Wzięta i wszytka turecka armata, Poszła w łup wojsku wszytkiemu bogata Pompa Aziej, poszły świetne stroje, Kity, zawoje,
Kobierce, złotem tkane i kaftany, Rzędy, wsiędzenia, z bułatu kałkany, Konie tureckie, wielbłądy i muły, Przytym szkatuły
Ciężkie od srebra a drugie od złota. Nieźle w nich ręce moczyła hołota I mało się tych w całym wojsku liczy, Co bez zdobyczy.
Ale najpierwej, choć krwawego potu Nie starszy jeszcze, szliśmy do namiotu Hussejmowego, który był bogaty W świetne bławaty.
Tam za zwycięstwo Panu chwały wiecznej Płaciły usta hołd dzięki serdecznej Krzykiem wesołym a przyległe skały Odgłos dawały.
Potym zaś naszych pobitych
Wzięta i wszytka turecka armata, Poszła w łup wojsku wszytkiemu bogata Pompa Aziej, poszły świetne stroje, Kity, zawoje,
Kobierce, złotem tkane i kaftany, Rzędy, wsiędzenia, z bułatu kałkany, Konie tureckie, wielbłądy i muły, Przytym szkatuły
Ciężkie od srebra a drugie od złota. Nieźle w nich ręce moczyła hołota I mało się tych w całym wojsku liczy, Co bez zdobyczy.
Ale najpierwej, choć krwawego potu Nie starszy jeszcze, szliśmy do namiotu Hussejmowego, ktory był bogaty W świetne bławaty.
Tam za zwycięstwo Panu chwały wiecznej Płaciły usta hołd dzięki serdecznej Krzykiem wesołym a przyległe skały Odgłos dawały.
Potym zaś naszych pobitych
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 491
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
młodzieńca ukwapliwe łodzie, Niosły zaraz i skargi, łzy i narzekanie Nieszczęsnej Olimpiej i wrzask i wołanie. Trzykroć się zapędzona z brzegu zanosiła Skoczyć, aby się była w morzu utopiła; Na ostatek poglądać na wody przestała I wróciła się na zad, gdzie w nocy leżała,
XXVII.
I upadszy na łożu, łzami je moczyła I schyliwszy twarz na dół, do niego mówiła: „Wczora się nas na tobie położyło dwoje, A dziś dlaczego z ciebie nie wstajem oboje? O okrutny Birenie, o zły, o zdradliwy! O dniu, któregom na świat wyszła, nieszczęśliwy! Samam jedna! Kto mię tu ratuje niebogę? Widzieć żadnej
młodzieńca ukwapliwe łodzie, Niosły zaraz i skargi, łzy i narzekanie Nieszczęsnej Olimpiej i wrzask i wołanie. Trzykroć się zapędzona z brzegu zanosiła Skoczyć, aby się była w morzu utopiła; Na ostatek poglądać na wody przestała I wróciła się na zad, gdzie w nocy leżała,
XXVII.
I upadszy na łożu, łzami je moczyła I schyliwszy twarz na dół, do niego mówiła: „Wczora się nas na tobie położyło dwoje, A dziś dlaczego z ciebie nie wstajem oboje? O okrutny Birenie, o zły, o zdradliwy! O dniu, któregom na świat wyszła, nieszczęśliwy! Samam jedna! Kto mię tu ratuje niebogę? Widzieć żadnej
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 203
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
pokazała, Że go szczerze i prawie z serca miłowała, Że i ojca i bracią i państwo straciła I potem sama umrzeć dla niego myśliła, I że o tem nikt nadeń nie mógł lepiej wiedzieć, Co był przy tem i umiał o wszytkiem powiedzieć. Gdy mówił, Olimpia barzo się wstydziła I łzami ociężałe źrzenice moczyła.
LXV.
Twarz jej beła podobna na wiosnę pięknemu Niebu, jeszcze niedobrze wypogodzonemu, Gdy deszcz idzie i słońce w tenże czas odgania Chmurę około siebie, która je zasłania. Jako więc słowik płacze między przybranemi Dopiero w swą zieloność liściami gęstemi, Tak w jej pięknych łzach pióra Kupido maczając, Lata sobie, jasnego
pokazała, Że go szczerze i prawie z serca miłowała, Że i ojca i bracią i państwo straciła I potem sama umrzeć dla niego myśliła, I że o tem nikt nadeń nie mógł lepiej wiedzieć, Co był przy tem i umiał o wszytkiem powiedzieć. Gdy mówił, Olimpia barzo się wstydziła I łzami ociężałe źrzenice moczyła.
LXV.
Twarz jej beła podobna na wiosnę pięknemu Niebu, jeszcze niedobrze wypogodzonemu, Gdy deszcz idzie i słońce w tenże czas odgania Chmurę około siebie, która je zasłania. Jako więc słowik płacze między przybranemi Dopiero w swą zieloność liściami gęstemi, Tak w jej pięknych łzach pióra Kupido maczając, Lata sobie, jasnego
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 242
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wszytka Turecka Armata/ Poszła w łup Wojsku wszytkiemu bogata Pompa Azji/ poszły świetne stroje Kity/ Zawoje.
Kobierce Złotem tkane/ i Kaftany/ Rzędy/ Wsiędzenia/ z Bułatu Kałkany/ Konie Tureckie/ Wielblądy i Muły/ Przytym Szkatuły/
Ciężkie od Srebra/ a drugie od Złota/ Nie źle wnich ręce moczyła Hołota/ I mało się tych w całym Wojsku liczy/ Co bez zdobyczy.
Ale najpierwej choć krwawego potu Niestarszy jeszcze/ szliśmy do Namiotu Huseimowego/ który był bogaty/ W świetne bławaty.
Tam za zwycięstwo Panu chwały wiecznej/ Płaciły usta hołd dzięki serdecznej/ Krzykiem wesołym/ a przyległe skały Odgłos dawały.
Potym
wszytká Turecká Armátá/ Poszłá w łup Woysku wszytkiemu bogátá Pompá Azyey/ poszły świetne stroie Kity/ Záwoie.
Kobierce Złotem tkáne/ y Káftány/ Rzędy/ Wśiędzenia/ z Bułatu Kałkány/ Konie Tureckie/ Wielblądy y Muły/ Przytym Szkátuły/
Cięszkie od Srebrá/ á drugie od Złotá/ Nie źle wnich ręce moczyłá Hołotá/ Y máło się tych w całym Woysku liczy/ Co bez zdobyczy.
Ale naypierwey choć krwáwego potu Niestarszy ieszcze/ szlismy do Námiotu Huseimowego/ ktory był bogáty/ W świetne błáwáty.
Tám zá zwyćięstwo Pánu chwały wieczney/ Płáćiły vstá hołd dźięki serdeczney/ Krzykiem wesołym/ á przyległe skáły Odgłos dáwáły.
Potym
Skrót tekstu: SławWikt
Strona: B3
Tytuł:
Sławna wiktoria nad Turkami od wojsk koronnych
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673