dajesz młode i spod wiechy. DO BARTOSZA
Schnie-ć, widzę, mózg, Bartoszu, i masz zawrót głowy, Bojąc się jakiej zdrady od swej białogłowy. Gładka-ć jest wprawdzie, ale nie mniej i wstydliwa; A szkoda, że-ć się żona dostała cnotliwa, Bo cię, widzę, tak trapi niesłuszne myślenie, Jak prawda; jak pewna rzecz, tak i podejrzenie. O, jako Wałek mędrszy: choć ma kurwę w domu, Nie da tego po sobie rozeznać nikomu. Ale ty, grzeczna pani, nie bądź darmo w winie. I to, czego się boi, niech męża nie minie. NA TOMKA
Tomek się
dajesz młode i spod wiechy. DO BARTOSZA
Schnie-ć, widzę, mózg, Bartoszu, i masz zawrót głowy, Bojąc się jakiej zdrady od swej białogłowy. Gładka-ć jest wprawdzie, ale nie mniej i wstydliwa; A szkoda, że-ć się żona dostała cnotliwa, Bo cię, widzę, tak trapi niesłuszne myślenie, Jak prawda; jak pewna rzecz, tak i podejrzenie. O, jako Wałek mędrszy: choć ma kurwę w domu, Nie da tego po sobie rozeznać nikomu. Ale ty, grzeczna pani, nie bądź darmo w winie. I to, czego się boi, niech męża nie minie. NA TOMKA
Tomek się
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 100
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ze mną jako rota ludna.
Łacno tak wygrać, bo gdy się ja boju Napieram, stoisz przy umownej radzie, Kiedy zaś spuszczę i wierzę w pokoju,
Ty wojnę rześko zaczynasz na zdradzie. Przebóg, przymierza! A że nie dla stroju Przymierza proszę, weź serce w zakładzie. CUDA MIŁOŚCI
Karmię frasunkiem miłość i myśleniem, Myśl zaś pamięcią i pożądliwością, Żądzę nadzieją karmię i gładkością, Nadzieję bajką i próżnym błądzeniem.
Napawam serce pychą z omamieniem, Pychę zmyślonym weselem z śmiałością, Śmiałość szaleństwem pasę z wyniosłością, Szaleństwo gniewem i złym zajątrzeniem.
Karmię frasunek płaczem i wzdychaniem, Wzdychanie ogniem, ogień wiatrem prawie, Wiatr zasię cieniem,
ze mną jako rota ludna.
Łacno tak wygrać, bo gdy się ja boju Napieram, stoisz przy umownej radzie, Kiedy zaś spuszczę i wierzę w pokoju,
Ty wojnę rześko zaczynasz na zdradzie. Przebóg, przymierza! A że nie dla stroju Przymierza proszę, weź serce w zakładzie. CUDA MIŁOŚCI
Karmię frasunkiem miłość i myśleniem, Myśl zaś pamięcią i pożądliwością, Żądzę nadzieją karmię i gładkością, Nadzieję bajką i próżnym błądzeniem.
Napawam serce pychą z omamieniem, Pychę zmyślonym weselem z śmiałością, Śmiałość szaleństwem pasę z wyniosłością, Szaleństwo gniewem i złym zajątrzeniem.
Karmię frasunek płaczem i wzdychaniem, Wzdychanie ogniem, ogień wiatrem prawie, Wiatr zasię cieniem,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 103
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, boleściach, znasz go? Ciężkie pożycie! a poznałżeś w-ten czas P. JEZUSA, żółcią i octem napawanego, ciężko być bez przyjaciela, a poznałżeś P. JEZUSA od wszytkich opuszczonego, tak, że i na Ojca własnego wołał: Boże Boże mój, czemus mię opuścił. już ci i głowy na myślenie nie staje, a znasz że P. JEZUSA znakłonioną głową ducha oddającego. zdejmują cię boleści? a znasz że P. JEZUSA, który się dla ciebie, jedną raną stał. Daj nam Panie to szczęście, abyś i ty nas poznawał za swoich, i my ciebie za naszego. 4. Dnia jutrzejszego macie
, boleśćiách, znasz go? Ciężkie pożyćie! á poznałżeś w-ten czás P. IEZUSA, żółćią i octem napawánego, ćiężko bydź bez przyiaćielá, á poznałżeś P. IEZUSA od wszytkich opuszczonego, ták, że i ná Oyca własnego wołał: Boże Boże moy, czemus mię opuśćił. iuż ći i głowy ná myślenie nie stáie, á znasz że P. IEZUSA znákłonioną głową duchá oddáiącego. zdeymuią ćię boleśći? á znasz że P. IEZUSA, ktory się dla ćiebie, iedną ráną stał. Day nam Pánie to szczęśćie, ábyś i ty nas poznawał zá swoich, i my ćiebie zá nászego. 4. Dniá iutrzeyszego maćie
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 58
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
do tej wyprawy; Bo postępku żadnego albo rzeczy krzywej Nie mógł nigdy wycierpieć i niesprawiedliwej. I począł się obawiać, aby nie dostali Angeliki ci, którzy w Ebudzie mieszkali, Ponieważ szukając jej po świecie, co wiedzieć, Gdzie nie był, a nie mógł się nic o niej dowiedzieć.
