piekielnej przywodzi! Stiffler. in Tit. Contin. p. m. 644. ex Promptuario Exempl.
A że temu tak: widziemy to znowu na onym jednym niezbożnym Synu/ który idąc z karczmy (albo szynkownego domu) w którym się był srodze opił/ potkał się z Ojcem swym w drodze/ który mu nałajał/ że się nieprzystojnie w pijaństwie sprawował; Lecz on (Syn) przez pijaństwo tak był omamiony i zaślepiony/ że Ojca nie znał/ ale rozumiał/ że to był ktoś z Nieprzyjaciół i Przeciwników jego; rzucił się tedy do szpady/ którą przy boku miał i Ojca przebił. A gdy Matka jego w nocy słysząc
piekielney przywodźi! Stiffler. in Tit. Contin. p. m. 644. ex Promptuario Exempl.
A że temu ták: widźiemy to znowu ná onym jednym niezbożnym Synu/ ktory idąc z kárczmy (álbo szynkownego domu) w ktorym śię był srodze opił/ potkał śię z Oycem swym w drodze/ ktory mu náłájał/ że śię nieprzystoynie w pijáństwie spráwował; Lecz on (Syn) przez pijáństwo ták był omamiony y záślepiony/ że Oycá nie znał/ ále rozumiał/ że to był ktoś z Nieprzyjaćioł y Przećiwnikow jego; rzućił śię tedy do szpady/ ktorą przy boku miał y Oycá przebił. A gdy Mátká jego w nocy słysząc
Skrót tekstu: GdacKon
Strona: 41.
Tytuł:
Dyszkursu o pijaństwie kontynuacja
Autor:
Adam Gdacjusz
Drukarnia:
Jan Krzysztof Jakub
Miejsce wydania:
Brzeg
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
nie zgodzi, jak żywo.
Żartów póki i ludzi, póki mięsa soli: Wesoły się rozśmieje, tetryka zaboli. Wszytko wedle człeczego na świecie humoru: Jeden go lubi, drugi zje i bez saporu; W ostatku, jak sobie chce, nie myślę się kajać, Wolno, byłem nie słyszał, mym fraszkom nałajać. 424 (N). PRAWDZIWA KORUPCJA
Gdy się kontradykcja raz i drugi nada, Do każdej się na sejmie Mazur przypowiada; Każdej, choć najsłuszniejszej, choć bez racji, rzeczy, Którą tylko wniesiono, dla korupcjej przeczy. Słuszne swoje petita mieli Inflantczanie, Wszytkich, okrom samego jego, zgoda na nie. Nazajutrz
nie zgodzi, jak żywo.
Żartów póki i ludzi, póki mięsa soli: Wesoły się rozśmieje, tetryka zaboli. Wszytko wedle człeczego na świecie humoru: Jeden go lubi, drugi zje i bez saporu; W ostatku, jak sobie chce, nie myślę się kajać, Wolno, byłem nie słyszał, mym fraszkom nałajać. 424 (N). PRAWDZIWA KORUPCJA
Gdy się kontradykcyja raz i drugi nada, Do każdej się na sejmie Mazur przypowiada; Każdej, choć najsłuszniejszej, choć bez racjej, rzeczy, Którą tylko wniesiono, dla korupcjej przeczy. Słuszne swoje petita mieli Inflantczanie, Wszytkich, okrom samego jego, zgoda na nie. Nazajutrz
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 184
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
karanie.
Drudzy już chłopa dobrze nie obłupią, Za jego zboże wina sobie kupią, Wezmą mu woły, zabiorą mu wszytek Z domu pożytek.
Jeszcze się pastwią mękami rożnymi, Żeby powiedział, gdzie zakopał w ziemi Lubo pieniądze lubo w jamie zboże, Powiedz, nieboże!
A skoro powie, to wszytko zabiorą, Jeszcze nałają, czasem i dopiorą, Że przed nimi jak przed zbojcy jakimi Chowasz się w ziemi.
A gdy odjeżdża choć z napchanym brzuchem, Jeszcze cię za cześć wyłamie obuchem. Ty płaczesz biedny odjazdu takiego Gościa miłego.
