Trzecie. Pieśń XXXIII. Skarga jednego grzecznego Kawalera.
NIe fortunna ma doli/ Razie niesłychany/ Stękąm choć nic nieboli Ból mam choć bez rany. Krzywdę jawną ponoszę/ Pomsta bez sposobu/ Przepłacąm/ łaję proszę Żyw idę do grobu/ Gdzie odpust zawołany/ Gdzie kiermasz nie podły Tam niosę człek stroskany Oferty i modły. Leć głuche nieba na złość Prośb mych nieprzyjmują/ A mnie wstyd gniew i żałość Haniebnie przejmują. Egzorcyzm nie pomoże Ni żadne ofiary/ Takli twej mocy Boże? Sprzeciwią się czary/ Ej rata kto cnotliwy? Wspomóż w doległości/ Odczyń kunszt ten złośliwy Dla Bożej miłości. Radzę się Rejnekiera Defekt powiadając
Trzećie. PIESN XXXIII. Skárgá iednego grzecznego Káwálerá.
NIe fortunná ma doli/ Ráźie niesłychány/ Stękąm choć nic nieboli Bol mąm choć bez rány. Krzywdę iáwną ponoszę/ Pomstá bez sposobu/ Przepłacąm/ łáię proszę Zyw idę do grobu/ Gdźie odpust záwołány/ Gdźie kiermász nie podły Tám niosę człek stroskány Offerty i modły. Leć głuche niebá ná złość Prozb mych nieprzyimuią/ A mnie wstyd gniew y żáłość Hániebnie przeymuią. Exorcyzm nie pomoże Ni żadne ofiáry/ Tákli twey mocy Boże? Sprzećiwią się czáry/ Ey rátá kto cnotliwy? Wspomoż w doległośći/ Odczyń kunszt tęn złośliwy Dla Bożey miłośći. Rádzę się Reynekierá Defekt powiádáiąc
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 213
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
, Niemniej też ciężkim sądem pokarana, Że choć i niebo i ziemia i morze, Piekielne ciemnie i słoneczne zorze, Żywi i zmarli, same nawet skały Świadectwo Panu prawdziwe wydały, Oni niewierni i twardszy kamienia Zasłużonego nie uszli zginienia. Te wszytkie sądzi chrześcijańska wiara, Lecz nie jednaka i od tej ofiara, Nie zgodne modły Panu wiecznej chwały. Ledwie je pierwsze czasy oddawały, Kiedy godnymi ludzie byli tego, Zakonodawce głos słyszeć samego; Potym na rożne sekty rozdzielona I sama między sobą rozrożniona Taką niesworą i taką niezgodą, Że ogień prędzej pogodziłby z wodą. Każdy rozumie, że on sam nie błądzi, Drugiego prędko u siebie osądzi
A
, Niemniej też ciężkim sądem pokarana, Że choć i niebo i ziemia i morze, Piekielne ciemnie i słoneczne zorze, Żywi i zmarli, same nawet skały Świadectwo Panu prawdziwe wydały, Oni niewierni i twardszy kamienia Zasłużonego nie uszli zginienia. Te wszytkie sądzi chrześcijańska wiara, Lecz nie jednaka i od tej ofiara, Nie zgodne modły Panu wiecznej chwały. Ledwie je pierwsze czasy oddawały, Kiedy godnymi ludzie byli tego, Zakonodawce głos słyszeć samego; Potym na rożne sekty rozdzielona I sama między sobą rozrożniona Taką niesworą i taką niezgodą, Że ogień prędzej pogodziłby z wodą. Każdy rozumie, że on sam nie błądzi, Drugiego prędko u siebie osądzi
A
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 401
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
zbity i wypchnięty bywa, Guzów nabywa, a długów pozbywa. Choć dług zapiszą na czci, na Honorze, Na większym jednak Punkt zawisł uporze.
Zaproszeni raz na stypę mnichowie. Pleban wychodzi: „Witajcież, ojcowie! Po nabożeństwie będziem sobie radzi, Teraz się ogrzać, życzę, nie zawadzi.” Skończywszy modły uczta nastąpiła, Goście siadają, gdzie kolej trafiła; Siada też i brat Modest bliżej misy, A frater Leo, rumiany i łysy, Porwie za kaptur: „Poczekajcie, bracie! Nie wasze to tam miejsce, gdzie siadacie! Mój zakon starszy, mnie tam trzeba siedzieć, Komu cześć, chwała, należy wam
zbity i wypchnięty bywa, Guzów nabywa, a długów pozbywa. Choć dług zapiszą na czci, na Honorze, Na większym jednak Punkt zawisł uporze.
