, Nie ma świat nabożniejszych, myślę, nad Mazury. Wszyscy pieszo, mówię to bez wszelkiej przymówki, A każdy z nich z ostrogą i z szablą bez wkuwki. Po cmentarzu kołacze i rozlicznej mody Szołdry zwykle święconej oczekują wody. Lecz gdy się powadziwszy, pójdą do ręczników — Aż kaci, aż zabójcy z onych nabożników; I ksiądz ledwie z kropidłem do kościoła, i ja.
Awoż ci nabożeństwo, awoż procesyja! Chciał mią jeden wziąć z sobą. Mój drogi Mazurze, Nie chcę kołacza, nie chcę twej szołdry w purpurze. Niechaj was tu Pan Bóg ma i z święconym jajem, I z takim nabożeństwem, nowym obyczajem.
, Nie ma świat nabożniejszych, myślę, nad Mazury. Wszyscy pieszo, mówię to bez wszelkiej przymówki, A każdy z nich z ostrogą i z szablą bez wkuwki. Po cmentarzu kołacze i rozlicznej mody Szołdry zwykle święconej oczekują wody. Lecz gdy się powadziwszy, pójdą do ręczników — Aż kaci, aż zabójcy z onych nabożników; I ksiądz ledwie z kropidłem do kościoła, i ja.
Awoż ci nabożeństwo, awoż procesyja! Chciał mią jeden wziąć z sobą. Mój drogi Mazurze, Nie chcę kołacza, nie chcę twej szołdry w purpurze. Niechaj was tu Pan Bóg ma i z święconym jajem, I z takim nabożeństwem, nowym obyczajem.
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 147
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
.
10. NIe głaź/ nie pstrzy roboty twojej rzemieślniku A oczu nie zamydlaj bliźniego nędzniku. Siebie zysku nabawiasz z szkody brata twego/ Nie omylisz oszuście oczu Boga twego. LENIWCOM.
11. NIe odprawuj leniwcze twych robot niedbale/ Jeśli chcesz abyć dał Bóg grosz twój dzienny w cale. HYPOKRYTOM.
12. NAbożniku fałszywy/ czemu co podłego To Bogu ofiarujesz/ światu co dobrego? Wiedz/ że Boskie na twój fałsz/ oczy poglądają/ Jaką ty miarką mierzysz takąć odmierzają. MŚCIWYM.
13. MŚciwy/ serca ku bratu nielitościwego. Niemści się: Bogu pomsta: zemści się Bóg tego. TWARDEGO SERCA LUDZIOM.
14.
.
10. NIe głaź/ nie pstrzy roboty twoiey rzemieśniku A oczu nie zámydlay bliźniego nędzniku. Siebie zysku nábáwiasz z szkody brátá twego/ Nie omylisz oszuśćie oczu Bogá twego. LENIWCOM.
11. NIe odpráwuy leniwcze twych robot niedbále/ Ieśli chcesz ábyć dał Bog grosz twoy dźienny w cále. HYPOKRYTOM.
12. NAbożniku fałszywy/ czemu co podłego To Bogu ofiáruiesz/ świátu co dobrego? Wiedz/ że Boskie ná twoy fałsz/ oczy poglądáią/ Iáką ty miárką mierzysz tákąć odmierzáią. MSCIWYM.
13. MSćiwy/ sercá ku brátu nielutośćiwego. Niemśći śię: Bogu pomstá: zemśći śię Bog tego. TWARDEGO SERCA LVDZIOM.
14.
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 220
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
dżbany[...] Oczy Boskie te miarki bez miary rachują/ Sobie w wiecznym upale pragnienie gotują. OBMOWCOM.
18. Obmowco nie wydzieraj sławy bratu twemu/ Co raz wydrzesz to trudno nagrodzisz onemu I lubo okim szczekasz/ nie słyszy nic tego/ Słyszy i widzi Bóg sam co zabrania tego. NIEPRZYSTOJNYM NABOZNIKOM.
19. NIepewny nabożniku/ który gdy w kościele Modlitwą się zabawiasz/ patrzysz barzo śmiele Tu/ i owdzie on=brazki żywe upatrując. Gdy tych niemasz/ to Boga prędko odprawując. Oczy Boskie to widzą: nie zwodźże sam siebie/ Umiej zmysły szafować/ jeśli chcesz być w niebie. SWARLIWYM
20. SWarliwy nie pobudzaj do gniewu bliźniego
dżbány[...] Oczy Boskie te miárki bez miáry ráchuią/ Sobie w wiecznym vpale prágnienie gotuią. OBMOWCOM.
