Przecz mi się ten gwałt dzieje Czem po nocnej poświecie Tak na mię dybiecie. Nie mam złota i krszyny Krom duchny a pierzyny Com wam winna dla Boga Babinka uboga. Nie na kradziesz przychodzę Choć ukradkiem wleźć godzę. Ni po bogate zbiory Wszedłem do komory. Skarby Zbierom zostawić Co się tym zwykli bawić Nienachodzę na domy Bom nie łotr łakomy. Ani się ciebie tykąm/ Choć się blisko przymykąm Ale chuć moja bieży Dla inszy Imprezy. Diamanty ja pragnę Jeźli nie dasz ukradnę Wydrę/ gdy nieuproszę Leć wprzód prośbę wnoszę. Czy nie lepiej uprosić Wszak przykładów masz dosyć Byś jej najbarziej strzegła A przecięć by zbiegła
Przecz mi się ten gwałt dźieie Czem po nocney poświećie Ták ná mię dybiećie. Nie mam złotá y krszyny Krom duchny á pierzyny Com wąm winná dla Bogá Bábinká vboga. Nie ná kradźiesz przychodzę Choć vkradkiem wleść godzę. Ni po bogáte zbiory Wszedłem do komory. Skárby Zbierom zostáwić Co się tym zwykli báwić Nienáchodzę ná domy Bom nie łotr łákomy. Ani się ćiebie tykąm/ Choć się blisko przymykąm Ale chuć moiá biezy Dla inszy Imprezy. Dyámánty ia prágnę Ieźli nie dasz vkrádnę Wydrę/ gdy nieuproszę Leć wprzod prośbę wnoszę. Czy nie lepiey vprośić Wszák przykłádow masz dosyć Byś iey naybárźiey strzegłá A przećięć by zbiegła
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 196
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
jeden drugiego Nie spełnił zdrowia, więc przyszło do tego — Jak waszeć widzisz — że się krwią częstują, Bo Punkt Honoru oba do się czują. Punkt, widzę, i tu Honoru zapalał, Likwor nalany afrontu nie zalał.
A toż nie diabeł w Polsce wychowany, Gdy kto wyprasza dług swój pożyczany! Nie nachodź domu z prośbą do dłużnika, Który gdy z tobą widzieć się unika, Jeszcze to dobry, ale gdy twe prośby Za najście bierze, za afront i groźby, Uchodź, pokoś zdrów, byś nie miał przenosin! Tak honor każe, że miasto przeprosin Kredytor zbity i wypchnięty bywa, Guzów nabywa, a długów
jeden drugiego Nie spełnił zdrowia, więc przyszło do tego — Jak waszeć widzisz — że się krwią częstują, Bo Punkt Honoru oba do się czują. Punkt, widzę, i tu Honoru zapalał, Likwor nalany afrontu nie zalał.
A toż nie diabeł w Polszczę wychowany, Gdy kto wyprasza dług swój pożyczany! Nie nachodź domu z prośbą do dłużnika, Który gdy z tobą widzieć się unika, Jeszcze to dobry, ale gdy twe prośby Za najście bierze, za afront i groźby, Uchodź, pokoś zdrów, byś nie miał przenosin! Tak honor każe, że miasto przeprosin Kredytor zbity i wypchnięty bywa, Guzów nabywa, a długów
Skrót tekstu: DembowPunktBar_II
Strona: 477
Tytuł:
Punkt honoru
Autor:
Antoni Sebastian Dembowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
wyszedł. Im. pan koniuszy zsiadszy z konia chciał z nim konferować i podobno immunitate ecclesiastica asekurować się, ale szlachta z dobytymi szablami rzuciwszy się o włosek go nie zabiła, aż na konia wsiadszy musiał z księciem marszałkiem i drugimi ichmciami do miasteczka j achać do gospody książąt ichm., na którą kilka razy szlachta turmatim nachodziła, okna i drzwi wyrębując chciała go koniecznie rozsiekać, odgrażając na ostatek książętom, in quantum by go wydać nie chcieli, którzy asekurowali się do utrzymania, do dnia dzisiejszego sedarunt furorem populi, z którego jeśli evadet im. pan koniuszy, będzie wielkie szczęście i szczególna łaska Boża, w czym najbardziej desudat im. ks
