szlachtę. Z Mińska wyjechałem 8^go^, stanąłem w Rohotnej 10^go^. Tego dnia wielki śmeg na padł i zawierucha była.
Na św. Marcin zaproszony od ip. Sokołowskiego na gęś, w Sennikach u jejmości jadłem obiad. 14^go^ dano mi znać o niedźwiedziu pod Białą: więc że i późno było i dzień mroźny i śnieg nie mały, nie ubiliśmy go.
15^go^ wesele sprawowałem Wasilowi stangretowi z Anuśką piastunką dzieci moich. W Rohotnej ceremonie wiejskie haniebnie śmieszne i cudne odprawiać kazałem przed sobą w pokoju, z którychem się naśmiał i nacieszył. Wyprawiali intermedium. Nazajutrz rano wyjechałem do Usnarza. W drodze zetkałem się
szlachtę. Z Mińska wyjechałem 8^go^, stanąłem w Rohotnéj 10^go^. Tego dnia wielki śmeg na padł i zawierucha była.
Na św. Marcin zaproszony od jp. Sokołowskiego na gęś, w Sennikach u jejmości jadłem obiad. 14^go^ dano mi znać o niedźwiedziu pod Białą: więc że i późno było i dzień mroźny i śnieg nie mały, nie ubiliśmy go.
15^go^ wesele sprawowałem Wasilowi stangretowi z Anuśką piastunką dzieci moich. W Rohotnéj ceremonie wiejskie haniebnie śmieszne i cudne odprawiać kazałem przed sobą w pokoju, z którychem się naśmiał i nacieszył. Wyprawiali intermedium. Nazajutrz rano wyjechałem do Usnarza. W drodze zetkałem się
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 62
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
chorobie, Wszak siostrami Matesis z Medycyną sobie, Albo w nim na dowód swej zostańcie nauki. Aleć się, jako widzę, układacie w juki. 159 (F). MRÓZ NA ZIELONE ŚWIĄTKI, 29 MAJI 1678
Wtenczas gdy nowym ludzi zagrzewając palem, W ogniu Duch Święty z nieba wszedł do Jeruzalem, Nas mroźny wiatr północnych tak przedymał duchów, Że przyszło zapomnianych dobywać kożuchów. Tam różnymi języki mówią cuda boże, Tu ledwie zmarzła gęba jednym przerzec może. Czy tylkoż w Jeruzalem masz, Panie, swych ludzi, Że ich tam Duch twój grzeje, nas w Podgórzu studzi? 160 (F). DO ROSŁEGO CHŁOPA O
chorobie, Wszak siostrami Mathesis z Medycyną sobie, Albo w nim na dowód swej zostańcie nauki. Aleć się, jako widzę, układacie w juki. 159 (F). MRÓZ NA ZIELONE ŚWIĄTKI, 29 MAII 1678
Wtenczas gdy nowym ludzi zagrzewając palem, W ogniu Duch Święty z nieba wszedł do Jeruzalem, Nas mroźny wiatr północnych tak przedymał duchów, Że przyszło zapomnianych dobywać kożuchów. Tam różnymi języki mówią cuda boże, Tu ledwie zmarzła gęba jednym przerzec może. Czy tylkoż w Jeruzalem masz, Panie, swych ludzi, Że ich tam Duch twój grzeje, nas w Podgórzu studzi? 160 (F). DO ROSŁEGO CHŁOPA O
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 76
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, daję na ofiarę. Jaga mi dwakroć gęby pozwoliła, Dalej nic więcej, matka blisko była; Ale jako nas złączysz w jednej parze, Złotorogiego stawię-ć przed ołtarze Wołu, z tym wierszem na tablicy z złota: Tyrsis Wenery sługa do żywota. DO WIATRÓW
Wiatry, moskiewskiej komornicy strony, Śniegowe Eury, mroźne Akwilony! Co w was tchu, co dmy, co ducha i siły, Przez ten niepokój, co wam zawsze miły, Przez rozbój barek i przez morskie wały Proszę, abyście w piersi me wywiały, Że w nich me ognie albo zadmuchniecie, Albo je na śmierć moję rozedmiecie. Bo ja za równe szczęście
