, Którzy ledwie zdrowo rąk uszli Orlandowych: Ci synów, ci przyjaciół, znajomych płakali, Ci od niego zabitej braciej żałowali. Jeszcze myśli lękliwe i serca strwożone Na twarzach jem wybladłych beły wydrożone; Jeszcze po wielkiem strachu, który na się mieli, K sobie byli nie przyszli i nie otrzeźwieli.
XXXVI.
Potem pobojowisko nadjachał straszliwe I w niem Orlandowego świadectwo prawdziwe Męstwa widział, o którem on Agramantowi Tremizeńczyk niedawno powiadał królowi: Onej jego powieści teraz musi wierzyć. Rusza trupów i sam chce rany ręką mierzyć, Pokazując swą zazdrość przeciwko onemu Rycerzowi, tak sobie poczynającemu.
XXXVII.
Jako pies, co ostatni przydzie, gdzie zmorzony Zdechły i od
, Którzy ledwie zdrowo rąk uszli Orlandowych: Ci synów, ci przyjaciół, znajomych płakali, Ci od niego zabitej braciej żałowali. Jeszcze myśli lękliwe i serca strwożone Na twarzach jem wybladłych beły wydrożone; Jeszcze po wielkiem strachu, który na się mieli, K sobie byli nie przyszli i nie otrzeźwieli.
XXXVI.
Potem pobojowisko nadjachał straszliwe I w niem Orlandowego świadectwo prawdziwe Męstwa widział, o którem on Agramantowi Tremizeńczyk niedawno powiadał królowi: Onej jego powieści teraz musi wierzyć. Rusza trupów i sam chce rany ręką mierzyć, Pokazując swą zazdrość przeciwko onemu Rycerzowi, tak sobie poczynającemu.
XXXVII.
Jako pies, co ostatni przydzie, gdzie zmorzony Zdechły i od
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 304
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wiary series, a że to mają po sobie, o Pana Boga i chwałę Jego nie dbają.
Mikołaj: Pożal się Boże, że tak jest, dlatego też po diable w ojczyźnie. Już tu jesteśmy ze trzy godziny.
Stanisław: Bez mała, bo już ósma na zygarze zamkowym wybiła, może też i król nadjechać. Mikołaj: Ba, jużci świce zapalają i biskup bieży znowu do drzwi kościelnych.
Stanisław: Ba, i nazad powraca, kiwając głową zalterowany i księża jego między sobą z śmiechem gadają, że król mimo kościół przejechał do Ogrodu Kazimirzowskiego na kolacyją, kazawszy ksieni opowiedzieć, że za dzisiejszy nieszpór będzie u niej w
wiary series, a że to mają po sobie, o Pana Boga i chwałę Jego nie dbają.
Mikołaj: Pożal się Boże, że tak jest, dlatego też po dyjable w ojczyźnie. Już tu jesteśmy ze trzy godziny.
Stanisław: Bez mała, bo już ósma na zygarze zamkowym wybiła, może też i król nadjechać. Mikołaj: Ba, jużci świce zapalają i biskup bieży znowu do drzwi kościelnych.
Stanisław: Ba, i nazad powraca, kiwając głową zalterowany i księża jego między sobą z śmiechem gadają, że król mimo kościół przejechał do Ogrodu Kazimirzowskiego na kolacyją, kazawszy ksieni opowiedzieć, że za dzisiejszy nieszpór będzie u niej w
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 238
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
otrzymane.
Była wtenczas zima barzo mroźna i długa. Śniegi były wielkie, ptastwo i zające marzły, ludzie także marzli, ziemia się padała. Trafił mi się też taki przypadek: jadąc z Rasny do Mińska, wyjechałem już późno z Szereszewa, na dalszy ciągnąc nocleg. Minąwszy Przedzielsk a nie dojeżdżając Leżajki, nadjechałem sanie z klaczą stojące i człeka chłopa na nich leżącego, którego gdy dobudzić moje ludzie nie mogli ani, jak skurczony spał, rozprostować, rozumieli, że zmarzły. Kazałem jednemu z moich ludzi wsiąść na sanie i wieźć tego człeka za mną. Przyjechałem do karczemki we wsi Leżajce będącej. Kazałem tego
otrzymane.
