, Że ją nowego wstydu u wszytkich nabawił, Jednak, że się nam, bogom, gniewać nie przystoi, I że kto prawdę pisze, słusznie się nie boi, Nie miałoby przyczyny nasze zajątrzenie: Uraził wprawdzie, ale uraził uczenie. Chcę, owszem, aby każdy pokazał się z tego Żałosnym, żeśmy zbyli pisarza takiego, I tobie, Febe, każę, abyś słonecznego Wozu dziś nie osiadał, wszakeś dla własnego Syna to raz uczynił; niechaj i Cyntyja Pożyczanego światła w nocy nie rozwija, Póki go łaska moja w niebo nie wprowadzi I nad pisaniem dziejów niebieskich osadzi. A żeby też i ludziom żal ten nie
, Że ją nowego wstydu u wszytkich nabawił, Jednak, że się nam, bogom, gniewać nie przystoi, I że kto prawdę pisze, słusznie się nie boi, Nie miałoby przyczyny nasze zajątrzenie: Uraził wprawdzie, ale uraził uczenie. Chcę, owszem, aby każdy pokazał się z tego Żałosnym, żeśmy zbyli pisarza takiego, I tobie, Febe, każę, abyś słonecznego Wozu dziś nie osiadał, wszakeś dla własnego Syna to raz uczynił; niechaj i Cyntyja Pożyczanego światła w nocy nie rozwija, Póki go łaska moja w niebo nie wprowadzi I nad pisaniem dziejów niebieskich osadzi. A żeby też i ludziom żal ten nie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 129
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
nie wstawaj, A łaskę tylko pańską wyznawaj, Że ciężkie lub ważysz nogi, Ojczyste nawiedzisz progi. Przystąpi z drugiemi, Po Białosielskim dumny Artemi, Suchotyn, i pełen troski On tak hardy Pozoroski. Trzykroć gdy uderzą
Do ziemie czołem, znaki odbieżą: Zarazem co konnych było, Czoło bojar nastąpiło. A co koni zbyli, Nierównym drugich krokiem dążyli. Taż bieda i Dońce cieszy, Że nie oni sami pieszy. Rzucił Fuks z Waldonem Chorągwie swoje, i z Matyzonem, Tobiasz społem z strzelcami, Leponów i Szarlejami. Leponów i Dam z Rytem, Przed Szanderszonem poszli zabitym. Nad jego Angrlicy truną, I swoją smutni fortuną.
nie wstawaj, A łaskę tylko pańską wyznawaj, Że ciężkie lub ważysz nogi, Ojczyste nawiedzisz progi. Przystąpi z drugiemi, Po Białosielskim dumny Artemi, Suchotyn, i pełen troski On tak hardy Pozoroski. Trzykroć gdy uderzą
Do ziemie czołem, znaki odbieżą: Zarazem co konnych było, Czoło bojar nastąpiło. A co koni zbyli, Nierównym drugich krokiem dążyli. Taż bieda i Dońce cieszy, Że nie oni sami pieszy. Rzucił Fux z Waldonem Chorągwie swoje, i z Matyzonem, Tobiasz społem z strzelcami, Leponów i Szarlejami. Leponów i Dam z Rythem, Przed Szanderszonem poszli zabitym. Nad jego Angrlicy truną, I swoją smutni fortuną.
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 29
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
siła Hordynców, do zwad i najazdów skłonnych: Tam przyszło uciec z chanem Chmielnickiemu, I klęskę ponieść wojsku ich spólnemu.
Mijam Batowską bitwę nieszczęśliwą, Gdzie w małej liczbie srogą oblężeni Gromadą czerni, gdy się zapalczywą Odwagą dobić kusili przestrzeni, Bijąc gwałtownie zdrajców ręką mściwą Rycerze zacni i nieustraszeni, Po wielkiej części tam żywota zbyli, A ostatni kres męstwem swem wsławili.
Niewspominam i bitwy pod Soczawą, I wielu inszych zaciągów wojennych, Które się różnych czasów lepszą sprawą Odprawowały podjazdów codziennych, I już za cerą, fortuny łaskawą Wesołych zwycięstw z swowolników zmiennych;
Zaczem powoli już się osuszała Powodź ta krwawa, która siedm lat trwała.
