piechoty i armaty nie nadciągnęli, wojsko cesarskie nie zbiegło, nasi się poczęli szykować, ale nie do ładu, bo rozwodu nie dał nieprzyjaciel, to jest pasza sylistryjski, który się potym w subotę w niewolę naszą dostał. Najpierw wsiadł na lewe skrzydło; w tym przypada Król sam do dragoniji konnej, bardzo pięknej i moderownej, osobliwie w konie (bo co chorągiew, to insza maść koni, prawie jak do cugu zbierane), każe jej Król, aby z koni zsiadła, oficer mówi, że „niezafasowane lonty" (bo jeszcze lontowej strzelby używano). Król drugi raz mówi: „Z koni". Tak ci, jak
piechoty i armaty nie nadciągnęli, wojsko cesarskie nie zbiegło, nasi się poczęli szykować, ale nie do ładu, bo rozwodu nie dał nieprzyjaciel, to jest pasza sylistryjski, który się potym w subotę w niewolę naszą dostał. Najpierw wsiadł na lewe skrzydło; w tym przypada Król sam do dragoniji konnej, bardzo pięknej i moderownej, osobliwie w konie (bo co chorągiew, to insza maść koni, prawie jak do cugu zbierane), każe jej Król, aby z koni zsiadła, oficer mówi, że „niezafasowane lonty" (bo jeszcze lontowej strzelby używano). Król drugi raz mówi: „Z koni". Tak ci, jak
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 76
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
tak, że żadnemu nie tylko wystrzelić, ale zapalić lonta i zafasować nie przyszło. A potym z impetem jak na całe wojsko nasze skoczyli, tak nasi wszyscy w rozsypkę, bo żaden nie miał nabitego muszkietu. Wtenczas tedy był dał Król ordynans wojewodzie pomorskiemu Denhofowi, aby się był z swoją chorągwią piękną, okrytą i moderowną potykał, którą jak muchi złamali Turcy. Bo żaden z kompaniji albo pachołków pistolety i karabina nie miał nabitego; pod samym wojewodą zabito konia, drugiego nie mógł go do-
słęść, bo był człowiek corpulentus. Pokojowy jego w tym nieszczęściu pana odjeżdżający, a salwować się wyśmienicie mogący, rozumiejąc, że się razem z panem
tak, że żadnemu nie tylko wystrzelić, ale zapalić lonta i zafasować nie przyszło. A potym z impetem jak na całe wojsko nasze skoczyli, tak nasi wszyscy w rozsypkę, bo żaden nie miał nabitego muszkietu. Wtenczas tedy był dał Król ordynans wojewodzie pomorskiemu Denhoffowi, aby się był z swoją chorągwią piękną, okrytą i moderowną potykał, którą jak muchi złamali Turcy. Bo żaden z kompaniji albo pachołków pistolety i karabina nie miał nabitego; pod samym wojewodą zabito konia, drugiego nie mógł go do-
słęść, bo był człowiek corpulentus. Pokojowy jego w tym nieszczęściu pana odjeżdżający, a salwować się wyśmienicie mogący, rozumiejąc, że się razem z panem
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 76
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
importatur 1530. czerwonych złotych..
PROWENT Królestwa tego wynosi na 2. miliony 50. tysięcy Dukatów. Wojska Ordynaryjnego i regularnego żywi to Królestwo 4000. po Fortecach 1600. Piechoty. Ekstraodrynaryjnego mieć może 240701. z Dymów samych, których w Prowincjach wszystkich Neapolitańskich wyrachowano 4011454. Każde bowiem sto Dymów wystawić powinno Żołnierzów Pieszych moderownych 5. A tak znaczne siły podymne mogą zakurzyć pod nos dobrze nieprzyjaciołom. Zawiera to Królestwo Wielkich w sobie Prowincyj 4. to jest Kampanią, najpiękniejszą w świecie krainę, dla zdrowej eryj i wszelkiej obfitości, słusznie Campaniam Felicem zwaną. W której się zamyka Terra Laboris. 2. Prowincje DAPRUTIUM, 3. KALABRIA,
importatur 1530. czerwonych złotych..
PROWENT Krolestwá tego wynosi ná 2. milliony 50. tysięcy Dukatow. Woyska Ordynaryinego y regularnego żywi to Krolestwo 4000. po Fortecach 1600. Piechoty. Extráordynaryinego mieć może 240701. z Dymow samych, ktorych w Prowincyach wszystkich Neapolitańskich wyrachowáno 4011454. Każde bowiem sto Dymow wystawić powinno Zołnierzow Pieszych moderownych 5. A tak znáczne siły podymne mogą zákurzyć pod nos dobrze nieprzyiaciołom. Zawierá to Krolestwo Wielkich w sobie Prowincyi 4. to iest Kampanią, naypięknieyszą w świecie kráinę, dla zdrowey àéryi y wszelkiey obfitości, słusznie Campaniam Felicem zwáną. W ktorey się zámyka Terra Laboris. 2. Prowincye DAPRUTIUM, 3. KALABRIA,
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 198
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
Pirachmem, — miał to Polak z swą cytarą w ręku, Że się jak wosk musiało rozpłynąć od dźwięku, To jest kiedy zadumał tren z planktem żałobny, I Demokryt, do fletów nigdy niepodobny, Jak bobr łzy toczyć musiał. Zaś na odwrót ktoby Dźwigał na sercu smutek kamiennej Nijoby, Jak z skocznemi chorami moderowne swary Wczęły łagodne strony z rozdętej cytary Brzmieć w ręku muzykanta, sam Heraklit, gdyby Był tam, rzęsistą rosę płaczu bez pochyby Łez rzewnych starłby z jagod a z okiem wesołym Musiałby się pokazać, nie z zmarszczonem czołem.