Była wtenczas zima barzo mroźna i długa. Śniegi były wielkie, ptastwo i zające marzły, ludzie także marzli, ziemia się padała. Trafił mi się też taki przypadek: jadąc z Rasny do Mińska, wyjechałem już późno z Szereszewa, na dalszy ciągnąc nocleg. Minąwszy Przedzielsk a nie dojeżdżając Leżajki, nadjechałem sanie z klaczą stojące i człeka chłopa na nich leżącego, którego gdy dobudzić moje ludzie nie mogli ani, jak skurczony spał, rozprostować, rozumieli, że zmarzły. Kazałem jednemu z moich ludzi wsieść na sanie i wieźć tego człeka za mną. Przyjechałem do karczemki we wsi Leżajce będącej. Kazałem tego
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 153
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Mińska.
Była naówczas w Mińsku sprawa Sapiehy, naówczas stolnika lit., teraźniejszego wojewody smoleńskiego, który dobra litewskie, hrabstwo kossowskie po ojcu swoim na siebie spadłe, do taksy podał, a sam jako creditor za zapisanie matki swojej do tejże szedł taksy. Stanął zatem dekret exdivisionis bonorum inter creditores. Po tej sprawie nadjechał brat mój, teraźniejszy pułkownik, do Mińska, który prędzej by był stanął w Mińsku, gdyby w drodze osobliwszego nie miał przypadku. To jest, że gdy z Koledycz do Różany przeciwko nocy puścił się pierwszy zimową drogą przez błota, których wielka jest mila, a potem cztery mile puszczą bez żadnej wsi i karczmy do
Mińska.
Była naówczas w Mińsku sprawa Sapiehy, naówczas stolnika lit., teraźniejszego wojewody smoleńskiego, który dobra litewskie, hrabstwo kossowskie po ojcu swoim na siebie spadłe, do taksy podał, a sam jako creditor za zapisanie matki swojej do tejże szedł taksy. Stanął zatem dekret exdivisionis bonorum inter creditores. Po tej sprawie nadjechał brat mój, teraźniejszy pułkownik, do Mińska, który prędzej by był stanął w Mińsku, gdyby w drodze osobliwszego nie miał przypadku. To jest, że gdy z Koledycz do Różany przeciwko nocy puścił się pierwszy zimową drogą przez błota, których wielka jest mila, a potem cztery mile puszczą bez żadnej wsi i karczmy do
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 217
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
trybunał pojechałem. A opóźniwszy się trochę z wyjazdem naszym, pośpieszałem i tak wyjechawszy z Merecza barzo rano konno i tylko wziąwszy konia z sobą powodnego, tegoż dnia ubiegłem mil piętnaście i stanąłem na godzinę czwartą po południu w Wilnie, a to starając się o jakie munium w trybunale dla brata mego. Nadjechał mój brat. Więcej się nie mogłem wystarać, jak tylko, aby był posłem z trybunału do króla. Tandem co miałem od ojca mego porządku ustąpiwszy bratu memu, przy tym dawszy antał wina węgierskiego dobrego i starego wina baryłę, a przy tym dawszy w gotowym groszu czerw, zł 45, myśliłem z
trybunał pojechałem. A opóźniwszy się trochę z wyjazdem naszym, pośpieszałem i tak wyjechawszy z Merecza barzo rano konno i tylko wziąwszy konia z sobą powodnego, tegoż dnia ubiegłem mil piętnaście i stanąłem na godzinę czwartą po południu w Wilnie, a to starając się o jakie munium w trybunale dla brata mego. Nadjechał mój brat. Więcej się nie mogłem wystarać, jak tylko, aby był posłem z trybunału do króla. Tandem co miałem od ojca mego porządku ustąpiwszy bratu memu, przy tym dawszy antał wina węgierskiego dobrego i starego wina baryłę, a przy tym dawszy w gotowym groszu czerw, zł 45, myśliłem z
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 223
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
