ustawicznie wzdycha, nudzi, melancholizuje i od siebie, jakby konał, odchodzi. Już na upominki ojca kradnie, na fortunę sekretnie zaciąga, trębaczów, muzyki, moczywąsów, darmostojów okrywa, chłopców na kozaki, na błazny i różne cudotwory strzyże, układa i przerabia. Już im od amorów piać, od trenów i żałosnych mutetów nucić, od lubieżnych i wesołych konceptów śpiewać i do uprzykrzenia beczeć i silić się rozkazuje, sam miny kordialne w sobie sforcuje, wirszyki, cedułki i gorące pisania posyła, zgoła szaleje i ledwo się nie zagubi.
Już i ona rada na niego pogląda, pierś i mostek jako na wab gilowi rozkłada, po ogrodach
ustawicznie wzdycha, nudzi, melancholizuje i od siebie, jakby konał, odchodzi. Już na upominki ojca kradnie, na fortunę sekretnie zaciąga, trębaczów, muzyki, moczywąsów, darmostojów okrywa, chłopców na kozaki, na błazny i różne cudotwory strzyże, układa i przerabia. Już im od amorów piać, od trenów i żałosnych mutetów nucić, od lubieżnych i wesołych konceptów śpiewać i do uprzykrzenia beczeć i silić się rozkazuje, sam miny kordyjalne w sobie sforcuje, wirszyki, cedułki i gorące pisania posyła, zgoła szaleje i ledwo się nie zagubi.
Już i ona rada na niego pogląda, pierś i mostek jako na wab gilowi rozkłada, po ogrodach
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 255
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
i piększenia nowe? O jakoś nagie aż do samych kości, leżąc w ciemności. Gdzie są pieniądze i klejnoty drogie? Gdzie majętności i bogactwa mnogie? Gdzie są dworzanie wokoło stojący, ciebie zdobiący? Gdzie śmiechy, żarty, tańce z biesiadami, paszty, napoje, wczasy z uciechami? Gdzie jest muzyka, mutety radości i wesołości? Przedtymeś wielką moc pokazowało, trudnych, odważnych sztuk dokazywało – teraz mizernie leżysz powalone, nędznie wzgardzone. Żaby do ciebie wolny przystęp mają, robacy, gryząc, w smrodzie roztaczają. O marna twoja, człowiecze, próżności, próżna marności! Gen. 3,(9)
Pomniże na
i piększenia nowe? O jakoś nagie aż do samych kości, leżąc w ciemności. Gdzie są pieniądze i klejnoty drogie? Gdzie majętności i bogactwa mnogie? Gdzie są dworzanie wokoło stojący, ciebie zdobiący? Gdzie śmiechy, żarty, tańce z biesiadami, paszty, napoje, wczasy z uciechami? Gdzie jest muzyka, mutety radości i wesołości? Przedtymeś wielką moc pokazowało, trudnych, odważnych sztuk dokazywało – teraz mizernie leżysz powalone, nędznie wzgardzone. Żaby do ciebie wolny przystęp mają, robacy, gryząc, w smrodzie roztaczają. O marna twoja, człowiecze, próżności, próżna marności! Gen. 3,(9)
Pomniże na
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 19
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
; tej potępieni oddani wieczności, ustawiczności. Nigdy, przenigdy cierpieć nie przestają, zawsze mękami grzechy opłacają, a przecie nigdy nie wypłacą swego długu wielkiego. Póki Bóg Bogiem trwa nieodmieniony, póty je cierpieć każdy osądzony. A rychłoż Pan Bóg być i żyć przestanie? Głupie pytanie. Mat. 24, § V Muteta żałosna potępionego w piekle
Więc potępiony ku Bogu z wielkiego porwie się jadu i na Bóstwo Jego, pragnąc, by jako Bóg został zniszczony, a on puszczony. Przeklinać będzie sprawiedliwość Jego, iż go tak karze bez końca żadnego – ta będzie zawsze w piekle pieśń słyszana, gorzko śpiewana. A oprócz tego srogie przeklinania wywrze
; tej potępieni oddani wieczności, ustawiczności. Nigdy, przenigdy cierpieć nie przestają, zawsze mękami grzechy opłacają, a przecie nigdy nie wypłacą swego długu wielkiego. Póki Bóg Bogiem trwa nieodmieniony, póty je cierpieć każdy osądzony. A rychłoż Pan Bóg być i żyć przestanie? Głupie pytanie. Matth. 24, § V Muteta żałosna potępionego w piekle
