zrabowano; na miasto, zakony i jurysdyki wielką sumę nałożono i póty z więzienia nie wypuszczano aż tę uiścili. A tak irrecollecta audacia siła ludziom, quod magis duchownym licha narobiła.
Ipan wojewoda wileński z swojemi kilką chorągwiami i szwedzkiego wojska dziesięcią tysięcy persecutus wojsko litewskie. Wojsko się umykało, szwed go nie mógł w persequi nadążyć dla zgłodzonego kraju.
Trybunały dwa zaczęły się: jeden solito loco et praxi w Wilnie sub directione mea; duchowny sub directione ip. Terebesza podstolego rzeczyckiego deputata żmudzkiego. Drugi w Mińsku pod dyrekcją p. Kotła kasztelana trockiego bez duchowieństwa; obadwa limitowane.
Jako się prędko umknęło wojsko litewskie a persecutione wojsk szwedzkich, tak zaraz
zrabowano; na miasto, zakony i juryzdyki wielką summę nałożono i póty z więzienia nie wypuszczano aż tę uiścili. A tak irrecollecta audacia siła ludziom, quod magis duchownym licha narobiła.
Jpan wojewoda wileński z swojemi kilką chorągwiami i szwedzkiego wojska dziesięcią tysięcy persecutus wojsko litewskie. Wojsko się umykało, szwed go nie mógł w persequi nadążyć dla zgłodzonego kraju.
Trybunały dwa zaczęły się: jeden solito loco et praxi w Wilnie sub directione mea; duchowny sub directione jp. Terebesza podstolego rzeczyckiego deputata żmudzkiego. Drugi w Mińsku pod dyrekcyą p. Kotła kasztelana trockiego bez duchowieństwa; obadwa limitowane.
Jako się prędko umknęło wojsko litewskie a persecutione wojsk szwedzkich, tak zaraz
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 213
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
ból cierpi pospołu — Rzecze ksiądz — a ty żonę bijesz, jako wołu, Nie czując swego bicia.” A ten: „Zrozumiałem. A jakoż ze mną jednym żona będzie ciałem?” 420. DO BOGACZA
Im więcej masz na świecie, bardziejś się obciążył; Wątpię, żebyś lekkiemu w zawodzie nadążył. Chceszli, bogaczu, inszych do nieba wyścigać? Ciśni; a cóż ci po tym cetnar złota dźwigać? Dalej krom grobu z tobą nie pójdą pieniądze, Lecz któż garby, przez ucho igielne, wielbłądze Przewlecze? Któż na świecie ten cetnar odrzuci? Wszytkich nas tu pokusa złota bałamuci. 421 (N)
ból cierpi pospołu — Rzecze ksiądz — a ty żonę bijesz, jako wołu, Nie czując swego bicia.” A ten: „Zrozumiałem. A jakoż ze mną jednym żona będzie ciałem?” 420. DO BOGACZA
Im więcej masz na świecie, bardziejś się obciążył; Wątpię, żebyś lekkiemu w zawodzie nadążył. Chceszli, bogaczu, inszych do nieba wyścigać? Ciśni; a cóż ci po tym cetnar złota dźwigać? Dalej krom grobu z tobą nie pójdą pieniądze, Lecz któż garby, przez ucho igielne, wielbłądze Przewlecze? Któż na świecie ten cetnar odrzuci? Wszytkich nas tu pokusa złota bałamuci. 421 (N)
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 182
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Bóg z miłosierdzia swego świętego wojsku W. K. Mści, Pana mego miłościwego, dnia wczorajszego z nieprzyjacielem, którego od Kwidzyna ku Królewcowi, aby go opanował, idącego przeszedszy w Trzcianej zwarliśmy się, gdzie od samego południa aż do samej nocy bitwa z łaski bożej szczęśliwie między naszą a jego jezdą, ponieważ piechota nadążyć niemogła, trwała. Party nieprzyjaciel do samego Sztumu, który minąwszy ku Malborkowi pospieszył; noc a zmordowanie koni więcej niedopuściły czynić. Particularia W. K. Mości, Panu memu miłościwemu, niepiszę, wiedząc o tem, że nie znidzie na tych, od których dostateczną wiadomość wziąć będziesz raczył. To tylko
