tym Merkuriusza, coby niósł swe mowy: Każe wołać; on w drogę stanie wnet gotowy. Zewsząd pióra, a w ręku laska, która ludzi Nie spiących snu nabawia, spiących ze snu budzi Sam Pluto na wysokim tronie, i w okrutnej Wszytek siedzi powadze, marszcząc się przy smutnej Cery chmurze; w tym mrucząc, i zmrożywszy czoła. Rdzawe berło, trzymając, przeraźliwym woła Głosem: gdy mówi Tyran drzą ziemskie pokoje, A Cerber przestraszony tyli garła troje. Więźniów kocyt płaczliwe zatamował dumy, I wrzącego ucichły Flegetontu szumy. Sławny wnuku Atlanta, tak niebu znajome, Jako i piekłu imię, który przez kryjome, Sam tylko dwojakiego
tym Merkuryuszá, coby niosł swe mowy: Każe wołáć; on w drogę stánie wnet gotowy. Zewsząd piorá, á w ręku laská, ktora ludźi Nie spiących snu nábawia, spiących ze snu budźi Sam Pluto ná wysokim tronie, y w okrutney Wszytek śiedźi powadze, marszcząc się przy smutney Cery chmurze; w tym mrucząc, y zmrożywszy czołá. Rdzáwe berło, trzymáiąc, przeráźliwym woła Głosem: gdy mowi Tyran drzą źiemskie pokoie, A Cerber przestrászony tyli gárła troie. Więźniow kocyt płáczliwe zátámował dumy, Y wrzącego ućichły Flegetontu szumy. Sławny wnuku Atlántá, ták niebu znáiome, Iáko y piekłu imię, ktory przez kryiome, Sam tylko dwoiákiego
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 6
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
wodzy w tej nieszczęsnej doli — Na morze biegą, puszczają zawody, A swym impetem poruszają wody; Okradszy słońce i niebo z jasności Swoje roznoszą na ten świat ciemności, Pod niebem wszędzie, kędy chcą, panują, A drugim wiatrom bywać rozkazują. Które z furyją kiedy przyleciały, Jak jędze z piekła wszytkie zahuczały; Mrucząc i szumiąc wały wylewają, A piasek z wodą na wznak wywracają. Tu góra, tu dół, tu przepaść głęboka, Znowu z przepaści powstaje wysoka Skała i głową bieżąc ku nam grozi, A innych tysiąc za sobą powozi Z wielkim zapędem, że też insze wały Jedne przez drugie na łeb upadały. Już dzień i
wodzy w tej nieszczęsnej doli — Na morze biegą, puszczają zawody, A swym impetem poruszają wody; Okradszy słońce i niebo z jasności Swoje roznoszą na ten świat ciemności, Pod niebem wszędzie, kędy chcą, panują, A drugim wiatrom bywać rozkazują. Które z furyją kiedy przyleciały, Jak jędze z piekła wszytkie zahuczały; Mrucząc i szumiąc wały wylewają, A piasek z wodą na wznak wywracają. Tu góra, tu dół, tu przepaść głęboka, Znowu z przepaści powstaje wysoka Skała i głową bieżąc ku nam grozi, A innych tysiąc za sobą powozi Z wielkim zapędem, że też insze wały Jedne przez drugie na łeb upadały. Już dzień i
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 66
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Jeden jest za Zamkiem, do którego wolny Chrześcijanom akces, że tam dawnych Chrześcijan są Groby: wszytek jest ze skały wykuty, wiele pod sobą mający Pieczar. Najprzedniejszy tu Meczet, Gyamalafar, niby Katedra ćwierć mili Polskiej zabierający placu, gdzie Turecki Arcy-Duchowny niby Patriarcha rezyduje, z Santonami, który czasem na Mulicy jeździ, mrucząc na Chrześcijan po mieście. Drugi wielki Meczet Zeule, koło bramy, w której złoczyńców wieszają, choć tamtędy jeźdzą i chodzą ludzie: a to czynią exemplo Selima. 1. Ce- sarza, który tam Sołtana Kampsona Roku 1519. obiesił. Trzeci Meczet Sarafia; czarty Aremele, Meczet Cesarski przed samym Zamkiem, od
Ieden iest zá Zámkiem, do ktorego wolny Chrześcianom akces, że tam dawnych Chrześcian są Groby: wszytek iest ze skáły wykuty, wiele pod sobą maiący Pieczar. Nayprzednieyszy tu Meczet, Gyamalafar, niby Kátedra ćwierć mili Polskiey zábieráiący placu, gdźie Turecki Arcy-Duchowny niby Patryarcha rezyduie, z Santonámi, ktory czásem ná Mulicy iezdźi, mrucząc ná Chrześcian po mieście. Drugi wielki Meczet Zeule, koło bramy, w ktorey złoczyńcow wieszáią, choć tamtędy iezdzą y chodzą ludźie: á to czynią exemplo Selima. 1. Ce- sarza, ktory tám Sołtána Kampsoná Roku 1519. obiesił. Trzeci Meczet Sarafia; czarty Aremele, Meczet Cesarski przed samym Zamkiem, od
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 652
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
a przez noc zmeł. Cóż po tym, kiedy prędko Kantymir murza, tamtędy koszem jadąc, kazał go Spalić, teraz tylko slup stoi. Z minut pana Drzystawskiego.
