wieczną potępionych; Cokolwiek dobrych obyczajów było, To się złoszyństwem wszystko utraciło. Z cnót animusze własne odzieramy, A w maszkary je niecnót ubieramy. Nie wstyd, lecz chwała jest to zawołana: Ręka, rozlaniem krwie sprofanowana.
Przyjażń i zdrowie przedajne nosimy, Gdzie nas wiatr pędzi łakomstwa, bieżymy. Co żywo uszu pilno nadstawuje: Gdzie głośnem złotem podskarbi szafuje.
Komu w wysokich niestateczne płuży Szczęście honorach, temu wszystko służy. Jako potęga ustanie z skarbami, Wszyscy się z ciebie nakarmią żartami. DODATEK.
Aby dać ile możności jak najdokładniejsze wyobrażenie o poezji Samuela z Skrzypny Twardowskiego a jednakże nie wyjść po za granicę naszego przedsięwzięcia, dołączamy zbiór
wieczną potępionych; Cokolwiek dobrych obyczajów było, To się złoszyństwem wszystko utraciło. Z cnót animusze własne odzieramy, A w maszkary je niecnót ubieramy. Nie wstyd, lecz chwała jest to zawołana: Ręka, rozlaniem krwie sprofanowana.
Przyjażń i zdrowie przedajne nosimy, Gdzie nas wiatr pędzi łakomstwa, bieżymy. Co żywo uszu pilno nadstawuje: Gdzie głośnem złotem podskarbi szafuje.
Komu w wysokich niestateczne płuży Szczęście honorach, temu wszystko służy. Jako potęga ustanie z skarbami, Wszyscy się z ciebie nakarmią żartami. DODATEK.
Aby dać ile możności jak najdokładniejsze wyobrażenie o poezyi Samuela z Skrzypny Twardowskiego a jednakże nie wyjść po za granicę naszego przedsięwzięcia, dołączamy zbiór
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 161
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
białą gębę jego nim częstuje. M Rad Gamrat: Niż mu rozkosz spodziana się nada/ Całując ręce/ ledwie dalszą rzecz odkłada. To po zielonej trawie wyprawuje skoki: To po żółtawym piasku białe kładzie boki. A z nienagła precz bojaźń od siebie oddala. Raz poklepywać ręce panieńskiej pozwala Swoich piersi: Drugi raz rogów nadstawuje/ Gdy ich świeżymi wieńcy sama koronuje. Tamże niewiedząc kogo sobą przyciskała Królewska dziewka/ w ten czas woły przysieść śmiała. Gdzie Bóg nie rozpuszczając z razu swego biegu/ Z nienagła do ziemie/ i od suchego brzegu/ N Obłudne naprzód stopy swe na wodach stawia: A potym się i w dalsze krainy wyprawia
białą gębę iego nim częstuie. M Rad Gámrat: Niż mu roskosz spodźiána się náda/ Cáłuiąc ręce/ ledwie dálszą rzecz odkłáda. To po źieloney trawie wypráwuie skoki: To po żołtáwym piasku białe kłádźie boki. A z nienagłá precz boiaźń od śiebie oddala. Raz poklepywáć ręce pánieńskiey pozwala Swoich pierśi: Drugi raz rogow nádstáwuie/ Gdy ich świeżymi wieńcy sáma koronuie. Támże niewiedząc kogo sobą przyćiskáłá Krolewska dźiewká/ w ten czás woły przyśieść śmiáłá. Gdźie Bog nie rozpuszczáiąc z rázu swego biegu/ Z nienagłá do źiemie/ y od suchego brzegu/ N Obłudne naprzod stopy swe ná wodách stáwia: A potym się y w dálsze kráiny wypráwia
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 99
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Gęsto, a jeźdnych konie je deptały.
Nakoniec polskich sił niewytrzymali, Gdy ich grom strzelby parzył niewytrwany, Podali tyły i tak uciekali, Że ich wszystek szyk został rozerwany;
Jednak tak długo naszy nacierali, Aż się rozproszył on gmin napużany, już się niebroniąc, jedna strona bije, A druga tylko nadstawuje szyję.