A naostatek wiedzą same kury Co od jednego zginie tego ciury, Że go poznawszy jak na kanie gdaczą
karanie.
Drudzy już chłopa dobrze nie obłupią, Za jego zboże wina sobie kupią, Wezmą mu woły, zabiorą mu wszytek Z domu pożytek.
Jeszcze się pastwią mękami rożnymi, Żeby powiedział, gdzie zakopał w ziemi Lubo pieniądze lubo w jamie zboże, Powiedz, nieboże!
A skoro powie, to wszytko zabiorą, Jeszcze nałają, czasem i dopiorą, Że przed nimi jak przed zbojcy jakimi Chowasz się w ziemi.
A gdy odjeżdża choć z napchanym brzuchem, Jeszcze cię za cześć wyłamie obuchem. Ty płaczesz biedny odjazdu takiego Gościa miłego.
A naostatek wiedzą same kury Co od jednego zginie tego ciury, Że go poznawszy jak na kanie gdaczą
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 346
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
ć tedy za krzywda? — „A cóż mi po tym wszytkim, gdy z męża przyjaciela nie masz? Niechaj mi będą poduszki świadkiem, jako ja wiele w nocy łez wyleje, niż zasnę. Męża nie mam, gościem w domu; muszę być na straży, nie wiedząc, skąd i kiedy przyjdzie. Przyszedszy nałaje, nabuzuje, a wszytko to dlatego, ze nie zdechnę, wołałby co rychlej młodszą”.
Par est leaenae et feminae crudelitas.
Już ci kilka razy mówię, zaniechaj mów takich, co mię tykają; dlatego schodzę, milczę, abym wolną miał głowę od twojej gęby, a ty przecię jako wściekła warczysz
ć tedy za krzywda? — „A cóż mi po tym wszytkim, gdy z męża przyjaciela nie masz? Niechaj mi będą poduszki świadkiem, jako ja wiele w nocy łez wyleje, niż zasnę. Męża nie mam, gościem w domu; muszę być na straży, nie wiedząc, skąd i kiedy przyjdzie. Przyszedszy nałaje, nabuzuje, a wszytko to dlatego, ze nie zdechnę, wołałby co rychlej młodszą”.
Par est leaenae et feminae crudelitas.
Już ci kilka razy mówię, zaniechaj mów takich, co mię tykają; dlatego schodzę, milczę, abym wolną miał głowę od twojej gęby, a ty przecię jako wściekła warczysz
Skrót tekstu: MatłBabBad
Strona: 178
Tytuł:
Baba abo stary inwentarz
Autor:
Prokop Matłaszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1690
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1690
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
zaś z Rasny, po odsądzonych roczkach marcowych, na których już miałem spokojnego i przyjaciela mego kolegę sędziego grodzkiego Buczyńskiego, pojechałem razem z protestantami mymi do Wilna dla niedopuszczenia do funkcji deputackiej Stefana Grabowskiego i Eysmonta. Jakoż tak żywo protestanci stanęli, że nie tylko tych pretendowanych deputatów nie dopuścili, ale też i nałajali, i nasturchali. Eysmont potem jezuitą został. A ponieważ inkwizycja z Grabowskim i z Parowińską nie była jeszcze ekspediowana, za czym i aktoratu przeciwko nim nie czyniłem. Był tego trybunału marszałkiem Żaba, kasztelan połocki, a pisarzem kadencji wileńskiej Siruć, teraźniejszy kasztelan witebski, daleko activior od marszałka i wielkie mu przykrości czyniący
zaś z Rasny, po odsądzonych roczkach marcowych, na których już miałem spokojnego i przyjaciela mego kolegę sędziego grodzkiego Buczyńskiego, pojechałem razem z protestantami mymi do Wilna dla niedopuszczenia do funkcji deputackiej Stefana Grabowskiego i Eysmonta. Jakoż tak żywo protestanci stanęli, że nie tylko tych pretendowanych deputatów nie dopuścili, ale też i nałajali, i nasturchali. Eysmont potem jezuitą został. A ponieważ inkwizycja z Grabowskim i z Parowińską nie była jeszcze ekspediowana, za czym i aktoratu przeciwko nim nie czyniłem. Był tego trybunału marszałkiem Żaba, kasztelan połocki, a pisarzem kadencji wileńskiej Siruć, teraźniejszy kasztelan witebski, daleko activior od marszałka i wielkie mu przykrości czyniący
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 190
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
czemu gdy wierzyć nie chciał, taka mię pasja ogarnęła, żem mu chciał dać w gębę, tylko że się ręką zrzucił. Potem ostatnimi go łajałem słowami. Wyzywałem go, wybiegłszy za drzwi, gdyż tylko w folwarkowej klasztornej byliśmy izbie, i chciałem go pchnąć szablą przez okno. Na resztę nałajawszy, poszedłem do stancji i zaraz posłałem Buczyńskiego, sędzica grodzkiego brzeskiego, wyzywając go na jutro rano. Nazajutrz stanąłem pierwszy na placu, przyszedł i Grabowski, a gdy szedł do kombinacji, nie byłem daleki i tak nie bijąc się, zeszliśmy z placu.
