Pożyra was dochód wszytek. Gdy wam nie z Indyjskich stół zastawion Jatek Szemrze brzuch na niedostatek. By Rozmarnować zbiorów dziadowskich fanty/ Niech przecię będą bażanty. Sta Kuchtów Rota koło ogniska burzy/ Skąd się dym jak z Etny kurzy. Ognie kominem widać jakie bez mała/ Gdy ludna Troja gorzała. Tu garce wrejąc mruczą/ sam kotły z miedzi/ A w każdym pełno gawiedzi. Gdaczą kury w męczeństwie/ gęsi gągają/ Na złych ludzi narzekają. Skarzą się kuropatwy/ zle o kwiczołach Wgarcach topią je wrosołach. Tam skazano na ogień całkiem bawołu/ Z nim ze i żubra pospołu. I niewinny zajączek cierpi sztych srogi/
Pożyrá was dochod wszytek. Gdy wam nie z Indyiskich stoł zástáwion Iátek Szemrze brzuch ná niedostátek. By Rozmárnowáć zbiorow dźiádowskich fánty/ Niech przećię będą báżánty. Stá Kuchtow Rotá koło ogniská burzy/ Zkąd się dym iák z Ethny kurzy. Ognie kominem widáć iákie bez máłá/ Gdy ludna Troiá gorzáłá. Tu gárce wreiąc mruczą/ sam kotły z miedźi/ A w kożdym pełno gawiedźi. Gdaczą kury w męczeństwie/ gęsi gągáią/ Ná złych ludźi nárzekáią. Skárzą się kuropátwy/ zle o kwiczołách Wgárcách topią ie wrosołách. Tám zkazano ná ogień całkiem báwołu/ Z nim ze y żubrá pospołu. Y niewinny záiączek ćierpi sztych srogi/
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 202
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
osuje Ciężki jabłki Autumnus, o jako smakuje Gruszki sobie i jagody, Latorośle i prace własnej swej nagrody! Które on przy sporym dzbanie, Ofiarujeć, o jasny strażniku Sylwanie. Miło mu, gdzie się zieleni Wdzięczna trawa, w jodłowej przesypiać się cieni. Gdzie ze żródeł wody huczą Lekkim szumem, a w brzegach Nereidy mruczą. Gdzie i dzięby kwilą w lesie, Która oczom muzyka pożądny sen niesie. Cóż? gdy na świat spuści śniegi, I cierpliwym Jupiter ściśnie lodem brzegi, Już on ze psy po krzewinie
Cieka, i na parkany duże goni świnie. Już sieci na soszkach w doły, W stegnach miece zakrytą zdradę na kwiczoły.
osuje Ciężki jabłki Autumnus, o jako smakuje Gruszki sobie i jagody, Latorośle i prace własnej swej nagrody! Które on przy sporym dzbanie, Ofiarujeć, o jasny strażniku Sylwanie. Miło mu, gdzie się zieleni Wdzięczna trawa, w jodłowej przesypiać się cieni. Gdzie ze żródeł wody huczą Lekkim szumem, a w brzegach Nereidy mruczą. Gdzie i dzięby kwilą w lesie, Która oczom muzyka pożądny sen niesie. Cóż? gdy na świat spuści śniegi, I cierpliwym Jupiter ściśnie lodem brzegi, Już on ze psy po krzewinie
Cieka, i na parkany duże goni świnie. Już sieci na soszkach w doły, W stegnach miece zakrytą zdradę na kwiczoły.