Sam chan straciwszy z swojej krwie jednego I kilkadziesiąt murzów postradawszy, Nad to siostrzeńca z rydwanem rannego W półtora milach swego odbieżawszy, Aż do Wiśniowca z przestrachu nagłego W ucieczce jednym pędem zajechawszy, A Chmielnickim smutny nocleg odprawował I zguby swojej charamzy litował.
W tej bitwie tyłu Koniecpolski bronił Wojska, z prawego skrzydła
Gęsto, a jeźdnych konie je deptały.
Nakoniec polskich sił niewytrzymali, Gdy ich grom strzelby parzył niewytrwany, Podali tyły i tak uciekali, Że ich wszystek szyk został rozerwany;
Jednak tak długo naszy nacierali, Aż się rozproszył on gmin napużany, już się niebroniąc, jedna strona bije, A druga tylko nadstawuje szyję.
Sam chan straciwszy z swojej krwie jednego I kilkadziesiąt murzów postradawszy, Nad to siostrzeńca z rydwanem rannego W półtora milach swego odbieżawszy, Aż do Wiśniowca z przestrachu nagłego W ucieczce jednym pędem zajechawszy, A Chmielnickim smutny nocleg odprawował I zguby swojej charamzy litował.
W tej bitwie tyłu Koniecpolski bronił Wojska, z prawego skrzydła
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 347
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
, Do wyścia ducha drogi co dają dwojakie. Atoż namażę głowę, piersi, szyję sobie, Którą uciąć pozwalam, będzieszli mógł, tobie. Ujrzysz wnet, iż i ta moc twoja przyrodzona I szabla nic nie sprawi, chocia wyostrzona”.
XXV.
To rzekszy, z ochotą się sama namazuje, Potem Sarracenowi szyje nadstawuje; Ten poznania sekretu chciwością wzruszony I winem, którego pić nie był zwyczajony, Najtwardszej broni swojej od boku dobywa Tem prędzej, im go barziej chęć proby porywa. Tak głowę od pięknego odcina wnet ciała, W której gorąca miłość przedtem gniazdo miała. PIEŚŃ XXIX.
XXVI.
Czterykroć, nim do ziemi bliskiej doleciała,
, Do wyścia ducha drogi co dają dwojakie. Atoż namażę głowę, piersi, szyję sobie, Którą uciąć pozwalam, będzieszli mógł, tobie. Ujrzysz wnet, iż i ta moc twoja przyrodzona I szabla nic nie sprawi, chocia wyostrzona”.
XXV.
To rzekszy, z ochotą się sama namazuje, Potem Sarracenowi szyje nadstawuje; Ten poznania sekretu chciwością wzruszony I winem, którego pić nie był zwyczajony, Najtwardszej broni swojej od boku dobywa Tem prędzej, im go barziej chęć proby porywa. Tak głowę od pięknego odcina wnet ciała, W której gorąca miłość przedtem gniazdo miała. PIEŚŃ XXIX.
XXVI.
Czterykroć, nim do ziemi blizkiej doleciała,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 389
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, jako ptak, myślą lata góry, Więtszej chęci, starania nie mając więtszego, Od żądła ukąszony szkodliwie twojego, Jeno pieniądze zbierać, bogatem być, brzydkie W tem chęci utopiwszy i nadzieje wszytkie.
III.
Rwie wojska nieprzyjaciół drugi, waży zdrowie, Blachy, choć je robili sami Wulkanowie, Kruszy najdoskonalszą szablą, nadstawuje Swych piersi we dnie, w nocy nie sypia, pracuje, Królestwa, prowincje posiada i bierze: Cóż potem, chciwość taż go trapi w jednej mierze. O drugich pisać nie chcę, co serce w bezdennem Pogrążyli łakomstwie i zysku codziennem.