wyszedł. Jm. pan koniuszy zsiadszy z konia chciał z nim konferować i podobno immunitate ecclesiastica asekurować się, ale szlachta z dobytymi szablami rzuciwszy się o włosek go nie zabiła, aż na konia wsiadszy musiał z księciem marszałkiem i drugimi ichmciami do miasteczka j achać do gospody książąt ichm., na którą kilka razy szlachta turmatim nachodziła, okna i drzwi wyrębując chciała go koniecznie rozsiekać, odgrażając na ostatek książętom, in quantum by go wydać nie chcieli, którzy asekurowali się do utrzymania, do dnia dzisiejszego sedarunt furorem populi, z którego jeśli evadet jm. pan koniuszy, będzie wielkie szczęście i szczególna łaska Boża, w czym najbardziej desudat jm. ks
Skrót tekstu: RelSapRzecz
Strona: 193
Tytuł:
Relatio potrzeby cum domo Sapiehana...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
wychodziłem pośledni zamykając: zaś do jutrzenie nikt wprzód nie wchodził nademnie/ nikt wprzód nademnie świeczek nie zapalał, różnie/ a jam to w ołtarzu wielkim/ to przed Grobem Świętego Teodozego/ to przed Ostortorium, to przed Obrazem Bogarodzice/ one spodziwieniem i siebie karaniem/ gnuśności to mej przypisując/ zapalenie nachodziłem/ i dobrze gorające: której tak zostawowałem zawsze. Więc gdy mię zopytano/ przeczby nad zwyczaj Cerkiewny raniej rozświecone były indzie świece/ indzie nie/ odpowiadałem: niebieską ręką i świętą/ tudzież płomieniem/ Wiel: Ojcowie i Bracia zapalone te świce widząc/ tak je jakom tu zastał obawiając się by
wychodźiłem pośledni zámykáiąc: zás do iutrzenie nikt wprzod nie wchodźił nádemnie/ nikt wprzod nádemnie swieczek nie zápalał, rożnie/ á iam to w ołtarzu wielkim/ to przed Grobem Swiętego Theodozego/ to przed Ostortorium, to przed Obrázem Bogárodzice/ one spodźiwieniem y siebie kárániem/ gnusnośći to mey przypisuiąc/ zápalenie náchodziłẽ/ y dobrze goráiące: ktorey ták zostáwowałem záwsze. Więc gdy mię zopytano/ przeczby nád zwyczay Cerkiewny rániey rozświecone były indźie świece/ indźie nie/ odpowiádałẽ: niebieską ręką y świętą/ tudzież płomieniem/ Wiel: Oycowie y Bráćia zápalone te swice widząc/ ták ie iákom tu zástał obawiáiąc się by
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 193.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
do wina przynieść będzie trzeba, Od piekarza do stołu wziąć dostatkiem chleba.
Potem, gdy sprawicie, wszak już wiecie swoje Urzędy, jakoż proszę, pomnijcie to troje: Zwady mi nie wszczynajcie, swych rzeczy pilnujcie, Gdzie srebro, wino chodzi, pilno upatrujcie. Bo nie chcę, by mi się tu chłopstwa nachodziło, Wszakże dla sług chcę, aby dosyć wina było. Niech je, pije, ile chce, a niech wesół będzie, Niech wszytkiego będzie dziś dostatkiem wszędzie. Tuwalniej z wodą rychło, aleć lepsze piwo, Tą się zmyć, owym się spić, tak bywa jak żywo. Panny trzeba przesadzać warstą z młodzieńcami
do wina przynieść będzie trzeba, Od piekarza do stołu wziąć dostatkiem chleba.