XV.
Tak mu ono myślenie głowę pomieszało, Że pierwsze przedsięwzięcie w niem się odmieniało, I umyślił w tem kraju więcej się nie bawić, Ale się do Ebudy co prędzej przeprawić. I jeszcze drugi Febus w morze nie zachodził, Jako mu u świętego Mola się nagodził Jeden okręt, w który wsiadł, i kiedy mijała Piąta noc, minął górę
do tej wyprawy; Bo postępku żadnego albo rzeczy krzywej Nie mógł nigdy wycierpieć i niesprawiedliwej. I począł się obawiać, aby nie dostali Angeliki ci, którzy w Ebudzie mieszkali, Ponieważ szukając jej po świecie, co wiedzieć, Gdzie nie był, a nie mógł się nic o niej dowiedzieć.
XV.
Tak mu ono myślenie głowę pomieszało, Że pierwsze przedsięwzięcie w niem się odmieniało, I umyślił w tem kraju więcej się nie bawić, Ale się do Ebudy co prędzej przeprawić. I jeszcze drugi Febus w morze nie zachodził, Jako mu u świętego Mola się nagodził Jeden okręt, w który wsiadł, i kiedy mijała Piąta noc, minął górę
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 175
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
pokój miły. Jeśli pomnisz, jak owo często wyjeżdżają mieszczanie do wsiów, co je blisko miasta mają, i lubo marmurowe w mieście chwalą progi, przecię na wieś dla uciech nie żałują drogi, wielką mając uciechę z powietrza wolnego, lekko ważą okopy zamku potężnego. Nie dadzą kręte ganki tak wiele ochłody smutnym ludziom w myśleniach jak wiejskie ogrody. Ach, me Światło! Jużeśmy dość w mieście mieszkali, dobrze byśmy się w pole lub na wieś wyrwali. Mam wioseczkę wodami wkoło obwiedzioną (nie może być piękniejsza!), blisko zakupioną. Grunty ma urodzajne i łaskawe nieba, ziemia tamta sposobna na jarz i do chleba. Me
pokój miły. Jeśli pomnisz, jak owo często wyjeżdżają mieszczanie do wsiów, co je blisko miasta mają, i lubo marmurowe w mieście chwalą progi, przecię na wieś dla uciech nie żałują drogi, wielką mając uciechę z powietrza wolnego, lekko ważą okopy zamku potężnego. Nie dadzą kręte ganki tak wiele ochłody smutnym ludziom w myśleniach jak wiejskie ogrody. Ach, me Światło! Jużeśmy dość w mieście mieszkali, dobrze byśmy się w pole lub na wieś wyrwali. Mam wioseczkę wodami wkoło obwiedzioną (nie może być piękniejsza!), blisko zakupioną. Grunty ma urodzajne i łaskawe nieba, ziemia tamta sposobna na jarz i do chleba. Me
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 95
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
, sprawy godne sławi. Do Jaśnie Wielmożnego a mnie Miłościwego Pana P. Jana z Rusca Branickiego, Kasztelana Bieckiego, Niepołomskiego, Krzeczowskiego etc. Starosty.
Na tymem dawno sadził swe staranie, Żebym czymkolwiek, zacny Kasztalanie, Twej senatorskiej mógł służyć godności, Oświadczając ci swoje powolności.
