku miánowánego/ Iwán z Szkołowá Miástá Białoruskiego/ w żupanie ćiemnoźielonym/ ná Odpust do Swiętey y
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 120.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Nicem więcej nie myślił, jako żebym z tobą, Przed tym skłonna, dziś harda Anno, trawił lata, Pókiby mi żywota przedłużyły fata. Zwłaszcza, żeś i ty taką zawsze mi się zdała, Jakobyś powolnością moją nie wzgardzała.
I owszem wieleś znaków dała mi swej chęci. Skąd mniemałem, u Boga moje być w pamięci I modły i ofiary tak często czynione, Kiedym i twoje widział afekty skłonione. Lecz teraz nie wiem, skąd ta tak nagła odmiana, Do której żadna przez mię przyczyna nie dana. Mówisz, że to jest zwykła panien polityką. Lecz i ja znam, co wstęgi
Nicem więcej nie myślił, jako żebym z tobą, Przed tym skłonna, dziś harda Anno, trawił lata, Pokiby mi żywota przedłużyły fata. Zwłaszcza, żeś i ty taką zawsze mi się zdała, Jakobyś powolnością moją nie wzgardzała.
I owszem wieleś znakow dała mi swej chęci. Zkąd mniemałem, u Boga moje być w pamięci I modły i ofiary tak często czynione, Kiedym i twoje widział afekty skłonione. Lecz teraz nie wiem, zkąd ta tak nagła odmiana, Do ktorej żadna przez mię przyczyna nie dana. Mowisz, że to jest zwykła panien polityką. Lecz i ja znam, co wstęgi
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 275
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
ście wszytko uczynili, Nieużyteczni słudzy (będziecie mówili) Jesteśmy przecię. Ale te słowa panowie Inaczej wywrócili i w sensie i w mowie. Już ty służ, stój, czuj, idź, przydź i spraw, co potrzeba. Sługaś nieużyteczny, nie godzieneś chleba. 790. O Marku.
Ożeniwszy się Marek mniemał, że jak trzeba Miał trafić ciasną drogę, co wiedzie do nieba. Lecz się nędznik oszukał, bowiem droga ona Do piekła go zawiodła, iż była przestrona. 791. Do matematyka.
Że ziemia w koło biega, uczą pisma twoje; W okręcieś to znać pisał, takie zdanie moje. 792. Na
ście wszytko uczynili, Nieużyteczni słudzy (będziecie mowili) Jesteśmy przecię. Ale te słowa panowie Inaczej wywrocili i w sensie i w mowie. Już ty służ, stoj, czuj, idź, przydź i spraw, co potrzeba. Sługaś nieużyteczny, nie godzieneś chleba. 790. O Marku.
Ożeniwszy się Marek mniemał, że jak trzeba Miał trafić ciasną drogę, co wiedzie do nieba. Lecz się nędznik oszukał, bowiem droga ona Do piekła go zawiodła, iż była przestrona. 791. Do matematyka.
Że ziemia w koło biega, uczą pisma twoje; W okręcieś to znać pisał, takie zdanie moje. 792. Na
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 289
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
Anglantu tegoż dnia, którego wybawił Birena, stamtąd w drogę swoję się wyprawił; I między zdobyczami nie chciał wziąć wszytkiemi Od siebie dostanemi i pozyskanemi Okrom broni, odjętej fryskiemu królowi, Która skutki czyniła równe piorunowi.
LXXXIX.
Nie dla tego ją bierze grabia pomieniony, Aby jej miał do swojej używać obrony, Bo mniemał, że się iść w bój z fortelem nie godzi I że to zawsze z serca małego pochodzi, Ale żeby ją schował tak, żeby koniecznie Więcej szkodzić nie mogła człowiekowi wiecznie; Wziął grabia z sobą zaraz kule, co ich było, I proch i to, co jedno do tego służyło.
XC.
Z tem
Anglantu tegoż dnia, którego wybawił Birena, stamtąd w drogę swoję się wyprawił; I między zdobyczami nie chciał wziąć wszytkiemi Od siebie dostanemi i pozyskanemi Okrom broni, odjętej fryskiemu królowi, Która skutki czyniła równe piorunowi.
LXXXIX.
Nie dla tego ją bierze grabia pomieniony, Aby jej miał do swojej używać obrony, Bo mniemał, że się iść w bój z fortelem nie godzi I że to zawsze z serca małego pochodzi, Ale żeby ją schował tak, żeby koniecznie Więcej szkodzić nie mogła człowiekowi wiecznie; Wziął grabia z sobą zaraz kule, co ich było, I proch i to, co jedno do tego służyło.
XC.
Z tem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 193
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
lamentach. W Psalmie 30
Tenże to był planeta mego urodzenia, co dniom wszytkim zabronił światłego promienia? Jak mię często zdradzało mniemane świtanie, gdym mawiała: „Już jutro Tytan z wód powstanie!”. Lecz te jutro i same z cieniów nie wyjrzało i dniom przeszłym z Febusem łączyć się nie dało. Mniemałem, że przypadki ludzkie na przemianę przy dniach dobrych miały być z szczęściem przeplatane, tak jako więc, Febusie, grube mieszasz chmury, gdy się swoim podobnym wozem mkniesz do góry; jak twą mocą, Cyntyjo, morskie nawałności wzruszone, brzeg zmoczywszy, idą w głębokości. Tak i ja, płonną będąc wieszczką swoich
lamentach. W Psalmie 30
Tenże to był planeta mego urodzenia, co dniom wszytkim zabronił światłego promienia? Jak mię często zdradzało mniemane świtanie, gdym mawiała: „Już jutro Tytan z wód powstanie!”. Lecz te jutro i same z cieniów nie wyjrzało i dniom przeszłym z Febusem łączyć się nie dało. Mniemałem, że przypadki ludzkie na przemianę przy dniach dobrych miały być z szczęściem przeplatane, tak jako więc, Febusie, grube mieszasz chmury, gdy się swoim podobnym wozem mkniesz do góry; jak twą mocą, Cyntyjo, morskie nawałności wzruszone, brzeg zmoczywszy, idą w głębokości. Tak i ja, płonną będąc wieszczką swoich
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 71
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997