ona nie na swój karb czyni, Ale wszystek dom gubi. I ja bym życzyła, Abym nigdy płochego nic nie popełniła. Ale starosta do nas znowu przystępuje, Kwaśno patrzy, z nahajką na nas się gotuje. Zaśpiewam ja mu przedsię, rad on pieśni słucha. Patrzy na nas i stanął, i nadkłada ucha. Słoneczko, śliczne oko, dnia oko pięknego! Naucz swych obyczajów starostę naszego. Ty piękny dzień promieńmi swoimi oświecasz I wzajem księżycowi noc ciemną polecasz, Jako ty bez pomocy nie żyjesz na niebie, Niechaj i nasz starosta przykład bierze z ciebie. Na niebie wszystkie rzeczy dobrze są zrządzone: Księżyc u ciebie żoną
ona nie na swój karb czyni, Ale wszystek dom gubi. I ja bym życzyła, Abym nigdy płochego nic nie popełniła. Ale starosta do nas znowu przystępuje, Kwaśno patrzy, z nahajką na nas się gotuje. Zaśpiewam ja mu przedsię, rad on pieśni słucha. Patrzy na nas i stanął, i nadkłada ucha. Słoneczko, śliczne oko, dnia oko pięknego! Naucz swych obyczajów starostę naszego. Ty piękny dzień promieńmi swoimi oświecasz I wzajem księżycowi noc ciemną polecasz, Jako ty bez pomocy nie żyjesz na niebie, Niechaj i nasz starosta przykład bierze z ciebie. Na niebie wszystkie rzeczy dobrze są zrządzone: Księżyc u ciebie żoną
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 164
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
żniwo nadchodzi,
Nierychło raz jajca zniósł. Żniwo nadchodziło, Dzieciom się jego latać jeszcze nie godziło, Bo nie tylko że skrzydeł do lotu nie miały, Ale się tak bez pierza w gnieździe przewracały. Chcąc raz szukać żywności, matka im tę dała
Przestrogę, iż gdy będzie żywności szukała, Aby pilnie na wszystko ucha nadkładały I onej zaś odnieśli, coby usłyszały. Gdy już się kłos nachylił i słoma zbielała, A cichym głosem sierpów pszenica wołała, Wyszedł z synem gospodarz, mówiąc tak do niego: „Trzeba nam, miły synu, uprosić którego Przyjaciela, by dla nas pracej nie żałował, A nas w tym żniwie prędką pomocą
żniwo nadchodzi,
Nierychło raz jajca zniósł. Żniwo nadchodziło, Dzieciom się jego latać jeszcze nie godziło, Bo nie tylko że skrzydeł do lotu nie miały, Ale się tak bez pierza w gniaździe przewracały. Chcąc raz szukać żywności, matka im tę dała
Przestrogę, iż gdy będzie żywności szukała, Aby pilnie na wszystko ucha nadkładały I onej zaś odnieśli, coby usłyszały. Gdy już się kłos nachylił i słoma zbielała, A cichym głosem sierpów pszenica wołała, Wyszedł z synem gospodarz, mówiąc tak do niego: „Trzeba nam, miły synu, uprosić którego Przyjaciela, by dla nas pracej nie żałował, A nas w tym żniwie prędką pomocą
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 90
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
ja, iż się Zetes i Kalais jaki Najdzie jeszcze, co ten dziw wypędzi dwojaki, Jako Fineuszowi ci kiedyś, a po niem Uczynił Synapowi Astolf, groźny koniem.
I
Astolf, co niesłychanem dźwiękiem bydło ono Wegnał z wielką bojaźnią ich w piekielne łono Dziurą przepaści srogiej, gdzie, jak zapomniały, Stał, uszu nadkładając wszędzie czas niemały Słyszy szum z głębokości wielkich przeraźliwy, Narzekanie, wzdychania i płacz żałośliwy; Zaczem, iż to jest piekło, domyśla się snadno, Myśli, czy się ma wrócić w zad, czy tak iść na dno.
Życzy, aby widzieć mógł tych w wiecznej ciemności, Co już przez śmierć słoneczne stracili
ja, iż się Zetes i Kalais jaki Najdzie jeszcze, co ten dziw wypędzi dwojaki, Jako Fineuszowi ci kiedyś, a po niem Uczynił Synapowi Astolf, groźny koniem.
I
Astolf, co niesłychanem dźwiękiem bydło ono Wegnał z wielką bojaźnią ich w piekielne łono Dziurą przepaści srogiej, gdzie, jak zapomniały, Stał, uszu nadkładając wszędzie czas niemały Słyszy szum z głębokości wielkich przeraźliwy, Narzekanie, wzdychania i płacz żałośliwy; Zaczem, iż to jest piekło, domyśla się snadno, Myśli, czy się ma wrócić w zad, czy tak iść na dno.
