Męża i płaczem dziatek poruszona haniebnie się rozgniewała/ i one dwoje dziatek doma zabiła. W nocy Mąż szaleniem pijany do domu przyszedszy nioczym nie wiedział/ co się było stało/ poszedł spać a nader opitym będąc jak skoro twardo zasnął/ i na łóżku jak zabity leżał: ona (Zona) właśnie tymże nożem/ którym dziatki pomordowała/ Męża spiącego przebiła. Gdy się Magistrat albo Urząd o tym okrutnym i strasznym Uczynku dowiedział: Zonę onę pojmać kazał/ i jako tę/ która rozumiała/ że dobrze była uczyniła/ na śmierć skazał. A kiedy już na miejsce/ gdzie miała być stracona/ przyprowadzona była: tedy Męże upominała
Mężá y płáczem dźiatek poruszona hániebnie śię rozgniewáłá/ y one dwoje dźiatek domá zábiłá. W nocy Mąż száleniem pijány do domu przyszedszy nioczym nie wiedźiał/ co śię było stáło/ poszedł spáć á náder opitym będąc ják skoro twárdo zásnął/ y ná łożku ják zábity leżał: oná (Zoná) właśnie tymże nożem/ ktorym dźiatki pomordowáłá/ Męża spiącego przebiłá. Gdy śię Magistrat álbo Urząd o tym okrutnym y strásznym Uczynku dowiedźiał: Zonę onę poimáć kazał/ y jáko tę/ ktora rozumiáłá/ że dobrze byłá uczyniłá/ ná śmierć skazał. A kiedy już ná mieysce/ gdźie miáłá bydź strácona/ przyprowádzona byłá: tedy Męże upomináłá
Skrót tekstu: GdacKon
Strona: 27.
Tytuł:
Dyszkursu o pijaństwie kontynuacja
Autor:
Adam Gdacjusz
Drukarnia:
Jan Krzysztof Jakub
Miejsce wydania:
Brzeg
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
obłażą. Aż jedna, co niedawno była panią młodą: „Trudnoż się jej uchronić, kiedy kogo wiodą. Wiem ja, com tej nieszczęsnej ucierpiała nocy.” Jeszcze coś mówić chciała o onej niemocy, Lecz widząc starsze, że tu bez kaw być nie może, Porwą się za obrusem, pochowawszy noże. 26 (F). DO DZIEDZICA WSI LIPY, UTRATNEGO
Rad bym wiedział przyczynę twego z Lipy wyścia. W Podgórzu na przednówku z lipowego liścia Chleb jedzą, kędy owsem i samym przędziwem
Ludzie żywi; musi być w Zawiślu to dziwem, Żeś Lipę zjadł, którą dziad twój dziedzicznie szczepił. A ów
obłażą. Aż jedna, co niedawno była panią młodą: „Trudnoż się jej uchronić, kiedy kogo wiodą. Wiem ja, com tej nieszczęsnej ucierpiała nocy.” Jeszcze coś mówić chciała o onej niemocy, Lecz widząc starsze, że tu bez kaw być nie może, Porwą się za obrusem, pochowawszy noże. 26 (F). DO DZIEDZICA WSI LIPY, UTRATNEGO
Rad bym wiedział przyczynę twego z Lipy wyścia. W Podgórzu na przednówku z lipowego liścia Chleb jedzą, kędy owsem i samym przędziwem
Ludzie żywi; musi być w Zawiślu to dziwem, Żeś Lipę zjadł, którą dziad twój dziedzicznie szczepił. A ów
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 22
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
malowane galarety za tem; Myślę, co dalej czynić mam z tym odrwiświatem: Czy ja krowa na głąbie, czy koza na kwiatki? Gniewam się i tylko mu nie wspomnię pań matki. Toż ślimaki, ostrygi, podobno i żaby: Rozumiejąc prawdziwie, że wieprzowe schaby Albo jakie misternie upieczone ptastwo, Siągnę z nożem do misy, aż ono plugastwo. Wytrząsa Włoch skorupy, kosteczki osysa. Aż znowu druga po tej następuje misa: Para w nie zasuszonych gołąbiątek pałkach, Tamże rznięte kogutom grzebyki przy jajkach, Toż kochane blomuzie. Na samo przezwisko, Miasto jedzenia, już mi do ublwania blisko. Wety za tym z dawnego nastąpią zwyczaju
