Z którą nie ja sam tylko ginę, Ale wraz żałobne wzięły na się znaki Wszytkie miłości przysmaki.
Ach, ach, mówić nie mogę więcej, Łkanie mi słowa przerywa! Pędź swój bieg, co nie spoczywa, Jak i mój ból, rzeczko, co prędzej! A jeśli cię mój żal zabawił u brzegu, Moje-ć łzy przysporzą biegu. DO ANNY
Obacz, obacz, okrutna panno, Sługę u srogich nóg swoich, Który krzyczy: W ręku twoich Zdrowie me, śliczna Anno! Nie odmawiajże mi swego ratunku, Inaczej umrzeć muszę z frasunku.
Kiedy zechcesz, będę szczęśliwy I na tobie to należy; Łacno się temu
Z którą nie ja sam tylko ginę, Ale wraz żałobne wzięły na się znaki Wszytkie miłości przysmaki.
Ach, ach, mówić nie mogę więcej, Łkanie mi słowa przerywa! Pędź swój bieg, co nie spoczywa, Jak i mój ból, rzeczko, co pręcej! A jeśli cię mój żal zabawił u brzegu, Moje-ć łzy przysporzą biegu. DO ANNY
Obacz, obacz, okrutna panno, Sługę u srogich nóg swoich, Który krzyczy: W ręku twoich Zdrowie me, śliczna Anno! Nie odmawiajże mi swego ratunku, Inaczej umrzeć muszę z frasunku.
Kiedy zechcesz, będę szczęśliwy I na tobie to należy; Łacno się temu
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 285
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
I stąd powolniejszego sobie spodziewając, Ksiądz Hanczel wyprawiony, który go zastanie Do Zamościa szturmując. Skoro go pisanie Takie dojdzie. Jako wiatr przeraźliwy wienie. Samo w-nim Majestatu uczyni wspomnienie Szkopułwielki. Tegożem i ja (powie) czeka, Żebym miał, do kogobym w-swoich się uciekał Krzywdach ciężkich. Anito z-mojej się przyczyny Ale durnych Starostów, i samej Starszyny Licho stało. Ni na krew żadną ludzką gonie, Dosyć, następującym, że się Wojskom bronie. Jednak w-tym Królewskiego słucham rozkaza nia, I nazad się powracam; pewien przesłuchania Skargi mojej napotym. Tak kiedy szczęśliwy Największy Nieprzyjaciel, zda się sprawiedliwy, I słuszną
I ztąd powolnieyszego sobie spodziewaiąc, Xiądz Hanczel wyprawiony, ktory go zastánie Do Zamośćia szturmuiąc. Skoro go pisanie Takie doydźie. Iako wiatr przeraźliwy wienie. Sámo w-nim Maiestatu uczyni wspomnienie Szkopułwielki. Tegożem i ia (powie) czeka, Żebym miał, do kogobym w-swoich sie ućiekał Krzywdách ćieszkich. Anito z-moiey sie przyczyny Ale durnych Stárostow, i samey Stárszyny Licho stało. Ni na krew żadną ludzką gonie, Dosyć, nastepuiącym, że sie Woyskom bronie. Iednák w-tym Krolewskiego słucham rozkazá nia, I nazad sie powracam; pewien przesłuchánia Skargi moiey napotym. Tak kiedy szcześliwy Naywiekszy Nieprzyiaćiel, zda sie spráwiedliwy, I słuszną
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 41
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Jak ją kijem podbierze, głowa cię zaboli. Wszytko się polękało janielskiego głosa, Który nam kazał wszytkim iść do Betlejosa.
STACHURA MAŁY Biele, Wawrzek, co robisz, podż rychło do bydła! Żydek Pisulę sparzył, ledwie nie ostydła!
Tu Anioł zaśpiewa drugi raz „Gloria”, a PASTUCH rzecze
Bie, mojeście, nie żarty, widzę ja na oko: Atoli się rozbłyszcza w kącie coś szeroko! Bie, podźmyż, naradźmy się, a podźmy co prędzej, Boć nas to chce wybawić ktoś z światowej nędzy. Nie słuchajmy my drugich, zaczynaj, Matysku! Będziemy i grać, i śpiewać dla dobrego zysku.
Jak ją kijem podbierze, głowa cie zaboli. Wszytko się polękało janielskiego głosa, Który nam kazał wszytkim iść do Betlejosa.