Zaproszeni raz na stypę mnichowie. Pleban wychodzi: „Witajcież, ojcowie! Po nabożeństwie będziem sobie radzi, Teraz się ogrzać, życzę, nie zawadzi.” Skończywszy modły uczta nastąpiła, Goście siadają, gdzie kolej trafiła; Siada też i brat Modest bliżej misy, A frater Leo, rumiany i łysy, Porwie za kaptur: „Poczekajcie, bracie! Nie wasze to tam miejsce, gdzie siadacie! Mój zakon starszy, mnie tam trzeba siedzieć, Komu cześć, chwała, należy wam
Skrót tekstu: DembowPunktBar_II
Strona: 478
Tytuł:
Punkt honoru
Autor:
Antoni Sebastian Dembowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Niż ów, co w potopie.
Śmierć nam tuż na karku, Trzeba z nią litkup pić I jako na złym jarmarku Przynamniej się upić.
Siądźże tedy w rzędzie, Mój drogi Ostafi, Nie każdy, nim wieczór będzie, Do gospody trafi.
Nie za zdrowie panów, Nie za zdrowie króla (Ten ma modły od kapłanów, Tamci zjedzą bóla),
Ale tak we dwoje, Nie mijając łokcia, Ja za twoje, ty za moje, Pijmy do paznokcia! NA WESTCHNIENIE
Jedno westchnienie tak cię uraziło, Okrutna, chociaż nieumyślne było; Jednaż nas wina przecię porównała: Jam nie chcąc westchnął, tyś nie chcąc słyszała
Niż ów, co w potopie.
Śmierć nam tuż na karku, Trzeba z nią litkup pić I jako na złym jarmarku Przynamniej się upić.
Siądźże tedy w rzędzie, Mój drogi Ostafi, Nie każdy, nim wieczór będzie, Do gospody trafi.
Nie za zdrowie panów, Nie za zdrowie króla (Ten ma modły od kapłanów, Tamci zjedzą bóla),
Ale tak we dwoje, Nie mijając łokcia, Ja za twoje, ty za moje, Pijmy do paznokcia! NA WESTCHNIENIE
Jedno westchnienie tak cię uraziło, Okrutna, chociaż nieumyślne było; Jednaż nas wina przecię porównała: Jam nie chcąc westchnął, tyś nie chcąc słyszała
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 97
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wygrane, Gdy-ć wydrą dziewczę, dziewczę tak kochane, Które też cuda ogniem robi, I którym stoisz, i które cię zdobi. Przybądź, ja inszych bogów na poradę I dla pomocy zaproszę w gromadę. Bogowie wielcy, jeśli miłość znacie, Jeśli jej świętym płomieniem pałacie, Jeśli o słuszną rzecz proszę i modły Jeśli co kiedy pokorne przewiodły, Uzdrówcie mi ją, uzdrówcie, bogowie! Nie ważcie zdrowia jej za jedno zdrowie, Ale za dwoje, bo me w nim zawisło I mój z nią żywot związany tak ścisło, Że jedna dusza żywi nas oboje: We mnie jej życie, w niej jest zdrowie moje. Nie czyńcie
wygrane, Gdy-ć wydrą dziewczę, dziewczę tak kochane, Które też cuda ogniem robi, I którym stoisz, i które cię zdobi. Przybądź, ja inszych bogów na poradę I dla pomocy zaproszę w gromadę. Bogowie wielcy, jeśli miłość znacie, Jeśli jej świętym płomieniem pałacie, Jeśli o słuszną rzecz proszę i modły Jeśli co kiedy pokorne przewiodły, Uzdrówcie mi ją, uzdrówcie, bogowie! Nie ważcie zdrowia jej za jedno zdrowie, Ale za dwoje, bo me w nim zawisło I mój z nią żywot związany tak ścisło, Że jedna dusza żywi nas oboje: We mnie jej życie, w niej jest zdrowie moje. Nie czyńcie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 263
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, którą, cudzej pełen trwogi Śmierci, o swoję ścielę wam pod nogi. A ja w ostatniej zgubie ratowany Dwakroć swój przyznam od was darowany Żywot i, wsparty łaskawie w potrzebie, Rzekę, że wiedzą, co miłość, i w niebie. NA ZDROWIE