A
siła Hordynców, do zwad i najazdów skłonnych: Tam przyszło uciec z chanem Chmielnickiemu, I klęskę ponieść wojsku ich spólnemu.
Mijam Batowską bitwę nieszczęśliwą, Gdzie w małej liczbie srogą oblężeni Gromadą czerni, gdy się zapalczywą Odwagą dobić kusili przestrzeni, Bijąc gwałtownie zdrajców ręką mściwą Rycerze zacni i nieustraszeni, Po wielkiej części tam żywota zbyli, A ostatni kres męstwem swém wsławili.
Niewspominam i bitwy pod Soczawą, I wielu inszych zaciągów wojennych, Które się różnych czasów lepszą sprawą Odprawowały podjazdów codziennych, I już za cerą, fortuny łaskawą Wesołych zwycięstw z swowolników zmiennych;
Zaczem powoli już się osuszała Powodź ta krwawa, która siedm lat trwała.
A
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 322
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
widzą? Już też dalej nie wytrwam, a powiem po prostu, Zgoła, synu, przyjdzie nam osła zrzucić z mostu, Który jest niedaleko, tuż prawie przed nami; Zrzućmy, niechaj nas ludzie nie karmią baśniami!" I tak, gdy bydlę z mostu na głębią wrzucili, Razem z nim razem swego pośmiewiska zbyli.
Nie potrafi w to człowiek, darmo sobie psuje Głowę, darmo się gryzie, darmo się frasuje, Aby się jego sprawy wszystkim podobały, Którym stan nie ugodzi wielki ani mały; Bo różne przyrodzenia różne zmysły mają, Więc się też różnym różne sprawy podobają, Temu to, temu owo, jak kogo zawodzi Chciwość
widzą? Już też dalej nie wytrwam, a powiem po prostu, Zgoła, synu, przyjdzie nam osła zrzucić z mostu, Który jest niedaleko, tuż prawie przed nami; Zrzućmy, niechaj nas ludzie nie karmią baśniami!" I tak, gdy bydlę z mostu na głębią wrzucili, Razem z nim razem swego pośmiewiska zbyli.
Nie potrafi w to człowiek, darmo sobie psuje Głowę, darmo się gryzie, darmo się frasuje, Aby się jego sprawy wszystkim podobały, Którym stan nie ugodzi wielki ani mały; Bo różne przyrodzenia różne zmysły mają, Więc się też różnym różne sprawy podobają, Temu to, temu owo, jak kogo zawodzi Chciwość
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 4
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
i na chorobach dobrze znał. Gdyż znajduje się takowych wiele i Medyków/ którzy gdy już nie wiedzą co czynić z chorobą; że ani lekarstwom żadnym nie ustępuje/ ani też folgi żadnej nie mają: nie wiedząc co już czynić/ do tej wody i zdaleka odsyłają/ by się tylko onych chorych przykrych od siebie zbyli. Ale jako chory nie ma się puszczać bez rady dobrego Doktora do żadnej wody cieplicznej; tak też i Doktor nie ma swej rady dawać choremu do tych wód/ ażby pierwej dobrze wytrząsł i egzaminował przyrodzenie i władzą wody: do tego chorobę i kompleksią dobrze poznał: i tak jedno z drugim porównaszy/ coby