Myśliłem długo, a w myśleniu onym Przez czas niemały będąc zabawionym, Doczekałem się, że mię pułkownikiem Postanowiono nad tym to Setnikiem. Był cudzoziemcem, zgoła Włoch zrodzony, Do naszej Polski niegdy zawieziony; Zawieziony był od człeka wielkiego, W przyjaźni tobie nad inszych milszego. Ten tedy szatę polską nań sprawiwszy, A na dalszy czas mnie go
, spráwy godne sławi. Do Jaśnie Wielmożnego a mnie Miłościwego Pana P. Jana z Rusca Branickiego, Kasztelana Bieckiego, Niepołomskiego, Krzeczowskiego etc. Starosty.
Na tymem dawno sadził swe staranie, Żebym czymkolwiek, zacny Kasztalanie, Twej senatorskiej mógł służyć godności, Oświadczając ci swoje powolności.
Myśliłem długo, a w myśleniu onym Przez czas niemały będąc zabawionym, Doczekałem się, że mię pułkownikiem Postanowiono nad tym to Setnikiem. Był cudzoziemcem, zgoła Włoch zrodzony, Do naszej Polski niegdy zawieziony; Zawieziony był od człeka wielkiego, W przyjaźni tobie nad inszych milszego. Ten tedy szatę polską nań sprawiwszy, A na dalszy czas mnie go
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 1
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
już to od dwudziestu lat słyszę/ że W. Mci lat trzydzieści.
Niektóre rzeczy użyteczne z ksiąg jego wybrane. Każda Cnota na uczynkach zależy. Cokolwiek ziemia rodzi to wszytko ku używaniu ludzkiemu jest. Walka nie dla czego inszego ma być wszczęta/ jedno aby ludzie spokojnie a sprawiedliwie potym żyli. Nad swobodę a wielkie myślenie nic niemasz przyrodzeniu ludziemu przystojniejszego/ my tej swobody używać mamy/ któraby przyjacielom wdzięczną była/ a żadnemu nie szkodziła. Też aby swoboda więtsza niż moc nie była. Co komu przynależy tym jemu odpłacać jest grunt sprawiedliwości. Nic iście nie jest poczciwie jeśli niesprawiedliwie. Ze wszego towarzystwa żadnego droższego niemasz/ żadnego
iuż to od dwudźiestu lat słyszę/ że W. Mći lat trzydźieśći.
Niektore rzecży vżytecżne z kśiąg iego wybráne. Káżda Cnotá ná vcżynkách zależy. Cokolwiek źiemiá rodźi to wszytko ku vżywániu ludzkiemu iest. Walká nie dla cżego inszego ma być wszcżętá/ iedno áby ludźie spokoynie á spráwiedliwie potym żyli. Nád swobodę á wielkie myślenie nic niemász przyrodzeniu ludziemu przystoynieyszego/ my tey swobody vżywáć mamy/ ktoraby przyiaćielom wdźięcżną byłá/ á żadnemu nie szkodźiłá. Też áby swobodá więtsza niż moc nie byłá. Co komu przynależy tym iemu odpłácáć iest grunt spráwiedliwośći. Nic iśćie nie iest pocżćiwie ieśli niespráwiedliwie. Ze wszego towárzystwá żadnego droższego niemász/ żadnego
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 121
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
rachunku, prócz sobie samym. Mieliśmy więcej, niżeśmy żądali, i stąd wystarczało, żeśmy i drugim dobrze czynić mogli. Mieliśmy przestawanie, które się do naszych sposobiło skłonności. Zyliśmy na najludniejszym miejscu w największej spokojności. To było naszym żądaniem. Mogliśmy się oboje najwspanialszymi zatrudnić zabawami, czytaniem i myśleniem. Uczyliśmy się, nie dla tego, żebyśmy inszym byli przyczyną podziwienia. Uczyliśmy się dla naszego własnego ukontentowania. J żebym jednym słowem wszystko powiedziała, nie wiedzieliśmy w naszym Małżeństwie o żadnej inszej odmianie, jako o przysługach, i przysług wzajemnościach. Wiele ich nie może tego znieść, kiedy miłość