Potem, gdy sprawicie, wszak już wiecie swoje Urzędy, jakoż proszę, pomnijcie to troje: Zwady mi nie wszczynajcie, swych rzeczy pilnujcie, Gdzie srebro, wino chodzi, pilno upatrujcie. Bo nie chcę, by mi się tu chłopstwa nachodziło, Wszakże dla sług chcę, aby dosyć wina było. Niech je, pije, ile chce, a niech wesół będzie, Niech wszytkiego będzie dziś dostatkiem wszędzie. Tuwalniej z wodą rychło, aleć lepsze piwo, Tą się zmyć, owym się spić, tak bywa jak żywo. Panny trzeba przesadzać warstą z młodzieńcami
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 255
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
, moja duszko, z Panem Bogiem. — „Wierę, radbyś pono dla młodszej. Nie będzie mi tu nie brała, moje to wszytko. Nie masz ty u mnie nie, bom ja to kupiła, płaciła i mieszkam jako w swoim. Cóżeś mi dał? Cóżeś mi kupił? Nachodzę się jako łążęka, w jednym kożuchu już to jedenasta zima; trzewiki latam półtora lata. A co u ciebie zjem? Ty sobie idziesz, paniczkujesz, a ja w domu głód mrę. Uwarzę sobie piwka, zjem ogórek, kiełbasę; a ty na smacznych kęskach jużeś utył jako wieprzek. Pamiętaj, zły człowiecze
, moja duszko, z Panem Bogiem. — „Wierę, radbyś pono dla młodszej. Nie będzie mi tu nie brała, moje to wszytko. Nie masz ty u mnie nie, bom ja to kupiła, płaciła i mieszkam jako w swoim. Cóżeś mi dał? Cóżeś mi kupił? Nachodzę się jako łążęka, w jednym kożuchu już to jedenasta zima; trzewiki latam półtora lata. A co u ciebie zjem? Ty sobie idziesz, paniczkujesz, a ja w domu głód mrę. Uwarzę sobie piwka, zjem ogórek, kiełbasę; a ty na smacznych kęskach jużeś utył jako wieprzek. Pamiętaj, zły człowiecze
Skrót tekstu: MatłBabBad
Strona: 181
Tytuł:
Baba abo stary inwentarz
Autor:
Prokop Matłaszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1690
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1690
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
, albo jeżeli dostaną zwierzyny, tedy ta czasem małą jest dla ich żarłoctwa porcją; albo w strachu swoim naturalnym. a Ludzkiej ostróżności nie najadłszy się sufficienter, od swego uciekają łupu. I tak Sęp się naczeka i nalata, niż dostanie ścierwa; które że jest in statu corruptionis, nie ma należytej nutrycyj: WILK nachodzi się po polach, niż zagryzie wieprza, byka, ciele, barana: CZAPLA nastoi się w wodzie z nosem jak z wędą, niż rybki będą: A tak kto Voraks, nunquam Satur. E kontra które żyją nie mięsem, lecz korzeniem, fruktem, zbożem, leguminą, do wielkiej przychodzą sytości, i gust
, albo ieżeli dostaną zwierzyny, tedy ta czasem małą iest dla ich żarłoctwa porcyą; albo w strachu swoim naturalnym. a Ludzkiey ostrożności nie naiadłszy się sufficienter, od swego uciekaią łupu. Y tak Sęp się naczeka y nalata, niż dostanie ścierwa; ktore że iest in statu corruptionis, nie ma należytey nutrycyi: WILK nachodzi się po polach, niż zagryzie wieprza, byka, ciele, barana: CZAPLA nastoi się w wodzie z nosem iak z wędą, niż rybki będą: A tak kto Vorax, nunquam Satur. E contra ktore żyią nie mięsem, lecz korzeniem, fruktem, zbożem, leguminą, do wielkiey przychodzą sytości, y gust
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 594
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
em. Obruszyło to i mego regenta Laskowskiego, że nie według woli jego dysponowałem wiceregencją, i innych, którzy mi już poczęli zazdrościć łaski kanclerskiej, że nie Brześcianinowi posesjonatowi dałem wiceregencją, ale na to mniej uważałem, dając rzetelną dla regestrowania aktów racją, że ten będzie mię słuchał i będzie pilniejszy. Nachodzili bez mojej bytności, subordynowani od Laskowskiego regenta, na Borkowskiego szlachta, ale że Borkowski był dobry pachołek i pobił ich, wszystko się to uskromiło.