STACHURA MAŁY Biele, Wawrzek, co robisz, podż rychło do bydła! Żydek Pisulę sparzył, ledwie nie ostydła!
Tu Anioł zaśpiewa drugi raz „Gloria”, a PASTUCH rzecze
Bie, mojeście, nie żarty, widzę ja na oko: Atoli się rozbłyszcza w kącie cos szeroko! Bie, podźmyż, naradźmy się, a podźmy co prędzej, Boć nas to chce wybawić ktoś z światowej nędzy. Nie słuchajmy my drugich, zaczynaj, Matysku! Będziemy i grać, i śpiewać dla dobrego zysku.
Skrót tekstu: PasOkoń
Strona: 217
Tytuł:
Pasterze
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
jasełka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1700
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
znowu chcecie knować. Jam ci młody człowiek. alem od starszych słyszał, a przvtym i prawo nam to kładzie przed oczy, że król przysięga nam, a my wiążemy też się z KiMcią w przysiędze, obediencją przeciwko niemu na się biorąc. By na mnie tego nie włożono wielebnego senatorstwa, tedy nie mojaby to była profesja mówić o tym; jednak iż tak jest, jako przyjaciel proszę, abyś WM. zaniechał tych rzeczy, bo to nie ladaco; łacniejsza z kim innym sprawa, aniżeli z KiMcią, pomazańcem Bożym. Nie jestem tak głupim szlachcicem i tym człowiekiem, żebym praw i wolności swoich nie
znowu chcecie knować. Jam ci młody człowiek. alem od starszych słyszał, a przvtym i prawo nam to kładzie przed oczy, że król przysięga nam, a my wiążemy też się z KJMcią w przysiędze, obedyencyą przeciwko niemu na się biorąc. By na mnie tego nie włożono wielebnego senatorstwa, tedy nie mojaby to była profesya mówić o tym; jednak iż tak jest, jako przyjaciel proszę, abyś WM. zaniechał tych rzeczy, bo to nie ladaco; łacniejsza z kim innym sprawa, aniżeli z KJMcią, pomazańcem Bożym. Nie jestem tak głupim ślachcicem i tym człowiekiem, żebym praw i wolności swoich nie
Skrót tekstu: JazStadListyCz_II
Strona: 170
Tytuł:
Korespondencja Jazłowieckiego z Diabłem-Stadnickim
Autor:
Hieronim Jazłowiecki, Stanisław Stadnicki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
m się obawiał, i które w mej tkwiało Zawsze pamięci, to mnie nieszczęście zdybało. A tak nieprzyjaciołom stałem się igrzyskiem, A przeciwników moich jestem naśmiewiskiem. Niemiałeś ubranego rozumu w dojrzałe Baczenie, aleś prawie jako dziecię małe Uwierzył chytrym słowom szalbierzów zdradliwych, I przyjąłeś poradę ludzi niecnotliwych, A mojąś dawną radą podaną z miłości Wzgardził, którąś miał chować ku mnie z powinności: Wzgardziłeś własnych bogów ojczystem zakonem, A do Bogaś obcego udał się z ukłonem. Coć się stało mój Synu w głowę, ze w prostocie Takiej zostajesz ku mej na starość sromocie? Jam się tego po tobie spodziewał
m się obawiał, y ktore w mey tkwiáło Záwsze pámięći, to mie nieszczęście zdybáło. A ták nieprzyiaćiołom stałem się igrzyskiem, A przećiwnikow moich iestem naśmiewiskiem. Niemiałeś vbránego rozumu w doyrzáłe Baczenie, áleś práwie iáko dźiecię małe Vwierzył chytrym słowom szálbierzow zdradliwych, Y przyiąłeś porádę ludźi niecnotliwych, A moiąś dawną rádą podáną z miłości Wzgárdźił, ktorąś miał chowáć ku mnie z powinności: Wzgárdźiłeś własnych bogow oyczystem zakonem, A do Bogáś obcego vdał się z vkłonem. Coć się stáło moy Synu w głowę, ze w prostoćie Tákiey zostáiesz ku mey ná stárość sromoćie? Iam się tego po tobie spodźiewał