Bóg z miłosierdzia swego świętego wojsku W. K. Mści, Pana mego miłościwego, dnia wczorajszego z nieprzyjacielem, którego od Kwidzyna ku Królewcowi, aby go opanował, idącego przeszedszy w Trzcianej zwarliśmy się, gdzie od samego południa aż do samej nocy bitwa z łaski bożej sczęśliwie między naszą a jego jezdą, ponieważ piechota nadążyć niemogła, trwała. Party nieprzyjaciel do samego Sztumu, który minąwszy ku Malborkowi pospieszył; noc a zmordowanie koni więcéj niedopuściły czynić. Particularia W. K. Mości, Panu memu miłościwemu, niepiszę, wiedząc o tém, że nie znidzie na tych, od których dostateczną wiadomość wziąść będziesz raczył. To tylko
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 155
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
Korona w skarbie, a jej głowy w trumnie; Wzgarda to wielka, a nie honor u mnie, Dotąd polskiemu nie widziana niebu: Koronacja pierwsza bez pogrzebu, A druga o dwu; nie dojdziem tak sprawy: Z jednym na ławę rny, a śmierć dwu z ławy. Któż ci ich, sroga tyranko, nadąży, Gdy jeden na tron, dwu do trumny tąży. Żeby się śmierci niezbednej wybożył, Berło z koroną Kazimierz położył; Żeby królewską pompą ją zaślepił,
Michał się w polskim majestacie krzepił. Ehej! obiema ta pani poradzi, Obudwu razem do grobu prowadzi. Poczciwa sława nie idzie do trumny I nigdy śmierci nie boi
Korona w skarbie, a jej głowy w trumnie; Wzgarda to wielka, a nie honor u mnie, Dotąd polskiemu nie widziana niebu: Koronacyja pierwsza bez pogrzebu, A druga o dwu; nie dojdziem tak sprawy: Z jednym na ławę rny, a śmierć dwu z ławy. Któż ci ich, sroga tyranko, nadąży, Gdy jeden na tron, dwu do trumny tąży. Żeby się śmierci niezbednej wybożył, Berło z koroną Kazimierz położył; Żeby królewską pompą ją zaślepił,
Michał się w polskim majestacie krzepił. Ehej! obiema ta pani poradzi, Obudwu razem do grobu prowadzi. Poczciwa sława nie idzie do trumny I nigdy śmierci nie boi
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 277
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Mądra pani, powiadasz, wiersze czyta rada; Prawda, lecz bez pożytku tego, co je składa. Niechże dziada jałmużną odbędzie i babę, Ja ją wyżej przeniosę nad królową Sabę. Jeśli, jak twierdzisz, chwaląc me liche dowcipy, Sta czerwonych i wina odżałuje pipy: To nasz koń poetycki, na którym nadąży Twardowskiemu w kraj świata, mój zacny chorąży! Możesz za mnie przyręczyć, skoro mi to pośle, Że na nowej jej Topór wywecuję ośle. Lecz ile dojść w tej mierze zmysłem mogę chybkiem, Bodaj się i mnie z onym nie przydało skrzypkiem, Który skoro skąpemu długo w noc gra panu, Siła mu obiecuje;
Mądra pani, powiadasz, wiersze czyta rada; Prawda, lecz bez pożytku tego, co je składa. Niechże dziada jałmużną odbędzie i babę, Ja ją wyżej przeniosę nad królową Sabę. Jeśli, jak twierdzisz, chwaląc me liche dowcipy, Sta czerwonych i wina odżałuje pipy: To nasz koń poetycki, na którym nadąży Twardowskiemu w kraj świata, mój zacny chorąży! Możesz za mnie przyręczyć, skoro mi to pośle, Że na nowej jej Topór wywecuję ośle. Lecz ile dojść w tej mierze zmysłem mogę chybkiem, Bodaj się i mnie z onym nie przydało skrzypkiem, Który skoro skąpemu długo w noc gra panu, Siła mu obiecuje;