y ná chorobách dobrze znał. Gdyż znáyduie się tákowych wiele y Medykow/ ktorzy gdy iuż nie wiedzą co cżynić z chorobą; że áni lekárstwom żadnym nie vstępuie/ áni też folgi żadney nie máią: nie wiedząc co iuż cżynić/ do tey wody y zdáleká odsyłáią/ by się tylko onych chorych przykrych od śiebie zbyli. Ale iáko chory nie ma się puszcżáć bez rády dobrego Doktorá do żadney wody ćieplicżney; ták też y Doktor nie ma swey rády dáwać choremu do tych wod/ áżby pierwey dobrze wytrząsł y exáminował przyrodzenie y władzą wody: do tego chorobę y complexią dobrze poznał: y ták iedno z drugim porownászy/ coby
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 152.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
wszytkie inne przypadki: abowiem stąd ma uznać/ jeśliż godzi się mu tę wodę pić/ abo nie. Niechaj się tu na mię nie obrażają niektórzy Medycy: którzy gdy nie mogą nic pomoc lekarstwy chorobie której/ i gdy się im naprzykrzyli chorzy; zwykli więc odsyłać do tej wody chore/ aby się ich tylko zbyli: a pomożeli z trafunku jakiego ta woda/ tedy wykrzykają; a jeśliż nie pomoże/ tedy w wielkiej hañbie/ i naganie tak sami/ jako i ta woda u ludży zostają. Na takowych Medyków narzekał i sam Galenus, którzy do wanien nie uleczone choroby odsyłali. Pilno tedy ma rozbierać u siebie każdy
wszytkie inne przypadki: ábowiem ztąd ma vznáć/ iesliż godzi się mu tę wodę pić/ ábo nie. Niechay się tu ná mię nie obrażaią niektorzy Medycy: ktorzy gdy nie mogą nic pomoc lekarstwy chorobie ktorey/ y gdy się im náprzykrzyli chorzy; zwykli więc odsyłáć do tey wody chore/ áby się ich tylko zbyli: a pomożeli z tráfunku iákiego tá wodá/ tedy wykrzykaią; á iesliż nie pomoże/ tedy w wielkiey hañbie/ y nágánie ták sámi/ iáko y tá wodá v ludżi zostaią. Ná tákowych Medykow nárzekał y sam Galenus, ktorzy do wanien nie vlecżone choroby odsyłáli. Pilno tedy ma rozbieráć v śiebie káżdy
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 171.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
, z drugiej prawie siostra mdleje. Nie nabędą, co stracili, bo familią zgubili. Lub na bracie tytuł będzie, leć już domu nie podwiedzie.
Na wszytkich ta żałość padła, gdy w całym domu osiadła. Gdy nie tylko krewnych wiele, leć i dobrzy przyjaciele słusznie się na to skarżyli, że człeka takiego zbyli. Nim go najdą - rzekę śmiele, - lat naliczą temu wiele.
Ja już zamilczę o sobie, bom prawie jest już z nim w grobie. Zaledwom ludzi widziała - sroga mdłość opanowała. Żalu mi nie uśmierzyły kondolencyje, co były. Większą żałość sprawowali, gdy z różnych armat strzelali.
Ale pocóż
, z drugiej prawie siostra mdleje. Nie nabędą, co stracili, bo familiją zgubili. Lub na bracie tytuł będzie, leć już domu nie podwiedzie.
Na wszytkich ta żałość padła, gdy w całym domu osiadła. Gdy nie tylko krewnych wiele, leć i dobrzy przyjaciele słusznie się na to skarżyli, że człeka takiego zbyli. Nim go najdą - rzekę śmiele, - lat naliczą temu wiele.
Ja już zamilczę o sobie, bom prawie jest już z nim w grobie. Zaledwom ludzi widziała - sroga mdłość opanowała. Żalu mi nie uśmierzyły kondolencyje, co były. Większą żałość sprawowali, gdy z różnych armat strzelali.
