tylko mam a gardziel niesyty: Nic nie połykam, tylko co wprzód gęby Ludzkiej się tknęło i przeszło przez zęby. Nie służę zwierzom i ptastwu, co leci, Tylko co ludziom (i to oprócz dzieci), Którzy mi brzydkim napełnią wzdychaniem Gardło, i usta szpetnym całowaniem. Jako u dworu, gdzie się każdy nęci, Tyle mam listów i tyle pieczęci; Każdy potrzebny beze mnie się wścieka, A po wygodzie przede mną ucieka. GADKA SZÓSTA
Pierwej muszę do grobu wstąpić, niż ożyję, I nie mogę dobrze żyć, jeśli wprzód nie zgniję. Matka mię bez pomocy mej nad przyrodzenie Nie urodzi, i moje cudowne rodzenie, Że
tylko mam a gardziel niesyty: Nic nie połykam, tylko co wprzód gęby Ludzkiej się tknęło i przeszło przez zęby. Nie służę zwierzom i ptastwu, co leci, Tylko co ludziom (i to oprócz dzieci), Którzy mi brzydkim napełnią wzdychaniem Gardło, i usta szpetnym całowaniem. Jako u dworu, gdzie się każdy nęci, Tyle mam listów i tyle pieczęci; Każdy potrzebny beze mnie się wścieka, A po wygodzie przede mną ucieka. GADKA SZÓSTA
Pierwej muszę do grobu wstąpić, niż ożyję, I nie mogę dobrze żyć, jeśli wprzód nie zgniję. Matka mię bez pomocy mej nad przyrodzenie Nie urodzi, i moje cudowne rodzenie, Że
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 192
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
rodzicy, nie puszczano ciotek. Kto by to rzekł, że i tam żądzy nie ulęże; Z którą kiedy odważne serce się sprzysięże, Nie masz tak czułej straży i zamknięcia, gdzie by Dowcipny człowiek nie miał dojechać pod nieby. I owszem, to jest ludzkiej przyrodzenie chęci: Czego trudniej dostąpić, to ją barziej nęci. Dojźrawszy jej w kościele jeden książę grzeczny, Zaraz od Kupidyna odniósł raz serdeczny. Co prac i trudów podjął, co wysypał złota, Co jawnych niebezpieczeństw z odwagą żywota; Krótko mówiąc, z każdej się starający miary, Przez baby, dziewki, sługi, tylko nie przez czary, Otrzymał obietnicę i rzeczone słowo Na
rodzicy, nie puszczano ciotek. Kto by to rzekł, że i tam żądzy nie ulęże; Z którą kiedy odważne serce się sprzysięże, Nie masz tak czułej straży i zamknięcia, gdzie by Dowcipny człowiek nie miał dojechać pod nieby. I owszem, to jest ludzkiej przyrodzenie chęci: Czego trudniej dostąpić, to ją barziej nęci. Dojźrawszy jej w kościele jeden książę grzeczny, Zaraz od Kupidyna odniósł raz serdeczny. Co prac i trudów podjął, co wysypał złota, Co jawnych niebezpieczeństw z odwagą żywota; Krótko mówiąc, z każdej się starający miary, Przez baby, dziewki, sługi, tylko nie przez czary, Otrzymał obietnicę i rzeczone słowo Na
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 362
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i ozdobne sceny Triumfów męstwa twego odważnego, Mądre z Parnasu wzbudzając Kameny Helikońskiego do tejże zabawy, O godny wiecznie nieśmiertelnej sławy
Cny Aleksandrze Koniecpolski, który Słodkiej rodzica twojego pamięci, Kładąc przed oczy sobie zasług wzory, I dzieł wspaniałych, i wrodzonej chęci Przeciw ojczyźnie, skąd przednie honory I co do cnoty pobudza i nęci Jemu służyły, gdy i wojsk hetmanem, I krakowskim był wielkim kasztelanem. Podobnym trybem postępując sobie, Na równą sławę zawsze zarabiałeś,
I co twej pańskiej przystało osobie Urodzenie swe a cnotami równałeś, A ojczyźnie swej w którejkolwiek dobie Służyć i pomoc nieść nie omieszkałeś: W trudności rady bądź potrzebowała, Bądź
i ozdobne sceny Tryumfów męstwa twego odważnego, Mądre z Parnasu wzbudzając Kameny Helikońskiego do tejże zabawy, O godny wiecznie nieśmiertelnej sławy
