korabiu myśliłbym Noego, Ale mi miasto przysiężonej tęczy Brew zacerklona za pogodę ręczy. Do tych wód jako jeleń upragniony Bieżał Kupido i kołczan złocony Złożywszy, strzałki hartował w tym zdroju I chwytał gębą krople w przykrym znoju. Potem zaś jako ptak przed niepogodą Kąpał się, płucząc skrzydełka tą wodą; I gdy się myje, gdy się nurza pod nią, Nieobyczajnie zgasił w niej pochodnią, Stąd w twoim płaczu takie są zapały, Żeby mógł spalić okrąg świata cały Albo piorunem straszyć, albo domy Siarką wywracać bezbożnej Sodomy. Kto widział, jako deszcze więc spadają, Które z błyskaniem złączone bywają, Kto doznał, jako, choć za szyję
korabiu myśliłbym Noego, Ale mi miasto przysiężonej tęczy Brew zacerklona za pogodę ręczy. Do tych wód jako jeleń upragniony Bieżał Kupido i kołczan złocony Złożywszy, strzałki hartował w tym zdroju I chwytał gębą krople w przykrym znoju. Potem zaś jako ptak przed niepogodą Kąpał się, płucząc skrzydełka tą wodą; I gdy się myje, gdy się nurza pod nią, Nieobyczajnie zgasił w niej pochodnią, Stąd w twoim płaczu takie są zapały, Żeby mógł spalić okrąg świata cały Albo piorunem straszyć, albo domy Siarką wywracać bezbożnej Sodomy. Kto widział, jako deszcze więc spadają, Które z błyskaniem złączone bywają, Kto doznał, jako, choć za szyję
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 179
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. CAPUT DECIMUM Judyt nader piękna, kształtnie ubrana, z Betulil z swoją służebnicą wychodzi i od straży pojmana, przywiedziona do Holoferna, który zaraz jej gładkością pojmany został i uchwycony. ...
Ona zaś się wyzuwszy z wdowiej smutnej szaty, Znosić każe swe stroje przepyszne i kwiaty, A sama ciało śliczne wodą wonną myje, A mirem jak najdroższym naciera swą szyję. Włosy śliczne rozpuszcza nie trefiąc w kędziory I jakieś mitry kładzie na głowę wybory. Potem szaty odziewa niegdy wesołości Lat przeszłych, a szczęśliwych za męża miłości, Sandały złotem tkane, bogate obuwia,
Na nogę delikatną z podziwem zazuwia, Z klejnotami zbyt drogie na ręce manele,
. CAPUT DECIMUM Judyt nader piękna, kształtnie ubrana, z Betulil z swoją służebnicą wychodzi i od straży pojmana, przywiedziona do Holoferna, który zaraz jej gładkością pojmany został i uchwycony. ...
Ona zaś się wyzuwszy z wdowiej smutnej szaty, Znosić każe swe stroje przepyszne i kwiaty, A sama ciało śliczne wodą wonną myje, A mirem jak najdroższym naciera swą szyję. Włosy śliczne rozpuszcza nie trefiąc w kędziory I jakieś mitry kładzie na głowę wybory. Potem szaty odziewa niegdy wesołości Lat przeszłych, a szczęśliwych za męża miłości, Sandały złotem tkane, bogate obuwia,
Na nogę delikatną z podziwem zazuwia, Z klejnotami zbyt drogie na ręce manele,
Skrót tekstu: JabłJHistBar_II
Strona: 527
Tytuł:
Historie arcypiękne do wiedzenia potrzebne ...
Autor:
Jan Kajetan Jabłonowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
leczy francuską chorobę. 823. Do Jana skąpego.
Mówisz, Janie, Wprzód korzec soli mam zjeść z tobą, Chcemyli być prawymi przyjacioły z sobą. A żeśmy nigdy wespół soli nie jadali, Pytam, kiedy się będziem przyjacioły zwali? 824. Na traf żałosny.
Chłop odjeżdża do lasa, żona córkę myje W kąpieli a wtym synek nożem się przebije, Padszy przez prog. Co matka widząc strachem wspłonie, I gdy go chce ratować, dziewczę wtym utonie. Ona z tego przypadku gdy w krwawych łzach brodzi, Mąż z lasa powróciwszy na ten widok wchodzi A żalem zwyciężony bez wszelkiej uwagi, Jak miał w ręku siekierę,
leczy francuską chorobę. 823. Do Jana skąpego.
