tyż pełny swoje traci. Czyli zdrowie jak nurek po pełnych pływa? A na suszy go nie bywa. Rozum w Winie się topi/ gęste kieliszki/ Na lały po szyję kiszki. W głowie się ćmi/ mózg kręci/ lice czerwieni/ Jak słońce na wiatr w Jesieni. Mowa i język błądzi/ oczy mrugają/ Hasło pewne spać iść/ dają. Nogi widząc/ ze z głową/ rozum szaleją/ I ony się błądząc chwieją. Brzuch mir garłu wypęda/ a zgniewnej chuci/ Wlany dar nazad wyrzuci. Aspergesmem skropiwszy stojących blisko/ Chędozy mu gębę psisko. Ten się po ziemi wala: a ci się wadzą/ Posieką
tyż pełny swoie tráći. Czyli zdrowie iák nurek po pełnych pływa? A ná suszy go nie bywa. Rozum w Winie się topi/ gęste kieliszki/ Ná lały po szyię kiszki. W głowie się ćmi/ mozg kręći/ lice czerwieni/ Iák słońce ná wiátr w Iesięni. Mowá y ięzyk błądźi/ oczy mrugáią/ Hásło pewne spáć iść/ dáią. Nogi widząc/ ze z głową/ rozum száleią/ Y ony się błądząc chwieią. Brzuch mir gárłu wypęda/ á zgniewney chući/ Wlany dar názad wyrzući. Aspergesmem skropiwszy stoiących blisko/ Chędozy mu gębę pśisko. Ten śię po źiemi wala: á ći się wádzą/ Pośieką
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 204
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
A czemuż się nie pysznisz teraz wyniesiona, czemu nie cudzołożysz żądzą uwiedziona? Gdzież są twoje wesela i lekomyślności, gdzie są śmiechy zbyteczne, żarty i próżności? Gdzież się teraz ona twa moc wielka podziała, która ludziom niewinnym szwanki zadawała? Czemu teraz w sercu twym pomsty nie gotujesz, czemu okiem nie mrugasz i zdrady nie knujesz?» Gdy takie urągania słyszy dusza drżąca, oto ujźrzy z daleka jak gwiazda lecąca do niej śpieszy, na którą dusza obróciła oczy pilno i nieco myśli pokrzepiła. Był to dusze Anioł Stróż, który jak przyśpieszył, mówiąc: «Bądź zdrów, Tundale!» – onego ucieszył. Bo widząc
A czemuż się nie pysznisz teraz wyniesiona, czemu nie cudzołożysz żądzą uwiedziona? Gdzież są twoje wesela i lekomyślności, gdzie są śmiechy zbyteczne, żarty i próżności? Gdzież się teraz ona twa moc wielka podziała, która ludziom niewinnym szwanki zadawała? Czemu teraz w sercu twym pomsty nie gotujesz, czemu okiem nie mrugasz i zdrady nie knujesz?» Gdy takie urągania słyszy dusza drżąca, oto ujźrzy z daleka jak gwiazda lecąca do niej śpieszy, na którą dusza obróciła oczy pilno i nieco myśli pokrzepiła. Był to dusze Anioł Stróż, który jak przyśpieszył, mówiąc: «Bądź zdrów, Tundale!» – onego ucieszył. Bo widząc
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 87
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
Mniema, że ona sama ministrowska żona. Złoto świeci na szyi, błyszczy się na rękach, Lecz się boję za czasem być wam wszystkim w pętach. Więc kiedy się oboje upstrzą, to z ochoty Nowe spólne we zborze wszczynają zaloty. Oczkami wesołymi na się poglądają, Pan z góry, pani z dołu na siebie mrugają. Sam chrząsta z kazalnice, Sama w ławie szydzi, Znając jego szalbierstwo, skąd go rada widzi. A gdy co wesołego w organki zagrają, Dopieroż świeżą miłość w sobie rozniecają. Ona oczy wlepiła weń jak gołębica, A kiedy zań szła wątpię czy była prawica. Nie wierzycie? Dowiodę, jeno