Życzy, aby widzieć mógł tych w wiecznej ciemności, Co już przez śmierć słoneczne stracili
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 62
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
pobłażał tej i owej stronie.
CVII.
Jako straszny powstanie szum miedzy jodłami, Gdy Auster i Akwilo, zatrząśnie Tatrami, Jako tłuką brzeg krzywy wały rozgniewane, Skoro Eol rozpuści wichry skrępowane: Tak idzie szmer przez pałac wprzód, potem Francją Napełnia i w sąsiedztwie bliższą Hiszpanią. Ten to mówi, ów owo, uszu nadkładają Szeptom drudzy i końca w sprawie tej czekają.
CVIII.
Siła ich, siła, którzy życzą Rugierowi, Wiele i nazbyt wiele, co zaś Leonowi Przychylni; jeden Karzeł tylko się najduje, Który rozumem spórki rozwieść usiłuje I do parlamentu je odsyła swojego, Sam przyczyn do rozruchu nie chcąc dać jakiego. Tem czasem Marfiza
pobłażał tej i owej stronie.
CVII.
Jako straszny powstanie szum miedzy jodłami, Gdy Auster i Akwilo, zatrząśnie Tatrami, Jako tłuką brzeg krzywy wały rozgniewane, Skoro Eol rozpuści wichry skrępowane: Tak idzie szmer przez pałac wprzód, potem Francyą Napełnia i w sąsiedztwie bliższą Hiszpanią. Ten to mówi, ów owo, uszu nadkładają Szeptom drudzy i końca w sprawie tej czekają.
CVIII.
Siła ich, siła, którzy życzą Rugierowi, Wiele i nazbyt wiele, co zaś Leonowi Przychylni; jeden Karzeł tylko się najduje, Który rozumem spórki rozwieść usiłuje I do parlamentu je odsyła swojego, Sam przyczyn do rozruchu nie chcąc dać jakiego. Tem czasem Marfiza
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 362
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
mianując przeklęty. Wargi skrwawił, a przecię coraz go morduje Ból więtszy i przyjazdu swych gości nie czuje.
XX
Nie chce mu odpoczynku troska dać surowa, Już duch ustaje, już krew w żyłach się nie chowa. Stoi cichuchno Leon, zsiadszy z konia swego, A potem się przybliża na palcach do niego, Ucha nadkłada pilno, chce wiedzieć przyczynę Nieszczęśliwych lamentów: czuje, iż dziewczynę Mianował, ale nie wie, któraby to była Przezwiskiem, co mu śmierci okrutnej życzyła.
XXVII.
Dybie coraz to bliżej i pomyka kroku, Aż z prawego tuż nad niem stanął nagle boku. Z wielką chęcią go wita, braterskie całuje, Obłapia
mianując przeklęty. Wargi skrwawił, a przecię coraz go morduje Ból więtszy i przyjazdu swych gości nie czuje.
XX
Nie chce mu odpoczynku troska dać surowa, Już duch ustaje, już krew w żyłach się nie chowa. Stoi cichuchno Leon, zsiadszy z konia swego, A potem się przybliża na palcach do niego, Ucha nadkłada pilno, chce wiedzieć przyczynę Nieszczęśliwych lamentów: czuje, iż dziewczynę Mianował, ale nie wie, któraby to była Przezwiskiem, co mu śmierci okrutnej życzyła.
XXVII.
Dybie coraz to bliżej i pomyka kroku, Aż z prawego tuż nad niem stanął nagle boku. Z wielką chęcią go wita, braterskie całuje, Obłapia
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 371
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
z konia nie zsiadając, nie schylając głowy, Zdał się wszytkiemi gardzić, hardy i surowy; Nic go obecność wielkich ludzi nie ruszyła, Nic pań pięknych, Karłowa fraszką zacność była. Co żywo się zdumiewa, co żywo dziwuje, Wstali wszyscy, szmer ucichł, każdy swe gotuje Uszy na nowe wieści; już ich nadkładają, Już w niem utkwiwszy oczy, co powie, czekają.
XCVIII.