(71) Był pop z Kisielice, co niedźwiedzie uczył czytać tym sposobem: smarował miodem karty drzewiane, a głodnemu niedźwiedziowi dał liżąc. To on mrucząc, językiem lizał, karty otwierał, a zdało się, jakoby czytał. Seweryn Kuśmia z Pawojoczy.
(72) Na wyspie Magaster bywa ptak, zowią go kuk, który porwawszy słonia wzgórę z nim leci; potem go upuszcza, aby się rozbił dla pokarmu jemuż. Gdy rozszerzy skrzydła, jest go wszerz kroków
a przez noc zmeł. Cóż po tym, kiedy prędko Kantymir murza, tamtędy koszem jadąc, kazał go Spalic, teraz tylko slup stoi. Z minut pana Drzystawskiego.
(71) Był pop z Kisielice, co niedźwiedzie uczył czytać tym sposobem: smarował miodem karty drzewiane, a głodnemu niedźwiedziowi dał liżąc. To on mrucząc, językiem lizał, karty otwierał, a zdało sie, jakoby czytał. Seweryn Kuśmia z Pawoioczy.
(72) Na wyspie Magaster bywa ptak, zowią go kuk, który porwawszy słonia wzgórę z nim leci; potem go upuszcza, aby sie rozbił dla pokarmu jemuż. Gdy rozszerzy skrzydła, jest go wszerz kroków
Skrót tekstu: SzemTorBad
Strona: 320
Tytuł:
Z nowinami torba kursorska
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
Dziecinnym snem zmorzone oczy, Patrz że Jutrzenka jak w Purpurze Roża, Złociste koła pod wóz słońca toczy, Już sobie jasny dzień wrota otwiera, Febus posiane perły z Rosy zbiera. Porwie się Dziecko zrządzi z niedospania, Ziewa, a coraz głowę palcy skrobie, Ręce przeciąga, co mi do kochania Czy-iego, i tak mrucząc, gada sobie: KSIĄŻĘ się kocha, mnie noc na dzień mienią, Ja trzymam Rożen, on weźmie Pieczenią. Przerwie chłopięciu ADOLF dyskurs pusty, Pieści, przytula do serca, do twarzy Wziąwszy na Ręce łący usta z usty, Spyta: coć się to mój Zefirze marzy? Czyń coś obiecał, panuj
Dziecinnym snem zmorzone oczy, Patrz że Jutrzenka iák w Purpurze Roża, Złociste koła pod woz słońca toczy, Już sobie iasny dzień wrota otwiera, Febus posiane perły z Rosy zbiera. Porwie się Dziecko zrządzi z niedospania, Ziewa, á coraz głowę pálcy skrobie, Ręce przeciąga, co mi do kochania Czy-iego, y ták mrucząc, gáda sobie: XIĄZĘ się kocha, mnie noc ná dzień mienią, Já trzymam Rożen, on weźmie Pieczenią. Przerwie chłopięciu ADOLF dyskurs pusty, Pieści, przytula do serca, do twárzy Wziąwszy ná Ręce łączy usta z usty, Spyta: coć się to moy Zefirze marzy? Czyń coś obiecał, panuy
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 26
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
oczy wtył podali. Matka rozpaczała Wieżysta/ czy sprośników w Styga strącić miała? Kaźń błaha zwidziała się; przecz obudwu szyje Dopiroż gładkie orzywa żółtowłosa kryje. Palce się gną w pazory: z ramion wystawają Lopatki/ ciężar wszytek piersi zawalają. Ogony piaski zwierzchne długiemi szorują: Gniew twarz ma/ a rzecz swoję mrucząc odprawują. Łożyska ich pustynie/ wszem grośni surowie Krygi Cybelskie ciższym zębem gryżą lwowie. tych i im zwierzów równych strżesz najmmilszy siebie: Co nie tyłu/ lecz piersi podają w potrzebie. By się zaś twa sierdzietość dwojgu w znak nie dała. Z prawdy dawszy mu w rozum/ w powietrze bieżała. Cugiem łabęci.
oczy wtył podáli. Mátká rospaczáłá Wieżysta/ czy sprośnikow w Stygá strąćić miáłá? Kaźń błáha zwidźiáłá się; przecz obudwu szyie Dopiroż głádkie orzywá żołtowłosá kryie. Pálce się gną w pázory: z rámion wystawáią Lopátki/ ćiężar wszytek pierśi záwaláią. Ogony piaski zwierzchne długiemi szoruią: Gniew twarz ma/ á rzecz swoię mrucząc odpráwuią. Lożyská ich pustynie/ wszem grośni surowie Krygi Cybelskie ciższym zębem gryżą lwowie. tych y im źwierzow rownych strżesz naym̃ilszy siebie: Co nie tyłu/ lecz pierśi podáią w potrzebie. By się záś twa śierdźietość dwoygu w znák nie dáłá. Z prawdy dawszy mu w rozum/ w powietrze bieżáłá. Cugiem łábęći.