Mowisz, Janie, wprzod korzec soli mam zjeść z tobą, Chcemyli być prawymi przyjacioły z sobą. A żeśmy nigdy wespoł soli nie jadali, Pytam, kiedy się będziem przyjacioły zwali? 824. Na traf żałosny.
Chłop odjeżdża do lasa, żona corkę myje W kąpieli a wtym synek nożem się przebije, Padszy przez prog. Co matka widząc strachem wspłonie, I gdy go chce ratować, dziewczę wtym utonie. Ona z tego przypadku gdy w krwawych łzach brodzi, Mąż z lasa powrociwszy na ten widok wchodzi A żalem zwyciężony bez wszelkiej uwagi, Jak miał w ręku siekierę,
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 295
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
szedł zabitego, Którzy Izoliera od króla Hiszpana Po śmierci Folwiranta mieli kapitana.
XII.
Baluganta słuchali wodza Leonowie, Pod Grandoniego sprawą byli Algarbowie, Od brata Marsylego, potem Falzyrona Kastylia zaś mniejsza była prowadzona. Madaras zawołany lud, na poły nagi, Z Sywiliej i z żyznej prowadzi Malagi I stąd, kędy zachodnie morze myje Gadę I gdzie Betys napawa Kordubę sąsiadę.
XIII.
Po Madrasie Stordylan i Tessyra jedzie, Po Tessyrze Barykond ludzie swoje wiedzie; Lizybona Tessyra, a Stordylanowa Granata, Majoryka jest Barykondowa. Ten Tessyra beł wielki rycerz, doświadczony, A niedawno beł został królem Lizybony Po śmierci powinnego swojego, Larbina; Galicja hetmanem miała Serpentyna
szedł zabitego, Którzy Izoliera od króla Hiszpana Po śmierci Folwiranta mieli kapitana.
XII.
Baluganta słuchali wodza Leonowie, Pod Grandoniego sprawą byli Algarbowie, Od brata Marsylego, potem Falzyrona Kastylia zaś mniejsza była prowadzona. Madaras zawołany lud, na poły nagi, Z Sywiliej i z żyznej prowadzi Malagi I stąd, kędy zachodnie morze myje Gadę I gdzie Betys napawa Kordubę sąsiadę.
XIII.
Po Madrasie Stordylan i Tessyra jedzie, Po Tessyrze Barykond ludzie swoje wiedzie; Lizybona Tessyra, a Stordylanowa Granata, Majoryka jest Barykondowa. Ten Tessyra beł wielki rycerz, doświadczony, A niedawno beł został królem Lizybony Po śmierci powinnego swojego, Larbina; Galicya hetmanem miała Serpentyna
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 298
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
akcyje? Pewnie nie podniesiesz, dopiero nie zażyjesz kopiji, jeżeli żyły, moc ręki wzmagające, zwełnieją ci i obropieją. I siła miłości w swojej zawiedzie cię operacji, ogień przyrodzony kiedy zwietrzeje i zagaśnie. A tak w oboim polu któż cię zażyje? Z którego pies pod smycz niesposobny, ogon pod się złożywszy, myje i umyka zwyczajnie. Ani mąż, ani mężczyzna doskonały będziesz, chyba harmophrodit ex lex naturae, którego uciesznie zażywają ludzie. Żyje przyjemnie, słodko, kto przyzwoitą pracy i zabawy zmysły swoje rekreuje rozrywką, ani się czasem życia miłego nasycić może, kto go ma na co zażywać i obracać. Nie zgryzie serca zjadliwy smutek
akcyje? Pewnie nie podniesiesz, dopiero nie zażyjesz kopiji, jeżeli żyły, moc ręki wzmagające, zwełnieją ci i obropieją. I siła miłości w swojej zawiedzie cię operacyi, ogień przyrodzony kiedy zwietrzeje i zagaśnie. A tak w oboim polu któż cię zażyje? Z którego pies pod smycz niesposobny, ogon pod się złożywszy, myje i umyka zwyczajnie. Ani mąż, ani mężczyzna doskonały będziesz, chyba harmophrodit ex lex naturae, którego uciesznie zażywają ludzie. Żyje przyjemnie, słodko, kto przyzwoitą pracy i zabawy zmysły swoje rekreuje rozrywką, ani się czasem życia miłego nasycić może, kto go ma na co zażywać i obracać. Nie zgryzie serca zjadliwy smutek
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 189
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