18. Obmowco nie wydźieraj sławy brátu twemu/ Co raz wydrzesz to trudno nágrodźisz onemu Y lubo okim szczekasz/ nie słyszy nic tego/ Słyszy i widźi Bog sam co zábránia tego. NIEPRZYSTOYNYM NABOZNIKOM.
19. NIepewny nabożniku/ ktory gdy w kośćiele Modlitwą się zábáwiasz/ pátrzysz bárzo śmiele Tu/ y owdźie on=brazki żywe vpátruiąc. Gdy tych niemasz/ to Bogá prętko odpráwuiąc. Oczy Boskie to widzą: nie zwodźże sam śiebie/ Vmiey zmysły száfowáć/ ieśli chcesz być w niebie. SWARLIWYM
20. SWarliwy nie pobudzay do gniewu bliźniego
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 222
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
/ była tam jedna uliczka/ szeroka na 30. stop/ mając jakby pasmo drzew/ a kołami w około ogrodzone każde drzewo/ a po tych kołach tkwiały głowy onych które tam ofiarują. Było w mieście tym ośm inszych kościołów tejże formy/ ale nie tak wielkich. Księgi pierwsze O księżej i zakonnikach, abo nabożnikach.
KSięża w Meksyku podzielili się byli na mniejsze/ na więtsze/ i na wyższe: a tych nazywano Papi. Ich zabawa ustawicznie była kadzić bałwanom: co czynili na wschodzie/ i na zachodzie słońca/ w południe/ i w pułnocy. Ofiarowali też w kościołach swych każdy wedle swego urzędu. Oprócz księżej były tam
/ byłá tám iedná vliczká/ szeroka ná 30. stop/ máiąc iákby pásmo drzew/ á kołámi w około ogrodzone káżde drzewo/ á po tych kołách tkwiáły głowy onych ktore tám ofiáruią. Było w mieśćie tym ośm inszych kośćiołow teyże formy/ ále nie ták wielkich. Kśięgi pierwsze O kśiężey y zakonnikách, ábo nabożnikach.
KSięża w Mexiku podźielili się byli ná mnieysze/ ná więtsze/ y ná wyższe: á tych názywano Papi. Ich zabáwá vstáwicznie byłá kádźić báłwanom: co czynili ná wschodźie/ y ná zachodźie słońcá/ w południe/ y w pułnocy. Ofiárowáli też w kośćiołách swych káżdy wedle swe^o^ vrzędu. Oprocz kśiężey były tám
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 7
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
tracono. Dowiadowali się o tym z takiego znaku: jeśliż szczurcy gryźli co w Guace/ abo się tam przechodzili po niej; i zaraz rozkazowano czynić pilną Inkwizicją: chodziły z włosami rozpuszczonymi/ biało nakrytymi. Zaś też przeciw tym pannom był tam jeden Konwent młodzieńców koło 18. i 20. lat/ których zwano Nabożnikami. Ci nosili na głowie jakby plesze/ abo korony podobne zakonniczym/ a ostatek zapuszczali aż do pół ucha: oprócz z tylu/ kędy im dopuścili rość aż do ramion. Żyli w ubóstwie/ w czystości/ w posłuszeństwie. Służyli Gwace/ i księżej. Mieli też mniszęta naznaczone na roboty ręczne/ i na podlejsze
trácono. Dowiádowáli się o tym z tákiego znáku: iesliż sczurcy gryźli co w Guáce/ ábo się tám przechodźili po niey; y záraz rozkázowano czynić pilną Inquisitią: chodźiły z włosámi rospusczonymi/ biało nákrytymi. Záś też przećiw tym pánnom był tám ieden Conuent młodźieńcow koło 18. y 20. lat/ ktorych zwano Nabożnikámi. Ci nośili ná głowie iákby plesze/ ábo korony podobne zakonniczym/ á ostátek zápusczáli áż do puł vchá: oprocz z tylu/ kędy im dopuśćili rość áż do rámion. Zyli w vbostwie/ w czystośći/ w posłuszeństwie. Służyli Gwáce/ y kśiężey. Mieli też mniszętá náznáczone ná roboty ręczne/ y ná podleysze
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 8
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
pożywienia koło pługa i rydlem robiąc; tak długo/ aż tam pomarli wszyscy/ oprócz jednego/ który tam opatruje około 500 Katolików/ częścią Portugalczyków/ częścią Abisiniów którzy się nawrócili cierpliwością i długim czekaniem jego dziwnym. To Chrześcijaństwo Etiopskie przyszło dziś do złych terminów przez wojny Tureckie/ jakośmy indziej pokazali. Jednak przecię ich nabożnicy powiadają/ iż mają Proroctwa o przybyciu narodów Chrześcijańskich do portów ich/ z którymi oni mają wygubić Maury: i trzymają/ że to ci mają być Portugalczykowie. Mają nad to proroctwo ś. Sinody pustelnika/ o zburzeniu Mecchy/ o odebraniu ś. grobu/ o wzięciu Egiptu i Kairu przez Abisiny złączone z Łacinnikami.