Po roczkach nowembrowych zaraz pojechałem do
czemu gdy wierzyć nie chciał, taka mię pasja ogarnęła, żem mu chciał dać w gębę, tylko że się ręką zrzucił. Potem ostatnimi go łajałem słowami. Wyzywałem go, wybiegłszy za drzwi, gdyż tylko w folwarkowej klasztornej byliśmy izbie, i chciałem go pchnąć szablą przez okno. Na resztę nałajawszy, poszedłem do stancji i zaraz posłałem Buczyńskiego, sędzica grodzkiego brzeskiego, wyzywając go na jutro rano. Nazajutrz stanąłem pierwszy na placu, przyszedł i Grabowski, a gdy szedł do kombinacji, nie byłem daleki i tak nie bijąc się, zeszliśmy z placu.
Po roczkach nowembrowych zaraz pojechałem do
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 198
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
nim pokój. Co się często krzywi, Złomić się może, przyjdzie jedna zła godzina, A częstokroć przyczyną bywa nieprzyczyna. Dobry on barzo człowiek, by go nie psowała Domowa swacha; ta go właśnie osiodłała I rządzi nim, jako chce, a on się jej daje Za nos wodzić. Pod czas mu ledwie nie nałaje. Na kogo ona chrap ma, może i od niego Spodziewać się, że go co potka niesmacznego. Więc mu nie wierzy, to już zawsze fasoł w domu I przemówić do niego nie wolno nikomu. Oluchna To prawda. Niedawnośmy len w dworze czesały, On stał nad nami, tam się z nim coś
nim pokój. Co się często krzywi, Złomić się może, przyjdzie jedna zła godzina, A częstokroć przyczyną bywa nieprzyczyna. Dobry on barzo człowiek, by go nie psowała Domowa swacha; ta go właśnie osiodłała I rządzi nim, jako chce, a on się jej daje Za nos wodzić. Pod czas mu ledwie nie nałaje. Na kogo ona chrap ma, może i od niego Spodziewać się, że go co potka niesmacznego. Więc mu nie wierzy, to już zawsze fasoł w domu I przemówić do niego nie wolno nikomu. Oluchna To prawda. Niedawnośmy len w dworze czesały, On stał nad nami, tam się z nim coś
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 159
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
abo tak się umoderuje: żeby się też i drugim mówić dostało. O tymże masz niżej w Księgach trzecich.
Tenże mawiał: iż lepiej się potknąć nogą/ niżli językiem O tym też trochę wyższej masz. fol. 55.
Gdy go pytano/ jakiegoby serca był w ten czas/ kiedy mu kto nałaje? tak powiedział: Takiego właśnie/ jako gdyby responsu nie dawszy/ posła odprawiono.
Tenże/ gdy czeladnika swego za występek kazał rozgami wysiec/ a on się tym wymawiał/ że to wprzejrzeniu było/ aby się tego występku dopuścił: tak rzekł i to też w przejrzeniu było/ abyś był bit za występek
ábo ták się vmoderuie: żeby się też y drugim mowić dostáło. O tymże masz niżey w Kśięgách trzećich.
Tenże mawiał: iż lepiey się potknąć nogą/ niżli ięzykiem O tym też trochę wyższey masz. fol. 55.