Mniema, że ona sama ministrowska żona. Złoto świeci na szyi, błyszczy się na rękach, Lecz się boję za czasem być wam wszystkim w pętach. Więc kiedy się oboje upstrzą, to z ochoty Nowe spólne we zborze wszczynają zaloty. Oczkami wesołymi na się poglądają, Pan z góry, pani z dołu na siebie mrugają. Sam chrząsta z kazalnice, Sama w ławie szydzi, Znając jego szalbierstwo, skąd go rada widzi. A gdy co wesołego w organki zagrają, Dopieroż świeżą miłość w sobie rozniecają. Ona oczy wlepiła weń jak gołębica, A kiedy zań szła wątpię czy była prawica. Nie wierzycie? Dowiodę, jeno
Skrót tekstu: TajRadKontr
Strona: 274
Tytuł:
Tajemna rada
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Jezuicka
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
góry. Ledwie że go przykryła, przecie była duża. A żołnierze do izby: „Gdzieś schowała muża? Zabić nam go dziś trzeba koniecznie tą razą!” A to mówiąc, po wierzchu tłuką beczkę płazą. „Boh me, poszedł na ratusz, już godzina druga” — Mówiąc, palcem skazuje i oczyma mruga. „A pod tą beczką co masz?” W pół z śmiechem ta powie: „Żeby nie wlazł do sadu, kozioł, panońkowie.” Rozumiał dziad, że szczerze mówiła te rzeczy; Wytrząsa gardłem gorgi i jak kozioł beczy Na cały dom, chociaż kraj suknie widać spodkiem. A owi mu igrają z
góry. Ledwie że go przykryła, przecie była duża. A żołnierze do izby: „Gdzieś schowała muża? Zabić nam go dziś trzeba koniecznie tą razą!” A to mówiąc, po wierzchu tłuką beczkę płazą. „Boh me, poszedł na ratusz, już godzina druga” — Mówiąc, palcem skazuje i oczyma mruga. „A pod tą beczką co masz?” W pół z śmiechem ta powie: „Żeby nie wlazł do sadu, kozioł, panońkowie.” Rozumiał dziad, że szczerze mówiła te rzeczy; Wytrząsa gardłem gorgi i jak kozioł beczy Na cały dom, chociaż kraj suknie widać spodkiem. A owi mu igrają z
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 529
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
pychę w szatach płodzą; a osobliwie czynią to białej płci Osoby/ które się na swój stan wysoki Pański i Szlachecki odwoływając przewielką hardością i dumą nie wiedza/ jako się stroić i galańcić mają/ na onę groźbę Boską nie pomniąc: I rzekł Pan: Aż się wynoszą Córki Cjońskie/ a chodzą szyje wyciągnawszy/ i mrugając oczyma przechodzą się: a podrygając (drobno postępując) trzewiczkami skrzypają (nogami szelest czynią) Przetoż obłysi Pan wierzch głowy Corek Syjońskich; a Pan obnaży sromoty ich. Dnia onego odymie Pan ochędostwa trzewików (podwiazek) także czepce i noszenia (zawiedzenia) Kołnierze (piżmowe jabłka) i manelle i zatyczki.
pychę w szátách płodzą; á osobliwie czynią to białey płći Osoby/ ktore śię ná swoy stan wysoki Páński y Szláchecki odwoływaiąc przewielką hárdośćią y dumą nie wiedza/ iáko śię stroić y gáláńćić máią/ ná onę groźbę Boską nie pomniąc: Y rzekł Pan: Aż śię wynoszą Corki Cyońskie/ á chodzą szyie wyćiągnawszy/ y mrugáiąc oczymá przechodzą śię: á podrygáiąc (drobno postępuiąc) trzewiczkámi skrzypáią (nogámi szelest czynią) Przetoż obłyśi Pan wierzch głowy Corek Syońskich; á Pan obnaży sromoty ich. Dniá onego odymie Pan ochędostwá trzewikow (podwiazek) tákże czepce y noszenia (záwiedzenia) Kołnierze (piżmowe iabłká) y mánelle y zátyczki.
