! Dobry znak — drzwi otwarte; za taką ochotę Pilną jako gość wdzięczny ślubuję robotę. Wnidę cicho, zaklinam psy, by nie szczekali, Morfea proszę, aby wszyscy twardo spali, Boję się cienia swego, stąpam jak po szydłach, Ulżywam się, jakby mię podnosił na widłach, I oddychnąć ledwo śmiem, ledwo mrugnąć okiem; Rozważnym i niesporym postępuję krokiem. Ale jużem drzwi doszedł miłego pokoja, Dobra nasza: teraz też już Boża a moja. Nie mów „hup!”, aż przeskoczysz: siła się nawinie, Co cię na równej drodze przez nogę przekinie. Porwie się z łóżka do mnie, lecz wziąwszy ją z
! Dobry znak — drzwi otwarte; za taką ochotę Pilną jako gość wdzięczny ślubuję robotę. Wnidę cicho, zaklinam psy, by nie szczekali, Morfea proszę, aby wszyscy twardo spali, Boję się cienia swego, stąpam jak po szydłach, Ulżywam się, jakby mię podnosił na widłach, I oddychnąć ledwo śmiem, ledwo mrugnąć okiem; Rozważnym i niesporym postępuję krokiem. Ale jużem drzwi doszedł miłego pokoja, Dobra nasza: teraz też już Boża a moja. Nie mów „hup!”, aż przeskoczysz: siła się nawinie, Co cię na równej drodze przez nogę przekinie. Porwie się z łóżka do mnie, lecz wziąwszy ją z
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 326
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Po której pracy z niemi wszyscy społem Stół okolisty zasiedliśmy kołem. Tam przy milczeniu jak już smacznie jemy, Na obyczaje i wstyd ich patrzymy, Który po twarzach kiedy im przechodził, Na kształt szarłatu romieniec wywodził Farbując wstydu panieńskiego lice I na wskroś prawie przechodząc źrzenice, Które spuściwszy spokojnie trzymały, Że nigdzie spojrzeć i mrugnąć nie śmiały. A jako woda czysta — swe strumienie Tocząc — naprawia złe ludziom widzenie, Tak też z panieńskiej wychodząc źrzenice Wstyd, statek, czystość, jak z jasnej krynice, Poczciwych ludzi oczy naprawują I jak słodki zdrój cnotliwym smakują. Takowe cnoty w tych panienkach były. Bodaj się takie na świecie rodziły! Takiego
Po której pracy z niemi wszyscy społem Stół okolisty zasiedliśmy kołem. Tam przy milczeniu jak już smacznie jemy, Na obyczaje i wstyd ich patrzymy, Który po twarzach kiedy im przechodził, Na kształt szarłatu romieniec wywodził Farbując wstydu panieńskiego lice I na wskroś prawie przechodząc źrzenice, Które spuściwszy spokojnie trzymały, Że nigdzie spojrzeć i mrugnąć nie śmiały. A jako woda czysta — swe strumienie Tocząc — naprawia złe ludziom widzenie, Tak też z panieńskiej wychodząc źrzenice Wstyd, statek, czystość, jak z jasnej krynice, Poczciwych ludzi oczy naprawują I jak słodki zdrój cnotliwym smakują. Takowe cnoty w tych panienkach były. Bodaj się takie na świecie rodziły! Takiego
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 88
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Idąc, obaczę w herbie nade drzwiami wołu. Co też, myślę, w krakowskim po tej jatce rynku? „Kup, kucharzu, jeśli co tłustego na szynku.” Widząc szlachcica niezbyt ubranego w sieni: „Panie rzeźniku — rzecze — czy nie masz pieczeni I tłustej do warzenia sztuki gdzie od mostka?” Mrugnąwszy, żeby szablę podał, na wyrostka: „Będzie wnet” — odpowie ów, czegoś w rzeczy szuka. Przejachawszy potem pysk: „A toż tobie sztuka! A toż tobie pieczenia!” i, wspomniawszy matkę: „Znajże, by cię zabito, na drugi raz jatkę!” Czemuż
Idąc, obaczę w herbie nade drzwiami wołu. Co też, myślę, w krakowskim po tej jatce rynku? „Kup, kucharzu, jeśli co tłustego na szynku.” Widząc szlachcica niezbyt ubranego w sieni: „Panie rzeźniku — rzecze — czy nie masz pieczeni I tłustej do warzenia sztuki gdzie od mostka?” Mrugnąwszy, żeby szablę podał, na wyrostka: „Będzie wnet” — odpowie ów, czegoś w rzeczy szuka. Przejachawszy potem pysk: „A toż tobie sztuka! A toż tobie pieczenia!” i, wspomniawszy matkę: „Znajże, by cię zabito, na drugi raz jatkę!” Czemuż
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 414
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
którą tak rychło znika i uciecze, Że nie zostaje wrócenia otucha Do ciała ducha.
Nie masz i jednej w tym życiu minuty, Żeby był człowiek z jej prawa wyzuty: Dawi nas w domu, dawi w polu, w drodze Zabija srodze.