, daję na ofiarę. Jaga mi dwakroć gęby pozwoliła, Dalej nic więcej, matka blisko była; Ale jako nas złączysz w jednej parze, Złotorogiego stawię-ć przed ołtarze Wołu, z tym wierszem na tablicy z złota: Tyrsis Wenery sługa do żywota. DO WIATRÓW
Wiatry, moskiewskiej komornicy strony, Śniegowe Eury, mroźne Akwilony! Co w was tchu, co dmy, co ducha i siły, Przez ten niepokój, co wam zawsze miły, Przez rozbój barek i przez morskie wały Proszę, abyście w piersi me wywiały, Że w nich me ognie albo zadmuchniecie, Albo je na śmierć moję rozedmiecie. Bo ja za równe szczęście
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 94
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
i hetmani, I Sabińczyków bezpieczeństwo gani, A jarzmo, które pozdejmował wołom, Na karki kładzie swym nieprzyjaciołom; Sprawiwszy dobrze jako wierny sługa, Składa urzędy, wraca się do pługa I toporami, znakiem rządu swego, Narąbie sobie chrustu zielonego, Albo te rózgi, którymi był groźny Rzymowi, wrzuci w piecyk pod czas mroźny. Tak się świat i z tym, co na nim jest, toczy,
Że prócz odmiany człowiek nic nie zoczy; Dlatego ani daj się złemu pożyć, I w dobrym pomnij, że złe może ożyć. I tobie, Pietrze, pójdą rzeczy ładno, Choć cię zła chwała tknęła teraz w sadno. NA DŁUŻNIKA
i hetmani, I Sabińczyków bezpieczeństwo gani, A jarzmo, które pozdejmował wołom, Na karki kładzie swym nieprzyjaciołom; Sprawiwszy dobrze jako wierny sługa, Składa urzędy, wraca się do pługa I toporami, znakiem rządu swego, Narąbie sobie chrustu zielonego, Albo te rózgi, którymi był groźny Rzymowi, wrzuci w piecyk pod czas mroźny. Tak się świat i z tym, co na nim jest, toczy,
Że prócz odmiany człowiek nic nie zoczy; Dlatego ani daj się złemu pożyć, I w dobrym pomnij, że złe może ożyć. I tobie, Pietrze, pójdą rzeczy ładno, Choć cię zła chwała tknęła teraz w sadno. NA DŁUŻNIKA
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 118
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
późne lata fortunna, a swego Chowaj w świeżej pamięci sługę powolnego. 761. Lament w zakochaniu.
Muzo, powiedz przyczynę, czemu oczy moje Ustawnego niespania cierpią niepokoje? Słońce mi się leniwej nocy długie zdadzą, A utęsknionym myślom lada sny zawadzą, Choć mi ani gorączka ogniem swym dojmuje, Ani mię słońce, ani mroźny wiatr przejmuje. Snadź miłość ma choroba, która serce żarzy Nieodbitym promieniem ślicznej Anny twarzy. Z nią mówię choć jej niemasz, we śnie i na jawi. Ta i we dnie i w nocy myśli moje bawi. Przez sercowładnej proszę słodki hołd Diony, Przez Kupidowe strzały i łuczek złocony, Folguj, o śliczna
poźne lata fortunna, a swego Chowaj w świeżej pamięci sługę powolnego. 761. Lament w zakochaniu.
Muzo, powiedz przyczynę, czemu oczy moje Ustawnego niespania cierpią niepokoje? Słońce mi się leniwej nocy długie zdadzą, A utęsknionym myślom lada sny zawadzą, Choć mi ani gorączka ogniem swym dojmuje, Ani mię słońce, ani mroźny wiatr przejmuje. Snadź miłość ma choroba, ktora serce żarzy Nieodbitym promieniem ślicznej Anny twarzy. Z nią mowię choć jej niemasz, we śnie i na jawi. Ta i we dnie i w nocy myśli moje bawi. Przez sercowładnej proszę słodki hołd Dyony, Przez Kupidowe strzały i łuczek złocony, Folguj, o śliczna
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 233
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
.
LXXV.
