z słoniny/ Nuż w pasztetach mieszaniny. Wychodzą/ a przychodzą/ co misy noszą/ Drabi/ Dragani/ z Wołoszą. Z serwet w około baszty/ leć gęste wieze Padną: ze nikt nie postrzeze. Tam dopiero dość gęste pułmiski burzą/ Te odkryte pod strop kurzą. Widzą oczy/ brzuch szczeka/ Żołądek mruczy/ Ze nie poje/ mnogiej tuczy. Gardzi gęba i garło? a smak się kazi/ Od onych to tam Potazi. Oczy syte/ czcze kiszki/ zęby niewolą/ Cierpią/ nie jadłszy je/ kolą. W tym niosą staroświeckie skredensu Czary/ Szklenice kusze/ Puhary. Z stoletniej Bachus beczki ochotę rości
z słoniny/ Nuż w pásztetách mieszaniny. Wychodzą/ á przychodzą/ co misy noszą/ Drabi/ Drágáni/ z Wołoszą. Z serwet w około bászty/ leć gęste wieze Pádną: ze nikt nie postrzeze. Tám dopiero dość gęste pułmiski burzą/ Te odkryte pod strop kurzą. Widzą oczy/ brzuch szczeka/ Zołądek mruczy/ Ze nie poie/ mnogiey tuczy. Gárdźi gębá y gárło? á smák się káźi/ Od onych to tám Potáźi. Oczy syte/ czcze kiszki/ zęby niewolą/ Cierpią/ nie iadszy ie/ kolą. W tym niosą stároświeckie zkredensu Czáry/ Szklenice kusze/ Puháry. Z stoletniey Bachus beczki ochotę rośći
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 203
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
, Pawle, rynsztunek i twoja armata, Gdy Piotr każe od grzechu uciekać i świata? 216 (F). GRZECH
Dobrze ktoś grzech przyrównał do psa, moim zdaniem: Jeśli go człowiek głaszcze, zaraz idzie za niem; Jeśli mu raz i drugi kijem kto dokuczy, Obchodzi go i jako bity pies nań mruczy. 217 (S). JAN KRZCICIEL I JAN EWANGELISTA
Orzeł Ewangelistę, gołąb nad Jordanem Krzciciela znaczy. Między tym i tamtym Janem Wielka różnica, jeśli tak, jako ich znaki, Nienawidzą się. Orzeł bowiem, między ptaki, Prześladuje gołębia, z natury zaś swojej Orła się gołąb, imo wszytkie insze, boi
, Pawle, rynsztunek i twoja armata, Gdy Piotr każe od grzechu uciekać i świata? 216 (F). GRZECH
Dobrze ktoś grzech przyrównał do psa, moim zdaniem: Jeśli go człowiek głaszcze, zaraz idzie za niem; Jeśli mu raz i drugi kijem kto dokuczy, Obchodzi go i jako bity pies nań mruczy. 217 (S). JAN KRZCICIEL I JAN EWANGELISTA
Orzeł Ewangelistę, gołąb nad Jordanem Krzciciela znaczy. Między tym i tamtym Janem Wielka różnica, jeśli tak, jako ich znaki, Nienawidzą się. Orzeł bowiem, między ptaki, Prześladuje gołębia, z natury zaś swojej Orła się gołąb, imo wszytkie insze, boi
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 100
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
być inaczej, do pomyj, do kuchnie, Żłopie, zawarszy oczy drugi, nie odmuchnie, I swej niecierpliwości, z srogim zębów zgrzytem, Niejeden z tamtych księży przypłacił womitem. Zapomnieli w tej biedzie odprawiać nieszporu; Aż też i opat z miasta wraca ku wieczoru. Ten narzeka, drugi klnie, ów pod nosem mruczy, Że odchodząc od studnie nie zostawił kluczy; Baczniejszy jego winę kładą na kucharza. Kazawszy opat wszytkim zejść do refektarza: „Ani ja, ani kucharz winien, bracia moi: Wasza was niecierpliwość pomyjmi napoi; Pragnienie was do plugastw tak brzydkich przymusi, Ale je człek, kiedy chce, womitem wykrztusi, A wytrwać