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 171
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
em ja swoim wołać Jezus Maryja lubo insi wołali hu, hu, hu. Bom się spodziewał że mi więcej pomoże Jezus. Niżeli ten jakiś Pan Hu. Skoczylismy tedy we wszystkim biegu pod Mury. A tu jako Grad lecą kule A tu jaki taki stęknie jaki taki o ziemię się uderzy Dostałomi się tedy zmoją Watachą że przy srogim Filarze albo raczej naróżniku było jakies okno w którym srodze gruba żelazna krata zaraz tedy pod ową kratą każałem mur rąbać na odmianę ci się zmordują a ci wezmą było zaś nadrugim piętrze nad nami takie okno staką z kratą z tam tego okna strzelano do nas ale tylko z pistoletów bo zdrugiej strzelby
ęm ia swoim wołac Iezus Maryia lubo insi wołali hu, hu, hu. Bom się spodziewał że mi więcey pomoze Iezus. Nizeli tęn iakiś Pan Hu. Skoczylismy tedy we wszystkim biegu pod Mury. A tu iako Grad lecą kule A tu iaki taki stęknie iaki taki o zięmię się uderzy Dostałomi się tedy zmoją Watachą że przy srogim Filarze albo raczey narozniku było iakies okno w ktorym srodze gruba żelazna krata zaraz tedy pod ową kratą każałęm mur rąbać na odmianę ci się zmordują a ci wezmą było zas nadrugim piętrze nad nami takie okno ztaką z kratą z tam tego okna strzelano do nas ale tylko z pistoletow bo zdrugiey strzelby
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 59
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
dalsze niewymowił bym się czasy. Jeżeli by na Cokolwiek przygodziła by się usługa moja WMMPaniej sam się dobrowolnie z odzywąm ochotą. Po krwawej mi marsa nasyciwszy się zababawami już tez potrzebniejszą ku starości rad bym odmienił sarzą. To jest uczyć się ekonomiki przy dobrej jakiej Gospodyniej przystawszy za parobka albo jako tu zowią poganiacza WMoja Wielce MŚCia Pani jeżeli niemasz kompletu sług sobie potrzebnych a ja w kompucie zyczliwych zmieścić się mogę jeżeli moję do swojej usługi gardzic będziesz ochotę czyli akceptować racz się rekolligować o zasługach zaś w żadną niewchodzę kontrowersyją aż wprzód od WMM Paniej usłyszę jaką ta moja do przysługi WMM Paniej opowiedziana ochota przyjęta będzie wdziecznością.
Odpowieda mi
dalsze niewymowił bym się czasy. Iezeli by na Cokolwiek przygodziła by się usługa moia WMMPaniey sąm się dobrowolnie z odzywąm ochotą. Po krwawey mi marsa nasyciwszy się zababawami iuz tez potrzebnieyszą ku starosci rad bym odmięnił sarzą. To iest uczyc się aekonomiki przy dobrey iakiey Gospodyniey przystawszy za parobka albo iako tu zowią poganiacza WMoia Wielce MSCia Pani iezeli niemasz kompletu sług sobie potrzebnych a ia w kompucie zyczliwych zmiescić się mogę iezeli moię do swoiey usługi gardzic będziesz ochotę czyli akceptować racz się rekolligować o zasługach zaś w zadną niewchodzę kontrowersyią asz wprzod od WMM Paniey usłyszę iaką ta moia do przysługi WMM Paniey opowiedziana ochota przyięta będzie wdziecznoscią.