siarkę, arsenik i podobne rzeczy rzadko już między pospolitemi najduje się, i ponieważ nawet kamień takowy przy topieniu żelaza dla tak nieznacznej wielości przeciwko mnóstwu meteryj topiącej się znacznie by szkodzić nie mógł; rzecz więc niepojęta jakim by sposobem rozumny sluga hutny Posessorowi huty dla imaginowanej i chymerycznej prawdziwie szkody mógł przyczynić unkoszta, kiedy węgle zaraz myje; ponieważ nato potrzeba czasu, robotników i naczyń. Trudniejsza jeszcze do pojęcia, ze nie poznaje, iż dla śmiesznej bojaźni imaginowanej szkody robocie w wysokim piecu istotną i znaczną przyczyni szkodę. Kto ma najmniejszą choć wiadomość o topieniu w wysokim piecu wie dobrze, jak wielce wilgoć szkodzi tej robocie. Wilgotności w wysokim piecu
siarkę, arsenik y podobne rzeczy rzadko iuż między pospolitemi nayduie się, y ponieważ nawet kamien takowy przy topieniu żelaza dla tak nieznaczney wielosci przeciwko mnostwu meteryi topiącey się znacznie by szkodzić nie mogł; rzecż więc niepoięta iakim by sposobem rozumny sluga hutny Possessorowi huty dla imaginowaney y chymeryczney prawdźiwie szkody mogł przyczynić unkoszta, kiedy węgle zaraz myie; ponieważ nato potrzeba czasu, robotnikow y naczyń. Trudnieysza ieszcze do poięcia, ze nie poznaie, iż dla smieszney boiazni imaginowaney szkody robocie w wysokim piecu istotną y znaczną przyczyni szkodę. Kto ma naymnieyszą choc wiadomość o topieniu w wysokim piecu wie dobrze, iak wielce wilgoć szkodzi tey robocie. Wilgotnosci w wysokim piecu
Skrót tekstu: DuhMałSpos
Strona: 22
Tytuł:
Sposób robienia węglów czyli sztuka węglarska
Autor:
Henri-Louis Duhamel Du Monceau
Tłumacz:
Jacek Małachowski
Drukarnia:
Michał Gröll
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
w Piątek pożywać/ a niż w posądzaniu jeść Brata swego w Chrystusie mięso; a co większa: sug z przyjaciół Bożych osobliwych. Zaczym świątobliwie ci Zakonnicy czynią/ którzy wolą ubogą Zakonną i klasztorną być ci porcja; a niż na takie jadki wychodzić. Zaprawdę trzebaby nam czytać tej mierze Z. Bazylego który dobrze myje takich/ którzy jedna ręką czestują/ a drugą zabijają: i toż to rozum nasz/ że się drugi niebożątko/ albo że ma wątrobę żapaloną/ albo że post uprżedził/ alboli też ze takich lownie często zaziwał/ zaczerwienieje się: co my widząc zaraz z pająkiem śpiewamy/ Salua res est erubuit. zbladł
w Piątek pożywáć/ á niż w posądzaniu ieść Brátá swego w Chrystuśie mięso; á co większá: sug z przyiáćioł Bożych osobliwych. Zaczym świątobliwie ći Zakonnicy czynią/ ktorzy wolą vbogą Zakonną y klasztorną być ći porcya; a niż ná tákie iádki wychodźić. Zaprawdę trzebaby nam czytáć tey mierze S. Bázylego ktory dobrze myie takich/ ktorzy iedna ręką czestuią/ á drugą zabiiaią: y toż to rozum nász/ że się drugi niebożątko/ albo że má wątrobę żapaloną/ álbo że post vprżedził/ álboli też ze tákich lownie często záźywał/ záczerwienieie się: co my widząc zaraz z páiąkiem spiewámy/ Salua res est erubuit. zbládł
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 55
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
. I rzekę środkiem jej płynącą/ Długo w tym zostawała deliberującą/ Jakoby ją przeprawić/ i gdzie miała brodem/ Ale kiedy i sama była jej powodem Przeźrzoczystość tej wody/ i słońce przypiecze Południowe żarliwiej. Z owych się zewlecze Grubych worów/ pospołu kamień zdjąwszy z szyje Dany od Felicjej. Toż z rozkoszą myje Śliczne Pomagranaty/ i jabłka/ i roże W ciele jej jaśniejące; mając prócz za stróże Wstydu swego/ pustynie/ i nieba świadkami: Aż w tym niespokojnemi tocząc źrzenicami/ Kiedy nimi po stronach/ i tam i sam ciśnie/ Blask jakis od poloru żelaza zabłyśnie/ Nagły nierozeznany/ podobny w miednicy Słońcu obrażonemu/