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 93
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
; wszytek człowiek nie tylko do duchownych (a pospolicie mniej zwyczajnych i przeto trudnych) niesposobny/ ale też do zwykłych ciału swemu potrzeb nie duży/ ociężeje; i sam sobie wszytek omierznie. Tu się dom miesza/ owdzie Medycy miedzy sobą szemrzą/ ci o testamencie szepcą/ owi o długi/ tamci o niezapłacone prace mruczą: jedno w nawiedziny/ jak się ma? drudzy na szpiegi/ czy jeszcze żyje na palcach dybią. Zona wyje/ dzieci wrzeszczą/ czeladka płacze etc. Szalony kto na ten tak zamieszany tak niespokojny czas/ dzieło dobrej śmierci nad wszytkie prace uspokojenia i rekolleccji potrzebujące odkłada. Gdy już warstat gorzeć i dom się walić
; wszytek człowiek nie tylko do duchownych (a pospolićie mniey zwyczaynych y przeto trudnych) niesposobny/ ále też do zwykłych ćiáłu swemu potrzeb nie duży/ oćiężeie; y sám sobie wszytek omierźnie. Tu się dom miesza/ owdźie Medycy miedzy sobą szemrzą/ ći o testámenćie szepcą/ owi o długi/ támći o niezápłácone prace mruczą: iedno w náwiedźiny/ iák się ma? drudzy ná szpiegi/ czy ieszcze żyie ná pálcach dybią. Zoná wyie/ dźieci wrzeszczą/ czeladká płacze etc. Szalony kto ná ten ták zámieszany ták niespokoyny czas/ dźieło dobrey śmierći nád wszytkie prace uspokoieniá y rekollectiey potrzebuiące odkłada. Gdy iuż warstat gorzeć y dom się walić
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 124
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
niedźwiedzica, co się stało w Grodnie, W niedźwiedzia się z człowieka przetworzy dowodnie: Nie tylko rozum stracił, dany od natury, Ale mu kudły, zęby, zrosły i pazury. Tańcują też po dudkach, to prawda, niedźwiedzie, Kiedy im w nos żelazne wędzidło zawiedzie; Tańcują, lecz pod kijem po staremu mruczą, Ani się mówić, ani czytać nie nauczą, Ani członków w ciele swym nigdy nie odmienią, Ani, którą ten porósł, sierci nie wylenią. Człowiek się stał niedźwiedziem, skoro go swym mlekiem Wychował; niedźwiedź nigdy nie stanie człowiekiem. 214. PARADOKsUM TEOLOGICUM
Tak Bóg umiłował świat, że zań wydał syna
niedźwiedzica, co się stało w Grodnie, W niedźwiedzia się z człowieka przetworzy dowodnie: Nie tylko rozum stracił, dany od natury, Ale mu kudły, zęby, zrosły i pazury. Tańcują też po dudkach, to prawda, niedźwiedzie, Kiedy im w nos żelazne wędzidło zawiedzie; Tańcują, lecz pod kijem po staremu mruczą, Ani się mówić, ani czytać nie nauczą, Ani członków w ciele swym nigdy nie odmienią, Ani, którą ten porósł, sierci nie wylenią. Człowiek się stał niedźwiedziem, skoro go swym mlekiem Wychował; niedźwiedź nigdy nie stanie człowiekiem. 214. PARADOXUM THEOLOGICUM
Tak Bóg umiłował świat, że zań wydał syna
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 640
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
,
Mosiężnej cery Drogie minery Zasuły piaski.
Trwożcie się cienie! Mgliste stworzenie Umbry wieczorne,
Gdy nawet promień, Refleksje
Gaszą, i płomień, Fata niesforne.
Słońce glanś gubi, Chmura się chlubi I triumfuje,
z Światła odziera, Oko zawiera, Gdy gradem pluje.
Dżdżyste potoki, W świetne obłoki Wkradszy się mruczą.
Srożąc się trwożą Pioruny, grożą Wieżom, gdy huczą.
Już dawno zgasła, Co Egipt pasła Latarnia blaskiem,
W morzu się nurza, Faros, bo burza Nadeszła z wrzaskiem. DUCHOWNE.
Cyt! Herkulesie, Nie sukaj w lesie, Milcz na twe słupy.
Coś nadal ciskał, Zabrał i spryskał Neptun do
,
Mośiężney cery Drogie minery Zásuły piaski.
Trwożćie się ćienie! Mgliste stworzenie Umbry wieczorne,
Gdy náwet promień, REFLEXYE
Gászą, y płomień, Fátá niesforne.
Słońce glánś gubi, Chmura się chlubi Y tryumfuie,
z Swiátłá odźiera, Oko záwiera, Gdy grádem pluie.
Dzdzyste potoki, W świetne obłoki Wkradszy się mruczą.
Srożąc się trwożą Pioruny, grożą Wieżom, gdy huczą.
Iuż dawno zgasłá, Co Egypt pásłá Látarnia bláskiem,
W morzu się nurza, Pháros, bo burza Nádeszłá z wrzaskiem. DVCHOWNE.
Cyt! Herkulesie, Nie sukay w leśie, Milcz ná twe słupy.
