się nauczycie/ że i szkoły do Kościelnego forum/ i Akademie osobliwie do stolice Apostołskiej zawzdy należały/ i należą. Teraz i trochę poborgujcie/ a odpowiedzi na drugi wasz argument posłychajcię. Rozdział. Pierwszy Rozdział Pierwszy Rozdział Rozdział WTÓRY Drugi argument Plebański/ naprzeciwko szkołom Jezuickim jest/ że Jezuici drogo uczą/ chociaj ludziom oczy mydlą jakby gratis/ albo darmo uczyli: i droga ta ich nauka bardzo/ z wielkim Rzeczypospolitej oszukaniem. toć tedy szkół swych w Krakowie mieć nie mają. Dowodzi tego Pleban bo Jezuici wielkie mają majętności/ dobra ich onera Reipublice nie ponoszą; nie przyjmują Kolegia ażeby miały fundacją/ coby się ich niemało dostatecznie wychować
się náuczyćie/ że y szkoły do Kośćielnego forum/ y Akademie osobliwie do stolice Apostolskiey záwzdy nalezáły/ y należą. Teráz i trochę poborguyćie/ á odpowiedźi ná drugi wasz árgument posłychayćię. Rozdział. Pierwszy Rozdział Pierwszy Rozdział ROZDZIAL WTORY Drugi árgument Plebáński/ náprzećiwko szkołom Iezuickim iest/ że Iezuici drogo vczą/ choćiay ludźiom oczy mydlą iakby gratis/ álbo dármo vczyli: y droga tá ich náuka bárdzo/ z wielkim Rzeczypospolitey oszukániem. toć tedy szkoł swych w Krákowie mieć nie máią. Dowodzi tego Pleban bo Iezuici wielkie máią máiętnośći/ dobrá ich onera Reipublicae nie ponoszą; nie przyimuią Collegia áżeby miały fundácyą/ coby się ich niemáło dostátecznie wychowáć
Skrót tekstu: SzemGrat
Strona: 6
Tytuł:
Gratis plebański
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1627
Data wydania (nie wcześniej niż):
1627
Data wydania (nie później niż):
1627
nakrotcej mi się na tym miejscu opisać zdało tę sprawę. Nie tak dla podania sposobu do wyciągania Esenciej z rzeczy przyrodzonych/ jako dla przypatrzenia i wybaczenia wielo i próżnomowności/ tych Niebopiekielnych Mistrzów/ którzy wiele obiecują/ a mało abo nic nie czynią dobrego i skutecznego/ tylko aparencie jakieś/ którymi oczy/ i rozumy ludzkie mydlą/ i słowy podają. Nie żeby to wyciągnienie Istności być nie mogło/ jako piszą/ ale że te rzeczy pismy swymi tak zatrudnili i zawichłali/ że do pojęcia trudne/ a do wykonania trudniejsze być się zdadzą. A to/ abo z niedoskonałej umiejętności/ abo z zazdrości czynią/ i tak podają. Ale do
nakrotcey mi się ná tym mieyscu opisáć zdáło tę spráwę. Nie ták dla podánia sposobu do wyćiągánia Essenciey z rzeczy przyrodzonych/ iáko dla przypátrzenia y wybaczenia wielo y prożnomownośći/ tych Niebopiekielnych Mistrzow/ ktorzy wiele obiecuią/ á máło ábo nic nie czynią dobrego y skutecznego/ tylko ápárencie iákieś/ ktorymi oczy/ y rozumy ludzkie mydlą/ y słowy podáią. Nie żeby to wyćiągnienie Istnośći bydź nie mogło/ iáko piszą/ ále że te rzeczy pismy swymi ták zátrudnili y záwichłáli/ że do poięćia trudne/ á do wykonánia trudnieysze bydź się zdádzą. A to/ ábo z niedoskonáłey vmieiętnośći/ ábo z zazdrośći czynią/ y ták podáią. Ale do
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 333
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
mu ad intende dał, że się ostatka Domyślił: już mu poty panowała gratka A potym — dute passa nie czekając guza! A tak niepotrzebnego wystraszył intruza. Poszedł w swoje — markocząc — drogę przedsięwziętą, A oni też ochotę kończyli zaczętą Wzajem komplementując. Gdzie omomiciele — Z sobą polskim językiem mówiąc bardzo wiele — Włochowi mydlą oczy, lub już omomiony Swojej własnej za swoje nie przyznaje żony.
Długo tak lusztykują, lecz nieukrzywdzony Włoch każdą spełnić musi za prośbą swej żony. Same jedwabne słówka chytrej pochlebniczki Przyniewalały każdą wyciąć do kropiczki, Która — dla ochotniejszych haustów — w jeden, w drugi Kielich życzliwość kładzie fortunnej żeglugi.