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 322
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
zawoju. Oj niejednegoż Selima, Achmeta, Ślesz z awizami aż do Mahometa. Roznośże sławę, jak rotmistrza twego, Zacny Rosnowski, tak imienia swego, I ty, co słyniesz oboją Palladą, Tak w boju męstwem, jak w pokoju swadą, Godny piastunie matki, cny chorąży, Ciebie wysławiać pióro nie nadąży. Twa myśl wysoka tam granice stawia Sławie, gdzie się Mars z Belloną zabawia. Ty nie chcąc wydać rotmistrza swojego, Nietylkoś domu odjechał twojego,
Ale skwapliwie za nim idąc w tropy, Nawet odbiegłeś i swej Penelopy. Idźże w boży czas, kędy cię ochota, Idź szczęsną nogą, gdzie cię wiedzie
zawoju. Oj niejednegoż Selima, Achmeta, Ślesz z awizami aż do Machometa. Roznośże sławę, jak rotmistrza twego, Zacny Rosnowski, tak imienia swego, I ty, co słyniesz oboją Palladą, Tak w boju męstwem, jak w pokoju swadą, Godny piastunie matki, cny chorąży, Ciebie wysławiać pioro nie nadąży. Twa myśl wysoka tam granice stawia Sławie, gdzie się Mars z Belloną zabawia. Ty nie chcąc wydać rotmistrza swojego, Nietylkoś domu odjechał twojego,
Ale skwapliwie za nim idąc w tropy, Nawet odbiegłeś i swej Penelopy. Idźże w boży czas, kędy cię ochota, Idź szczęsną nogą, gdzie cię wiedzie
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 282
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
. Ale stary pustelnik, który ją zabawił, Żeby z niem pomieszkała, radby jako sprawił,
XXXI.
Przerażony na sercu z anielskiej gładkości, Która w niem oziębione zagrzała wnętrzności; Ale widząc, że ona o to nic nie dbała I w drogę dalszą jachać, nie bawiąc się, chciała, Aby za nią nadążył, przez sto ubogiemu Sztychów dał osiełkowi ostrogą swojemu. Ale on ledwie stępią wlecze się leniwo, Na cwał pewnie nie pójdzie nigdy, jako żywo.
XXXII.
A iż śpiesznie pojeżdżać Angelika jęła, Widząc, żeby mu zbyła i z oczu zginęła, Wrócił się w zad i przyzwał do swego mieszkania Czartów, zawsze posłusznych
. Ale stary pustelnik, który ją zabawił, Żeby z niem pomieszkała, radby jako sprawił,
XXXI.
Przerażony na sercu z anielskiej gładkości, Która w niem oziębione zagrzała wnętrzności; Ale widząc, że ona o to nic nie dbała I w drogę dalszą jachać, nie bawiąc się, chciała, Aby za nią nadążył, przez sto ubogiemu Sztychów dał osiełkowi ostrogą swojemu. Ale on ledwie stępią wlecze się leniwo, Na cwał pewnie nie pójdzie nigdy, jako żywo.
XXXII.
A iż śpiesznie pojeżdżać Angelika jęła, Widząc, żeby mu zbyła i z oczu zginęła, Wrócił się w zad i przyzwał do swego mieszkania Czartów, zawsze posłusznych
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 155
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
biły. Z tądże wszytkie, ile ich, jednostajne siły Obrócą na Firleja, dopinając głowy Przez aaboje szkaradne; i aż same rowy Trupem wyrownywając. Cóż? Chłopstwo szalone Żadnym, ani baczeniem, ani uwiedzione Względem jakim żywota, jako nawał ślepy Osoczonych Niedźwiedzi, na wszytkie oszczepy Darło się i żelaza: tak że nie nadąży Strzelać ich i zabijać. Ale i Chorąży, Lanckoroński, Osłroróg, przy swoich obronach Ciężko także pracują, i po wszytkich stronach Wrzawa sroga: Zaczym znieść nie mogąc takiego Razem gwałtu, do Zamku rekurs Zbaraskiego Niektórzy perswadują. O czym gdy się dowie Wiśniowiecki żarliwy: I owszem (opowie) On tu woli umierać!