Odpowieda mi
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 222v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
/ i twierdzą/ że ich najpierwszy fundator jako żywo nie zażywał muzyki obracając się/ i onym tego nieroskazał/ lubo był człowiek tak godny: ponieważ Alkoran wyraźnie zakazuje chwalić Boga dźwiękiem jakiego instrumentu/ oprócz samego głosu ludzkiego. Dla tego nie zażywają dzwonów/ ale tylko wołaniem sprowadzają lud na Modlitwę pospolitą. Pamiętam że zamojej pamięci zakazano Deruisom Muzyki publicznym Uniwersałem. Oni zaś niesłychanie bronią/ twierdząc że jest rzecz świątobliwa i starożytna: i przytaczają na utwierdzenie Muzyki i kręcenia przykład Dawida/ co skakał przed Arką. I takci nakoniec przecię za pomocą niektórych ludzi poważnych/ i kochających się w tym nabożeństwie/ zatrzymali tę pierwszą ustawę fundatora swego
/ y twierdzą/ że ich naypierwszy fundátor iáko żywo nie záżywał muzyki obracáiąc się/ y onym tego nieroskázał/ lubo był człowiek ták godny: ponieważ Alkoran wyráźnie zákazuie chwalić Bogá dźwiękiem iákiego instrumentu/ oprocz sámego głosu ludzkiego. Dla tego nie záżywáią dzwonow/ ále tylko wołániem sprowádzáią lud ná Modlitwę pospolitą. Pámiętam że zámoiey pámięći zákázano Deruisom Muzyki publicznym Vniwersałem. Oni záś niesłychánie bronią/ twierdząc że iest rzecz świątobliwa y stárożytna: y przytáczáią ná vtwierdzenie Muzyki y kręcenia przykład Dáwidá/ co skákał przed Arką. Y tákći nákoniec przećię zá pomocą niektorych ludźi poważnych/ y kocháiących się w tym nabożeństwie/ zátrzymáli tę pierwszą vstáwę fundátorá swego
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 171
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
— zuchwały, Hardopyszka, o sobie siła rozumiały I w odpowiedzi moskal z groźną srodze cerą: Co słowo rzecze, właśnie jakby ciął siekierą! Formalia te jego: Mnie nikt nie zabrania Grać i nie grać, mego też wolno słuchać grania Każdemu i nie słuchać. Prawisz — Dama grzeczna Kłania mi się z przeciwka? Moja-ć to nie wieczna Rezydencja, ale jeżeli to wadzi Twojej Paniej, niechaj się — gdzie chce — wyprowadzi! A że tak grzeczna Dama, ja pewnie jejmości Nie przyganiam w urodzie, lecz niech kto z zazdrości Wojnę o nią podniesie, jak o onę z Troje Helenę, ja dam pokoj, bo o
— zuchwały, Hardopyszka, o sobie siła rozumiały I w odpowiedzi moskal z groźną srodze cerą: Co słowo rzecze, właśnie jakby ciął siekierą! Formalia te jego: Mnie nikt nie zabrania Grać i nie grać, mego też wolno słuchać grania Kożdemu i nie słuchać. Prawisz — Dama grzeczna Kłania mi się z przeciwka? Moja-ć to nie wieczna Rezydencya, ale jeżeli to wadzi Twojej Paniej, niechaj się — gdzie chce — wyprowadzi! A że tak grzeczna Dama, ja pewnie jejmości Nie przyganiam w urodzie, lecz niech kto z zazdrości Wojnę o nię podniesie, jak o onę z Troje Helenę, ja dam pokoj, bo o
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 28
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
/ a na to nic nie dba/ za barzo wielkiego utratnika żywota swego. A kto jest prodigus vitae suae propriae, jako/ proszę o cudzy żywot dba? Co prawdziwie P. Mimus tymi słowy wyraził:
Heu quám timendus est, qui mori tutum putat. Niechże mi tedy żaden nie żaleca Żyda Lekarza wmojej chorobie/ którego to mężobójstwa/ zwłaszcza za tą jego piekną pogodą/ kędy mu się godzi impunè, dla samej różności wiary/ barzo się boję i lękam. A nie bez przyczyny. Któż bowiem kiedy tak szalony nalazł się/ abo naleźć może na świecie/ któryby z gardłem swoim za Turczynem/ który go też
/ á ná to nic nie dba/ zá bárzo wielkiego vtrátniká żywotá swego. A kto iest prodigus vitae suae propriae, iáko/ proszę o cudzy żywot dba? Co prawdźiwie P. Mimus tymi słowy wyráźił:
Heu quám timendus est, qui mori tutum putat. Niechże mi tedy żaden nie żáleca Zydá Lekárzá wmoiey chorobie/ ktorego to mężoboystwá/ zwłaszczá zá tą iego piekną pogodą/ kedy mu się godźi impunè, dla sámey rożności wiáry/ bárzo się boię y lękam. A nie bez przyczyny. Ktoż bowiem kiedy ták szalony nálazł się/ ábo náleść może ná świećie/ ktoryby z gárdłem swoim zá Turczynem/ ktory go też
Skrót tekstu: SleszDow
Strona: 12
Tytuł:
Jasne dowody o doktorach żydowskich
Autor:
Sebastian Sleszkowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649