Tem czasem król Agramant, sławy i czci chciwy I krwie nieprzyjacielskiej, wchodzi w bój straszliwy. Ma z sobą Faruranta, przywojcę wielkiego, Sorydana, Balwerca nieokróconego, I z mężnem Bambiragiem króla Pruzjona I inszych, których trudno mianować imiona, Tak wiele, żeby łatwiej mógł zliczyć obfite Liście z drzew, mroźnem wiatrem w jesieni obite.
LXXVI.
Agramant król, bojąc się o swoje namioty, Wziąwszy od murów lżejszej jazdy i piechoty Przebrany wielki hufiec, tam go wyprawuje, Kędy niebezpieczeństwo wielkie upatruje, I fezkiemu go daje i zleca królowi I każe z niem wstręt czynić z Irlandy ludowi, Który wielkiem zachodził kołem, chcąc na
.
LXXV.
Tem czasem król Agramant, sławy i czci chciwy I krwie nieprzyjacielskiej, wchodzi w bój straszliwy. Ma z sobą Faruranta, przywojcę wielkiego, Sorydana, Balwerca nieokróconego, I z mężnem Bambiragiem króla Pruzyona I inszych, których trudno mianować imiona, Tak wiele, żeby łatwiej mógł zliczyć obfite Liście z drzew, mroźnem wiatrem w jesieni obite.
LXXVI.
Agramant król, bojąc się o swoje namioty, Wziąwszy od murów lżejszej jazdy i piechoty Przebrany wielki hufiec, tam go wyprawuje, Kędy niebezpieczeństwo wielkie upatruje, I fezkiemu go daje i zleca królowi I każe z niem wstręt czynić z Irlandy ludowi, Który wielkiem zachodził kołem, chcąc na
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 376
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
kościół ku chwale Apollinowi, a ten był sławny i bogactwy, i odpowiedziami, które szatan czynił pod imieniem Apollina, przez obraz jego, mówiąc do ludzi, którzy przychodzili pytać go o co przeszłego, abo przyszłego. O I Patarejska hołduje kraina. Patara było miasto Licjiskie, gdzie Apollo dawał odpowiedź, przez sześć Miesięcy mroźnych, nazwano go tak od Patarego syna Lapeonowego. P Przez mię rozliczne pieśni z swoimi tonami. Bo Apollo jest Bogiem i muzyki. Q Pewnać jest nasza strzała. Mówił to Apollo, jako to ten który umiejętnie z łuku strzelał, i zwierza i nieprzyjaciela; jako sam wyższej z tego się przechwalał przed Kupidynem. R
kośćioł ku chwale Apollinowi, á ten był sławny y bogáctwy, y odpowiedźiámi, ktore szátan czynił pod imieniem Apolliná, przez obraz iego, mowiąc do ludźi, ktorzy przychodźili pytáć go o co przeszłego, ábo przyszłego. O Y Pátáreyska hołduie kráiná. Pátárá było miásto Licyiskie, gdźie Apollo dawał odpowiedź, przez sześć Mieśięcy mroźnych, názwano go ták od Pátárego syná Lápeonowego. P Przez mię rozliczne pieśni z swoimi tonámi. Bo Apollo iest Bogiem y muzyki. Q Pewnać iest nászá strzała. Mowił to Apollo, iáko to ten ktory vmieiętnie z łuku strzelał, y źwierzá y nieprzyiaćielá; iáko sam wyższey z tego się przechwalał przed Kupidynem. R
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 31
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
o te frukty! Jest w różach oszukanie, jest i w jabłkach drugdy. Zda mi się, że się miłość okrywa jabłkami i między różanymi miecz chowa cierniami. Nie chcę jabłek Cydypy i Wenery roży, te frukty wolę, w których zdrada się nie mnoży: jakie święta Dorota od anioła miała róże, którym się mroźna zima dziwowała; jakie ręką anielską lilije urwane z elizejskich ogrodów Lidwinie są dane. Zawsze bym i ja takim fruktom była rada, w których jabłkach i różach nie postawa zdrada. Tymi łóżko uścielcie dla wytchnienia z prace i z szafranów połóżcie na nich materace. Wał na łożu zielonym z betami w przemiany miękkim ślazem i