Coś nádal ciskał, Zábrał y spryskał Neptun do
Skrót tekstu: JunRef
Strona: 10
Tytuł:
Refleksje duchowne na mądry króla Salomona sentyment
Autor:
Mikołaj Karol Juniewicz
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731
, gdy jako szaleńce W białej jakiejś po mieście wodzą go sukience. U PIŁATA ZNOWU (225)
Skoro Pana w tak piękną sukienkę obleką, Nazad go od Heroda do Piłata wleką. Stąd się przyjaźń wróciła między nimi, bo ci, Jako dwaj być nie mogą w jednym worze koci Bez zwady, zawsze na się mruczą, zawsze sapią, Aż się oraz doświadczą, kiedy i podrapią; Miłość i panowanie nie chcą kompanijej; I ci, będąc rządcami jednej prowincyjej, Warczeli na się jako pomienione kotki: Część ich słudzy, część zazdrość, część wadziły płotki. ELEKCJA ŻYDOWSKA (242)
Widząc Piłat zawziętość i on upór srogi Żydowskiej,
, gdy jako szaleńce W białej jakiejś po mieście wodzą go sukience. U PIŁATA ZNOWU (225)
Skoro Pana w tak piękną sukienkę obleką, Nazad go od Heroda do Piłata wleką. Stąd się przyjaźń wróciła między nimi, bo ci, Jako dwaj być nie mogą w jednym worze koci Bez zwady, zawsze na się mruczą, zawsze sapią, Aż się oraz doświadczą, kiedy i podrapią; Miłość i panowanie nie chcą kompanijej; I ci, będąc rządcami jednej prowincyjej, Warczeli na się jako pomienione kotki: Część ich słudzy, część zazdrość, część wadziły płotki. ELEKCJA ŻYDOWSKA (242)
Widząc Piłat zawziętość i on upór srogi Żydowskiej,
Skrót tekstu: PotZacKuk_I
Strona: 574
Tytuł:
Nowy zaciąg ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
tak na życie chciwa, Ze śmierć i w samych Kordiałach bywa. Padają ludzie, jak muchy na wiosnę, Ociec się Syna, Matka Córki boi, O! jakie echa po polach żałosne, Ten zaczął konać, ów się chwiejąc stoi, Tych zawadziwszy osęką w dół włóczą, Choć sobie jeszcze coś pod nosem mruczą. Innych nakładą na wóz, jak drew z boru, Innym psy, wilki, sprawują pogrzeby, Dziecię umarłą Matkę ssie w czas moru, Ten by żył jeszcze kilka dni, ażeby, Głód mu niedojął: Bogdajcie nikt uchem Niesłyszał,iak złym tchniesz powietrze duchem. Nie tylko ludziom szkodzi nagłą śmiercią,
ták ná życie chćiwa, Ze śmierć y w samych Kordyałach bywa. Padáią ludzie, iák muchy ná wiosnę, Ociec się Syna, Mátka Corki boi, O! iakie echa po polach żałosne, Ten záczął konać, ow się chwieiąc stoi, Tych záwadziwszy osęką w doł włoczą, Choć sobie ieszcze coś pod nosem mruczą. Jnnych nákładą ná woz, iák drew z boru, Jnnym psy, wilki, spráwuią pogrzeby, Dziecię umárłą Mátkę ssie w czas moru, Ten by żył ieszcze kilka dni, ażeby, Głod mu niedoiął: Bogdaycie nikt uchem Niesłyszał,iák złym tchniesz powietrze duchem. Nie tylko ludziom szkodzi nagłą śmiercią,
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 150
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
Aby udybał Poganina w kniei I w zielu jeszcze te zatłumił Lerny Nim się odrodzą, w swój howad niezmierny. 111. Podnosi znaki; i zbawienne krzyże Przy dostojeństwie Boskiego imienia, Niechaj z Chrześcijan zawzięte Paryże Sławy szukają; i wielkiego mienia On przy Ołtarzach Pańskich pewień; i że Poganów mnóstwo, precz powykorzenia I które mruczą błąd swój bałwochwalnie, Poprzemienia je w Niebieskie błagalnie. 112. Poleci za nim wyuzdanym lotem Rakuski Orzeł, ruin swoich mściwy A zasz też przyjdzie, jak tuszemy o tem Pogonia z Litwy; w porze nie leniwy, Tak jednym murem, jednym stawszy płotem Obroni Świątnic; i wiary prawdziwy Nad Chrześcijańskie, Katolickie, Pany
