, A onej w ocemgnieniu nie masz, w ziemię wpadła. ET LACHRYMATUS EST Jezus JOAN. 11
Płakał Pan Jezus Łazarza zmarłego, Płacze małżonek towarzysza swego. O gorzka śmierci, dla której się dzieje, Że Bóg i człowiek łzy obfite leje. OMNES MORIMUR ET TANQUAM AQUE DILABIMUR IN TERRAM 2 REG. 14
Nie mniemaj, żeby żywi nad zmarłe co mieli, Owszem, ci szczęśliwszymi będą-ć się widzieli, Bo zmarli dokonawszy śmierci pokój mają, Żywi żyjąc każdego czasu umierają. Jak świece zapalonej ustawnie ubywa, Tak ludziom od początku aż do końca bywa. MILLE ANNI ANTE OCULOS TUOS, SICUT DIES HESTERNA PSAL. 89
Jeśli tysiąc lat,
, A onej w ocemgnieniu nie masz, w ziemię wpadła. ET LACHRYMATUS EST IESUS IOAN. 11
Płakał Pan Jezus Łazarza zmarłego, Płacze małżonek towarzysza swego. O gorzka śmierci, dla której się dzieje, Że Bóg i człowiek łzy obfite leje. OMNES MORIMUR ET TANQUAM AQUAE DILABIMUR IN TERRAM 2 REG. 14
Nie mniemaj, żeby żywi nad zmarłe co mieli, Owszem, ci szczęśliwszymi będą-ć się widzieli, Bo zmarli dokonawszy śmierci pokój mają, Żywi żyjąc każdego czasu umierają. Jak świece zapalonej ustawnie ubywa, Tak ludziom od początku aż do końca bywa. MILLE ANNI ANTE OCULOS TUOS, SICUT DIES HESTERNA PSAL. 89
Jeśli tysiąc lat,
Skrót tekstu: MorPamBar_I
Strona: 331
Tytuł:
Pamiątka śmierci małżonki Jana Dominika Morolskiego
Autor:
Jan Dominik Morolski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1627
Data wydania (nie wcześniej niż):
1627
Data wydania (nie później niż):
1627
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
nie sypiał. Jeśli się kiedy trefiło, iż o ludziach wieść przyszła, to pan Dymitr jako opatrzny hetman tak długo się wybierał, tak długo strzałki ostrzono, pancerze wycierano, rohatyny hartowano, aż Tatarowie odeszli z plonem. O których odeściu skoro się więc dowiedział, to za nimi wciąż aż do Bracławia. A nie mniemaj W. K. M., iżby za nimi szedł pędem, po dwu, po trzech mil ujeżdżał na dzień, iżby tylko do Bracławia był na wczas kwasiec, a zastał co u niżowych kozaków ko- rzyści, o którąby nie żal było w karty, abo w kostki uderzyć. To więc tam ostatek czasu
nie sypiał. Jeśli się kiedy trefiło, iż o ludziach wieść przyszła, to pan Dymitr jako opatrzny hetman tak długo się wybierał, tak długo strzałki ostrzono, pancerze wycierano, rohatyny hartowano, aż Tatarowie odeszli z plonem. O których odeściu skoro się więc dowiedział, to za nimi wciąż aż do Bracławia. A nie mniemaj W. K. M., iżby za nimi szedł pędem, po dwu, po trzech mil ujeżdżał na dzień, iżby tylko do Bracławia był na wczas kwasiec, a zastał co u niżowych kozaków ko- rzyści, o którąby nie żal było w karty, abo w kostki uderzyć. To więc tam ostatek czasu
Skrót tekstu: GórnDzieje
Strona: 187
Tytuł:
Dzieje w Koronie Polskiej
Autor:
Łukasz Górnicki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1637
Data wydania (nie wcześniej niż):
1637
Data wydania (nie później niż):
1637
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła wszystkie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Piotr Chmielowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Salomon Lewental
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1886
z bogi zwada; barzo zuchwałe bóstwo, choć małe, i łuczek krzywy jego jest mściwy. PIEŚŃ VI
Złotołuczna Diano, by nie to promienie, a nie płaszcz podkasały, więc i to bawienie zwierzobójskie, ledwo by Driades cię znały, tak się mej panny z tobą dary porównały.