Wiedzą, co miłość, w niebie i bogowie, Przychylni modłom i proszącej mowie: Ledwiem o zdrowie Jagi przerzekł słowo,
Wszyscy z ratunkiem przybyli gotowo. Rzuciła Wenus na stronę zaloty, A do lekarskiej spieszyła roboty; Przypadł z słojkami Febus swą osobą I z władzą silną nad każdą chorobą; Diana, pannie dziewica, przybyła I swego cechu od szkody broniła; Był Eskulapi,
, którą, cudzej pełen trwogi Śmierci, o swoję ścielę wam pod nogi. A ja w ostatniej zgubie ratowany Dwakroć swój przyznam od was darowany Żywot i, wsparty łaskawie w potrzebie, Rzekę, że wiedzą, co miłość, i w niebie. NA ZDROWIE
Wiedzą, co miłość, w niebie i bogowie, Przychylni modłom i proszącej mowie: Ledwiem o zdrowie Jagi przerzekł słowo,
Wszyscy z ratunkiem przybyli gotowo. Rzuciła Wenus na stronę zaloty, A do lekarskiej spieszyła roboty; Przypadł z słojkami Febus swą osobą I z władzą silną nad każdą chorobą; Dyjana, pannie dziewica, przybyła I swego cechu od szkody broniła; Był Eskulapi,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 263
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
z twej zguby; Postrzegło niebo, że w twej twarzy czynie Cudownym przednia dzielność jego słynie, I stąd nie chciało walić oraz z tobą Swojej roboty i z swoją ozdobą; Ożyłaś zatem, ożyłem wraz i ja, Bo mię twe zdrowie żywi, śmierć zabija. O, jakom szczęśliw, jeśli moje modły Niebo po części do tego przywiodły I jeśli moje przy ufałej wierze Nalazły miejsce u bogów pacierze! Jakoż tak ufam i stąd hojne dary Bogom i tłuste poniosę ofiary, I niech mię niebo powtórnie tak skarze, Jeśli mię skąpym uznają ołtarze. Taż w tobie, Jago, niech będzie ochota I wiedz, że
z twej zguby; Postrzegło niebo, że w twej twarzy czynie Cudownym przednia dzielność jego słynie, I stąd nie chciało walić oraz z tobą Swojej roboty i z swoją ozdobą; Ożyłaś zatem, ożyłem wraz i ja, Bo mię twe zdrowie żywi, śmierć zabija. O, jakom szczęśliw, jeśli moje modły Niebo po części do tego przywiodły I jeśli moje przy ufałej wierze Nalazły miejsce u bogów pacierze! Jakoż tak ufam i stąd hojne dary Bogom i tłuste poniosę ofiary, I niech mię niebo powtórnie tak skarze, Jeśli mię skąpym uznają ołtarze. Taż w tobie, Jago, niech będzie ochota I wiedz, że
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 264
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
gdy wzrok twój na godzinę Utraci, Zapłaci Śmiertelną winę.
Jednak próbuj mej wiary Przez szpary I nie zaostrzaj kary, Nie odwracaj tej pochodnie, Bo zginę Za winę, Choć służę godnie. PIEŚŃ NA ZDROWIE IMCI P. P.
Dziękujęż wam za ślicznej Kasie zdrowie, Wielcy bogowie! Godniście ofiar, kiedy nasze modły Tyle przewiodły. Niechaj się w tym nie pysznią doktorzy: Aniołowie chorzy Mają osobne leki Z niebieskiej apteki, Ta je im tworzy.
Zginąłby był czyn wasz przedni przed niebem Za tym pogrzebem I powaga by wasza z tym obrazem Upadła razem. Dlategoście-ć wy są w poważeniu, Że w takim stworzeniu Widzimy, jako trzeba
gdy wzrok twój na godzinę Utraci, Zapłaci Śmiertelną winę.
Jednak próbuj mej wiary Przez szpary I nie zaostrzaj kary, Nie odwracaj tej pochodnie, Bo zginę Za winę, Choć służę godnie. PIEŚŃ NA ZDROWIE JMCI P. P.