Skrót tekstu: GdacPan
Strona: Fiiiiv
Tytuł:
O pańskim i szlacheckim [...] stanie dyszkurs
Autor:
Adam Gdacjusz
Drukarnia:
Jan Krzysztof Jakub
Miejsce wydania:
Brzeg
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1679
Data wydania (nie wcześniej niż):
1679
Data wydania (nie później niż):
1679
WSTYD NA TOŻ DRUGI RAZ
Powieką zwykle oczy ludzie abo dłonią, Kiedy się czego wstydzą, przed ludźmi zasłonią, Abo je w ziemię spuszczą, abo z martwym trupem, Co bywa w przelęknieniu, postawią je słupem. Nagły gniew zyzem koźli; kogo radość zmiesza, Biegają kołowrotem; nagły żal je zwiesza. Nieszczyry często mruga, zazdrosnemu drzezga Wadzi w oku, zalotny zawsze się umiezga. Aleć już straciły wstyd grzechy tak dalece, Że ani słońce, ani przeszkodzą im świece: Noc ze dnia ludzie robią; ba, czego się noca Nie godziło przed laty, to w zwyczaj obrócą. Tym grzeszą przez cały dzień, i cudzych,
WSTYD NA TOŻ DRUGI RAZ
Powieką zwykle oczy ludzie abo dłonią, Kiedy się czego wstydzą, przed ludźmi zasłonią, Abo je w ziemię spuszczą, abo z martwym trupem, Co bywa w przelęknieniu, postawią je słupem. Nagły gniew zyzem koźli; kogo radość zmiesza, Biegają kołowrotem; nagły żal je zwiesza. Nieszczyry często mruga, zazdrosnemu drzezga Wadzi w oku, zalotny zawsze się umiezga. Aleć już straciły wstyd grzechy tak dalece, Że ani słońce, ani przeszkodzą im świece: Noc ze dnia ludzie robią; ba, czego się noca Nie godziło przed laty, to w zwyczaj obrocą. Tym grzeszą przez cały dzień, i cudzych,
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 116
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i nie zostawienia w Ojczyźnie potomka/ tak odpowiedział: Niewiem kto z nas barziej niepraw Ojczyźnie/ czy ja com go nie zostawił/ czy ty coś go zostawił/ ale wierutnego łotra. Patrzaj, jako się stróż twój czuryło młody, Czuprynę podmuskuje, kocha się z urody: Ostrzy wąsik, uczy się mrugać na uczynne, Panie młode, czasem się kusi o niewinne. Lecz nie byłoby końca/ gdybym ci wszytkie co ich mieć mogę dowody/ ludzi tak wielu mądrych wypisać miał/ na utwierdzenie tej prawdy. Dam pokoj i temu co Rodziców/ od synów bo corek potyka/ jako często dzieci na zdrowie
y nie zostawienia w Oyczyźnie potomka/ ták odpowiedźiał: Niewiem kto z nas bárziey niepraw Oyczyznie/ czy ia com go nie zostáwił/ czy ty coś go zostáwił/ ále wierutnego łotrá. Pátrzay, iáko się stroż twoy czuryło młody, Czuprynę podmuskuie, kocha się z vrody: Ostrzy wąśik, vczy się mrugać ná vczynne, Pánie młode, czasem się kuśi o niewinne. Lecz nie byłoby końcá/ gdybym ći wszytkie co ich mieć mogę dowody/ ludźi ták wielu mądrych wypisáć miał/ ná vtwierdzenie tey prawdy. Dam pokoy y temu co Rodźicow/ od synow bo corek potyka/ iáko często dźieći ná zdrowie
Skrót tekstu: ZłoteJarzmo
Strona: 33
Tytuł:
Złote jarzmo małżeńskie
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1650
długoż na to patrzać będziesz? wyrwiże duszę moję od zguby ich: od lwiąt jedynaczkę moję. 18. Będę cię wysławiał w zgromadzeniu wielkim: między ludem wielkim będę cię chwalił. 19. Niech się nie weselą ze mnie/ którzy mi ją nieprzyjaciółmi bez przyczyny: którzy mię mają w nienawiści niesłusznie/ niech nie mrugają okiem. 20. Abowiem nie mówią o pokoju/ ale przeciwko spokojnym na ziemi zdradliwe słowa zmyślają. 21. Owszem rozdzierają na mię gębę swą/ mówiąc: Ehej/ Ehej widzieć to oko nasze. 22. WIdzisz to PANie/ nie milczże PANIE/ nie oddalaj się ode mnie. 23. Obudźże się