i polityczny areszt. Na resztę zwierzył mi się, że chce uciekać. Miałem nad nim kompasją i tak, gdy konie jego do wody dla napojenia prowadził człek jego, on zaraz do kolaski swojej kazał je zaprząc i wsiadłszy wyjeżdżał nad wieczór. Dogonił go podkoniuszy książęcy piechotą, porwał za lejce, tymczasem ja umyślnie nadjechałem, że podkoniuszy, zawstydziwszy się mnie, puścił go. Zabiegł jeszcze doktor do Żyda Szymona, faworyta książęcego, dla pożegnania go i ja tamże jechałem. Żyd zmięszawszy się, a nie śmiejąc go przy mnie aresztować, puścił go, ale go myślał w drodze kazać nagonić i gwałtem nazad przyprowadzić. Gdy się
i polityczny areszt. Na resztę zwierzył mi się, że chce uciekać. Miałem nad nim kompasją i tak, gdy konie jego do wody dla napojenia prowadził człek jego, on zaraz do kolaski swojej kazał je zaprząc i wsiadłszy wyjeżdżał nad wieczór. Dogonił go podkoniuszy książęcy piechotą, porwał za lejce, tymczasem ja umyślnie nadjechałem, że podkoniuszy, zawstydziwszy się mnie, puścił go. Zabiegł jeszcze doktor do Żyda Szymona, faworyta książęcego, dla pożegnania go i ja tamże jechałem. Żyd zmięszawszy się, a nie śmiejąc go przy mnie aresztować, puścił go, ale go myślał w drodze kazać nagonić i gwałtem nazad przyprowadzić. Gdy się
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 252
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
listem posłał Eperiaszy do generała Kamińskiego, dając znać, że przyjechał do Równego. A ja skoro by zmierzchło, umyśliłem kryjomo przed Eperiaszym wyjechać do domu; i już jak się zmierzchło, konie moje podprowadzone pod dwór były i rzeczy zabrane. Już miałem ze dworu wychodzić, a tymczasem generałowie Kamińscy i z kasztelanką nadjechali. Nie mogłem tedy odjechać. Nazajutrz zaś chciałem koniecznie odjechać, ale mnie generałowie oboje tak mocno obligowali, żem się musiał na święta zostać.
Przez święta, jako nie mając mię w opinii konkurenta, dobrze akceptowano, a ja nierozmyślny za dobry znak to brałem. Darowałem kasztelance charteczkę brata mego
listem posłał Eperiaszy do generała Kamińskiego, dając znać, że przyjechał do Równego. A ja skoro by zmierzchło, umyśliłem kryjomo przed Eperiaszym wyjechać do domu; i już jak się zmierzchło, konie moje podprowadzone pod dwór były i rzeczy zabrane. Już miałem ze dworu wychodzić, a tymczasem generałowie Kamińscy i z kasztelanką nadjechali. Nie mogłem tedy odjechać. Nazajutrz zaś chciałem koniecznie odjechać, ale mnie generałowie oboje tak mocno obligowali, żem się musiał na święta zostać.
Przez święta, jako nie mając mię w opinii konkurenta, dobrze akceptowano, a ja nierozmyślny za dobry znak to brałem. Darowałem kasztelance charteczkę brata mego
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 261
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
powrócił w województwo brzeskie do Rzeczycy.
Brat mój, teraźniejszy pułkownik, będąc deputatem w trybunale koronnym, pozabierał znajomości swoje i przyjaźnie z wielu koronnymi, gdzie i strażnikowej lit., i podstolinie koronnej, córce jej, był znajomy. Przysłali tedy po niego obiedwie, zapraszając do Rzeczycy, a potem i ja do Czemer nadjechałem, gdzie będąc, pojechałem do Rzeczycy. Tam vocatus byłem ad consilium względem wyżej wyrażonych zajechanych dóbr po ordynatowej Zamoyskiej, a siostrze rodzonej strażnikowej lit. Tak życzyłem, ażeby najpierw upewnić sobie księcia Czartoryskiego, naówczas podkanclerzego a teraźniejszego kanclerza lit., rządzącego absolutnie trybunałami litewskimi, a potem ażeby Jałowicki jechał
powrócił w województwo brzeskie do Rzeczycy.