Gdy go pytano/ iákiegoby sercá był w ten cżás/ kiedy mu kto náłáie? ták powiedźiał: Tákiego właśnie/ iáko gdyby responsu nie dawszy/ posłá odpráwiono.
Tenże/ gdy cżeládniká swego zá występek kazał rozgámi wyśiec/ á on się tym wymawiał/ że to wprzeyrzeniu było/ áby się tego występku dopuśćił: ták rzekł y to też w przeyrzeniu było/ ábyś był bit zá występek
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 60
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
pieniędzy. Tego zaś przyczyna ta, że jako status popularis nierządowi podległy jest, tak też vicissim bardziej, niż status Monarchicus suspicjami narabia. Jakby pokazywał, jako łatwo damnificare ten skarb, gdzie wolność i dobrych, i złych okrywa. Tak też wolno obmawiać i Podskarbiego, albo przynajmniej za swoje pieniądze, który wszyscy contribuimus nałajać się go, i nagadać się. Jest tej natury rerum publicarum piękny obraz w jednej historyj Rzymskiej. Był w niej kwestorem, albo Podskarbim podciwy nader jeden człowiek, który ile się razy rachował, tyle miał kłopotów; że ledwo kiedy wyrachował się mógł, i to łzami prawie i potem skropiwszy Regestra, egzaminował się co
pieniędzy. Tego záś przyczyná ta, że iáko status popularis nierządowi podległy iest, ták też vicissim bardźiey, niż status Monarchicus suspicyami nárabia. Jákby pokazywał, iáko łatwo damnificare ten skarb, gdźie wolność y dobrych, y złych okrywa. Ták też wolno obmawiać y Podskarbiego, álbo przynaymniey zá swoie pieniądze, ktory wszyscy contribuimus náłaiać się go, y nágadać się. Jest tey nátury rerum publicarum piękny obraz w iedney historyi Rzymskiey. Był w niey kwestorem, álbo Podskarbim podćiwy náder ieden człowiek, ktory ile się rázy ráchował, tyle miał kłopotow; że ledwo kiedy wyráchował się mogł, y to łzami prawie y potem skropiwszy Regestrá, exáminował się co
Skrót tekstu: RadzKwest
Strona: 135
Tytuł:
Kwestie polityczne
Autor:
Franciszek Radzewski
Drukarnia:
Drukarnia Akademicka
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
żyję, Przed obiadem, nie jadłszy, siedmkroć się upiją. Zdrowy przecię pachołek, chociaż dla nierządu Dostanie nieznośnego dziesięć razów trądu. A żeby lepszy pokój aż do śmierci mieli, Z piekłem wrzącym przymierze na dziesięć lat wzięli. Na lichwę jako żydzi niewiernicy żyją, Ty ich raz, oni ciebie pięć razy pobiją. Nałajesz mu, abo więc zakrzywisz nań palec, A on tobie i z lichwę utnie go kawalec. W Niemczech będnarczykami wszyscy pozostali, Pobijają ich, żeby się nie rozsychali. Jako krawcy Hanusom kabaty dziurkują, Abo na dzikich płaszczach wełnę kutnerują. Słowa też dotrzymują, kiedy obiecają Zarwać co, bez pochyby zawsze zarwać mają
żyję, Przed obiadem, nie jadłszy, siedmkroć sie upiją. Zdrowy przecię pachołek, chociaż dla nierządu Dostanie nieznośnego dziesięć razów trądu. A żeby lepszy pokój aż do śmierci mieli, Z piekłem wrzącym przymierze na dziesięć lat wzięli. Na lichwę jako żydzi niewiernicy żyją, Ty ich raz, oni ciebie pięć razy pobiją. Nałajesz mu, abo więc zakrzywisz nań palec, A on tobie i z lichwę utnie go kawalec. W Niemczech będnarczykami wszyscy pozostali, Pobijają ich, żeby sie nie rozsychali. Jako krawcy Hanusom kabaty dziurkują, Abo na dzikich płaszczach wełnę kutnerują. Słowa też dotrzymują, kiedy obiecają Zarwać co, bez pochyby zawsze zarwać mają
Skrót tekstu: ZimBLisBad
Strona: 216
Tytuł:
Żywot Kozaków lisowskich
Autor:
Bartłomiej Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950