Więc potępiony ku Bogu z wielkiego porwie się jadu i na Bóstwo Jego, pragnąc, by jako Bóg został zniszczony, a on puszczony. Przeklinać będzie sprawiedliwość Jego, iż go tak karze bez końca żadnego – ta będzie zawsze w piekle pieśń słyszana, gorzko śpiewana. A oprócz tego srogie przeklinania wywrze
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 77
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
wszystkie przechodziła. Jako brózda orana wzdłuż idzie przez pole, Jako dzielny koń pięknie obraca się w kole, Jako gęsty sad zdobi cyprys okazały - Tak z Heleny ozdobę kraje nasze miały, Ona i haftowaniem przednią sławę miała, Ona i nasztuczniejsze opony wiązała. A gdy w rękę cytarę abo lutnią wzięła I o pięknych boginiach mutetę zaczęła, Nic najlepszy mistrzowie przed nią nie umieli; I wszyscy, zdumiawszy się, by wryci siedzieli, A jej wdzięczne uciechy z oka wesołego Płynęły i za serce chwytały każdego. Ucieszna dziewko! Jużeś nam z cechu ubyła, Jużeś panieński wieniec z głowy położyła. A my, skoro cieplejsze słońce wiatr ogrzeje
wszystkie przechodziła. Jako brózda orana wzdłuż idzie przez pole, Jako dzielny koń pięknie obraca się w kole, Jako gęsty sad zdobi cyprys okazały - Tak z Heleny ozdobę kraje nasze miały, Ona i hawtowaniem przednią sławę miała, Ona i nasztuczniejsze opony wiązała. A gdy w rękę cytarę abo lutnią wzięła I o pięknych boginiach mutetę zaczęła, Nic najlepszy mistrzowie przed nią nie umieli; I wszyscy, zdumiawszy się, by wryci siedzieli, A jej wdzięczne uciechy z oka wesołego Płynęły i za serce chwytały każdego. Ucieszna dziewko! Jużeś nam z cechu ubyła, Jużeś panieński wieniec z głowy położyła. A my, skoro cieplejsze słońce wiatr ogrzeje
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 172
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
, każdy ma instrument, każdy ma Swe dudy, póki płuca serce mu odyma. Umarł człowiek? niedźwiedź zdechł, czy tłusty, czy chudy: Ciało prochem do ziemie, na wiatr pójdą dudy. Niedźwiedź nie wstanie, dusze nie mając rozumnej; Człek musi wstać na trąbę archanielską z trumny. Kto w kozła dął mutety świeckie, będąc w ciele,
Pójdzie pewnie do tegoż magistra kapele; Kto grał niebieską cytrą barankowe pieśni, W chór anielski, gdzie ludzie nie wnidą cieleśni. 34. ApENDIKs
Niejedenże niedźwiednik, niejeden leśniczy I niejeden Rawiczem strzelec się dziś liczy, Jeśli zabił niedźwiedzia: choć się rodził hrycem, Lada wziąwszy przezwisko
, każdy ma instrument, każdy ma Swe dudy, póki płuca serce mu odyma. Umarł człowiek? niedźwiedź zdechł, czy tłusty, czy chudy: Ciało prochem do ziemie, na wiatr pójdą dudy. Niedźwiedź nie wstanie, dusze nie mając rozumnej; Człek musi wstać na trąbę archanielską z trumny. Kto w kozła dął mutety świeckie, będąc w ciele,
Pójdzie pewnie do tegoż magistra kapele; Kto grał niebieską cytrą barankowe pieśni, W chór anielski, gdzie ludzie nie wnidą cieleśni. 34. APPENDIX
Niejedenże niedźwiednik, niejeden leśniczy I niejeden Rawiczem strzelec się dziś liczy, Jeśli zabił niedźwiedzia: choć się rodził hrycem, Leda wziąwszy przezwisko
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 409
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. A że Wmści Apollo chciał wdzięczną ukontentować, melodią nic się nie dziwuję, gdyż zwykła żawsze serca i animusze wielkich Monarchów uweselać Muzyka która będąc jedną z siedmiu wyzwolonych nauk, w kompanijej zawsze chodzi z Matematyką, Arytmetiką i Geometria. B. Zośmnastu głów, zaraz z siadszy z Pegaza. usłyszałem wdzięczną mutetę, którą tenże Monarcha i Wódz, Muz i Poetów wszystkich, ogłaszając sławę moję Bohatyrską komponował. T. Panie mój, na szczęśliwym placu sława Wmści Bogatyrska stanęła, gdzie ją i koncerty Muzyków, i dowcipy subtelnych Poetów światu ogłaszać zaczynały. B. Ledwie co pierwsze wdzięczne swe skończyły pienie, aliść zara