Ale pocóż
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 207
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
to wyrozumienia Podać; niech na tym dosyć: że już jedynego/ Mimo wszelki obyczaj pomordowanego: Widzi na srogich Marach Matka swego Syna: Już/ już żywota jego ostatnia godzina. Tu/ i żal przyjacielski/ gdyby z to słów było/ Zaisteby się słusznie przypomnieć godziło. Ci/ jeśli przyjaciela/ jeśli ojca zbyli/ Obaczmy: aleć na tym nikt się nie omyli: Ze przez pochyby/ Ojca/ że i dobrodzieja/ Już opieki łaskawej umiera nadzieja. My też, niegodni słudzy/ co prze Bóg tracimy? Panali? więcej pewnie: cóż dalej rzeczemy? Brata/ ojca/ nakoniec Zbawiciela swego: Rozwal się
to wyrozumienia Podáć; niech ná tym dosyć: że iuż iedynego/ Mimo wszelki obyczay pomordowánego: Widźi ná srogich Márách Mátká swego Syná: Iuż/ iuż żywotá iego ostátnia godźiná. Tu/ y żal przyiáćielski/ gdyby z to słow było/ Záisteby się słusznie przypomnieć godźiło. Ci/ iesli przyiaćielá/ ieśli oycá zbyli/ Obáczmy: áleć ná tym nikt się nie omyli: Ze przez pochyby/ Oycá/ że y dobrodźieiá/ Iuż opieki łáskáwey vmiera nádźieiá. My też, niegodni słudzy/ co prze Bog tráćimy? Pánáli? więcey pewnie: coż dáley rzeczemy? Brátá/ oycá/ nákoniec Zbáwićielá swego: Rozwal się
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 77.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
pracą lub zdradną, zegarek Angelski. Poselstwa Wielkiego do Turek
Tkneło to do żywego w sedno Seraskiera; Ze się tych nie udała sideł maniera, Więc o inszej pomyśli, ze Szwedami, zdradzie (O czym niżej) gdy niemógł tą być na zawadzie. Dalsza podroża.
My gdy się tego, kształtnie, importuna zbyli; W dalsząśmy nie mieszkanie się drogę ruszyli; Prosty trakt przed się wziąwszy, przez pustego kraju Z większej części ostatek, a że do Dunaju. Dni kilka droga wzięła, niżeśmy Galacu Dociągli, granicznego Wołoszczyzny placu. Gdzie tameczny Perkułap, według swej możności, Dosyć ludzko przywitał z bliżających gości. Wyjachawszy przed
pracą lub zdrádną, zegárek Angelski. Poselstwa Wielkiego do Turek
Tkneło to do żywego w sedno Seráskiera; Ze się tych nie udáłá sideł maniera, Więc o inszey pomyśli, ze Szwedámi, zdrádzie (O czym niżey) gdy niemogł tą bydź ná záwadzie. Dalsza podroża.
My gdy się tego, kształtnie, importuna zbyli; W dálsząśmy nie mieszkánie się drogę ruszyli; Prosty trakt przed się wziąwszy, przez pustego kráiu Z większey części ostátek, á że do Dunáiu. Dni kilka droga wzięła, niżeśmy Gálácu Dociągli, gránicznego Wołoszczyzny placu. Gdzie tameczny Perkułap, według swey możności, Dosyć ludzko przywitał z bliżaiących gości. Wyiachawszy przed
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 58
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
się spodziewa stąd, chciwy Ogniem, dymem ostrożnie straszy ją u dziury: Ta wypadszy, pozbywa wnet zdrowia i skóry.
XXVIII.
W sarraceńskie obozy już się przybliżali Rugier z Marfizą, aby skuteczniejszą dali Pomoc swem, a ci widząc to, bogom dziękują, Oczy z wzdychaniem w niebo wysokie prostują. Nie jedno strachu zbyli, ale wyzywają: Taką już śmiałość wszyscy, takie serca mają; Na ostatek bez zwłoki to postanawiają, Że szczęściem iść, a naszych w szcząt wygładzić mają.
XXIX.
Surm, bębnów, trąb pogańskich głos się precz rozlega I subtelne powietrze ku niebu przebiega; Na chorągwie wiatr wolno dmucha rozwinione, Sroży się obleżeniem
się spodziewa stąd, chciwy Ogniem, dymem ostrożnie straszy ją u dziury: Ta wypadszy, pozbywa wnet zdrowia i skóry.
XXVIII.
W sarraceńskie obozy już się przybliżali Rugier z Marfizą, aby skuteczniejszą dali Pomoc swem, a ci widząc to, bogom dziękują, Oczy z wzdychaniem w niebo wysokie prostują. Nie jedno strachu zbyli, ale wyzywają: Taką już śmiałość wszyscy, takie serca mają; Na ostatek bez zwłoki to postanawiają, Że szczęściem iść, a naszych w szcząt wygładzić mają.
XXIX.
Surm, bębnów, trąb pogańskich głos się precz rozlega I subtelne powietrze ku niebu przebiega; Na chorągwie wiatr wolno dmucha rozwinione, Sroży się obleżeniem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 327
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905