Brat mój, teraźniejszy pułkownik, będąc deputatem w trybunale koronnym, pozabierał znajomości swoje i przyjaźnie z wielu koronnymi, gdzie i strażnikowej lit., i podstolinie koronnej, córce jej, był znajomy. Przysłali tedy po niego obiedwie, zapraszając do Rzeczycy, a potem i ja do Czemer nadjechałem, gdzie będąc, pojechałem do Rzeczycy. Tam vocatus byłem ad consilium względem wyżej wyrażonych zajechanych dóbr po ordynatowej Zamoyskiej, a siestrze rodzonej strażnikowej lit. Tak życzyłem, ażeby najpierw upewnić sobie księcia Czartoryskiego, naówczas podkanclerzego a teraźniejszego kanclerza lit., rządzącego absolutnie trybunałami litewskimi, a potem ażeby Jałowicki jechał
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 264
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
wrota i zatarasować, a tak czekałem przyjazdu Orzeszki sędziego. Jakoż skoro słońce weszło, przyjechali. Ja broniłem i sędzia przyjął bronienie moje, a gdy mi dał parol kawalerski oficerski, że już po przyjęciu bronienia mego tradycji czynić nie będzie, tedy kazałem w karczmie obiad gotować, a tymczasem szlachty ze dwudziestu nadjechało i tak uczęstowanych i sędziego, i szlachtę ekspediowałem, a sam aż do powrotu Josiela Żyda, tenutora bulkowskiego, zabawiłem. Prosto potem z Bulkowa pobiegłem do Wołczyna, uprzedzając moją relacją księcia podkanclerzego, a tymczasem nastąpiły święta Bożego Narodzenia, na które byłem w Wołczynie.
Po bronieniu moim w Bulkowie wydano
wrota i zatarasować, a tak czekałem przyjazdu Orzeszki sędziego. Jakoż skoro słońce weszło, przyjechali. Ja broniłem i sędzia przyjął bronienie moje, a gdy mi dał parol kawalerski oficerski, żę już po przyjęciu bronienia mego tradycji czynić nie będzie, tedy kazałem w karczmie obiad gotować, a tymczasem szlachty ze dwudziestu nadjechało i tak uczęstowanych i sędziego, i szlachtę ekspediowałem, a sam aż do powrotu Josiela Żyda, tenutora bulkowskiego, zabawiłem. Prosto potem z Bulkowa pobiegłem do Wołczyna, uprzedzając moją relacją księcia podkanclerzego, a tymczasem nastąpiły święta Bożego Narodzenia, na które byłem w Wołczynie.
Po bronieniu moim w Bulkowie wydano
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 318
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
starosty brzeskiego, w Szereszewie i gdy o moim umartwieniu przez ominiony urząd grodzki namienił, wpadł w pasją Fleming i między innymi ferworami mówił, że: „wy żadnego w województwie brzeskim nie macie kredytu, nie macie koligacji, tylko was protekcja księcia kanclerza utrzymuje”. Takie były Bystrego i innych nieprzyjaciół naszych złośliwe remonstracje.
Nadjechałem potem do Szereszewa i zastałem w mieście chodzącego podskarbiego. Wysiadłem z kolaski, pokłoniłem się mu, który mię obaczywszy tak się zmięszał, że długo do mnie prze-
mówić nie mógł. Na resztę uczynił mi komplement, przepraszając za te w urzędach grodzkich przepomnienie i asekurując, że będzie się starał czym większym
starosty brzeskiego, w Szereszewie i gdy o moim umartwieniu przez ominiony urząd grodzki namienił, wpadł w pasją Fleming i między innymi ferworami mówił, że: „wy żadnego w województwie brzeskim nie macie kredytu, nie macie koligacji, tylko was protekcja księcia kanclerza utrzymuje”. Takie były Bystrego i innych nieprzyjaciół naszych złośliwe remonstracje.
Nadjechałem potem do Szereszewa i zastałem w mieście chodzącego podskarbiego. Wysiadłem z kolaski, pokłoniłem się mu, który mię obaczywszy tak się zmięszał, że długo do mnie prze-
mówić nie mógł. Na resztę uczynił mi komplement, przepraszając za te w urzędach grodzkich przepomnienie i asekurując, że będzie się starał czym większym
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 342
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986