Z tym wszystkim niech mi na kontr kto sławną przywiedzie W podczaszem Jowiszowym piękność Ganimedzie,
Pirachmem, — miał to Polak z swą cytarą w ręku, Że się jak wosk musiało rozpłynąć od dźwięku, To jest kiedy zadumał tren z planktem żałobny, I Demokryt, do fletow nigdy niepodobny, Jak bobr łzy toczyć musiał. Zaś na odwrot ktoby Dźwigał na sercu smutek kamiennej Nijoby, Jak z skocznemi chorami moderowne swary Wczęły łagodne strony z rozdętej cytary Brzmieć w ręku muzykanta, sam Heraklit, gdyby Był tam, rzęsistą rosę płaczu bez pochyby Łez rzewnych starłby z jagod a z okiem wesołem Musiałby sie pokazać, nie z zmarszczonem czołem.
Z tym wszystkim niech mi na kontr kto sławną przywiedzie W podczaszem Jowiszowym piękność Ganimedzie,
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 12
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
Przyprowadził; daje mu — niż zarobił — więcej, Żeby przemurowanie szczerostalno twardem Pod burkowaną drogę przekował oszkardem I w sekrecie zachował muru wykowanie. Co kto zamyśli, w lot się za pieniądze stanie, Bo im posłuszne wszystko. Słusznie je królową Regina pecunia, — po łacinie zową. Niżeli kilkakroć sto — bywało — tysięcy Moderownego wojska — złota szwajca więcej Sprawi nie rozrzucając mocnych baszt minami, Ukosnemi nie ryjąc ziemie aproszami Ni atakowanemi nad obleżeńcami Trzaskając ogromnemi bomby z granatami Jak srogiemi piorunmi, — bo chociażby mury Stalne były, powierci i w tych złoto dziury. Zaczym niezbyt potężny na pułtory cegły Mur przedziurawił mularz; ludzkie nie postrzegły Tego oczy,
Przyprowadził; daje mu — niż zarobił — więcej, Żeby przemurowanie szczerostalno twardem Pod burkowaną drogę przekował oszkardem I w sekrecie zachował muru wykowanie. Co kto zamyśli, w lot sie za pieniądze stanie, Bo im posłuszne wszystko. Słusznie je krolową Regina pecunia, — po łacinie zową. Niżeli kilkakroć sto — bywało — tysięcy Moderownego wojska — złota szwajca więcej Sprawi nie rozrzucając mocnych baszt minami, Ukosnemi nie ryjąc ziemie aproszami Ni attakowanemi nad obleżeńcami Trzaskając ogromnemi bomby z granatami Jak srogiemi piorunmi, — bo chociażby mury Stalne były, powierci i w tych złoto dziury. Zaczym niezbyt potężny na pułtory cegły Mur przedziurawił mularz; ludzkie nie postrzegły Tego oczy,
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 52
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
w paracie po ulicach stali, Uszykowani w Marsową linią: Każdy, kto widzi, niewymownie chwali, Gdyż nam nie piszą żadne historije, By który król miał te aparencyje. 36
Wprzódy dwanaście szło kornetów raurem, Ludzi w żelazie, zowią kiryśniki, Wszyscy w ordynku idą, jak pod sznurem, Z rynsztunkiem wszelkim moderowne szyki, Każdy pod strusim oficyjer piórem (Jak w Polsce niegdy bywały nożyki), Na dobrych koniach maścistych jachali, Fuzyje w ręku do góry trzymali.
Po nich zawodzą cne kawaleryje, Polskich pancernych szło chorągwi cztery Z dzidami; potem wałem usaryje, Proporce w kwadrat, jak dziardyn w kwatery Różnych kolorów zdobiły partyję,
w paracie po ulicach stali, Uszykowani w Marsową liniją: Każdy, kto widzi, niewymownie chwali, Gdyż nam nie piszą żadne historyie, By który król miał te aparencyje. 36
Wprzódy dwanaście szło kornetów raurem, Ludzi w żelezie, zowią kiryśniki, Wszyscy w ordynku idą, jak pod sznurem, Z rynsztunkiem wszelkim moderowne szyki, Każdy pod strusim oficyjer piórem (Jak w Polszczę niegdy bywały nożyki), Na dobrych koniach maścistych jachali, Fuzyje w ręku do góry trzymali.
Po nich zawodzą cne kawaleryje, Polskich pancernych szło chorągwi cztery Z dzidami; potem wałem usaryje, Proporce w kwadrat, jak dziardyn w kwatery Różnych kolorów zdobiły partyję,
Skrót tekstu: SchedMuzaBar_II
Strona: 380
Tytuł:
Muza z Helikonu na wieczny aplauz wjazdu i aktu koronacjej ... Augusta II
Autor:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1697
Data wydania (nie wcześniej niż):
1697
Data wydania (nie później niż):
1697
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965