Łyżki do gęby nie doniesie ani Dopije drugi kieliszka, gdy pani Śmierć mrugnie, a on natychmiast posłuszny Mdleje bezduszny.
Ten pracowicie robi, sieje, zbiera I głodu czasem nieborak przymiera; Ona go z tyłu przyskoczywszy cicha Pod ziemię wpycha.
Nie ratowała Aleksandra sława I Herkulesa żelazna buława, Nie mógł się złożyć Salamon mądrością Przed taką gością.
Pomogłaż gładkość co Absalomowi Abo niezmierna siła Samsonowi? Lata
którą tak rychło znika i uciecze, Że nie zostaje wrócenia otucha Do ciała ducha.
Nie masz i jednej w tym życiu minuty, Żeby był człowiek z jej prawa wyzuty: Dawi nas w domu, dawi w polu, w drodze Zabija srodze.
Łyżki do gęby nie doniesie ani Dopije drugi kieliszka, gdy pani Śmierć mrugnie, a on natychmiast posłuszny Mdleje bezduszny.
Ten pracowicie robi, sieje, zbiera I głodu czasem nieborak przymiera; Ona go z tyłu przyskoczywszy cicha Pod ziemię wpycha.
Nie ratowała Aleksandra sława I Herkulesa żelazna buława, Nie mógł się złożyć Salamon mądrością Przed taką gością.
Pomogłaż gładkość co Absalomowi Abo niezmierna siła Samsonowi? Lata
Skrót tekstu: PotPieśRKuk_I
Strona: 468
Tytuł:
Pieśni różne
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1669 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
kiedy psi przedni zmylą daleko przed zadniemi tedy usłyszą za sobą zadnie idąc krzykiem/ i wrócą się do nich/ i co raz byli zatarli trop idąc po zającu/ to go zatrą drugi raz idąc przeciwko zadnim psom/ i znowu trzeci raz/ z nimi pospołu zacierają/ który i krom tego samą zwłoką/ co okiem mrugniesz/ to wywietrzalszy.
Mają tedy biegami takiemi być wszyscy psi/ że kiedy idą goniąc/ zda się jakoby jeden głos czynili/ żeby się głosy jedne za drugimi po lesie nierozwlokły.
A jeśli się trafi pies jaki/ dla jakiego swego wielkiego misterstwa potrzebny/ a tępy/ ten jeśli idąc po psiech/ choć z
kiedy pśi przedni zmylą daleko przed zádniemi tedy vsłyszą zá sobą zádnie idąc krzykiem/ y wrocą sie do nich/ y co raz byli zátárli trop idąc po záiącu/ to go zátrą drugi raz idąc przećiwko zádnim psom/ y znowu trzeći raz/ z nimi pospołu záćieráią/ ktory y krom tego sámą zwłoką/ co okiem mrugniesz/ to wywietrzálszy.
Máią tedy biegámi tákiemi być wszyscy pśi/ że kiedy idą goniąc/ zda sie iákoby ieden głos cżynili/ żeby sie głosy iedne zá drugimi po leśie nierozwlokły.
A iesli sie tráfi pies iáki/ dla iákiego swego wielkiego misterstwá potrzebny/ á tępy/ ten iesli idąc po pśiech/ choć z
Skrót tekstu: OstrorMyśl1618
Strona: 43
Tytuł:
Myślistwo z ogary
Autor:
Jan Ostroróg
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
myślistwo, zoologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
rozłożywszy Losem je dzielą, patrząc kto szczęśliwszy. Więc iż w rozpuście zasadzili chcenie, Stajnia, rynsztunek, w małej u nich cenie, Co widząc czeladź, widząc przyjaciele, Każdy z nich drogę do obrywki ściele. Słudzy zasługi swe przypominają, Przyjaciele swą przyjaźń wysławiają. Ten się ukłoni, prosząc o siwego, Drugi mrugnąwszy bierze wilczatego. Do inszych się zaś rożni rożnie sadzą, Każdy z nich bierze a wszyscy prowadzą. Bierze koń i ten (brać trzeba gdy dają), Co nie wie, z której strony nań wsiadają. Nie trudna i tu stanęła rozprawa Stajnie tak grzecznej; z łatwim łatwa sprawa. Zaczym chcą widzieć strzelbę
rozłożywszy Losem je dzielą, patrząc kto szczęśliwszy. Więc iż w rozpuście zasadzili chcenie, Stajnia, rynsztunek, w małej u nich cenie, Co widząc czeladź, widząc przyjaciele, Każdy z nich drogę do obrywki ściele. Słudzy zasługi swe przypominają, Przyjaciele swą przyjaźń wysławiają. Ten się ukłoni, prosząc o siwego, Drugi mrugnąwszy bierze wilczatego. Do inszych się zaś rożni rożnie sadzą, Każdy z nich bierze a wszyscy prowadzą. Bierze koń i ten (brać trzeba gdy dają), Co nie wie, z ktorej strony nań wsiadają. Nie trudna i tu stanęła rozprawa Stajnie tak grzecznej; z łatwim łatwa sprawa. Zaczym chcą widzieć strzelbę
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 19
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910