Po roczkach juliowych znowu pobiegłem do Wilna dla spraw adwersarzów naszych, jako to Sieniuty o Szeszowę, Zborowskiego o Horodyszcze i innych, którzy rozumiejąc, że mię do przy-
em. Obruszyło to i mego regenta Laskowskiego, że nie według woli jego dysponowałem wiceregencją, i innych, którzy mi już poczęli zazdrościć łaski kanclerskiej, że nie Brześcianinowi posesjonatowi dałem wiceregencją, ale na to mniej uważałem, dając rzetelną dla regestrowania aktów racją, że ten będzie mię słuchał i będzie pilniejszy. Nachodzili bez mojej bytności, subordynowani od Laskowskiego regenta, na Borkowskiego szlachta, ale że Borkowski był dobry pachołek i pobił ich, wszystko się to uskromiło.
Po roczkach juliowych znowu pobiegłem do Wilna dla spraw adwersarzów naszych, jako to Sieniuty o Szeszowę, Zborowskiego o Horodyszcze i innych, którzy rozumiejąc, że mię do przy-
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 147
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
rozumiejąc/ może być prawdziwe/ to przecie przyłożywszy: że i te pary podziemne z wielu innych rzeczy rodzić się mogą i rodzą/ ale najwięcej z strug onych wodnych podziemnych które z morza wynikają. Na ostatek to wiedzieć rzecz jest potrzebna/ że najduje się pod ziemią wiele takich miejsc/ w których wód obfitych i dostatnych nachodzą. Na to długich i wielkich dowodów nie potrzeba/ zopytaj kto chce kopaczów tych/ którzy u nas albo kruszce w Ilkuszu/ albo sól w Bochniej kopają/ ci dadząć sprawę/ że wiele miejsc nachodzą w górach/ kędy wielkie wody opływają/tak dalece/ że kiedyby na górę tej wody z niektórych miejsc nie
rozumieiąc/ może bydź prawdźiwe/ to przećie przyłożywszy: że y te páry podżiemne z wielu innych rzecży rodźić się mogą y rodzą/ ále naywięcey z strug onych wodnych podźiemnych ktore z morzá wynikáią. Ná ostátek to wiedźieć rzecż iest potrzebna/ że nayduie się pod źiemią wiele tákich mieysc/ w ktorych wod obfitych y dostátnych náchodzą. Ná to długich y wielkich dowodow nie potrzebá/ zopytay kto chce kopacżow tych/ ktorzy v nas álbo kruszcże w Ilkuszu/ álbo sól w Bochniey kopáią/ ći dádząć spráwę/ że wiele mieysc náchodzą w gorách/ kędy wielkie wody opływáią/ták dalece/ że kiedyby ná gorę tey wody z niektorych mieysc nie
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 19.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
ostatek to wiedzieć rzecz jest potrzebna/ że najduje się pod ziemią wiele takich miejsc/ w których wód obfitych i dostatnych nachodzą. Na to długich i wielkich dowodów nie potrzeba/ zopytaj kto chce kopaczów tych/ którzy u nas albo kruszce w Ilkuszu/ albo sól w Bochniej kopają/ ci dadząć sprawę/ że wiele miejsc nachodzą w górach/ kędy wielkie wody opływają/tak dalece/ że kiedyby na górę tej wody z niektórych miejsc nie wylewano/ pewna rzecz żeby wielka się szkoda zstała w górach od zalania onych wód: i przeto jest Szyb w Bochniej jeden/ którym onę wodę wylewają. Pisze Asclepiodorus/ iż Filip Król Macedoński wpuścił był
ostátek to wiedźieć rzecż iest potrzebna/ że nayduie się pod źiemią wiele tákich mieysc/ w ktorych wod obfitych y dostátnych náchodzą. Ná to długich y wielkich dowodow nie potrzebá/ zopytay kto chce kopacżow tych/ ktorzy v nas álbo kruszcże w Ilkuszu/ álbo sól w Bochniey kopáią/ ći dádząć spráwę/ że wiele mieysc náchodzą w gorách/ kędy wielkie wody opływáią/ták dalece/ że kiedyby ná gorę tey wody z niektorych mieysc nie wylewano/ pewna rzecż żeby wielká się szkodá zstałá w gorách od zálania onych wod: y przeto iest Szyb w Bochniey ieden/ ktorym onę wodę wylewáią. Pisze Asclepiodorus/ iż Philip Krol Mácedonski wpuśćił był
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 19.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617