być inaczej, do pomyj, do kuchnie, Żłopie, zawarszy oczy drugi, nie odmuchnie, I swej niecierpliwości, z srogim zębów zgrzytem, Niejeden z tamtych księży przypłacił womitem. Zapomnieli w tej biedzie odprawiać nieszporu; Aż też i opat z miasta wraca ku wieczoru. Ten narzeka, drugi klnie, ów pod nosem mruczy, Że odchodząc od studnie nie zostawił kluczy; Baczniejszy jego winę kładą na kucharza. Kazawszy opat wszytkim zejść do refektarza: „Ani ja, ani kucharz winien, bracia moi: Wasza was niecierpliwość pomyjmi napoi; Pragnienie was do plugastw tak brzydkich przymusi, Ale je człek, kiedy chce, womitem wykrztusi, A wytrwać
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 218
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Wszyscy zatem w śmiech, że mu ładnie odpowiedział. Tym kształtem się pasożyt u stołu osiedział. 348 (P). MAŁŻEŃSTWO
Równe ma być małżeństwo i wtenczas się zgodzi, Kiedy nie podle, ale mąż przed żoną chodzi, Czego nas w łóżku samo przyrodzenie uczy. Lecz nie wiem, czemu logik na tę równość mruczy, Bom nie słychał jako żyw o takowej zgodzie, Kędy jedno na wierzchu, a drugie na spodzie. 349 (P). NA TOŻ
Pytał ktoś, gdzie małżeński stan błogosławiony. Powiedziałem: tam, gdzie mąż głuchy ślepej żony. Bo ani ów dosłyszy, kiedy mu złorzeczy, Ani też ta
Wszyscy zatem w śmiech, że mu ładnie odpowiedział. Tym kształtem się pasożyt u stołu osiedział. 348 (P). MAŁŻEŃSTWO
Równe ma być małżeństwo i wtenczas się zgodzi, Kiedy nie podle, ale mąż przed żoną chodzi, Czego nas w łóżku samo przyrodzenie uczy. Lecz nie wiem, czemu logik na tę równość mruczy, Bom nie słychał jako żyw o takowej zgodzie, Kędy jedno na wierzchu, a drugie na spodzie. 349 (P). NA TOŻ
Pytał ktoś, gdzie małżeński stan błogosławiony. Powiedziałem: tam, gdzie mąż głuchy ślepej żony. Bo ani ów dosłyszy, kiedy mu złorzeczy, Ani też ta
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 339
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Nocentius est linguae, quam lanceae vulnus.
Nie wygodzisz, młodziku, fantazji babiej. Zjeć ona sztukę mięsa świeżę, bo się dlatego żeni; ale u durnej hołowy nohom bieda.
Zechce baba, żebyś z nią siedział, a ty masz kompaniją, masz sprawy, chcesz wygodzić posługą przyjacielowi; aż ona pod nosem mruczy, łaje, jako diabeł mier- ziono; się za tobą, pyta, wygląda, tam czy nie tam? A strzeż Boże tam, gdzie szynkarka nieprzykra, a ona się dowie, to już: —„Ty zdrajca, nie boisz się Boga, nie pamiętasz, żeś mi przysiągł. Miałabym ja
Nocentius est linguae, quam lanceae vulnus.
Nie wygodzisz, młodziku, fantazyej babiej. Zjeć ona sztukę mięsa świeżę, bo się dlatego żeni; ale u durnej hołowy nohom bieda.
Zechce baba, żebyś z nią siedział, a ty masz kompaniją, masz sprawy, chcesz wygodzić posługą przyjacielowi; aż ona pod nosem mruczy, łaje, jako diabeł mier- ziono; sie za tobą, pyta, wygląda, tam czy nie tam? A strzeż Boże tam, gdzie szynkarka nieprzykra, a ona się dowie, to juz: —„Ty zdrajca, nie boisz się Boga, nie pamiętasz, żeś mi przysiągł. Miałabym ja
Skrót tekstu: MatłBabBad
Strona: 176
Tytuł:
Baba abo stary inwentarz
Autor:
Prokop Matłaszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1690
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1690
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
by całować, ale miedzy zęby mógłby szwiec siedzieć.