Ten zaś, jak ruszył koniem przed samego Karła, Głosu dobywa, pychą uniesiony, z garła, „Król – mówiąc - z Sarce jestem, Rodomont nazwany; Przyjechałem umyślnie tu, niespodziewany, Ciebie, Rugierze wyzwać, na okrutne groty
z konia nie zsiadając, nie schylając głowy, Zdał się wszytkiemi gardzić, hardy i surowy; Nic go obecność wielkich ludzi nie ruszyła, Nic pań pięknych, Karłowa fraszką zacność była. Co żywo się zdumiewa, co żywo dziwuje, Wstali wszyscy, szmer ucichł, każdy swe gotuje Uszy na nowe wieści; już ich nadkładają, Już w niem utkwiwszy oczy, co powie, czekają.
XCVIII.
Ten zaś, jak ruszył koniem przed samego Karła, Głosu dobywa, pychą uniesiony, z garła, „Król – mówiąc - z Sarce jestem, Rodomont nazwany; Przyjechałem umyślnie tu, niespodziewany, Ciebie, Rugierze wyzwać, na okrutne groty
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 388
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
zacząwszy, po śmierci śp. IMKs. Bokuma biskupa chełmińskiego w r. 1721 sede vacante W r. 1721 wiatrak na Starogrodzie nowo reparowany, którego reparacja sede vacante, kamień zwierzchni nowy, tarcicami w koło i wierzch obity, murłaty, belki, rygle, kozły nowe, wały i śmigi nowo zaprowadzone, żelaz wielkich nadkładano, podoski na wał nowe, gwoździe do obicia. Kosztuje ta reparacja zł. 131 oprócz kosztu młynarza i jego roboty. Na folwarku starogrodzkim stodoła i sieczkarnia w wiązarek porządnie wystawiona, która kosztuje według kontraktów rzemieślników danych porachowawszy wszytko: pieniądze, zboże, piwa, połtowiny, masło, gomółki, w jakim targu natenczas było
zacząwszy, po śmierci śp. JMX. Bokuma biskupa chełmińskiego w r. 1721 sede vacante W r. 1721 wiatrak na Starogrodzie nowo reparowany, którego reparacja sede vacante, kamień zwierzchni nowy, tarcicami w koło i wierzch obity, murłaty, belki, rygle, kozły nowe, wały i śmigi nowo zaprowadzone, żelaz wielkich nadkładano, podoski na wał nowe, gwoździe do obicia. Kosztuje ta reparacja zł. 131 oprócz kosztu młynarza i jego roboty. Na folwarku starogrodzkim stodoła i sieczkarnia w wiązarek porządnie wystawiona, która kosztuje według kontraktów rzemieślników danych porachowawszy wszytko: pieniądze, zboże, piwa, połtowiny, masło, gomółki, w jakim targu natenczas było
Skrót tekstu: InwChełm
Strona: 55
Tytuł:
Inwentarze dóbr biskupstwa chełmińskiego
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1723 a 1747
Data wydania (nie wcześniej niż):
1723
Data wydania (nie później niż):
1747
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ryszard Mienicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Toruń
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowe Wydawnictwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1956
były i wzglądy. Jeśli gorący nieprzyjaciel, w dłużą Zwłócz go; a gdy czas, miejsce, nieba płużą I nań pogoda, mężnie-li i chytrzy Bądź, by i siłą ostatnią nań przytrzy. Toć jednak wieszczę niemal z Delfu, co wiem I com doświadczył, sam czynił: nie zdrowiem Nadkładaj wszystko z swym nieprzyjacielem, Ile gdy licznym – mądrym bij fortelem. I moc bez rady swą się kona mocą, A kunszt rozumny Marsowi pomocą; Sekret miej w sercu, to jest wojska zdrowie, Spal i koszulę jeśli ona go wie. Prędkością nadłóż, kiedy też potrzeba, Do zimna wykni i parnego nieba;
były i wzglądy. Jeśli gorący nieprzyjaciel, w dłużą Zwłócz go; a gdy czas, miejsce, nieba płużą I nań pogoda, mężnie-li i chytrzy Bądź, by i siłą ostatnią nań przytrzy. Toć jednak wieszczę niemal z Delfu, co wiem I com doświadczył, sam czynił: nie zdrowiem Nadkładaj wszystko z swym nieprzyjacielem, Ile gdy licznym – mądrym bij fortelem. I moc bez rady swą się kona mocą, A kunszt rozumny Marsowi pomocą; Sekret miej w sercu, to jest wojska zdrowie, Spal i koszulę jeśli ona go wie. Prędkością nadłóż, kiedy też potrzeba, Do zimna wykni i parnego nieba;
Skrót tekstu: GawTarcz
Strona: 61
Tytuł:
Clipaeus Christianitatis to jest Tarcz Chrześcijaństwa
Autor:
Jan Gawiński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1680 a 1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1681
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Dariusz Chemperek, Wacław Walecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Collegium Columbinum
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2003