Cny Alexandrze Koniecpolski, który Słodkiej rodzica twojego pamięci, Kładąc przed oczy sobie zasług wzory, I dzieł wspaniałych, i wrodzonej chęci Przeciw ojczyznie, zkąd przednie honory I co do cnoty pobudza i nęci Jemu służyły, gdy i wojsk hetmanem, I krakowskim był wielkim kasztelanem. Podobnym trybem postępując sobie, Na równą sławę zawsze zarabiałeś,
I co twej pańskiej przystało osobie Urodzenie swe a cnotami równałeś, A ojczyznie swej w którejkolwiek dobie Służyć i pomoc nieść nie omieszkałeś: W trudności rady bądź potrzebowała, Bądź
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 317
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
że lepiej od nas nauki odnowi, Daj się ubłagać Ojcze, niech natury prawo, Uskromi gniew Ojcowski, stawi się łaskawo. Hersylla: Ach Mężu! wszak to Dziecię jednychże wnętrzności, Jako Ojciec chciej zażyć nad synem litości. Odpuść, pozwól niech wyzna w dobrowolnej chęci, Ze to rozum i honor do nauki nęci. Demokryt. Za waszym uproszeniem daję przystęp wolny, Usłyszę rozpacz słusznę i umysł powolny, Jednak wątpię o skutkach, bo któż nagiąć może Dąb prochnem oszpecony, chyba ty mój Boże. SCENA II
Demokryt, Hersylla, Zyzym, Sylfronid, Galezjusz: ACh Ojcze! widzisz u stop winowajcę złego, Bez nauk, bez
że lepiey od nas nauki odnowi, Day się ubłagać Oycze, niech natury prawo, Uskromi gniew Oycowski, stawi się łaskawo. Hersylla: Ach Mężu! wszak to Dźiecię iednychże wnętrzności, Iako Oyciec chciey zażyć nad synem litości. Odpuść, pozwol niech wyzna w dobrowolney chęci, Ze to rozum y honor do nauki nęci. Demokryt. Za waszym uproszeniem daię przystęp wolny, Usłyszę rospacz słusznę y umysł powolny, Iednak wątpię o skutkach, bo ktoż nagiąć może Dąb prochnem oszpecony, chyba ty moy BOZE. SCENA II
Demokryt, Hersylla, Zyzym, Sylfronid, Galezyusz: ACh Oycze! widźisz u stop winowaycę złego, Bez nauk, bez
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFMiłość
Strona: C2
Tytuł:
Miłość mistrzyni doskonała
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
. Gdym jeszcze w słusznej karze był dozorcą roli, Stosując się do własnej tępej myśli woli, Obchodząc zaorane grunta z potem czoła, Leniwa mię ochota w gaj do snu przywoła, Tam wchodząc obaczyłem trzy Damy leżące Piękniejsze nad Boginie, kształtem swym wabiące, Lecz najmłodsza po której krew się igra z mlekiem, Nęci mię najwdzięczniejszych przymiotów wabikiem, Miłość ciekawe ręce wysławszy w kurs drogi, Posiągneła do piersi, a potym do nogi. Lecz skoro obudzone otworzy ta oczy, Dopieroż do cholery i gniewu wyskoczy, Łaje za bezpieczeństwo, Prostakiem mianuje, Satyrem słowo w słowo, gniew w gniew animuje. Jam zaś upokorzony upadszy pod
. Gdym ieszcze w słuszney karze był dozorcą roli, Stosuiąc się do własney tępey myśli woli, Obchodząc zaorane grunta z potem czoła, Leniwa mię ochota w gay do snu przywoła, Tam wchodząc obaczyłem trzy Damy leżące Pięknieysze nad Boginie, kształtem swym wabiące, Lecz naymłodsza po ktorey krew się igra z mlekiem, Nęci mię naywdźięcznieyszych przymiotow wabikiem, Miłość ciekawe ręce wysławszy w kurs drogi, Posiągneła do pierśi, á potym do nogi. Lecz skoro obudzone otworzy ta oczy, Dopieroż do cholery y gniewu wyskoczy, Łaie za bespieczeństwo, Prostakiem mianuie, Satyrem słowo w słowo, gniew w gniew ánimuie. Iam zaś upokorzony upadszy pod
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFMiłość
Strona: D2v
Tytuł:
Miłość mistrzyni doskonała