rachunku, procz sobie samym. Mieliśmy więcey, niżeśmy żądali, i ztąd wystarczało, żeśmy i drugim dobrze czynić mogli. Mieliśmy przestawanie, ktore śię do naszych sposobiło skłonności. Zyliśmy na nayludnieyszym mieyscu w naywiększey spokoynośći. To było naszym żądaniem. Mogliśmy śie oboie naywspanialszymi zatrudnić zabawami, czytaniem i myśleniem. Uczyliśmy śię, nie dla tego, żebyśmy inszym byli przyczyną podziwienia. Uczyliśmy śię dla naszego własnego ukontentowania. J żebym iednym słowem wszystko powiedziała, nie wiedzieliśmy w naszym Małżeństwie o żadney inszey odmianie, iako o przysługach, i przysług wzaiemnościach. Wiele ich nie może tego znieść, kiedy miłość
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 43
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
że ci, którzy zaniedbywają powinności wiary, i trawią życie swoje w rozkoszach, mają się czemu słusznie lękać śmierci. Albowiem prócz tego, że zguba ich pewna jest, jeżeli ich śmierć nagle potka, co się bardzo często trafia, jako nas Jezus Chrystus o tym przestrzega; chociażby im nawet choroba pozwoliła co czasu na myślenie około zbawnienia, to albo tuszą sobie, że nie jest jeszcze śmiertelna; i tak nie gotują się na śmierć, albo jeżeli się już w ostatnim postrzegą zgonie; proszą o Sakramenta Z. a to częstokroć nie tak bywa z prawdziwej pokuty, jako skutkiem jest nikczemnej bojaźni. Nie wyrzekają się szczerze rozkoszy światowej, ani
że ci, ktorzy zaniedbywaią powinności wiary, y trawią życie swoie w rozkoszach, maią się czemu słusznie lękać śmierci. Albowiem procz tego, że zguba ich pewna iest, ieżeli ich śmierć nagle potka, co się bardzo często trafia, iako nas Jezus Chrystus o tym przestrzega; chociażby im nawet choroba pozwoliła co czasu na myślenie około zbawnienia, to albo tuszą sobie, że nie iest ieszcze śmiertelna; y tak nie gotuią się na śmierć, albo ieżeli się iuż w ostatnim postrzegą zgonie; proszą o Sakramenta S. a to częstokroć nie tak bywa z prawdziwey pokuty, iako skutkiem iest nikczemney boiaźni. Nie wyrzekaią się szczerze rozkoszy światowey, ani
Skrót tekstu: AkDziec
Strona: 128
Tytuł:
Akademia dziecinna albo zbiór nauk różnych
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia JKM i Rzeczypospolitej Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1761
Data wydania (nie wcześniej niż):
1761
Data wydania (nie później niż):
1761
zowiem takiego po Polsku Fiute/ który ani nauką/ ani od natury nie jest opatrzon baczeniem skłonnem do przystojnego: a komu zaś dobrze ułożono w głowie/ nie lada jako sobie w sprawach swoich poczyna. Stąd tedy też masz poznać/ iż Filozofia/ jest barzo pożyteczna do obyczajów/ i nauki głębokiej. Naprzód/ iż myślenie w naukach głębokich/ ducha od ciała odłącza: i czyni go czystszym. Druga/ iż w naukach głębokich obieranie się/ najdują się przyczyny do dobrych spraw. Trzecia/ iż przez głębokość rzeczy uważenia/ widziemy prawa/ widziemy czego się chwytać/ widziemy opatrzność Boską/ którym rzeczom kto posłuszny jest/ dobry jest. Czwarta
zowiem takiego po Polsku Fiute/ ktory áni náuką/ ani od nátury nie iest opátrzon baczeniem skłonnem do przystoynego: á komu záś dobrze vłożono w głowie/ nie ladá iako sobie w spráwách swoich poczyna. Ztąd tedy też masz poznáć/ iż Philosophia/ iest bárzo pożyteczna do obyczaiow/ y náuki głębokiey. Naprzod/ iż myślenie w náukách głębokich/ duchá od ciáłá odłącza: y czyni go czystszym. Druga/ iż w náukách głębokich obieránie się/ náyduią się przyczyny do dobrych spraw. Trzećia/ iż przez głębokość rzeczy vważenia/ widźiemy práwá/ widźiemy czego się chwytać/ widźiemy opátrzność Boską/ ktorym rzeczom kto posłuszny iest/ dobry iest. Czwarta
Skrót tekstu: PetrSEt
Strona: 122
Tytuł:
Etyki Arystotelesowej [...] pierwsza część
Autor:
Sebastian Petrycy
Drukarnia:
Maciej Jędrzejowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
filozofia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618