długoż ná to patrzáć będźiesz? wyrwiże duszę moję od zguby ich: od lwiąt jedynacżkę moję. 18. Będę ćię wysławiał w zgromádzeniu wielkim: między ludem wielkim będę ćię chwalił. 19. Niech śię nie weselą ze mnie/ ktorzy mi ją nieprzyjaćiołmi bez przyczyny: ktorzy mię máją w nienawiśći niesłusznie/ niech nie mrugáją okiem. 20. Abowiem nie mowią o pokoju/ ále przećiwko spokojnym ná źiemi zdrádliwe słowá zmyśláją. 21. Owszem rozdźierają ná mię gębę swą/ mowiąc: Ehej/ Ehej widźić to oko násze. 22. WIdźisz to PANie/ nie milcżże PANIE/ nie oddalaj śię ode mnie. 23. Obudźże śię
Skrót tekstu: BG_Ps
Strona: 568
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Psalmów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
co robicie siatki, Rozumnie się sprawujcie, moje miłe dziatki. Kiedy klęczysz w kościele podle paniej matki, Poglądajże przez książki, gdzie młodzieniec gładki. Rzkomo wzgórę poglądać, a nabożnie wzdychać, Żeby cię było wszędy po kościele słychać. Doma gdy też co robisz, siądź do matki bokiem, Jeśli widzisz młodzieńca, mrugajże nań okiem. Bo to pewna, że cię on zawsze w sercu nosi, Wysłuchaj też modlitwy, jeśli o co prosi. Nie kryj tego, niebogo, o czym ludzie wiedzą, Chocze go też nie schowasz, myszy-ć go nie zjedzą. Nuż, wy mamki, piastunki, wszytkie swaczki,
co robicie siatki, Rozumnie sie sprawujcie, moje miłe dziatki. Kiedy klęczysz w kościele podle paniej matki, Poglądajże przez książki, gdzie młodzieniec gładki. Rzkomo wzgórę poglądać, a nabożnie wzdychać, Żeby cię było wszędy po kościele słychać. Doma gdy też co robisz, siądź do matki bokiem, Jeśli widzisz młodzieńca, mrugajże nań okiem. Bo to pewna, że cię on zawsze w sercu nosi, Wysłuchaj też modlitwy, jeśli o co prosi. Nie kryj tego, niebogo, o czym ludzie wiedzą, Choćże go też nie schowasz, myszy-ć go nie zjedzą. Nuż, wy mamki, piastunki, wszytkie swaczki,
Skrót tekstu: SynMinKontr
Strona: 223
Tytuł:
Synod ministrów
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1611
Data wydania (nie wcześniej niż):
1611
Data wydania (nie później niż):
1611
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
by był naskąpszy będzie jako inny. Będzie pełnił za zdrowie z ceremoniami/ W prawdzieć bywa inaczej gdyśmy doma sami. Aże czeladź markoce kiedy Pan nie pija/ Mówią że to kalika i każdy go mija. Jeśli też Pan wesoły/ za błazna go mają/ Co przemówi/ oni w śmiech/ a na się mrugają. Jeśli smutny/ to też nań wszyscy dobrze żywi/ Nigdy się nie rośmieje ustawnie się krzywi. Jeśli też szczodry/ datny/ to zaś paniej brzydko/ Mój Pan jak święty Marcin/ co ma rozda wszytko. Choćby on chciał dogodzić każdemu z osobna/ A wszytkim się podobać/ rzecz to niepodobna. Inaczej
by był naskąpszy będźie iako iny. Będźie pełnił za zdrowie z ceremoniámi/ W prawdźieć bywa ináczey gdysmy domá sámi. Aże czeladź markoce kiedy Pan nie piia/ Mowią że to kalika y każdy go miia. Ieśli też Pan wesoły/ za błazná go máią/ Co przemowi/ oni w śmiech/ á ná się mrugáią. Ieśli smutny/ to też nań wszyscy dobrze żywi/ Nigdy się nie rośmieie vstáwnie się krzywi. Ieśli też sczodry/ datny/ to zaś paniey brzidko/ Moy Pan iak święty Marćin/ co ma rozda wszytko. Choćby on chćiał dogodźić każdemu z osobna/ A wszytkim się podobáć/ rzecz to niepodobná. Inaczey
Skrót tekstu: FraszNow
Strona: C
Tytuł:
Fraszki nowe sowizrzałowe
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615