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Nieba ze świata ingres. Szczególniej jednak praesentibus omnẽ chcę movere lapidem, abym obicem mógł uczynić intencjom W. M. W. M. Pana, które jakom słyszał do Societatem JESU zamierzają. Boć jeżeli gdzie tu rozumiem samołowki, tu ponęta wabi, i nie tak Boska jak ludzka wokacja, i respekt nęci jak drugiego Cyrenejczyka svaviter fortiter augariują perswazje, do tego Jezusowego Krzyża. A co najwiękasza wiesz W. M. W. M. Pan, jako libellus repudii, Dymissyj Jezuickiej wielom familiom za famosum stanął libellum, żeby i imię W. M. W. M. Pana Domu, w też nefastos nie wpisano,
Niebá ze świáta ingres. Szczegulniey jednák praesentibus omnẽ chcę movere lapidem, ábym obicem mogł uczynić intencyom W. M. W. M. Páná, ktore jákom słyszał do Societatem JESU zámierzają. Boć jeżeli gdźie tu rozumiem sámołowki, tu ponętá wabi, y ne ták Boska ják ludzka wokácya, y respekt nęći ják drugiego Cyreneyczyká svaviter fortiter áugáryują perswázye, do tego Jezusowego Krzyżá. A co naywiękasza wiesz W. M. W. M. Pán, jáko libellus repudii, Dymissyi Jezuickiey wielom fámiliom zá famosum stanął libellum, żeby y imię W. M. W. M. Páná Domu, w też nefastos nie wpisáno,
Skrót tekstu: BystrzPol
Strona: E4
Tytuł:
Polak sensat
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia Akademicka Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
, gdy dobrze swą powinność znają. I ten sam może godnie imię nosić Poety, który uczyniwszy dosyć Temu com wspomniał, pisze tak udatnie Ze się na żadnym słówku ani zatnie. Jeźli chce śpiewać miłostki pieszczone. Grzeczne zaloty, ofiary i one Pochlebne pieśni, słowa pełne chęci, Służby, ukłony, którymi więc nęci Młode Dziewczyny, młodzian urodziwy Opowiadając afekt swój prawdziwy, Wzajemne kładąc i biorąc okowy I serce wiążąc w łańcuch coraz nowy: To gdy opiewa, i kiedy przeczyta Lub męska, lub płeć skromnością pokryta Biała, choć tai, choć nie pokazuje Jednak przychylność niewymowną czuje: Wkrada się ogień w serca, a wzniecony Już nie
, gdy dobrze swą powinność znaią. Y ten sam może godnie imie nosić Poety, który uczyniwszy dosyć Temu com wspomniał, pisze tak udatnie Ze się ná żadnym słowku ani zatnie. Jeźli chce śpiewać miłostki pieszczone. Grzeczne zaloty, ofiary y one Pochlebne pieśni, słowa pełne chęci, Służby, ukłony, którymi więc nęci Młode Dziewczyny, młodzian urodziwy Opowiadaiąc affekt swoy prawdziwy, Wzaiemne kładąc y biorąc okowy Y serce wiążąc w łańcuch coraz nowy: To gdy opiewa, y kiedy przeczyta Lub męska, lub płeć skromnością pokryta Biała, choć tai, choć nie pokazuie Jednak przychylność niewymowną czuie: Wkrada się ogień w serca, á wzniecony Już nie
Skrót tekstu: OpalŁPoeta
Strona: A6
Tytuł:
Poeta
Autor:
Łukasz Opaliński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1661 a 1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1661
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
kto z przyrodzoną cnotą polor łący, To co natura zacznie, pracowitość skończy. SCENA III.
Fadlalach, Atalmuk. Atalmuk. JEdźmy Książę, już wszystko do drogi gotowo, Prędzej, żeby Król nazad niecofnął swe słowo. Bo miłość w pozwoleniu skąpe niesie chęci, A czego serce niechce, tam się zwłoka nęci. Fadlalach: Jedźmy mój Atalmuku, spieszmy w tej podroży, W której mi gust korzyści, żywa młodość wroży. Jużem Ojca pożegnał; więc bez żadnej zwłoki Niech wynoszą sepety, sprzęty i tłumoki. AKT II. SCENA I.
Turman Herszt Rozbójników, Elmeza Zona jego; Rozbójnicy. Turman. Z Czym
kto z przyrodzoną cnotą polor łączy, To co natura zacznie, pracowitość skończy. SCENA III.