Nie jużże przecię mniemaj, aby tą różnicą owszeki-ć nie miała być ona rówiennicą. Jeśliże więc, bujwole naciągnąwszy rogi, po puszczach arkadyjskich gromisz prędkonogi
zwierz abo w bootyckich lasach szefeliną walisz żubry okrutne abo łanią inną,
nie wiesz – hej! – nie wiesz, jako Filida szeroko, jak w serce moje strzały zawodzi
z bogi zwada; barzo zuchwałe bóstwo, choć małe, i łuczek krzywy jego jest mściwy. PIEŚŃ VI
Złotołuczna Dyjano, by nie to promienie, a nie płaszcz podkasały, więc i to bawienie źwierzobójskie, ledwo by Dryjades cię znały, tak się mej panny z tobą dary porównały.
Nie jużże przecię mniemaj, aby tą różnicą owszeki-ć nie miała być ona rówiennicą. Jeśliże więc, bujwole naciągnąwszy rogi, po puszczach arkadyjskich gromisz prędkonogi
źwierz abo w bootyckich lasach szefeliną walisz żubry okrutne abo łanią iną,
nie wiesz – hej! – nie wiesz, jako Filida szeroko, jak w serce moje strzały zawodzi
Skrót tekstu: WieszczSielGur
Strona: 43
Tytuł:
Sielanki albo Pieśni
Autor:
Adrian Wieszczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory poetyckie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Anna Gurowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2001
prócz najmniejszej winy.
XXXVII.
Z naszej ziemie, która stąd leży o dwie mili, Gdzie i my i powinni naszy się rodzili, Wypędził nas okrutnik w puste pogranice Dla przykrych żalów, cięższej nad żale tęsknice, Zagroziwszy pod śmiercią najstraszliwszą srogo, Abyśmy w ten dom z mężczyzn nie brały nikogo. Nie mniemaj, by to plotki: wściekłe jego jady Mizerne przelanej krwie dały nam przykłady.
XXXVIII.
Wszystkich niefortun życzy naszemu stanowi, Nie stawia się tak srogo nieprzyjacielowi. Strzeż Boże, abyśmy co gadać z swemi miały, Chociaby ich w te kąty nasze łzy przygnały. Patrz, gościu: już dwie lecie drzewa okazałe
prócz najmniejszej winy.
XXXVII.
Z naszej ziemie, która stąd leży o dwie mili, Gdzie i my i powinni naszy się rodzili, Wypędził nas okrutnik w puste pogranice Dla przykrych żalów, cięższej nad żale tęsknice, Zagroziwszy pod śmiercią najstraszliwszą srogo, Abyśmy w ten dom z mężczyzn nie brały nikogo. Nie mniemaj, by to plotki: wściekłe jego jady Mizerne przelanej krwie dały nam przykłady.
XXXVIII.
Wszystkich niefortun życzy naszemu stanowi, Nie stawia się tak srogo nieprzyjacielowi. Strzeż Boże, abyśmy co gadać z swemi miały, Chociaby ich w te kąty nasze łzy przygnały. Patrz, gościu: już dwie lecie drzewa okazałe
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 137
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Kontantyna porzuca starego, Prosząc, aby jej więźnia dał nienawisnego, I tak hojnem zanadrze płaczem napełniła, Iżby złą do litości lwicę pobudziła.
X
Woła: „Cesarzu, panie i bracie kochany! Ja tę ziemię przyciskać chcę dotąd kolany, Póki mi nie darujesz tyrana srogiego, Co syna wczora zabił okrutny mojego. Nie mniemaj, żeby więtsza część nie należała Pomsty tobie: własna krew twoja się rozlała; Twój siostrzeniec wszak on beł, który w tej potrzebie Za twe zdrowie samego ofiarował siebie.