malowane galarety za tem; Myślę, co dalej czynić mam z tym odrwiświatem: Czy ja krowa na głąbie, czy koza na kwiatki? Gniewam się i tylko mu nie wspomnię pań matki. Toż ślimaki, ostrygi, podobno i żaby: Rozumiejąc prawdziwie, że wieprzowe schaby Albo jakie misternie upieczone ptastwo, Siągnę z nożem do misy, aż ono plugastwo. Wytrząsa Włoch skorupy, kosteczki osysa. Aż znowu druga po tej następuje misa: Para w nie zasuszonych gołąbiątek pałkach, Tamże rznięte kogutom grzebyki przy jajkach, Toż kochane blomuzie. Na samo przezwisko, Miasto jedzenia, już mi do ublwania blisko. Wety za tym z dawnego nastąpią zwyczaju
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 34
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
co przytknie do gęby, to patrzy, to słucha, Więcej nie połknie, tylko jako jedna mucha; Za każdym razem kląśnie i oka przymruży, A mnie tym bardziej ckliwo, im smakuje dłużej. Za czym, ledwie mnie dojdzie, wszytko oraz całkiem, Że nie z kieliszkiem, jednym połknąłem michałkiem. Upuściwszy nóż z garści, pojrzy na mnie krzywo, Że tymże haustem wino, którym piję piwo. Więc że drugiego czekać na mnie było długo, Dziękuję za on obiad, obiecuję mu go Odwdzięczyć; prowadzi mnie na ostatnie wschody. Zbieram nogi co prędzej do swojej gospody;
Już czeladź po obiedzie: „Złodzieje, czemu
co przytknie do gęby, to patrzy, to słucha, Więcej nie połknie, tylko jako jedna mucha; Za każdym razem kląśnie i oka przymruży, A mnie tym bardziej ckliwo, im smakuje dłużej. Za czym, ledwie mnie dojdzie, wszytko oraz całkiem, Że nie z kieliszkiem, jednym połknąłem michałkiem. Upuściwszy nóż z garści, pojźry na mnie krzywo, Że tymże haustem wino, którym piję piwo. Więc że drugiego czekać na mnie było długo, Dziękuję za on obiad, obiecuję mu go Odwdzięczyć; prowadzi mnie na ostatnie wschody. Zbieram nogi co prędzej do swojej gospody;
Już czeladź po obiedzie: „Złodzieje, czemu
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 34
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i bigos cielęcy.” A ja krzyknę głosem: „Dawaj po włoskiej uczcie kapustę z bigosem!” Walę łyżką oboje; toż wysławszy boki, Wypiwszy garniec wina, przysięgę, że póki Włoszy w Krakowie i ja póki żywy będę, Do włoskiego bankietu na czczo nie usiądę. Nazajutrz każę chłopcu, żeby miał nóż myty: „Pójdę znowu do Włocha, pójdziesz ze mną i ty.” Dopieroż ten niecnota pocznie kląć i łajać: „A kiegoż tam nieszczęścia — rzecze — nożem krajać?” I po gębieć tam mało, prócz jednego nosa, Gdzie jeść nic, tylko wąchać: delicata cosa. 57 (F
i bigos cielęcy.” A ja krzyknę głosem: „Dawaj po włoskiej uczcie kapustę z bigosem!” Walę łyżką oboje; toż wysławszy boki, Wypiwszy garniec wina, przysięgę, że poki Włoszy w Krakowie i ja póki żywy będę, Do włoskiego bankietu na czczo nie usiędę. Nazajutrz każę chłopcu, żeby miał nóż myty: „Pójdę znowu do Włocha, pójdziesz ze mną i ty.” Dopieroż ten niecnota pocznie kląć i łajać: „A kiegoż tam nieszczęścia — rzecze — nożem krajać?” I po gębieć tam mało, prócz jednego nosa, Gdzie jeść nic, tylko wąchać: delicata cosa. 57 (F
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 35