Aby vdybał Pogániná w kniei Y w źielu ieszcze te zátłumił Lerny Nim się odrodzą, w swoy howad niezmierny. 111. Podnośi znáki; y zbáwienne krzyże Przy dostoieństwie Boskiego imięnia, Niechay z Chrześćian záwźięte Páryże Sławy szukáią; y wielkiego mięnia On przy Ołtarzách Páńskich pewień; y że Pogánow mnostwo, precz powykorzenia Y ktore mruczą błąd swoy báłwochwalnie, Poprzemięnia ie w Niebieskie błagálnie. 112. Poleći zá nim wyuzdánym lotem Rákuski Orzeł, ruin swoich mśćiwy A zasz też przyidźie, iák tuszemy o tem Pogonia z Litwy; w porze nie leniwy, Ták iednym murem, iednym stawszy płotem Obroni Swiątnic; y wiáry prawdźiwy Nád Chrześćiáńskie, Kátholickie, Pány
Skrót tekstu: ChrośTrąba
Strona: E2
Tytuł:
Trąba wiekopomnej sławy
Autor:
[Chrościński Wojciech Stanisław]
Drukarnia:
Karol Ferdynand Schreiber
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
Warszawy tych rzeczy przyniesie. Jako po ślepej chai i okropnej burzy Piękniejszy świat, gdy słońce jasną twarz wynurzy, Taką dały pogodę rozesłane kartki, Spędziwszy niepotrzebnych skrupułów zawartki Z serc żołnierzów koronnych, kartki, mówię, ony, Gdzie był każdy o swoim żołdzie upewniony. Już śmieli, już posłuszni, nie szepcą, nie mruczą, Zaprzągają w skarbniki luźne konie juczą, Każdy by się rad widział w lot na stronie drugiej, Gdyby można w bród przebyć krzemieniste strugi. WOJNA CHOCIMSKA
Skoro trąba wesołym ogłosi to echem, Do mostu się co żywo pobiera z pospiechem. Ten jęczy pod ciężarem; Dniestr się z jadu pieni, Wstydzi się okolicznych gór
Warszawy tych rzeczy przyniesie. Jako po ślepej chai i okropnej burzy Piękniejszy świat, gdy słońce jasną twarz wynurzy, Taką dały pogodę rozesłane kartki, Spędziwszy niepotrzebnych skrupułów zawartki Z serc żołnierzów koronnych, kartki, mówię, ony, Gdzie był każdy o swoim żołdzie upewniony. Już śmieli, już posłuszni, nie szepcą, nie mruczą, Zaprzągają w skarbniki luźne konie juczą, Każdy by się rad widział w lot na stronie drugiej, Gdyby można w bród przebyć krzemieniste strugi. WOJNA CHOCIMSKA
Skoro trąba wesołym ogłosi to echem, Do mostu się co żywo pobiera z pospiechem. Ten jęczy pod ciężarem; Dniestr się z jadu pieni, Wstydzi się okolicznych gór
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 73
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
DO DRUGIEGO I O SPOSOBIE WYPUSCZENIA CZŁOWIEKA Z FORTECY BEZPIECZNIE
Częstokroć trafia się w oblężony fortecy, że zostanie bez municyjej i inszych potrzeb, a forteca znajduje się być w wielkim niebezpieczeństwie, a gubernator jej dlatego, że ni ma sposobu dania znać książęciu swemu, frasuje się wiedząc, że ludzie ci, którzy są obrońcami fortece mruczą o zapłatę pieniężną, albo że ni mają municyjej do obronienia jej. Przeto pokazuję niektóre sposoby pisania tajemnie, aby mógł pewnikiem wyprawić, do kogo się podoba, że ani ten, który je poniesie, będzie mógł czytać, chyba by miał praxim. Weź koperwas biały rzymski i każ go przepuścić, a przepusczonym pisz na
DO DRUGIEGO I O SPOSOBIE WYPUSCZENIA CZŁOWIEKA Z FORTECY BEZPIECZNIE
Częstokroć trafia się w oblężony fortecy, że zostanie bez municyjej i inszych potrzeb, a forteca znajduje się być w wielkim niebezpieczeństwie, a gubernator jej dlatego, że ni ma sposobu dania znać książęciu swemu, frasuje się wiedząc, że ludzie ci, którzy są obrońcami fortece mruczą o zapłatę pieniężną, albo że ni mają municyjej do obronienia jej. Przeto pokazuję niektóre sposoby pisania tajemnie, aby mógł pewnikiem wyprawić, do kogo się podoba, że ani ten, który je poniesie, będzie mógł czytać, chyba by miał praxim. Weź koperwas biały rzymski i każ go przepuścić, a przepusczonym pisz na
Skrót tekstu: AquaPrax
Strona: 234
Tytuł:
Praxis ręczna działa
Autor:
Andrzej Dell'Aqua
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1624 a 1639
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1639
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Tadeusz Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1969