biły. Z tądże wszytkie, ile ich, iednostayne siły Obrocą na Firleiá, dopinaiąc głowy Przez aaboie szkárádne; i aż same rowy Trupem wyrownywáiąc. Coż? Chłopstwo szalone Zadnym, ani baczeniem, ani uwiedźione Wzgledem iakim żywota, iáko nawał ślepy Osoczonych Niedźwiedźi, na wszytkie oszczepy Darło sie i żeláza: tak że nie nadąży Strzelać ich i zabiiać. Ale i Chorąży, Lanckoroński, Osłrorog, przy swoich obronach Cieszko także pracuią, i po wszytkich stronach Wrzáwá sroga: Zaczym znieść nie mogąc takiego Razem gwałtu, do Zamku rekurs Zbaraskiego Niektorzy perswaduią. O czym gdy sie dowie Wiśniowiecki żarliwy: I owszem (opowie) On tu woli umierać!
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 59
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Tegoż dnia skoro się wszystko wojsko przewiozło, szli półtory mile za Ren ku Lotaryngii, około południa Drusenhejm (gdzie było stanowisko arcyksiążęce) co najforemniej mogli przechodząc. Stał sam arcyksiążę w oknie z hetmańskim lokotenentem margrabią z Montenegru i wszystkim swym dworem i starszyzną wszystkich wojsk swoich. Do którego dla informacji zwołany, nie mógłem nadążyć odpowiadać na gęste pytania. Coby to za naród kozacki? Dalekoli ich ziemia za Pol- ską? Jeśli mają swego króla, jeśli szli przez Polskę, i jeśli się też nie bali Polacy? Na co skoro się im odpowiedziało, to znowu niektórzy: Nie można rzec aby to Polacy, bo tu często bywają,
Tegoż dnia skoro się wszystko wojsko przewiozło, szli półtory mile za Ren ku Lotaryngii, około południa Drusenhejm (gdzie było stanowisko arcyksiążęce) co najforemniej mogli przechodząc. Stał sam arcyksiążę w oknie z hetmańskim lokotenentem margrabią z Montenegru i wszystkim swym dworem i starszyzną wszystkich wojsk swoich. Do którego dla informacyi zwołany, nie mógłem nadążyć odpowiadać na gęste pytania. Coby to za naród kozacki? Dalekoli ich ziemia za Pol- ską? Jeśli mają swego króla, jeśli szli przez Polskę, i jeśli się też nie bali Polacy? Na co skoro się im odpowiedziało, to znowu niektórzy: Nie można rzec aby to Polacy, bo tu często bywają,
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 93
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
Turków, których z osobna każdego pytałem się, na jakiej był wojnie, a osobliwie o wideńską i parkańską, jeżeli tam który z nich nie był, i zaklinałem ich na bisurmańską wiarę. Tedy jeden z nich przyznał mi się, że był pod Parkany i że było Turków świżych, co na wideńską nie nadążyli, ośmdziesiąt tysięcy, z których więcej Dunaju nie przepłynęła nad trzysta. Po tym zwycięstwie stanęliśmy nad Dunajem, niedaleko Parkanów, gdzieśmy cztery niedziele stali. Kazał tedy Król atakować fortecę zwaną Strygon, które lubo małe opus, ale obronne; jak nasi przystąpili do ataku, tak praesidium tureckie w kapitulacyją weszło, które
Turków, których z osobna każdego pytałem się, na jakiej był wojnie, a osobliwie o wideńską i parkańską, jeżeli tam który z nich nie był, i zaklinałem ich na bisurmańską wiarę. Tedy jeden z nich przyznał mi się, że był pod Parkany i że było Turków świżych, co na wideńską nie nadążyli, ośmdziesiąt tysięcy, z których więcej Dunaju nie przepłynęła nad trzysta. Po tym zwycięstwie stanęliśmy nad Dunajem, niedaleko Parkanów, gdzieśmy cztery niedziele stali. Kazał tedy Król atakować fortecę zwaną Strygon, które lubo małe opus, ale obronne; jak nasi przystąpili do ataku, tak praesidium tureckie w kapitulacyją weszło, które
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 82
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983