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
że póki Włoszy w Krakowie i ja póki żywy będę, Do włoskiego bankietu na czczo nie usiądę. Nazajutrz każę chłopcu, żeby miał nóż myty: „Pójdę znowu do Włocha, pójdziesz ze mną i ty.” Dopieroż ten niecnota pocznie kląć i łajać: „A kiegoż tam nieszczęścia — rzecze — nożem krajać?” I po gębieć tam mało, prócz jednego nosa, Gdzie jeść nic, tylko wąchać: delicata cosa. 57 (F). DO WOJCIECHA
Co też sobie pomyśli na twym grzbiecie dzisia Pożyczona na ten akt ferezyja rysia! Ongi kawaler, teraz błazen się w niej szerzy; A co większa, ublwa
że poki Włoszy w Krakowie i ja póki żywy będę, Do włoskiego bankietu na czczo nie usiędę. Nazajutrz każę chłopcu, żeby miał nóż myty: „Pójdę znowu do Włocha, pójdziesz ze mną i ty.” Dopieroż ten niecnota pocznie kląć i łajać: „A kiegoż tam nieszczęścia — rzecze — nożem krajać?” I po gębieć tam mało, prócz jednego nosa, Gdzie jeść nic, tylko wąchać: delicata cosa. 57 (F). DO WOJCIECHA
Co też sobie pomyśli na twym grzbiecie dzisia Pożyczona na ten akt ferezyja rysia! Ongi kawaler, teraz błazen się w niej szerzy; A co większa, ublwa
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 35
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Aleć i to dobry znak, czego wszyscy życzym, Być Waszmości pod kuprem, byle nie indyczym.” 62 (P). FIGIEL PIES
Dał mi ksiądz psa, i rzeczą Figla, i przezwiskiem. Coś kazał z ziemie, z wody, wszytko znosił pyskiem; Czapki na głowie, w ścienie doskakiwał noża; Służył, krzykał, a w drodze stanął mi za stróża; Rozumiał obiecadło i pewne sylaby; Pyska na chleb za zdrowie nie otworzył baby, Ażeś mu pannę wspomniał; umiał różne szprynce;
Nie mógł zginąć, bo wszytkie pamiętał gościńce. Figiel a figiel cały, pannom chustki kradał, Ze wszytkimi sztukami,
Aleć i to dobry znak, czego wszyscy życzym, Być Waszmości pod kuprem, byle nie indyczym.” 62 (P). FIGIEL PIES
Dał mi ksiądz psa, i rzeczą Figla, i przezwiskiem. Coś kazał z ziemie, z wody, wszytko znosił pyskiem; Czapki na głowie, w ścienie doskakiwał noża; Służył, krzykał, a w drodze stanął mi za stróża; Rozumiał obiecadło i pewne sylaby; Pyska na chleb za zdrowie nie otworzył baby, Ażeś mu pannę wspomniał; umiał różne szprynce;
Nie mógł zginąć, bo wszytkie pamiętał gościńce. Figiel a figiel cały, pannom chustki kradał, Ze wszytkimi sztukami,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 36
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
na kłęby, Gdy ręce miał przysłabszym, ujmie poprąg w zęby. Chce potem do strzemienia nogę włożyć zwykle, Lecz mu się broda w przęczkę ze spieniem zawikle. Pierdzi szkapa podpięty, a potem jak z woru
Imo sam nos świeżego puści gnój odoru. Porwie się na ostatek; dziad przy nim w zawody; Noża nie ma przy sobie, żeby urżnął brody. I tak długo w tej biedzie nieborak się męczy, Aże go ktoś, na drodze złapawszy, wyręczy. 65 (F). DO KSIĘDZA PLEBANA JEDNEGO W PODGÓRZU
Narzekają w biskupim księża konsystorzu, Że nazbyt plebanije ubogie w Podgórzu, Że jedna nie wyżywi swym dochodem księdza
na kłęby, Gdy ręce miał przysłabszym, ujmie poprąg w zęby. Chce potem do strzemienia nogę włożyć zwykle, Lecz mu się broda w przęczkę ze spieniem zawikle. Pierdzi szkapa podpięty, a potem jak z woru