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 265
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
. Aleć jak wiele inszych/ którzy co inszego V Boga otrzymać chcą/ nie to co z ich dobrem. Drudzy zaś usty proszą/ nie sercem/ a drudzy O Niebo żebrzą/ wszystkich czartów w sercu nosząc. A drugi nie śmie głosem wyrzec/ o co prosi/ Dla tego gembą tylko miga cośpód nosem Mrucząc jako Niedźwiadek jaki/ a złe myśli. Wzdycha do Boga/ Panie dajże aby prędko Umarł mój Stryj albo Wuj/ bo się Sukcesy Po nim dobrej spodziewam. Drugi prosi aby Żoneczka jego zeszła co na prędzej z świata/ Żeby mu druga posag przyniosła rzęsisty. Prosi trzeci aby ten co ma Starostw siła Ustąmpił z
. Aleć iák wiele inszych/ ktorzy co inszego V Bogá otrzymáć chcą/ nie to co z ich dobrem. Drudzy záś vsty proszą/ nie sercem/ á drudzy O Niebo żebrzą/ wszystkich czartow w sercu nosząc. A drugi nie śmie głosem wyrzec/ o co prośi/ Dla tego gembą tylko miga cośpod nosem Mrucząc iáko Niedźwiadek iáki/ á złe myśli. Wzdycha do Bogá/ Pánie dayże áby prędko Vmarł moy Stryi albo Wuy/ bo się Sukcessy Po nim dobrey spodźiewam. Drugi prośi áby Żoneczká iego zeszła co ná prędzey z świátá/ Żeby mu druga posag przyniosła rzęśisty. Prośi trzeći áby ten co ma Starostw śiła Vstąmpił z
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 107
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
do swej knieje, Pies pocznie mruczeć, a wilk się rośmieje, Mówiąc: „Hdeś widył sobak pobratały, Żeby się z wilkiem owce bratać miały.” Uszło wilkowi. Wziął na drogę dobrze, Aż do żyvćeśo czarnym boków dodrze. Liczy pies czarne, gwałt ich niedostaje; Że nie śmie głosem, cicho mrucząc łaje. To raz: „Postąpię ja — mówi — na pótym Inaczej z wilkiem postanowim o tym.” Aż w rychle wilka zaś prosi do siebie: „Pane brat, bądź mi ku nagłfej potrzebie.
Bo już gospodarz sam na mnie wychodzi, Gdzie nie przybędziesz, barzoć to zaszkodzi.” Ruszył się
do swej knieje, Pies pocznie mruczeć, a wilk się rośmieje, Mówiąc: „Hdeś widył sobak pobratały, Żeby się z wilkiem owce bratać miały.” Uszło wilkowi. Wziął na drogę dobrze, Aż do żyvćeśo czarnym boków dodrze. Liczy pies czarne, gwałt ich niedostaje; Że nie śmie głosem, cicho mrucząc łaje. To raz: „Postąpię ja — mówi — na pótym Inaczej z wilkiem postanowim o tym.” Aż w rychle wilka zaś prosi do siebie: „Pane brat, bądź mi ku nagłfej potrzebie.
Bo już gospodarz sam na mnie wychodzi, Gdzie nie przybędziesz, barzoć to zaszkodzi.” Ruszył się
Skrót tekstu: BiałJBratBar_I
Strona: 585
Tytuł:
Brat Tatar albo liga wilcza ze psem na gospodarza do czasów terażniejszych stosująca
Autor:
Jan Białobłocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1652
Data wydania (nie wcześniej niż):
1652
Data wydania (nie później niż):
1652
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
odpowie: nie mamci bydlęcia, Ale, jeźli chcesz? ślicznego dziecięcia Przedam w niewola, i Ezopa wlecze; Na co mu kupiec w gniewie prawie rzecze: Cóż to? drwisz ze mnie, i zamiasto panię, Przedajesz dynie, albo brzydka banię, Drwij z inszych bracie, bądź łaskaw tym czasem I odszedł mrucząc z marskiem on i z kwasem. Ale go Ezop, tak wzgardzony zgoła, Wrócić się prosi, i na niego woła: Wróć się i kup mię, nie będziesz żałował, I na tym kupnie mizernym szkodował; Jeźli masz dzieci? a będą swewolne, Straszyć mną będziesz, a będąc powolne. Ta mowa się
odpowie: nie mamći bydlęćia, Ale, ieźli chcesz? ślicznego dźiećięćia Przedam w niewola, i Ezopa wlecze; Na co mu kupiec w gniewie prawie rzecze: Coż to? drwisz ze mnie, i zamiasto panię, Przedaiesz dynie, albo brzydka banię, Drwiy z inszych braćie, bądź łaskaw tym czasem I odszedł mrucząc z marskiem on i z kwasem. Ale go Ezop, tak wzgardzony zgoła, Wroćić śię prośi, i na niego woła: Wroć śię i kup mię, nie będźiesz żałował, I na tym kupnie mizernym szkodował; Jeźli masz dźieći? a będą swewolne, Straszyć mną będźiesz, a będąć powolne. Ta mowa śię
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: Bv
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731