XVII.
Widzisz, jako i sam Bóg lituje naszego Żalu, zdrajcę podawszy do rąk przemierzłego; Tak więc niespodziewanie lepiem usidlony Mniejszy ptak traci wolność i
Kontantyna porzuca starego, Prosząc, aby jej więźnia dał nienawisnego, I tak hojnem zanadrze płaczem napełniła, Iżby złą do litości lwicę pobudziła.
X
Woła: „Cesarzu, panie i bracie kochany! Ja tę ziemię przyciskać chcę dotąd kolany, Póki mi nie darujesz tyrana srogiego, Co syna wczora zabił okrutny mojego. Nie mniemaj, żeby więtsza część nie należała Pomsty tobie: własna krew twoja się rozlała; Twój siestrzeniec wszak on beł, który w tej potrzebie Za twe zdrowie samego ofiarował siebie.
XVII.
Widzisz, jako i sam Bóg lituje naszego Żalu, zdrajcę podawszy do rąk przemierzłego; Tak więc niespodziewanie lepiem usidlony Mniejszy ptak traci wolność i
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 339
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
świtem jeszcze wytchnąłby beł ranem.
XL
Potem się bliżej dobry Leon przystępuje, Ściska, obłapia więźnia miłego, całuje. „Bohatyrze - mówi mu - twe cnoty, dzielności Węzłem serdecznej z tobą łączą mię miłości Tak ściśle, iż w ostatniem tem nieszczęściu twojem Atoć i własnem dziś chcę zdrowiem służyć mojem; A nie mniemaj, dla ciebie bym nie czynił wiele, Gdy co bliższe mniej ważę z ojcem przyjaciele.
XL
Doznasz wnet samą rzeczą z niemałej przyczyny. Wiedz, że Konstantego syn jestem ja jedyny; Przyszedłem tu umyślnie w swej własnej osobie, Abym prędką dał pomoc zginionemu tobie. Co mniemasz, gdyby ociec dowiedział się
świtem jeszcze wytchnąłby beł ranem.
XL
Potem się bliżej dobry Leon przystępuje, Ściska, obłapia więźnia miłego, całuje. „Bohatyrze - mówi mu - twe cnoty, dzielności Węzłem serdecznej z tobą łączą mię miłości Tak ściśle, iż w ostatniem tem nieszczęściu twojem Atoć i własnem dziś chcę zdrowiem służyć mojem; A nie mniemaj, dla ciebie bym nie czynił wiele, Gdy co bliższe mniej ważę z ojcem przyjaciele.
XL
Doznasz wnet samą rzeczą z niemałej przyczyny. Wiedz, że Konstantego syn jestem ja jedyny; Przyszedłem tu umyślnie w swej własnej osobie, Abym prędką dał pomoc zginionemu tobie. Co mniemasz, gdyby ociec dowiedział się
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 346
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
usiłuje.
XXXVIII.
„Najkochańszy Rugierze - mówi - od onego Czasu, jakoś siły zniósł wojsk ojca mojego, Bym też beł dobrze poznał, żeś jest głównem mojem Nieprzyjacielem, przecię dziwnem męstwem twojem Zwyciężyłbyś mię zaraz i tę miłość tobie Oświadczyłbym, którąśmy już przysięgli sobie. Nie mniemaj, drogi bracie, aby mię nie miała Ruszyć cnota, co w tobie, jak słońce, błyskała.
XXXIX.
Przyznawam, groziłem się na to imię srodze, O przedsięwziętej gdym tu zamyśliwał drodze; Wzajemna miłość gniewem serce mi drażniła, Bom cnót nie znał, któremi dzielność się zdobiła. Lecz po
usiłuje.
XXXVIII.
„Najkochańszy Rugierze - mówi - od onego Czasu, jakoś siły zniósł wójsk ojca mojego, Bym też beł dobrze poznał, żeś jest głównem mojem Nieprzyjacielem, przecię dziwnem męstwem twojem Zwyciężyłbyś mię zaraz i tę miłość tobie Oświadczyłbym, którąśmy już przysięgli sobie. Nie mniemaj, drogi bracie, aby mię nie miała Ruszyć cnota, co w tobie, jak słońce, błyskała.