pożywienia koło pługá y rydlem robiąc; ták długo/ áż tám pomárli wszyscy/ oprocz iednego/ ktory tám opátruie około 500 Kátholikow/ częśćią Portogálczykow/ częśćią Abissiniow ktorzy się náwroćili ćierpliwośćią y dlugim czekániem iego dźiwnym. To Chrześćiáństwo Etyopskie przyszło dźiś do złych terminow przez woyny Tureckie/ iákosmy indźiey pokazáli. Iednák przećię ich nábożnicy powiádáią/ iż máią Proroctwá o przybyćiu narodow Chrześćiáńskich do portow ich/ z ktorymi oni máią wygubić Maury: y trzymáią/ że to ći máią być Portogálczykowie. Máią nád to proroctwo ś. Sinody pustelniká/ o zburzeniu Mecchy/ o odebrániu ś. grobu/ o wźięćiu Egiptu y Káiru przez Abissiny złączone z Láćinnikámi.
Skrót tekstu: BotŁęczRel_IV
Strona: 225
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. IV
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
, Uwiną go między dwa jedwabne kobierca I na wóz kładą kryty, w sześć bielszych od śniegu Zaprzężony rumelców, inszego noclegu Zmarłym kościom życzący. Smutne zatem treny I nagrobki tureckie leją Hipokreny O jego krwawej śmierci, żałosnym powodzie, Które jeszcze po dziś dzień słychać w Carogrodzie. Chcieli co ochotniejszy wypadszy z obozu Pobrać tych nabożników, dostać z końmi wozu, Zabitego Karakasza w nocy biorą WOJNA CHOCIMSKA
Ale na to podczaszy nie dał rzec i słowa. „Niech się — rzecze — pogaństwo grzebie, niech się chowa. I lew dosyć ma na tym, gdy chłopa położy, Przestąpi go, a więcej nad nim się nie sroży. Niech ci
, Uwiną go między dwa jedwabne kobierca I na wóz kładą kryty, w sześć bielszych od śniegu Zaprzężony rumelców, inszego noclegu Zmarłym kościom życzący. Smutne zatem treny I nagrobki tureckie leją Hipokreny O jego krwawej śmierci, żałosnym powodzie, Które jeszcze po dziś dzień słychać w Carogrodzie. Chcieli co ochotniejszy wypadszy z obozu Pobrać tych nabożników, dostać z końmi wozu, Zabitego Karakasza w nocy biorą WOJNA CHOCIMSKA
Ale na to podczaszy nie dał rzec i słowa. „Niech się — rzecze — pogaństwo grzebie, niech się chowa. I lew dosyć ma na tym, gdy chłopa położy, Przestąpi go, a więcej nad nim się nie sroży. Niech ci
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 229
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
białogłowską ukradłszy, skoro dzień poszedł. Nas bezwinnych pojmawszy, barzo zbito i do zamkowego więzienia oddano. Od tych tedy czasów więtszego towarzystwa zarzekliśmy się, gdyż w mniejszej kupie łacniej wszytkiego zażyć się może.
„Gdy jeden z towarzystwa sławę swą splugawi, Wszytkich onych, co z nim są, sromoty nabawi. Patrz nabożnika, jak się kapicą ozdobił, Z pielgrzymskiej suknie ośle nakrycie urobił.”