Imo sam nos świeżego puści gnój odoru. Porwie się na ostatek; dziad przy nim w zawody; Noża nie ma przy sobie, żeby urżnął brody. I tak długo w tej biedzie nieborak się męczy, Aże go ktoś, na drodze złapawszy, wyręczy. 65 (F). DO KSIĘDZA PLEBANA JEDNEGO W PODGÓRZU
Narzekają w biskupim księża konsystorzu, Że nazbyt plebanije ubogie w Podgorzu, Że jedna nie wyżywi swym dochodem księdza
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 38
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
po lewej stronie kamienice szarej, Między inszym towarem widząc okulary, Chcę je sobie do oczu przybierać i z sporem Pieniędzy do onego kramu idę worem. Kupiłem okulary i puzderko na nie. Widząc karty, w Bobowej i tych nie dostanie, Wziąłem kilka tuzinów, przy zabawie może Fortuna szczęścia życzyć. Kupię potem noże Sobie w kości słoniowej, dla żony w koralu Nożenki wybijaną robotą z blachmalu (Wstydzi-ć się na bankiecie bawolego rogu) — Na cóż człowiek pracuje, porwon swój koszt Bogu. Sobie potem obuszek, żenie kupię trzcinę. Obaczywszy grzebieniarz, i tego nie minę, Potrzebny jest i ścianę w pokoju ozdobi. Sługa
po lewej stronie kamienice szarej, Między inszym towarem widząc okulary, Chcę je sobie do oczu przybierać i z sporem Pieniędzy do onego kramu idę worem. Kupiłem okulary i puzderko na nie. Widząc karty, w Bobowej i tych nie dostanie, Wziąłem kilka tuzinów, przy zabawie może Fortuna szczęścia życzyć. Kupię potem noże Sobie w kości słoniowej, dla żony w koralu Nożenki wybijaną robotą z blachmalu (Wstydzi-ć się na bankiecie bawolego rogu) — Na cóż człowiek pracuje, porwon swój koszt Bogu. Sobie potem obuszek, żenie kupię trzcinę. Obaczywszy grzebieniarz, i tego nie minę, Potrzebny jest i ścianę w pokoju ozdobi. Sługa
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 95
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
domu, pomyślę, jałatem. Więc we wsi poddanego a sierotę bierę: Skoro dworską w młodości przejmie manijerę, Może potem być sługa łaski mojej godny. Jakoż mi, przez cały rok, barzo był wygodny; Aż kiedy pakłak wdzieje, guńka z niego spadnie, Naprzód autoryzuje, a potem mię kradnie. Zrazu nóż, łyżka i co tym podobne ginie, Do szkatuły w ostatku siągnie i do skrzynie. I tyś nie mój, natury kiedy przywilejem, Zawsze humorowatym szlachcic, chłop złodziejem. Bywszy potem z ziemiańskim we Gdańsku towarem, Niemczyk mi się spodobał. Więc oń z ojcem starem Kontraktuję, i krótko namawiać go trzeba
domu, pomyślę, jałatem. Więc we wsi poddanego a sierotę bierę: Skoro dworską w młodości przejmie manijerę, Może potem być sługa łaski mojej godny. Jakoż mi, przez cały rok, barzo był wygodny; Aż kiedy pakłak wdzieje, guńka z niego spadnie, Naprzód autoryzuje, a potem mię kradnie. Zrazu nóż, łyżka i co tym podobne ginie, Do szkatuły w ostatku siągnie i do skrzynie. I tyś nie mój, natury kiedy przywilejem, Zawsze humorowatym szlachcic, chłop złodziejem. Bywszy potem z ziemiańskim we Gdańsku towarem, Niemczyk mi się spodobał. Więc oń z ojcem starem Kontraktuję, i krótko namawiać go trzeba
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 148
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987