wielki ciężar przyjąć miała, Tę im dając przyczynę: że ciężaru tego Na się przyjąć nie może, mając dosyć swego Obmyśliwania, które onej rozkosz rodzi, A ten tak wielki urząd z kłopotem przychodzi.
Drzewa tę wzgardę widząc, indziej się udały, Zwierzchność nad sobą śliwie i koronę dały. Opowiedziawszy onej generalną zgodę, Mniemały, iże Pan Bóg stanie im za szkodę. A ta się nierozmyślnie królestwa podjęła, Od drzew ofiarowaną koronę przyjęła. A k’nim się obróciwszy, aby drzewa stały Pod jej cieniem, kazała; a które nie chciały Słuchać, że je zarazem srodze karać chciała; Dębom, cedrom, cyprysom folgować nie miała,
wielki ciężar przyjąć miała, Tę im dając przyczynę: że ciężaru tego Na się przyjąć nie może, mając dosyć swego Obmyślawania, które onej rozkosz rodzi, A ten tak wielki urząd z kłopotem przychodzi.
Drzewa tę wzgardę widząc, indziej się udały, Zwierzchność nad sobą śliwie i koronę dały. Opowiedziawszy onej generalną zgodę, Mniemały, iże Pan Bóg stanie im za szkodę. A ta się nierozmyślnie królestwa podjęła, Od drzew ofiarowaną koronę przyjęła. A k’nim się obróciwszy, aby drzewa stały Pod jej cieniem, kazała; a które nie chciały Słuchać, że je zarazem srodze karać chciała; Dębom, cedrom, cyprysom folgować nie miała,
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 86
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
ze wszytkiemi I na plac, gdzie niewiasty stały w onej dobie, Wjachał śmiele, mając ich coś nad sto przy sobie.
LXXXV.
Zbyt śpiesznie towarzysze swe Gwidon prowadził, Aby ich beł co prędzej z bramy wyprowadził; Ale wielki tłum niewiast, które stały wkoło, Wszytek zbrojny, począł mu zachodzić na czoło. Mniemały, widząc, kiedy inszych wiódł za sobą, Że chciał uciec i z bramy wypaść oną dobą; I łuki wszytkie razem ku niem nałożyły I tę stronę, gdzie mieli wypaść, zastąpiły. PIEŚŃ XX.
LXXXVI.
Gwidon i inszy wszyscy i mężna dziewica Wpadła na nie tak, jako przemorzona lwica. Bijąc, siekąc
ze wszytkiemi I na plac, gdzie niewiasty stały w onej dobie, Wjachał śmiele, mając ich coś nad sto przy sobie.
LXXXV.
Zbyt śpiesznie towarzysze swe Gwidon prowadził, Aby ich beł co pręcej z bramy wyprowadził; Ale wielki tłum niewiast, które stały wkoło, Wszytek zbrojny, począł mu zachodzić na czoło. Mniemały, widząc, kiedy inszych wiódł za sobą, Że chciał uciec i z bramy wypaść oną dobą; I łuki wszytkie razem ku niem nałożyły I tę stronę, gdzie mieli wypaść, zastąpiły. PIEŚŃ XX.
LXXXVI.
Gwidon i inszy wszyscy i mężna dziewica Wpadła na nie tak, jako przemorzona lwica. Bijąc, siekąc
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 134
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
. A Wmść coś odpowiedzieć raczył, na słowa tak slodkim oprawione marcypanem. B. Ja którym raczej pałał płomieniem, jadu, gniewu, furiej, i nie pochamowanej zapalczywości, niż przemierzłego, niewieściuchowatego zakochania, i nikczemnej miłości, porwawszy za kark kościsty, rzuciłem ją na głowę Pogaństwa, i wszelakich herezyj, które mniemały w uporze swym, iż pomrzeć nie miały T. Już to tak Panie mój, według zasługi następować ma zawsze nagroda? B. Mnie kiedyzkolwiek być zaproszonym u Plutona na bankiecie, to niepodobna, aby Poganin albo Żyd utuczony na misie być nie miał, których smacanie mastykując mawiałem z Węgierska ponpásan frusem. T.
. A Wmść coś odpowiedźieć raczył, ná słowá ták slodkim opráwione márcypanem. B. Ia ktorym raczey pałał płomieniem, iádu, gniewu, furyey, y nie pochámowáney zápálczywośći, niż przemierzłego, niewieśćiuchowátego zákochania, y nikczemney miłośći, porwawszy zá kárk kośćisty, rzućiłem ią ná głowę Pogáństwá, y wszelákich herezyi, ktore mniemáły w vporze swym, iż pomrzeć nie miáły T. Iuż to ták Pánie moy, według zasługi nástępowáć ma záwsze nagrodá? B. Mnie kiedyzkolwiek być záproszonym u Plutoná ná bánkiećie, to niepodobna, áby Pogánin álbo Zyd vtuczony ná miśie być nie miał, ktorych smácanie mástykuiąc mawiałem z Węgierská ponpásan frusem. T.
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 47
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695