. Y rzekę środkiem iey płynącą/ Długo w tym zostawáłá deliberuiącą/ Iákoby ią przepráwić/ y gdzie miáłá brodem/ Ale kiedy y sámá byłá iey powodem Przeźrzoczystość tey wody/ y słonce przypiecze Południowe żárliwiey. Z owych się zewlecze Grubych worow/ pospołu kámien zdiąwszy z szyie Dány od Felicyey. Toż z roskoszą myie Sliczne Pomágránaty/ y iábłká/ y roże W ciele iey iaśnieiące; máiąc procz zá stroże Wstydu swego/ pustynie/ y niebá swiadkami: Aż w tym niespokoynemi tocząc źrzenicámi/ Kiedy nimi po stronách/ y tám y sám ciśnie/ Blask iákis od poloru żelázá zábłyśnie/ Nagły nierozeznány/ podobny w miednicy Słoncu obráżonemu/
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 94
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
miasteczka lasy W przepaściste swych wirów ładując tarasy J nie wprzód tak bystrego koniec czyni biegu Aż ją w swoim swe morze ubezpieczy brzegu. Tak Moskwa, w ten trop za nią niemniej groźną falą W Polskę się z Saksonii Szwedowie wywalą: Ścigając uchodzących, i już górne szyje W Niebo wznoszą, przed niemi że tak Moskal myje Drży ziemia pod ciężarem, drętwieje krai cały Którym się tak ogniste fale toczyć miały. Jak byś widział Wulkana, gdy ognista kosa Zhukaną grzywę jeżąc pod same niebiosa Z Etny huczno wypada; samym ogniem pryska Popiół, głównie, pioruny, i nadal, i zbliska Na wszystkie miece strony, toż siarczyste rzeki
miasteczka lasy W przepaściste swych wirów ładując tarasy J nie wprzód tak bystrego koniec czyni biegu Aż ją w swoim swe morze ubezpieczy brzegu. Tak Moskwa, w ten trop za nią niemniey groźną falą W Polskę się z Saxonii Szwedowie wywalą: Scigając uchodzących, y iuż górne szyie W Niebo wznoszą, przed niemi że tak Moskal myje Drży ziemia pod ciężarem, drętwieje krai cały Ktorym się tak ogniste fale toczyć miały. Jak byś widział Wulkana, gdy ognista kosa Zhukaną grzywę jeżąc pod same niebiosa Z Etny huczno wypada; samym ogniem pryska Popioł, głownie, pioruny, y nadal, y zbliska Na wszystkie miece strony, toż siarczyste rzeki
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 8
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
szykują wnowobrzeznym stawie. A wiesniak, gdy się ocknie, od siebie, odchodzi, Ze gdzie orał z wieczora, tam dzić popas brodzi, Tak gdzie równiny, miedzy Jasy a Kutnarem, Dziennym tylko podróżni dzielą bieg wymiarem; Polskie wojska ściągły się w dość długie linie; Nad rzeczką, co Kutnarski i Jaski brzeg myje. Piekny widok, lub straszny, zwłaszcza co nieznają, Skąd się ta chmura wzięła, którą już witają. J przyczyny niewiedzą, dlaczegoby wtaki Kupie, Polskie stanęły w Wołoszech orszaki. W tym wojsko zostawiwszy z obozem wtej stronie, Ku Benderu rozpuszczą Wodzowie swe konie; I ostróg, lubo rączym
szykuią wnowobrzeznym stáwie. A wiesniak, gdy się ocknie, od siebie, odchodzi, Ze gdzie orał z wieczora, tam dzić popas brodzi, Tak gdzie rowniny, miedzy Iasy á Kutnarem, Dziennym tylko podrozni dzielą bieg wymiarem; Polskie woiska sciągły się w dość długie linie; Nad rzeczką, co Kutnarski y Iaski brzeg myie. Piekny widok, lub straszny, zwłaszcza co nieznaią, Zkąd się ta chmura wzięła, ktorą iuż witaią. J przyczyny niewiedzą, dlaczegoby wtaki Kupie, Polskie staneły w Wołoszech orszaki. W tym woisko zostawiwszy z obozem wtey stronie, Ku Benderu rospuszczą Wodzowie swe konie; I ostrog, lubo rączym
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 14
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732