. A że Wmśći Apollo chciał wdźięczną ukontentowáć, melodyą nic się nie dźiwuię, gdyż zwykłá żáwsze sercá y ánimusze wielkich Monárchow uweseláć Muzyká ktora bedąc iedną z śiedmiu wyzwolonych náuk, w kompániey záwsze chodźi z Máthemátyką, Arithmetiką y Geometria. B. Zośmnastu głow, záraz z śiadszy z Pegázá. usłyszałem wdzięczną mutetę, ktorą tenże Monárchá y Wodz, Muz y Poetow wszystkich, ogłaszáiąc sławę moię Bohátyrską componował. T. Pánie moy, ná szczęśliwym plácu sławá Wmśći Bogátyrska stánęłá, gdźie ią y concerty Muzykow, y dowcipy subtelnych Poetow świátu ogłászáć záczynáły. B. Ledwie co pierwsze wdźięczne swe skonczyły pienie, áliść zára
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 104
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
w Granie Przeklęty płodzie, zły Mahometowy Polskie nad sobą znaj politowanie I w ciemne kąty uchodź i parowy Wlekąc za sobą płacz i narzekanie A knieję; którąś utracił dla zbrodni Oddaj już w ręce tym, co jej są godni. 83. Budowne Moschy, i sprosne Meczety Przemieniajcie się w świętne Bazyliki Wesołe hymny; zbawienne mutety Śpiewajcie; depcąc swe bałwochwalniki Do pierworódnej już przyszedszy mety W Rzymskich fontanach zmyicie swe fabryki, Sprofanowane od Pagan Ołtarze Zakurzcie wonne dziś turybularze. 84. Na Sieczyn jeszcze Orle Polski okiem I skrzydłem uderz; gdyć fortuna służy Żyje Bóg; żeć da to gniazdo obrokiem I ten puszcz co w nim siedzi; oczy
w Gránie Przeklęty płodźie, zły Máchometowy Polskie nád sobą znay politowánie Y w ćiemne kąty vchodź y párowy Wlekąc zá sobą płácz y nárzekánie A knieię; ktorąś vtráćił dla zbrodni Odday iuż w ręce tym, co iey są godni. 83. Budowne Moschy, y sprosne Meczety Przemieniayćie się w świętne Bázyliki Wesołe hymny; zbáwienne mutety Spiewayćie; depcąc swe báłwochwalniki Do pierworodney iuż przyszedszy mety W Rzymskich fontánách zmyićie swe fábryki, Zprofánowáne od Pagan Ołtarze Zákurzćie wonne dźiś thuribularze. 84. Ná Sieczyn ieszcze Orle Polski okiem Y skrzydłem vderz; gdyć fortuná służy Zyie Bog; żeć da to gniazdo obrokiem Y ten puszcz co w nim śiedźi; oczy
Skrót tekstu: ChrośTrąba
Strona: Dv
Tytuł:
Trąba wiekopomnej sławy
Autor:
[Chrościński Wojciech Stanisław]
Drukarnia:
Karol Ferdynand Schreiber
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
not instrumentu: coś nad zwyczaj smutniej Gra, niżeli sonaty i treny, na lutniej«.
(Bo więc podczas siedzący w oknie poomacku, Gdy złotoblaski Tytan zagasł, po kozacku Grał zaporowskie dumy — ich żałobne trele Wywodząc o wojennych ekspedycyj dziele, O Sulimie, Neczaju, o szachnowym mostu — Niesłychane we Włoszech mutety po prostu!).
Z tym wyprawiony poseł swoim bieżał śladem Jak z Ariadny nicią Tezeusza przykładem Przez zarosłe gęstwiny, w zatełkach od dziury I przez wąskie ulice a potym do góry Postępując powoli instrukcją w głowie Układał, żeby się czym nie poszkapił w mowie.
Tu właśnie, jako w martwą, w nią wstąpiła dusza
not instrumentu: coś nad zwyczaj smutniej Gra, niżeli sonaty i treny, na lutniej«.
(Bo więc podczas siedzący w oknie poomacku, Gdy złotoblaski Tytan zagasł, po kozacku Grał zaporowskie dumy — ich żałobne trele Wywodząc o wojennych ekspedycyj dziele, O Sulimie, Neczaju, o szachnowym mostu — Niesłychane we Włoszech mutety po prostu!).