Przyjdzie kto do mnie, choć nie dziewka, pyta: Po co? Nie darmo to, coś to w tym? Ja dobrze rozumiem wszytko, ale ona inaczej. Ja się czeszę, muszczę, chędożę, chcę wyniść do ludzi politycznie; aż ona mruczy: — „Komuż to gwoli wąsik ostrzysz, piórka zbierasz, szaty miotełką ścierasz, nie gwoli mnie.” Pewnie, mój drogi karafiale.
Jachać w drogę — to swar, to gniew, to obrzydzenie, to klątwy;—„Po co, na co, z jakim pożytkiem, a doma kto? Nie
by całować, ale miedzy zęby mógłby szwiec siedzieć.
Przyjdzie kto do mnie, choć nie dziewka, pyta: Po co? Nie darmo to, coś to w tym? Ja dobrze rozumiem wszytko, ale ona inaczej. Ja się czeszę, muszczę, chędożę, chcę wyniść do ludzi politycznie; aż ona mruczy: — „Komuż to gwoli wąsik ostrzysz, piórka zbierasz, szaty miotełką ścierasz, nie gwoli mnie.” Pewnie, mój drogi karafiale.
Jachać w drogę — to swar, to gniew, to obrzydzenie, to klątwy;—„Po co, na co, z jakim pożytkiem, a doma kto? Nie
Skrót tekstu: MatłBabBad
Strona: 181
Tytuł:
Baba abo stary inwentarz
Autor:
Prokop Matłaszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1690
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1690
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
ksiąg Greckich i Ruskich. Może tu się co znaleźć laesivum, ale Greków Schizmatyków; którzy na tylu Soborach, osobliwie na Florentckim BOGU Stwórcy dobrowolnie na Unią przysiągłszy, zaraz przysięgę złamali, a z niemi fortuna Grecka złamała szyję, której nie podniesie, chyba pod miecz Turecki: płacze, jęczy, a przecie na Łacinników mruczy, pięknie, szczęśliwie, spokojnie panujących złaski Najwyższego Pana; który na zjednoczony Kościół Ojcowskim patrzy okiem: a Schizmatyków Greków Tureckim rogatym bodzie Księżycem. Chwalę was, i pod wysokie wynoszę Niebiosa Greko-Unici, żeście Schizmatyckie wyklęte błędy, i upor Heroiczną zdeptali nogą, Rzymskiego Papę macie za Głowę, a
ksiąg Greckich y Ruskich. Może tu się co znaleść laesivum, ale Grekow Schizmatykow; ktorzy na tylu Soborach, osobliwie na Florentckim BOGU Stworcy dobrowolnie na Unią przysiągłszy, zaraz przysięgę złamali, á z niemi fortuna Grecka złamała szyię, ktorey nie podniesie, chyba pod miecz Turecki: płacze, ięczy, á przecie na Łacinnikow mruczy, pięknie, szczęśliwie, spokoynie panuiących złaski Naywyższego Pana; ktory na ziednoczony Kościoł Oycowskim patrzy okiem: á Schizmatykow Grekow Tureckim rogatym bodzie Księżycem. Chwalę was, y pod wysokie wynoszę Niebiosa Greko-Unici, żeście Schizmatyckie wyklęte błędy, y upor Heroiczną zdeptali nogą, Rzymskiego Papę macie za Głowę, á
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 77
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
z szkatuły, lub z worka, ozdrowiejesz. Prymas ich Catholicos ma 400. Vasallos, niby Ekonomów, Dwór jego prowidujących, których dzieci wolno mu przedawać Turkóm. Wizytuje Diecezje w 200. osób, i wtedy zdziera bardzo. Nie je mięsa, nie pije wina, w dzień i w noc się modli, czyli mruczy jak niedźwiedź, ledwie czytać umie, taki Teolog, i Sapient. Od konsekracyj Biskupa, bierze 800. talerów, za Mszę żałobną, 1000. ta- całego Świata, praecipue o AZYJ
łerów, za inną Mszę, 100. talerów: za Spowiedź wiele biorą; Księża chrzcić nie umieją, ubogim Matkóm dzieci grzebać pozwalają