Jam rzekł: — „Dziękuję Panu Bogu, żem wżdy od waszego towarzystwa dawno nie odszedł, chocieście mię między się nie przyjęli, ale tą powieścią, którąś mi przepowiedział, wielem się nauczył, i chcę na nią pamiętać.
białogłowską ukradłszy, skoro dzień poszedł. Nas bezwinnych pojmawszy, barzo zbito i do zamkowego więzienia oddano. Od tych tedy czasów więtszego towarzystwa zarzekliśmy się, gdyż w mniejszej kupie łacniej wszytkiego zażyć się może.
„Gdy jeden z towarzystwa sławę swą splugawi, Wszytkich onych, co z nim są, sromoty nabawi. Patrz nabożnika, jak się kapicą ozdobił, Z pielgrzymskiéj suknie ośle nakrycie urobił.”
Jam rzekł: — „Dziękuję Panu Bogu, żem wżdy od waszego towarzystwa dawno nie odszedł, chocieście mię między się nie przyjęli, ale tą powieścią, którąś mi przepowiedział, wielem się nauczył, i chcę na nię pamiętać.
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 81
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879
trudną, której wyrozumieć nie mogę.”
Spytał ów: cóż takiego?
Powiedział: — „Pamiętam dobrze, żeś chodził po arabskiem zachodniem morzu, a noga twoja nie była zmaczana; dzisia w wodzie, której głębokość ledwo na trzy łokcie, małoś nie utonął: co to za cud?”
On to nabożnik długo myślił, nie wiedząc co na to odpowiedzieć; aż po niemałym czasie rzekł: — „Zaż nie wiesz co prorok nasz powiedział? „Mam prawi jeden czas z Bogiem, w którym już nie ma przystępu najbliższy anioł ani księgi przynoszący prorok.” Nie powiedział też, aby zawsze był czas Gabrielowi i Michałowi
trudną, któréj wyrozumieć nie mogę.”
Spytał ów: cóż takiego?
Powiedział: — „Pamiętam dobrze, żeś chodził po arabskiém zachodniém morzu, a noga twoja nie była zmaczana; dzisia w wodzie, któréj głębokość ledwo na trzy łokcie, małoś nie utonął: co to za cud?”
On to nabożnik długo myślił, nie wiedząc co na to odpowiedzieć; aż po niemałym czasie rzekł: — „Zaż nie wiesz co prorok nasz powiedział? „Mam prawi jeden czas z Bogiem, w którym już nie ma przystępu najbliższy anioł ani księgi przynoszący prorok.” Nie powiedział też, aby zawsze był czas Gabryelowi i Michałowi
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 85
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879
przechodziły. Jako kiedy owo już sroga zima minie, A lato kwiecie wszytko po krzewiech rozwinie, Czereśnie po gałęziach na dół się zwieszały, W pomagranaty drzewa gęsto się ubrały.
Ku temu król posłał mu pannę barzo nadobną dla posługi i dla gotowania i chłodzenia serbetów.
Rumianość panny równa księżycowi, Sidłem się stała w skok nabożnikowi. Że twarz podobną aniołowi miała, Że świetnym strojem pawa przechadzała, Wnetże zakonnik zarwawszy miłości, Zapomniał Boga i wstrzemięźliwości.
Nabożnik on rozkosznych potraw się najadłszy i w kosztowne szaty się ubrawszy, na twarz pięknej panny zawsze patrzał, aż się też ona mądrych powieść spełniła, co powiedzieli: „Włos skroniowy pięknej białejgłowy
przechodziły. Jako kiedy owo już sroga zima minie, A lato kwiecie wszytko po krzewiech rozwinie, Czereśnie po gałęziach na dół się zwieszały, W pomagranaty drzewa gęsto się ubrały.
Ku temu król posłał mu pannę barzo nadobną dla posługi i dla gotowania i chłodzenia serbetów.
Rumianość panny równa księżycowi, Sidłem się stała w skok nabożnikowi. Że twarz podobną aniołowi miała, Że świetnym strojem pawa przechadzała, Wnetże zakonnik zarwawszy miłości, Zapomniał Boga i wstrzemięźliwości.
Nabożnik on rozkosznych potraw się najadłszy i w kosztowne szaty się ubrawszy, na twarz pięknéj panny zawsze patrzał, aż się też ona mądrych powieść spełniła, co powiedzieli: „Włos skroniowy pięknéj białéjgłowy
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 108
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879