Dziękujęż wam za ślicznej Kasie zdrowie, Wielcy bogowie! Godniście ofiar, kiedy nasze modły Tyle przewiodły. Niechaj się w tym nie pysznią doktorzy: Aniołowie chorzy Mają osobne leki Z niebieskiej apteki, Ta je im tworzy.
Zginąłby był czyn wasz przedni przed niebem Za tym pogrzebem I powaga by wasza z tym obrazem Upadła razem. Dlategoście-ć wy są w poważeniu, Że w takim stworzeniu Widzimy, jako trzeba
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 294
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wały, A w brzegach pełnych rozłożysty Dunaj Przestrzegał przez mię, o moście nie dumaj. Bronił ten do miast przystępu snadnego, Ale Bóg gniewu nieubłaganego, Złych rąk obrony hańby i nadzieje, Z których się oraz całe niebo śmieje. Wieszczem ja duchem z nieba obietnice Niosę krwi polskiej, póki ich świątnice Zgodnemi śluby, modłami i pieniem, Jednem kadzidła ciepłe są paleniem; Póki i tobie pokorne kolana Polska nachyla, kiedy zorza rana, Jasne południe i mrok późny każe, O Panno wolna od wszelakiej zmaze! Pókić ołtarze kiedy w grudniu świta Świec siedmią jasne, i trwa starożyta Pieśń przodków naszych, a gmin pospolity Pokornieć pali z
wały, A w brzegach pełnych rozłożysty Dunaj Przestrzegał przez mię, o moście nie dumaj. Bronił ten do miast przystępu snadnego, Ale Bóg gniewu nieubłaganego, Złych rąk obrony hańby i nadzieje, Z których się oraz całe niebo śmieje. Wieszczem ja duchem z nieba obietnice Niosę krwi polskiej, póki ich świątnice Zgodnemi śluby, modłami i pieniem, Jednem kadzidła ciepłe są paleniem; Póki i tobie pokorne kolana Polska nachyla, kiedy zorza rana, Jasne południe i mrok późny każe, O Panno wolna od wszelakiej zmaze! Pókić ołtarze kiedy w grudniu świta Swiec siedmią jasne, i trwa starożyta Pieśń przodków naszych, a gmin pospolity Pokornieć pali z
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 153
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
jako sam rzekł: Tam gdzie ja jestem/ chcę aby i sługa mój był/ pątnując Królestwa Niebieskiego dojdziesz. CVD VI. ROK PO NARÓDZENIV PAŃSKIM, 1598.
Psi w Cerkiew wszli, Liwery za psy pokutuje, Częściuchno za winnego niewinny vetuje. Z Niedziele na Poniedziałek odprawiwszy Paweczernicę/ albo Kompletę/ po dziennych modłach i pracach jedni z nabożnych Ojców i Braci/ szli snem na nowe przygotowac osła swego ciało rozumiem prace; drudzy całą noc Panu Bogu służąc/ na tego zarobić szczodrobliwą łaskę sobie. W tenże czas i nabożny Erodiakon Liuery z towarzyszem swym drugim bratem Joną Paraecclesiarchowie/ niezamknąwszy Cerkwie świętej (ponieważ jeden na drugiego spodziewał
iáko sam rzekł: Tám gdzie ia iestem/ chcę áby y sługá moy był/ pątnuiąc Krolestwá Niebieskiego doydźiesz. CVD VI. ROK PO NARODZENIV PANSKIM, 1598.
Pśi w Cerkiew wszli, Liweri zá psy pokutuie, Częśćiuchno zá winnego niewinny vetuie. Z Niedźiele ná Poniedźiałek odpráwiwszy Páweczernicę/ álbo Completę/ po dziennych modłách y pracách iedni z nabożnych Oycow y Bráći/ szli snem ná nowe przygotowác osłá swego ćiáło rozumiem prace; drudzy cáłą noc Pánu Bogu służąc/ ná tego zárobić szczodrobliwą łáskę sobie. W tenże czás y nabożny Erodiákon Liueri z towárzyszem swym drugim brátem Ioną Páráecclesiárchowie/ niezámknąwszy Cerkwie świętey (ponieważ ieden ná drugie^o^ spodźiewał
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 111.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638