z szkatuły, lub z worka, ozdrowieiesz. Prymas ich Catholicos ma 400. Vasallos, niby Ekonomów, Dwór iego prowiduiących, ktorych dzieci wolno mu przedawać Turkóm. Wizytuie Diecezye w 200. osób, y wtedy zdziera bardzo. Nie ie mięsa, nie piie wina, w dzień y w noc się modli, czyli mruczy iak niedźwiedź, ledwie czytać umie, taki Teolog, y Sapient. Od konsekracyi Biskupa, bierze 800. talerów, za Mszę żałobną, 1000. ta- cáłego Swiata, praecipuè o AZYI
łerów, za inną Mszę, 100. talerów: za Spowiedź wiele biorą; Xięża chrzcić nie umieią, ubogim Matkóm dzieci grzebać pozwalaią
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 451
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
tam tym smrodnik plugawy Wyleci, w wierze nie smrodząc sprawy. Albo jeśli chce niech retraktuje, Że waszę wiarę tak barzo psuje. Ba, wejże, dzieci bez chrztu do nieba Puszcza ten tylpel, a wszak potrzeba Sztark konfesyją mieć augustańską, I Witemberską naukę pańską. Przeciwko temu ta barzo huczy I na zborowe okrutnie mruczy. A egzorcyzmy czemu opuszcza, Których używa więc saska tłuszcza? Niedawno temu jak na ulicy Niemieckiej, (poznasz dom po miednicy), Gdy chrzcił dzieciątko przed zacnym panem, Wnet ministrowskim pogardził stanem. Mówijus podał ten figiel jego Do druku, przydał i cóż inszego. Strach mu tam kazał politykować I wyklinania luterskie psować
tam tym smrodnik plugawy Wyleci, w wierze nie smrodząc sprawy. Albo jeśli chce niech retraktuje, Że waszę wiarę tak barzo psuje. Ba, wejże, dzieci bez chrztu do nieba Puszcza ten tylpel, a wszak potrzeba Sztark konfesyją mieć augustańską, I Witemberską naukę pańską. Przeciwko temu ta barzo huczy I na zborowe okrutnie mruczy. A egzorcyzmy czemu opuszcza, Których używa więc saska tłuszcza? Niedawno temu jak na ulicy Niemieckiej, (poznasz dom po miednicy), Gdy chrzcił dzieciątko przed zacnym panem, Wnet ministrowskim pogardził stanem. Mowijus podał ten figiel jego Do druku, przydał i cóż inszego. Strach mu tam kazał politykować I wyklinania luterskie psować
Skrót tekstu: TajRadKontr
Strona: 282
Tytuł:
Tajemna rada
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Jezuicka
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
, a zmrużone czoło Włosem nagle pocierane z jeżonym na koło. Już rozkaż Macierzyński ginie, ginie skryta Miłość w sercu; a sama Troja się go chwyta. Jako więc zjadłej lwicy oderwane szczenie, Gdy się z Mistrzem swym pozna: wnet nad przyrodzenie Pieścić się i szanować odtą go nauczy; I chyba tylko gniewem rozkazanym mruczy. Jeśli jednak żelazem przed oczy mu błyśnie: Natymiast tracąc respekt, na niego się ciśnie. A gdy bliżej przystąpił, i w onym się złocie Przyźrzawszy, stroju swego przypatrzył sromocie: Zadrżał, i spłonął oraz. A tu czasu więcej, Nie zajmując Ulisses: do boku co prędzej Przymkinie mu się, i cicho
, á zmrużone czoło Włosem nagle poćierane z ieżonym ná koło. Iuż roskaż Máćierzyński ginie, ginie skryta Miłość w sercu; á samá Troiá się go chwyta. Iáko więc ziádłey lwicy oderwáne szczenie, Gdy się z Mistrzem swym pozna: wnet nád przyrodzenie Pieśćić się y szánowáć odtą go náuczy; Y chybá tylko gniewem roskazanym mruczy. Ieśli iednák żelázem przed oczy mu błyśnie: Nátymiast trácąc respekt, ná niego się ćiśnie. A gdy bliżey przystąpił, y w onym się złoćie Przyźrzawszy, stroiu swego przypátrzył sromoćie: Zádrżał, y spłonął oraz. A tu czásu więcey, Nie záymuiąc Vlisses: do boku co prędzey Przymkinie mu się, y ćicho
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 146
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700