o te frukty! Jest w różach oszukanie, jest i w jabłkach drugdy. Zda mi się, że się miłość okrywa jabłkami i między różanymi miecz chowa cierniami. Nie chcę jabłek Cydypy i Wenery roży, te frukty wolę, w których zdrada się nie mnoży: jakie święta Dorota od anioła miała róże, którym się mroźna zima dziwowała; jakie ręką anielską lilije urwane z elizejskich ogrodów Lidwinie są dane. Zawsze bym i ja takim fruktom była rada, w których jabłkach i różach nie postawa zdrada. Tymi łóżko uścielcie dla wytchnienia z prace i z szafranów połóżcie na nich materace. Wał na łożu zielonym z betami w przemiany miękkim ślazem i
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 130
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
nie możem, trawim lata we wstydzie i też w gniewie Bożem. Nie wspomnię wszytkim spólnej klęski utrapienia, o mym własnym nieszczęściu dość mam do mówienia. Więc od kolebki zacznę: ze mną się rodziły łzy i pierwszą lekcyją narzekania były; maj wtenczas był rozkoszny, w roku najwdzięczniejszy, lecz dla mego nieszczęścia nad grudzień mroźniejszy. Siódmy dzień nastał, w który bym była skończyła żywot – pewnie bym szczęścia mego nie winiła. Gdy w strasznych macierzyńskich bólach i w jęczeniu rodziłam się, podobno w zwierzęcym plemieniu, ach, matko, wiem, żeś wtenczas Rebeką została i straconej nieprędkoś cnoty żałowała! Zadrżała mamka, ociec
nie możem, trawim lata we wstydzie i też w gniewie Bożém. Nie wspomnię wszytkim spólnej klęski utrapienia, o mym własnym nieszczęściu dość mam do mówienia. Więc od kolebki zacznę: ze mną się rodziły łzy i pierszą lekcyją narzekania były; maj wtenczas był rozkoszny, w roku najwdzięczniejszy, lecz dla mego nieszczęścia nad grudzień mroźniejszy. Siódmy dzień nastał, w który bym była skończyła żywot – pewnie bym szczęścia mego nie winiła. Gdy w strasznych macierzyńskich bólach i w jęczeniu rodziłam się, podobno w zwierzęcym plemieniu, ach, matko, wiem, żeś wtenczas Rebeką została i straconej nieprędkoś cnoty żałowała! Zadrżała mamka, ociec
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 150
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
skarży tam na słońca żar trawa zielona ani gębę otwiera rola upragniona, wieczną pogodę w niebie wiosna temperuje, skąd większa radość w sercach świętych operuje. Możny Królu, co mieszkasz w niebie empirejskim, do Twych pragnę pałaców, gardząc dołem ziemskim! Tam przykromroźna zima nie rzuca śniegami, ani zła eria przykrzy się plutami; mroźne wiatry eolskie miejsca tam nie mają, które z kłosów dojrzałych ziarnka wytrząsają. Stoi cicho powietrze ani go turbuje Akwilo, bo tryb wieczną pogodę sprawuje. Tu zawsze Febus złoty koniom wypoczywa ani u Antypodów na noclegu bywa; nie tłumi gwiazd dzień ani ujmuje światłości słońce, nie ustępuje dzień nocnej ciemności; żadna noc nie zaciemnia
skarży tam na słońca żar trawa zielona ani gębę otwiera rola upragniona, wieczną pogodę w niebie wiosna temperuje, skąd większa radość w sercach świętych operuje. Możny Królu, co mieszkasz w niebie empirejskim, do Twych pragnę pałaców, gardząc dołem ziemskim! Tam przykromroźna zima nie rzuca śniegami, ani zła aeryja przykrzy się plutami; mroźne wiatry eolskie miejsca tam nie mają, które z kłosów dojrzałych ziarnka wytrząsają. Stoi cicho powietrze ani go turbuje Akwilo, bo tryb wieczną pogodę sprawuje. Tu zawsze Febus złoty koniom wypoczywa ani u Antypodów na noclegu bywa; nie tłumi gwiazd dzień ani ujmuje światłości słońce, nie ustępuje dzień nocnej ciemności; żadna noc nie zaciemnia
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 174
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997