I
Co rzekę o piękniejszych paniach w przedniem stanie, Które na łzy
, jako ptak, myślą lata góry, Więtszej chęci, starania nie mając więtszego, Od żądła ukąszony szkodliwie twojego, Jeno pieniądze zbierać, bogatem być, brzydkie W tem chęci utopiwszy i nadzieje wszytkie.
III.
Rwie wojska nieprzyjaciół drugi, waży zdrowie, Blachy, choć je robili sami Wulkanowie, Kruszy najdoskonalszą szablą, nadstawuje Swych piersi we dnie, w nocy nie sypia, pracuje, Królestwa, prowincye posiada i bierze: Cóż potem, chciwość taż go trapi w jednej mierze. O drugich pisać nie chcę, co serce w bezdennem Pogrążyli łakomstwie i zysku codziennem.
I
Co rzekę o piękniejszych paniach w przedniem stanie, Które na łzy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 280
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
nie umuskawszy I w zwierciedle się słusznie jak gęś nie przezrawszy. Więc choć będzie niemłoda, a do tańca skoczyć Nie leni się i owszem nie da się oń prosić. To też nóżkę na nóżkę z drobniusieńka składa, A gdy jej kto co w tańcu po cichu powiada, To się śmieje, to pilno uszu nadstawuje, A tańcując, na drugich z oka poględuje. Do tego żadnej inszej nie chce dąć przodkować, Ale tylko sama chce nad wszytkie celować. Drugie są tak cnotliwe, co cię w rzecz miłuje, A ona bardziej mieszek niż ciebie szanuje. A co większa, te cnoty w swych postępkach mają, Ze, gdy
nie umuskawszy I w zwierciedle się słusznie jak gęś nie przezrawszy. Więc choć będzie niemłoda, a do tańca skoczyć Nie leni się i owszem nie da się oń prosić. To też nóżkę na nóżkę z drobniusieńka składa, A gdy jej kto co w tańcu po cichu powiada, To się śmieje, to pilno uszu nadstawuje, A tańcując, na drugich z oka poględuje. Do tego żadnej inszej nie chce dąć przodkować, Ale tylko sama chce nad wszytkie celować. Drugie są tak cnotliwe, co cię w rzecz miłuje, A ona bardziej mieszek niż ciebie szanuje. A co większa, te cnoty w swych postępkach mają, Ze, gdy
Skrót tekstu: WierszForBad
Strona: 156
Tytuł:
Wiersz o fortelach i obyczajach białogłowskich
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
; gdy twe drzewo złota zroni/ A takową/ Jowiszów syn/ korzyść ugoni. Z tej bojaźni. Sad murem Atlas obwarował/ I Smok posadziłsrogi/ coby go pilnował: Od swej wtąż cudzoziemcnom wstręt czynił/ dziedziny. A temu rzekł: dalej wen; być /z kłamnemi czyny Nie wytchnęło Jowisza? suków nadstawuje Potęgą/ i wyrzucić spotnego kosztuje/ Więc domawiającego męsko/ lub i mile. Słabszy/ bo któżby zrównał Atlantowej sile: Mówi: gdyż moja słąwa zastaszkę u ciebie? Owoż masz upominek. I w lewo sam siebie Zachyliwszy/ wskazał mu łeb Meduzy brzydki. Stanął Atlas jak wielki górą: jego wszytki Włosy
; gdy twe drzewo złotá zroni/ A takową/ Iowiszow syn/ korzyść vgoni. Z tey boiáźni. Sad murem Atlás obwárował/ Y Smok posádźiłsrogi/ coby go pilnował: Od swey wtąż cudzoźiemcnom wstręt czynił/ dźiedźiny. A temu rzekł: dáley wen; być /z kłámnemi cżyny Nie wytchnęło Iowiszá? sukow nádstáwuie Potęgą/ y wyrzućić spotnego kosztuie/ Więc domawiáiącego męsko/ lub y mile. Słábszy/ bo ktożby zrownał Atlántowey sile: Mowi: gdyż moiá słąwá zástászkę v ciebie? Owoż masz vpominek. Y w lewo sam śiebie Záchyliwszy/ wskazał mu łeb Meduzy brzydki. Stánął Atlás iák wielki gorą: iego wszytki Włosy
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 99
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
Medea. Rzeka wkolchach. Korynt między dwiema morzami. Scena II. Chor Niewiast Korynckich. Śpiewa weselną pieśń, na weselu Jasona i i Kreuzy.