Głos zatym z weneckiemi
mu ad intende dał, że sie ostatka Domyślił: już mu poty panowała gratka A potym — dute passa nie czekając guza! A tak niepotrzebnego wystraszył intruza. Poszedł w swoje — markocząc — drogę przedsięwziętą, A oni też ochotę kończyli zaczętą Wzajem komplementując. Gdzie omomiciele — Z sobą polskim językiem mowiąc bardzo wiele — Włochowi mydlą oczy, lub już omomiony Swojej własnej za swoje nie przyznaje żony.
Długo tak lusztykują, lecz nieukrzywdzony Włoch kożdą spełnić musi za prośbą swej żony. Same jedwabne słowka chytrej pochlebniczki Przyniewalały kożdą wyciąć do kropiczki, Ktora — dla ochotniejszych haustow — w jeden, w drugi Kielich życzliwość kładzie fortunnej żeglugi.
Głos zatym z weneckiemi
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 99
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
na czoło mu wieje. Z tym wszystkim oto gdy się biedzi, zaraz trafiła prawie zła bogini na raz, chcąc, żeby odwrót uczynił od onej poczciwej ksieni, w niebie urodzonej. Ale on jako w morzu krzemień mocny, na który Ewrus i Auster poboczny srogiemi zewsząd gdy biją bałwany, białe, nic więcej, mydlą wierzch pijany. Tak ten wnuk mężny starożytnych dziadów, nie chcąc pozostać nic domowych śladów, hydzi się żaglem tej obłudnej Pani, woląc ster Cnoty, acz mu płaci taniej.
APOLLOOdpuść mi, a ten niezwyciężony nie był tak strażą i miejscem ściśniony, lecz jako prawy lew, we lwim ubierze jednę za
na czoło mu wieje. Z tym wszystkim oto gdy się biedzi, zaraz trafiła prawie zła bogini na raz, chcąc, żeby odwrót uczynił od onej poczciwej ksieni, w niebie urodzonej. Ale on jako w morzu krzemień mocny, na który Ewrus i Auster poboczny srogiemi zewsząd gdy biją bałwany, białe, nic więcej, mydlą wierzch pijany. Tak ten wnuk mężny starożytnych dziadów, nie chcąc pozostać nic domowych śladów, hydzi się żaglem tej obłudnej Pani, woląc ster Cnoty, acz mu płaci taniéj.
APOLLOOdpuść mi, a ten niezwyciężony nie był tak strażą i miejscem ściśniony, lecz jako prawy lew, we lwim ubierze jednę za
Skrót tekstu: MiasKZbiór
Strona: 218
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Kacper Miaskowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia, fraszki i epigramaty
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Alina Nowicka-Jeżowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1995
przed tym w Islandyj nie bywali/ ci którzy już tam pierwej beli. Ceremonia to taka jest. Wsadzą każdego z nich osobno na powróz, a windą do góry podniósłszy, trzy kroć do morza w puszczają i ponurzają/ a gdy ich z wody znowu wyciągną/ myją im głowy wodą morską i liną jak ręka miąźszą mydlą. I z nami tedy także się obejść chcieli/ ale my widząc że to łaznia niebarzo smaczna, ba i niebezpieczna (abowiem, kiedyby się kto nie dobrze powroza trzymał łatwieby z niego do morza spaść mógł/ a niźby go oni stąd znowu wyciągnęli/ aboby utonął/ aboby się wody dobrze napieł
przed tym w Islándyi nie bywáli/ ci ktorzy juź tám pierwey beli. Ceremonia to táka jest. Wsádzą káźdego z nich osobno ná powroz, á windą do gory podniozszy, trzy kroć do morza w puszczáją y ponurzáią/ á gdy ich z wody znowu wyćiągną/ myją im głowy wodą morską y liną ják ręká miąźszą mydlą. Y z námi tedy tákźe śię obeyść chcieli/ ále my widząc że to łaznia niebárzo smáczna, bá y niebespieczna (ábowiem, kiedyby śię kto nie dobrze powrozá trzymał łátwieby z niego do morza zpaść mogł/ á niźby go oni ztąd znowu wyćiągnęli/ áboby utonął/ áboby śię wody dobrze nápieł
Skrót tekstu: VetIsland
Strona: 5
Tytuł:
Islandia albo Krótkie opisanie Wyspy Islandii
Autor:
Daniel Vetter
Miejsce wydania:
Leszno
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, relacje
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638