Fadlalach, Atalmuk. Atalmuk. IEdźmy Xiąże, iuż wszystko do drogi gotowo, Prędzey, żeby Krol nazad niecofnął swe słowo. Bo miłość w pozwoleniu skąpe niesie chęći, A czego serce niechce, tam się zwłoka nęci. Fadlalach: Iedźmy moy Atalmuku, spieszmy w tey podroży, W ktorey mi gust korzyści, żywa młodość wroży. Iużem Oyca pożegnał; więc bez żadney zwłoki Niech wynoszą sepety, sprzęty y tłumoki. AKT II. SCENA I.
Turman Herszt Rozboynikow, Elmeza Zona iego; Rozboynicy. Turman. Z Czym
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFRozum
Strona: Av
Tytuł:
Sędzia od rozumu odsądzony
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
(F). NABOŻNA JEJMOŚĆ
Słuchając na kazaniu jedna pani grzeczna, Jako rzecz krom spowiedzi umrzeć niebezpieczna, Bojąc się nagłej śmierci, kwoli prędkiej skrusze, Zawsze z księdzem sypiała dla zbawienia dusze. Żeby jej na sumnieniu, jako pasterz czuły, Za każdym obudzeniem wyjmował skrupuły. Pyta mąż, czemu księdza tak do siebie nęci; Odpowie mu westchnąwszy: „Bo się na to święci.” 33 (N). MIĘSO DŁA OJCÓW
Wziąwszy mnich dziewkę z miasta zaraz po nieszporze, Niesie na grzbiecie przez most do klasztora w worze. „Cóż to niesiecie, bracie?” — szwiec potkawszy pyta. Aż ów: „Mięso dla ojców
(F). NABOŻNA JEJMOŚĆ
Słuchając na kazaniu jedna pani grzeczna, Jako rzecz krom spowiedzi umrzeć niebezpieczna, Bojąc się nagłej śmierci, kwoli prędkiej skrusze, Zawsze z księdzem sypiała dla zbawienia dusze. Żeby jej na sumnieniu, jako pasterz czuły, Za każdym obudzeniem wyjmował skrupuły. Pyta mąż, czemu księdza tak do siebie nęci; Odpowie mu westchnąwszy: „Bo się na to święci.” 33 (N). MIĘSO DŁA OJCÓW
Wziąwszy mnich dziewkę z miasta zaraz po nieszporze, Niesie na grzbiecie przez most do klasztora w worze. „Cóż to niesiecie, bracie?” — szwiec potkawszy pyta. Aż ów: „Mięso dla ojców
Skrót tekstu: PotFrasz5Kuk_III
Strona: 372
Tytuł:
Ogroda nie wyplewionego część piąta
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1688 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
z Bracią, bo mam jakieś Duchy wieszcze: Będziesz żył, wyidziesz, ja ci dopomogę, Jakoż nic mi się czas długi nie zdawał, Znać nożycami sam siebie ukrawał. Dzień przyszedł naszych co Rocznych zwyczajów Wychodzić w lasy, idzie każdy z chęci; Różni do różnych rozbiegną się gajów, Mnie skała mojej Pustelnicy nęci; Na pierwszym wstępie nim się z nią powitam Zaraz o Imię z ciekawością spytam. Doszedłem ledwie Jaskini posępnej, Gdziem naznaczony miał kres do rozmowy, Straszy mię ostrość skały niedostępnej, Pod którą domek Świętej Białogłowy; Opatrzność Nieba wnet ratunek dała, Za przewodnika podróżnych, Rafała. Sam nie wiem jakom stanął
z Bracią, bo mam iakieś Duchy wieszcze: Będziesz żył, wyidziesz, ia ci dopomogę, Jakoż nic mi się czas długi nie zdawał, Znać nożycami sam siebie ukrawał. Dzień przyszedł naszych co Rocznych zwyczaiow Wychodzić w lasy, idzie każdy z chęci; Roźni do rożnych rozbiegną się gaiow, Mnie skała moiey Pustelnicy nęci; Na pierwszym wstępie nim się z nią powitam Zaraz o Imie z ciekawością spytam. Doszedłem ledwie Jaskini posępney, Gdziem naznaczony miał kres do rozmowy, Straszy mię ostrość skały niedostępney, Pod ktorą domek Swiętey Białogłowy; Opatrzność Nieba wnet ratunek dała, Za przewodńika podrożnych, Rafała. Sam nie wiem iakom stanął
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 193
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752