XXXIX.
Przyznawam, groziłem się na to imię srodze, O przedsięwziętej gdym tu zamyśliwał drodze; Wzajemna miłość gniewem serce mi draźniła, Bom cnót nie znał, któremi dzielność się zdobiła. Lecz po
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 374
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
zamkniętego i Styga cichego Żadnej drogi do Niebian jemu nie zostawił. Toby on spiekła zdrajcę swojego wybawił? Chyba że i sam Pluto o miłość nie stoi? Hip. Wróci jego dobry Bóg do Ojczyzny swojej. Lecz teraz póki nasze nie spełnią się vota Braciej kochać uprzejmie będzie ma robota, I bronić cię: nie mniemaj abyś owdowiała Bo ze mnie będziesz Ojca i obrońcę miała. F. Płocho wierna nadziejo, o miłości mylna, Dość że rzekł? niech traktuje znim suplika pilna Zmiłuj się, racz wysłuchać suplik myśli cichej, Chcę mówić, ale mię wstyd: Hip. cóż to są za sprychy? F. Te którym
zamkniętego y Stygá cichego Zádney drogi do Niebiąn ięmu nie zostáwił. Toby on zpiekłá zdraycę swoiego wybáwił? Chybá że y sąm Pluto o miłość nie stoi? Hip. Wroci iego dobry Bog do Oycżyzny swoiey. Lecż teraz poki násze nie zpełnią się votá Bráciey kocháć uprzeymie będźie ma robotá, I bronić cię: nie mniemay ábyś owdowiáłá Bo ze mnie będźiesz Oycá y obrońcę miáłá. Ph. Płocho wierna nádźieio, o miłośći mylna, Dość że rzekł? niech tráktuie znim suppliká pilna Zmiłuy się, rácz wysłucháć supplik mysli ćichey, Chcę mowić, ále mię wstyd: Hip. coż to są zá sprychy? Ph. Te ktorym
Skrót tekstu: SenBardzTrag
Strona: 150
Tytuł:
Smutne Starożytności Teatrum, to jest Tragediae Seneki rzymskiego
Autor:
Seneka
Tłumacz:
Jan Alan Bardziński
Drukarnia:
Jan Christian Laurer
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
, ale że mnie mu zostawisz, I na, prostotę jego mnie wystawisz. Usłuchał Ksantus, i w ulice drugą Poszedł, a Ezop przystąpił niedługo, I rzekł mu: Bracie, te twoje pytanie, Niegodne, aby Filozof ci na nie Był odpowiedział, ja zatym wypełnię Za niego, prostak jak widzisz zupełnie: Mniemaj, że ziemia jest jak białogłowa, Która ma dzieci z mężem, potym wdowa Idzie znów za mąż, i męża drugiego Zastaje dzieci, a zaś nie wiesz tego, Ze te Pasierby, jak niewiasta płocha, Nigdy, jak swoje dzieci wzdy nie kocha, Pasierbom z gęby prawie o dejmuje, A swoje karmi,
, ale że mnie mu zostawisz, I na, prostotę iego mnie wystawisz. Usłuchał Ksantus, i w ulice drugą Poszedł, a Ezop przystąpił niedługo, I rzekł mu: Braćie, te twoie pytanie, Niegodne, aby Filozof ći na nie Był odpowiedźiał, ia zatym wypełnię Za niego, prostak iak widźisz zupełnie: Mniemay, że źiemia iest iak białogłowa, Ktora ma dźieći z mężem, potym wdowa Idźie znow za mąż, i męża drugiego Zastaie dźieći, a zaś nie wiesz tego, Ze te Paśierby, iak niewiasta płocha, Nigdy, iak swoie dźieći wzdy nie kocha, Paśierbom z gęby prawie o deymuie, A swoie karmi,
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: B4
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731