Z szcześciem, gdy mają żenic się Krotowie, Na ślub niebeścy i morścy Bogowie Spieszcie, i z ludem wiernie sprzyjającym. Najpierszy w Niebie Bogom Królującym.Wół biały niechaj nadstawuje głowy. Białej poszukać dla Lucyny krowy,Co jeszcze jarzma nie znała: Wenerze,Marsa krwawego trzymającej w mierze, Która wojennym mir narodom daje, Za której łaską wszelka bujność wstaje, Łaskawsze oddać potrzeba ofiary, Ty co poczciwe z sobą łączysz pary Przybądź z świecami, rozpądź chmury nocne, Zszczęściem przydź, gdy
Medea. Rzeka wkolchach. Korynt między dwiema morzami. Scená II. Chor Niewiast Korynckich. Spiewa weselną pieśń, ná weselu Jásoná y y Kreuzy.
Z szcześćięm, gdy máią żenic się Krotowie, Ná slub niebeśćy y morśćy Bogowie Spieszcie, y z ludem wiernie sprzyiáiącym. Naypierszy w Niebie Bogom Kroluiącym.Woł biały niecháy nádstáwuie głowy. Białey poszukáć dla Lucyny krowy,Co ieszcze iárzmá nie znáłá: Wenerze,Mársá krwáwego trzymáiącey w mierze, Ktora woiennym mir narodom dáie, Zá ktorey łáską wszelka buyność wstáie, Łáskáwsze oddáć potrzebá ofiáry, Ty co poczciwe z sobą łączysz pary Przybądź z swiecámi, rospądź chmury nocne, Zszczęśćięm przydź, gdy
Skrót tekstu: SenBardzTrag
Strona: 73
Tytuł:
Smutne Starożytności Teatrum, to jest Tragediae Seneki rzymskiego
Autor:
Seneka
Tłumacz:
Jan Alan Bardziński
Drukarnia:
Jan Christian Laurer
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
tamże i skromnie, Widząc Ojczyznę swoję niebezpieczną; Jako Filipa, zdradę nam stateczną, Na rynek ludzie pod katedrę woła, Tam im odkrywa, co rozumiał zgoła. Alić poznaje z wielkim swoim smutkiem, Ze słowa jego cale nie sa z skutkiem. Jedni ziewają, rzadko go kto słucha, Ten szepce, a ten nadstawuje ucha, Ci się na chłopców figle obzierają, A drudzy z niemi ledwo nie igrają. Mowcy markotno; Już głosu dobywa, I krasomowskich wszystkich sztuk zażywa, Bogów przytacza, dzieje i przykłady Umarłych, do swej przywoływa rady. Krzyczy i wrzeszczy, ale na wiatr słowa Puszcza, daremnie poci mu się głowa. Durne
tamże i skromnie, Widząc Oyczyznę swoię niebezpieczną; Jako Filipa, zdradę nam stateczną, Na rynek ludźie pod katedrę woła, Tam im odkrywa, co rozumiał zgoła. Alić poznaie z wielkim swoim smutkiem, Ze słowa iego cale nie sa z skutkiem. Jedni źiewaią, rzadko go kto słucha, Ten szepce, a ten nadstawuie ucha, Ci śię na chłopcow figle obźieraią, A drudzy z niemi ledwo nie igraią. Mowcy markotno; Już głosu dobywa, I krasomowskich wszystkich sztuk zażywa, Bogow przytacza, dźieie i przykłady Umarłych, do swey przywoływa rady. Krzyczy i wrzeszczy, ale na wiatr słowa Puszcza, daremnie poći mu śię głowa. Durne
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: 52
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731