Z tym wyprawiony poseł swoim bieżał śladem Jak z Aryadny nicią Tezeusza przykładem Przez zarosłe gęstwiny, w zatełkach od dziury I przez wąskie ulice a potym do gory Postępując powoli instrukcyą w głowie Układał, żeby się czym nie poszkapił w mowie.
Tu właśnie, jako w martwą, w nię wstąpiła dusza
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 27
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
stało/ ten bywa dwojaki/ prędki i wolny.
Któryż wolny?
Kiedy na przodku śpiewania jakiego napisany będzie tak znak
na drugiej liniej od wierzchu/ abo gdzie indziej/ to taki znak znaczy/ iż to śpiewanie ma mieć Takt długi/ i nie prędko się mają te noty śpiewać/ ale powoli/ jako w Mutetach bywa. Jakoż znaczą prędki? o Taktcie i notach rozmaitych.
Przez proste C na którejkolwiek liniej/ i dla tegoż będą się powinny te noty wszytkie prędko śpiewać/ jako w Madrygalach/ i w Willanellach śpiewają.
Jakież są noty inne, które się rozmaicie w te Takty śpiewają?
Jako tu są niżej napisane
stało/ ten bywa dwoiáki/ prędki y wolny.
Ktoryż wolny?
Kiedy ná przodku śpiewánia iákiego nápisány będźie tak znák
ná drugiey liniey od wierzchu/ ábo gdźie indźiey/ to táki znák znácży/ iż to śpiewánie ma mieć Tákt długi/ y nie prędko się maią te noty śpiewáć/ ále powoli/ iáko w Mutetách bywa. Iákoż znáczą prędki? o Táktćie y notách rozmáitych.
Przez proste C ná ktoreykolwiek liniey/ y dla tegoż będą się powinny te noty wszytkie prędko śpiewáć/ iáko w Mádrygálách/ y w Willanellách śpiewáią.
Iákież są noty ine, ktore się rozmáićie w te Tákty śpiewáią?
Iáko tu są niżey nápisáne
Skrót tekstu: GorMuz
Strona: C5v
Tytuł:
Tabulatura muzyki
Autor:
Jan Aleksander Gorczyn
Drukarnia:
Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
muzyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1647
Data wydania (nie wcześniej niż):
1647
Data wydania (nie później niż):
1647
obcych obroty; Jednak cię bagna i poleskie wody Parkanić mogły od gwałtownej szkody. Lecz chłopska hardość pokoju zajrzała I rozjuszoną złość wysforowała. Więc gdy nie ufasz pazurom i sile. Umrzyj na polskiej kochanej mogile.” Jednęż pieśń kwili przy jednym ciężarze Wołyńska ziemia, idąc z Rusią w parze. Podlasze, Mazowsz tak zaczną mutety, A zwłaszcza druga śpiewa: „Ach, niestety! Dotąd-em sama w tej Polskiej Koronie Panieńskim wieńcem otaczała skronie: Teraz, prócz zguby, o ciężka sromota! Luterskim schadzkom otworzone wrota. Dobra, od przodków Bogu poświęcone, Ich Przechodami jęczą uciśnione. A czegóż czekać w tak nieszczęsnej dobie? Jedno się
obcych obroty; Jednak cię bagna i poleskie wody Parkanić mogły od gwałtownej szkody. Lecz chłopska hardość pokoju zajrzała I rozjuszoną złość wysforowała. Więc gdy nie ufasz pazurom i sile. Umrzyj na polskiej kochanej mogile.” Jednęż pieśń kwili przy jednym ciężarze Wołyńska ziemia, idąc z Rusią w parze. Podlasze, Mazowsz tak zaczną mutety, A zwłaszcza druga śpiewa: „Ach, niestety! Dotąd-em sama w tej Polskiej Koronie Panieńskim wieńcem otaczała skronie: Teraz, prócz zguby, o ciężka sromota! Luterskim schadzkom otworzone wrota. Dobra, od przodków Bogu poświęcone, Ich Przechodami jęczą uciśnione. A czegóż czekać w tak nieszczęsnej dobie? Jedno się
Skrót tekstu: RudnPieśńBar_II
Strona: 473
Tytuł:
Pieśń postna nabożna o Koronie Polskiej
Autor:
Dominik Rudnicki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
nie wcześniej niż 1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1750
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965